Rozdział II
Albus
Tamtego dnia wszedłem do sierocinica w którym mieszkałem. Miałem wtedy około 7 lat, a właścicielka domu dziecka i tak puściła mnie samego do sklepu. Wydałem jedyne pieniądze jakie miałem na cytrynowe dropsy. Było już późno więc chciałem być niezauważony. Mysilałem ,że wszyscy rówieśnicy z pokoju już dawno śpią. Ukratkiem wślizgnołem się do małego pomieszczenia gdzie spałem z kilkoma innymi chłopcami. Wtedy jeszcze niezdawałem sobie sprawy ,że kilka lat później ten sam pokuj zamieszka niejaki Tom Riddle. Ale wracając... Zamykałem już za sobą drzwi gdy dotarło do mnie ,że ktoś siedzi na parapecie przy oknie i się na mnie patrzy. Spokojnie obruciłem się w strone tajemniczej osoby. To był Severusek. Za młodu byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Podeszłem do niego i zapytałem się czemu nieśpi , z rozżaleniem w głosi odpowiedział mi :
- Nierób tego więcej !, bałem się o ciebie! -seplenił , miał problemy z wypowiadaniem niektórych głosek- no gdzie byłeś no ?!
-Severusek spokojnie ,nic mi nie jest ,chcesz dropsa? -dodałem z uśmiechem
-Albus !-roześmiał się ,przy innych tak żadko się śmiał.
Nagle któś przekręci się w łóżku i musieliśmy opanować dobry nastruj. Wziołem go za rączkę i pociągnołem w strone łóżka ,położyłem się ,a on przykrył mnie kocem i sam położył się spać. Potem jeszcze długo niemogłem zasnąć ,ale w sercu wiedziałem że mój Severusio bardzo by chciał żebym zasnoł więc przyłożyłem wszelkich starani żeby usnąć...
Następnego dnia słonce rażące w oczy sputecznie uniemożliwiło mi sen. Otworzyłem oczy i zdałem sobie sprawe że nademną stało kilka mojch kolegów i oni się na mnie patrzyli. Niewiedziłem czemu,ale zaniepokoił mnie fakt że nigdzie obok mnie niebyło Severusia. Wstałem i spojżałem na stary zegar stojący na szafce. Była godzina prawie 9,a mój przyjaciel to ranny ptaszek i już dawno powinien koczować przy mnie i obserwować czy nic mi niejest. Było rok starszy i to on się mną zajmował. Chłopcy z mojego pokoju stopniowe się rozeszli , ale udało mi się jednego zatrzymać przy drzwiach. Blady jak ściana zapytałem go :
- Gdzie Severus?
- Właśnie nikt z nas niewie,pani rano gdzieś poszła więc musimy szukac go na własną ręke. Lecz nie teraz , mamy dużo pracy.
- Ja jestem jeszcze dzieckim i niemusze pracować i ide go szukać.
- Rób co chcesz.-odpowiedział bez entuzjazmu.
Na samym początku szukałem go w kuchni , jadalni i na schodach. Dla niego wszedłem nawet do piwnicy choci bardzo nielubiałem tego miejsca. W konicu wpadłem na pomysł by poszukać go w łazięce. Jedna kabina była zamknięta ,z niej wnętrza wydobywały się głośne jęki i posapywania. Zapukałem w drzwi toalety. Nikt nieodpowiadał ,ale ja wiedziałem że w środku był mój Severusi. Spróbowałem zapukać jeszcze raz i wspiełem się na palcach by zajżeć do środka. Lecz nic z tego, w konicu pełen nadzieji z słodkością w głosie spytałem:
- Severusi jesteś tam-nagle poczułem strach że może coś mu się stało , zaczołem cicho łkać
- Ałbuś cio js ( Albuś to ja) - ulżyło mi jak go usłyszałem to był on mój kolega którego kochałem jak brat.
- Co ty robisz ? Gdzie , co , jak , coś Ci się stało ? - byłem taki szczęśliwy ,że żyje.
- Niciu , dzije( nic , żyje)-zrozumiałem że wszystko jest dobrze lecz poczułem się zraniony że nawet dla mnie niechce wyjść.
- Severus...-powiedziałem surowszym tonem-Severusie Snape proszę natychmiast wyjść. Drzwi kabiny lekko się uchyliły. Przeraźłem się . Ręce i twarz miał poobcierane i brudne. Miał nawet kilka ran ciętych. A w ustach trzymał korek od wina. To dlatego aż tak bardzo seplenił. Już kilka razy była taka sytuacja lecz nigdy niazdradział mi prawdy. Co naprawde mu się stało. Nigdy. Ale teraz musi mi to powiedzieć. Mój kochany Severusi ocierał twarz chustką. Złapałem kawałek papieru toaletowego i próbowałem zatamować krew. Severus zamknoł drzwi kabiny i złapał mnie za rękę po czym wyszeptał
-Nić my nie gest (nic mi nie jest) . Teraz już ci powiem kto to mi zrobił to zaszło zadaleko. Tooo...-jęknoł. Mówił już wyraźniej iż wypluł korek z ust- to ci co mieszkają dwa domy dalej. Ten James i Syriusz. Krew zaszła mi twarz jak oni śmieli to zrobić mojemy ....mojemu ukochanemu.
- Ale dlaczego-
- Śmieli się że seplenie i dla tego mnie pobili.- odwrucił twarz zawstydziony i zarumienił się gdy złapałem go za podbródek i spojżałem głeboko w jego małe,szare, tak piękne oczy...
- Co z tego że seplenisz ja i tak cię koc...lubie-chciało mi się płakać i omal się wygadałem.
Severus nic niepowiedział. Usiadł na sedesie , podniusł z ziemi korek i włożył go do ust.
- Cio najklepszą wyrmowe , pociata?(To na lepszą wymowe , pomaga?)-spytał z nadzieją
- Nie to w niczym niepomaga , jesteś piękny taki jaki jestś...
Mój książe podniusł smutne oczy i zaczoł chipnotyzująco patrzeć się w moje. Zarumieniłem się. Moj Snapusi powoli zaczoł się podności i zbliżaci twarz w strone moich ust. Już miał wypluci przeszkadziający przedmiot z ustach gdy nagle niechcący go połknął i zaczoł się nim dławić. Zamarłem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top