men will be men
Księżniczka Anna miała dzisiaj bardzo dobry dzień. Może nawet najlepszy w jej życiu. Kieliszki po szampanie stały równo w dwóch rzędach, a porozrzucane na stole karty obwieszczały stanowczo jej porażkę. Hrabia Kreczetski swoim dostojnym, acz wskazującym na alkoholowe upojenie krokiem podszedł do stolika, na którym ukryta w metalowym wiaderku czekała na nich kolejna butelka szampana.
Czy to naprawdę było możliwe? Właśnie teraz śmieje się, przeklina, robi rzeczy, które nie uchodzą panience i to w obecności mężczyzny, ale nie spotyka się ani z pełnym pogardy spojrzeniem, ani z tego najgorszego sortu, pożądliwego wzroku, który sprowadzał ją do roli gotowego do spożycia posiłku, który się po prostu należy. Zamiast tego Andriej traktował ją tak, jakby łączyła ich zwyczajna przyjaźń, taka jak słynna i obrosła mitami o niesamowitych przygodach przyjaźń ze szwagrem. Anna zawsze pragnęłam mieć przyjaciela. Czy było możliwe, aby w zamian za brak miłości Dymitra dostać coś innego, niemal tak samo satysfakcjonującego?
Nie wiedziała skąd do głowy przyszedł jej pomysł z otwieraniem szampana po huzarsku. Może przypomniało to jej o kimś, kogo chciała wymazać ze swojego życia? Kogoś, z kim śmiała się i była szczera tak jak teraz, a on to wykorzystał. W sumie czego się wtedy spodziewała? Ostrze szabli nie mogło trafić w korek, ślizgając się po lśniącej tafli butelki. Pośród salw śmiechu, Andriej przejął od niej rekwizyty i jednym, szybkim ruchem otworzył butelkę, z której buchnęła kremowa piana, skapując na tkany dywan.
Skakała i klaskała z podekscytowania jak mała dziewczynka, a hrabie teatralnym ruchem nalał im alkoholu do kieliszków. Stuknęli nimi, a ich spojrzenie spotkały się na chwilę dłuższą, niż powinny. Dostrzegła w oczach Andrieja tą samą iskierkę, zbyt znajomą i po chwili ich usta spotkały się w parzącym, bolesnym pocałunku.
A jednak. Wszyscy są tacy sami. I nigdy nie będzie im równa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top