42

Mercury

- Kurwa! Zabiję go! Zabiję tego skurwysyna!

Saturn rzucił na mnie czar, przez który nie mogłem się ruszyć. Mój brat zaniósł mnie z plaży do sypialni i położył na łóżku jak laleczkę. Nienawidziłem tego, że byłem bezbronny. Wyzywałem brata od chujów i pierdolniętych sukinsynów. Nie chciałem go obrażać. Saturn zdecydowanie na to nie zasłużył, ale po tym, co wydarzyło się na plaży, straciłem nad sobą kontrolę. 

- Na bogów, uspokój się, Mercury. Jesteś bezpieczny. Blaine także. 

- Kto z nim jest?! Gdzie jest mój syn?!

- Jest z nim Romeo. Na pewno nie pozwoli nikomu skrzywdzić Blaine'a. Błagam, uspokój się, braciszku. Ja także jestem roztrzęsiony, ale musimy być dobrej myśli.

Saturn usiadł na brzegu łóżka, na którym mnie położył. Schował twarz w dłoniach i westchnął ciężko.

- Dobrej myśli?! Kurwa, moja kobieta została uprowadzona! Porwał ją jej pieprzony gwałciciel! Jak mam być dobrej myśli, Saturnie?! Kto ją uratuje?! Bree jest bezbronna! Ona się go boi! Ten gnój na pewno będzie ją szantażował! Co będzie, jak zdąży wziąć z nią ślub?! Musimy natychmiastowo wysłać nasze straże do oceanu!

- Mercury, do kurwy nędzy! Nasi strażnicy nie są pieprzonymi syrenami! Nigdzie nie popłyną, bo nie mają, kurwa, ogonów! Chcesz wysłać tam Jake'a i Theo?! Po to, aby umarli?! Rozumiem, że jesteś wkurwiony, ale nie masz prawa tak się zachowywać! Ochłoń, a dopiero potem pomyśl, co robić!

Saturn miał rację. Zachowywałem się żałośnie i lekkomyślnie. Nie mogłem jednak nic na to poradzić. Obrazy tego, co działo się podczas naszego ślubu na plaży, prześladowały mnie od chwili, w której Bree została porwana. Eryx wciągnął ją spętaną do oceanu i zabrał do Ravaren. Widziałem miny Theo i Jake'a, którzy nie mieli pojęcia, czy rzucić się do wody czy może zadbać o własne życia. Nie miałem im tego za złe, że postanowili skupić się na sobie. Strażnicy Eryxa Fettusa zapewne nie mieliby żadnego problemu z tym, aby zabić moich przyjaciół. 

Chciało mi się, kurwa, płakać. Byłem zdruzgotany. Nie rozumiałem, dlaczego nie poczułem żadnego znaku. Byłem niemal pewien, że gdy przyjdzie co do czego i Eryx postanowi nas zaatakować, wszyscy to poczujemy. On jednak był bezlitosny. Atak był nagły i zniszczył całą plażę. Plaża była jednak dla mnie kompletnie nieistotna. Najbardziej bolało mnie to, że żywioł odebrał mi Bree. 

Musiałem jej pomóc. Nie mogłem pozwolić, aby żyła w sidłach syrena, którego bardzo się bała. Bree była delikatną istotką i nie zasłużyła na żaden rodzaj cierpienia. Marzeniem Eryxa było to, aby wziąć z Bree ślub i ją zapłodnić. 

Przeklinałem się w myślach za to, że nie daliśmy rady wymienić obrączek przed atakiem. Wówczas nasze małżeństwo byłoby ważne i Eryx nie mógłby wziąć Bree za żoną. Wciąż mógłby ją zgwałcić i zrobić jej dziecko, jednak dla tak terytorialnego mężczyzny jak on najważniejszym był ślub. 

Do mojej sypialni wszedł Neptune. Był sam. 

- Zostawiłem Fiodora z Effie. Poszli do Romeo i Blaine'a z Knightem. Pozostali goście weselni znajdują się w sali koronacyjnej. Są pilnowani przez strażników, ale nie zapowiada się na to, że mieliby zostać znów zaatakowani. 

Chciałem rzucić jakimś przekleństwem, ale powstrzymała mnie przed tym magia mojego starszego braciszka. 

Neptune przysunął sobie do łóżka fotel i na nim usiadł. Magia Saturna powoli przestawała na mnie działać, z czego się cieszyłem. Nie znosiłem, gdy ktoś inny przejmował nade mną kontrolę. Chyba, że była to Bree. Żałowałem, że nie zdążyła zabawić się ze mną tak w sypialni. Niecierpliwie czekałem na to, aż pewnego dnia zapnie mi obrożę na szyi i uczyni ze mnie swojego lojalnego niewolnika. 

Odzyskiwałem czucie w kończynach, jednak nie ufałem swojemu ciału na tyle, aby już się podnieść. Potrzebowałem czasu. Zarówno na uspokojenie się, jak i zaplanowanie ataku. 

- Nie wiem, co powiedzieć, Mercury. Tak mi przykro. 

Zacisnąłem usta w wąską kreskę, słysząc słowa Neptune'a. 

- Panie?

Przez okno sypialni do środka wszedł łeb smoka Saturna. Rex był podenerwowany. Cierpiał po wojnie z Lennoxem. Nie doszedł do siebie po ataku na pałacowe wzgórze, a już musiał być świadkiem kolejnej wojny. Współczułem mu. Rex towarzyszył Saturnowi, od kiedy obaj byli dziećmi. Miałem nadzieję, że smok nie zachoruje na skutek traumatycznych wydarzeń. 

- Co się dzieje, Rex? 

Saturn podszedł do smoka i pogłaskał go po łbie. 

- Ocean nie jest już tak wzburzony, jak wcześniej. Pomyślałem, że chciałbyś o tym wiedzieć.

- Dziękuję. Na pewno przyda nam się ta informacja, chociaż na razie chyba nie wyruszymy na wody. 

- Daj spokój - prychnąłem na Saturna. - Wszyscy wiemy, że ty i Neptune nie zejdziecie pod wodę. Syrenem jestem ja, Jake i Theo. Nie biorę pod uwagę dziewczyn. Nie miałbym sumienia posyłać na tak niebezpieczną akcję Stelli i pozostałych dziewcząt. Może udało mi się wyrwać Bree z objęć Eryxa, ale drugi raz nie dam rady tego dokonać. Jestem zbyt słaby. Moja magia jest żałosna. Nie poradzę sobie z tym. 

- Co więc zamierzasz zrobić? - spytał król, przyjmując swój dominujący ton głosu. 

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Milczałem przez długi czas. Nie miałem w głowie ani jednego sensownego planu. Nic nie składało się w całość. To nie miało szans na powodzenie.

Nie mogłem jednak zostawić Bree w rękach Eryxa. Obiecałem, że nigdy więcej nie będzie grozić jej niebezpieczeństwo. Musiałem ją więc uratować, choćbym miał przy tym zginąć.

- Mam pewien pomysł, ale nie wiem, co będziecie o nim sądzisz. 

Saturn, Rex i ja spojrzeliśmy na Neptune'a. Można było założyć, że przez cały czas myślał o masturbacji i seksie, ale Neptune był ponadprzeciętnie inteligentny. Skrywał to jednak za humorem i zabawnym sposobem bycia. Podobnie jak ja, po śmierci rodziców założył maskę. Podczas, gdy ja stałem się mrukiem, on postanowił robić sobie żarty z każdej sytuacji. 

- Mów, bracie.

Neptune wstał. Zaczął krążyć w kółko po pokoju. Cokolwiek wpadło mu do głowy, musiało go w jakiś sposób dręczyć. 

- Pomyślałem o tym, abyśmy przywołali tutaj Lennoxa. 

Saturn zbladł, co w przypadku jego srebrnej skóry było niemal niemożliwie, a ja zerwałem się z łóżka. 

- Co? Chcesz, aby pomógł nam ten skurwiel?

- Lennox jest silny - odparł spokojnie Neptune, wzruszając ramionami. - Wiem, że to dosyć ekstremalna propozycja, ale pomyślcie o tym. Lennox jest feniksem. Ma wiele przydatnych umiejętności. Włada wodą. Na pewno będzie w stanie nam pomóc. Nie minęło wiele czasu od wojny, jaką nam wytoczył, ale jego nowy pan na pewno wbije Lennoxowi do głowy posłuszeństwo. Nie możemy się go bać. Może być cennym sojusznikiem. Jak powiedział Mercury, sami nie damy sobie rady. Nie chcemy narażać na niebezpieczeństwo życia Theo i Jake'a. Nie twierdzę, że posyłanie Lennoxa do Eryxa jest bezpieczne, jednak stracenie go będzie mniejszą stratą niż śmierć naszych drogich przyjaciół. 

W tym, co mówił Neptune, był jakiś sens. Nie, żebym życzył Lennoxowi śmierci, ale jego strata nie zabolałaby nas tak bardzo, jak śmierć Jake'a i Theo. 

- Nie wiem, co na to powiedzieć. Wiecie, jak bardzo Lennox zniszczył moje życie. 

Obaj spojrzeliśmy na Saturna. Rex powoli wysunął łeb z okna, nie chcąc być świadkiem tej rozmowy. 

- Wiem, braciszku - odrzekł Neptune, podchodząc do króla i poklepując go po plecach. - Musimy jednak myśleć w tej chwili o Bree. Czasami trzeba sprzymierzyć się z wrogiem, aby osiągnąć upragniony cel. Zdaję sobie sprawę z tego, że moja propozycja jest kontrowersyjna, ale...

- Zrobimy to. 

Neptune i ja spojrzeliśmy pytająco na Saturna. 

- Słucham? Naprawdę? 

- Tak - odparł król, kiwając głową. - Skontaktuję się z Caspianem i zapytam, w jakim stanie jest Lennox. Z tego, co wiem, feniks ma na szyi obrożę, która kontroluje jego działania za pomocą magii. Jeśli Lennox jest nieposłuszny Caspianowi, obroża wydziela zaklęcia, które sprawiają, że Lennox dostaje karę i staje się posłuszny. Jestem pewien, że nam pomoże. Muszę tylko ukryć gdzieś Effie, aby ten sukinsyn nie poczuł do niej mięty. Nie chcę, aby Effie cierpiała, gdy go ujrzy. 

- Saturnie, nie musisz tego robić. Wiem, ile Lennox napsuł ci krwi i...

Mój starszy brat podszedł do mnie. Położył mi ręce na ramionach i spojrzał mi głęboko w oczy. Saturn, podobnie jak Neptune i ja, był w stanie czytać w myślach. Robił to najlepiej z nas wszystkich. Byłem pewien, że i w tej chwili działał na mnie tym swoim czarem, ale nie miałem przed nim nic do ukrycia. 

- Braciszku, dla ciebie zrobię wszystko. Kochasz Bree. Przyjąłem ją do rodziny. Nie pozwolę, aby stało jej się coś złego. Straciłeś Dilukę, ale nie pozwolimy, abyś stracił także ją. Jesteś gotów na walkę o swoją księżniczkę? 

Byłem gotów. Byłem cholernie gotów, aby odzyskać Bree i uczynić ją moją żoną. Blaine potrzebował matki, a ja potrzebowałem kobiety, przy której czułem się tak dobrze, że mógłbym przenosić pieprzone góry. 

Skinąłem twierdząco głową. Saturn uśmiechnął się i klepnął mnie w tyłek. Po tym popędziliśmy do pokoju, w którym mogliśmy skontaktować się za pomocą magii z Caspianem. 

Caspian był jednym z niewolników Lennoxa. Gdy Lennox rządził swoją krainą, Katoką, miał kilku niewolników. Caspian był jednym z nich. Chłopak nienawidził swojego oprawcy i nie było się czemu dziwić. Mimo wszystko, wytworzyło się między nimi silne uczucie. Lennox, gdy dowiedział się, że ma możliwość, aby zostać niewolnikiem swojego byłego niewolnika, był w siódmym niebie. 

Do dziś nie rozumiałem dlaczego Saturn, który doznał z ręki Lennoxa mnóstwa krzywd, darował mu życie. Nie pojmowałem dobroci mojego brata. Saturn, gdy chciał, potrafił być sadystą. Bez mrugnięcia okiem zamordował opiekunów Knighta, którzy się nad nim znęcali. Nie miał litości dla tych, którzy ranili innych. Był dobrym i sprawiedliwym władcą, jednak czasami odnosiłem wrażenie, że był aż za dobry.

Saturn prowadził. W końcu dotarliśmy do tego tajemniczego pokoju, w którym powietrze było ciężkie od zaklęć. Można było dostać tu do głowy, dlatego rzadko tu zaglądałem. 

Małe pomieszczenie nie miało okien. Szafki z książkami ciągnęły się od podłogi do sufitu i pokrywały całą ścianę. W rogu znajdowało się malutkie biurko i krzesełko. Na biurku leżała szklana kula i kilka różdżek. Nie potrzebowaliśmy ich używać. Stanowiły pamiątki po naszych przodkach. Jedna z tych różdżek należała do naszego taty, dlatego była dla nas tak cenna. 

Saturn usiadł przy stoliku. Wziął do rąk szklaną kulę, a po chwili ujrzeliśmy w niej twarz Caspiana.

- Królu Saturnie. Nie spodziewałem się kontaktu z twojej strony. Czy coś się stało? 

- Tak, Caspianie. Stało się.

Przez kilkanaście minut Saturn wyjaśniał młodemu chłopakowi, co się wydarzyło. Caspian kojarzył, kim był Eryx Fettux, jednak nie miał pojęcia o jego mocach. Kiwał jednak w zapamiętaniu głową i słuchał uważnie. 

- Chcecie, żebym posłał do oceanu Lennoxa? 

- Właśnie tak - rzekł Saturn, który objął sobie za cel, aby odnaleźć Bree. Nie sądziłem, że będzie w to tak zaangażowany, ale bardzo mnie to cieszyło. 

- Muszę zapytać, co Lennox będzie miał na ten temat do powiedzenia. Oczywiście, że chciałbym wam pomóc, ale chyba rozumiecie.

- Rozumiemy? Lennox jest twoim niewolnikiem. Dlaczego pytasz go o zdanie? 

Caspian się zarumienił. Czułem, że między nim a jego niewolnikiem do czegoś doszło. Nie musiał nic mówić. To po prostu było widać. 

- Mimo, że Lennox jest moim niewolnikiem, to dbam o niego. Traktuję go jak członka rodziny. Nie mam matki, ojca ani rodzeństwa. Lennox jest moim jedynym przyjacielem. Czy chcielibyście z nim porozmawiać? Mogę go tutaj zawołać. 

Saturn przewrócił oczami na myśl o tym, że będzie musiał powtarzać Lennoxowi historię, którą opowiedział Caspianowi, ale zgodził się. Przez kilka minut czekaliśmy na pojawienie się twarzy Lennoxa w szklanej kuli. Obawiałem się, że gdy Saturn go zobaczy, zacznie przeklinać. Nienawidził Lennoxa i nie było się czemu dziwić. 

Kiedy Lennox w końcu usiadł przed kulą, wstrzymałem oddech. Znajdowaliśmy się daleko od siebie, jednak wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz, aby powróciły ohydne uczucia. 

Położyłem dłoń na ramieniu Saturna, aby go uspokoić. Mimo, że sam wariowałem ze strachu o Bree, musiałem dbać także o brata. Neptune nie był tak zdenerwowany, jak nasza dwójka, ale on również nie czuł się komfortowo z obecnością Lennoxa po drugiej stronie kuli. 

- Witaj, Saturnie. Mój pan przekazał mi, że masz dla mnie zadanie. 

- Lennoxie. 

Wystarczyło jedno słowo, aby wyczuć pogardę, jaką Saturn darzył tą kreaturę. 

- To zadanie może skończyć się twoją śmiercią, ale wierzę, że sobie poradzisz. Jesteś w końcu silnym sukinsynem, co nam udowodniłeś. Musisz udać się do królestwa Ravaren z moim bratem. Jego narzeczona została uprowadzona przez króla Eryxa Fettusa. Grozi jej niebezpieczeństwo, a twoim zadaniem jest zabicie tego gnoja. 

Na twarzy Lennoxa pojawił się szeroki uśmiech. 

- Dawno nie zabijałem. To będzie dla mnie prawdziwa przyjemność, królu Quandrum. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top