Rozdział 2 - Ostatnie pożegnanie




Każdy krok ku temu dniu był coraz trudniejszy. Kiedy zaczęłam się przygotowywać w domu, wiedziałam ,że to nie będzie zwykły dzień. To był dzień , w którym nie tylko musiałam się pożegnać z ukochaną osobą,ale też zmierzyć się z własnymi emocjami,które nie chciały dać mi spokoju. Ubierając się w czarne ubrania, czułam , jak moge ciało staje się obce. Było to jak nieodwracalna zmiana - nie tylko w ubraniu,ale także w moim wnętrzu. Czułam, jak ciężar tego, co miało się wydarzyć, przygniata mnie do ziemi.

Kiedy nakładałam makijaż, łzy wciąż spływały mi po twarzy. Wiedziałam,że muszę wyglądać ,,odpowiednio" , ale nie mogłam zatrzymać łez. Płakałam, chociaż starałam się być silna, starałam się ogarnąć wszystko, bo wiedziałam,że muszę to zrobić. Włosy układałam bez przekonania , jakby moje ręce same nie wiedziały, co mają robić. Czułam się jakby obca we własnym ciele, jakby to nie była moja ręka,która trzymała szczotkę do włosów. Czułam się jak cień ,zmuszona do działania , ale nie rozumiałam co się dzieję.

Kiedy w końcu skończyłam , nie byłam pewna czy to naprawdę ma sens. Ale nie mogłam dłużej zwlekać . Musiałam być tam, przy niej. Po drodze do kaplicy z każdą minutą odczuwałam coraz większy niepokój . Bałam się, bałam się tego , co mnie czeka , bałam się,że nie wytrzymam widoku jej ciała,że nie będę w stanie się z nią pożegnać. Ale wiedziałam,że jeśli tego nie zrobię, będę żałować do końca życia. Mimo strachu. musiałam tam być.

Kiedy stanęłam w kaplicy , serce mi stawało . Patrzyłam na trumnę i nie mogłam uwierzyć ,że to naprawdę się dzieje . Czułam, jakby wszystko wokół mnie zamarło. Bałam się spojrzeć na nią , bałam się ,że nie będę w stanie wytrzymać tego widoku.Każda część mojego ciała krzyczała,że to za wcześnie,że nie jestem gotowa na to aby się z nią pożegnać.

W trakcie modlitwy nie wiedziałam, czy naprawdę się modlę. Moje myśli wędrowały w każdą stronę, nie mogłam skupić się na niczym, oprócz tej trumny. Myślałam tylko o tym,że może to wszystko to jakiś okrutny żart. Może babcia zaraz wstanie, obudzi się z tej trumny , tak jakby nigdy nic się nie stało. Może to tylko sen, z którego się obudzę 5 kwietnia i okaże się ,że babcia wróciła do domu, może...

Wtedy poczułam, jak mój chłopak jest obok mnie. Czułam , jak mnie przytula , jak jego ręce otaczają mnie ciepłem, którego w tamtym momencie nie potrafiłam w sobie znaleźć. Kiedy nie potrafiłam oddychać, gdy łzy nie przestawały płynąć, on patrzył na mnie z troską i prosił ,żebym wzięła głeboki oddech. Chciał mi pomóc , uspokoić mnie. Ale ja nie potrafiłam. Płakałam w niebogłosy , nie mogąc złapać oddechu. Czułam się , jakbym się dusiła, jakby moje serce miało się zaraz zatrzymać. Czułam jak wali mi się świat na moich oczach.On tylko trzymał mnie mocniej, zapewniając że wszystko będzie dobrze. Ale wiedziałam,żed nie jest to coś , co można łatwo naprawić.

I tak tam stałam -w ciszy kaplicy, pełnej zgiełku w mojej głowie. Czułam się , jakbym była tam ciałem ale nie duchem. Nie potrafiłam się pożegnać . Nie chciałam, ale wiedziałam,że muszę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top