- 𝟟𝟟 -
Przymknąłem oczy, gdy poczułem na torsie przyjemny ciężar pod postacią głowy Sunga, który wtulał się we mnie z całej siły. Był sobotni wieczór, a my byliśmy w moim domu sami, ponieważ mama postanowiła pojechać z koleżankami na weekend do spa.
Cieszyłem się, że znowu mogę spędzić z moim kochaniem więcej czasu, bo nieustannie było mi go za mało i cholernie tęskniłem za jego bliskością już po kilku minutach jej braku. Chciałbym go trzymać w ramionach bez przerwy.
Młodszy był dla mnie najważniejszy na świecie i mógłbym zrobić dla niego dosłownie wszystko. Chciałem go chronić i uszczęśliwiać, a gdyby była taka potrzeba - płakać z nim. Po prostu chciałem z nim być w każdej sytuacji i być dla niego wsparciem.
Każdego dnia robiłem wszystko, by Jisung się tak pięknie uśmiechał i cieszył się. Jego szczęście stawiałem na pierwszym miejscu, tak samo samopoczucie i potrzeby. Mógłbym nawet w środku nocy pójść na stację pali kilka kilometrów dalej, by kupić mu jego ulubioną czekoladę.
Zwariowałem na jego punkcie, jednak o tym wiedział już każdy. Wszyscy się przyzwyczaili, że młodszy był moim oczkiem w głowie, a jego rodzice już praktycznie traktowali mnie jak część rodziny. Jeśli Sung miał zostać sam - wiedziałem o tym pierwszy i opiekowałem się nim.
Gdy młodszy był chory, jego mama pierwsza do mnie pisała, tak samo, gdy miał wracać do domu lub gdzieś iść o późnych porach. Puszczali go wszędzie, o ile byłem wtedy z nim ja. Cieszyło mnie zaufanie, którym mnie darzyli, bo naprawdę nie pozwoliłbym, by spadł mu choćby jeden włosek z głowy.
- Min... - zamruczał cicho po dłuższym czasie, a ja całkowicie się na nim skupiłem.
- Co trzeba kwiatuszku? - uśmiechnąłem się ciepło i bawiłem się jego włosami.
- Pocałuj mnie. - jego oczy błysnęły radośnie.
Nie musiał dwa razy powtarzać, ponieważ od razu delikatnie chwyciłem jego podbródek, by nieco unieść buzię chłopaka i zacząć powoli całować jego usta. Dalej nie mogłem się przestać zachwycać tym, jakie były aksamitne i słodkie.
Moje nozdrza atakował przyjemny zapach czekolady, który kojarzył mi się tylko z nim. Był tak blisko, że naprawdę między nami nie było nawet milimetra wolnej przestrzeni. Poza tym nigdy jej nie było, ponieważ zawsze byliśmy najbliżej, jak się dało.
Powoli wsunąłem wolną dłoń pod jego plecy i nieco go podniosłem, by był bliżej. Ostrożnie pogłębiłem pocałunek, wsłuchując się w ciche westchnienia i mlaśnięcia. Młodszy tak uroczo mruczał podczas pocałunków, że nie mogłem przestać nasłuchiwać.
Żaden z nas nie chciał przerywać pieszczoty, więc przedłużała się wręcz w nieskończoność, a my wdychaliśmy powietrze nosami, by nie odrywać się od siebie. Delikatny oddech Sunga lekko owiewał moją buzię, na co miałem ochotę się zaśmiać.
Łaskocze.
Intuicyjnie podniosłem się do siadu i oparłem się plecami o ścianę, a młodszy przeniósł się na moje uda, na których wygodnie usiadł. Moje dłonie same błądziły po jego ciele, rozważnie omijając mniej bezpieczne miejsca, ponieważ wtedy sprawy przybrałyby zupełnie inny obrót.
- Hyung... - jęknął mi w usta, gdy kolejny raz przesunąłem opuszkami palców po jego brzuchu.
- Hm? - zamruczałem zajęty całowaniem go.
Nie odpowiedział mi jednak, ale wziął moją dłoń i ułożył ją na swoim udzie, przez co zdziwiony spojrzałem na niego. Starałem się omijać tę okolicę, by nie zaszło to wszystko za daleko, tymczasem młodszy zrobił to, czego ja unikałem. Tak po prostu.
- Podoba mi się twój dotyk. - uśmiechnął się lekko i przygryzł wargę zawstydzony.
- Jesteś pewny, że to nie za dużo? - pogładziłem troskliwie jego policzek, nie zabierając dłoni z uda.
- Tak, jestem pewny. - odparł pewnie, po czym chwycił mnie za koszulkę i przyciągnął do kolejnego pocałunku, który chętnie oddałem.
Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem masować jego udo, ale młodszy pomrukiwał zadowolony w moje usta, dopóki sam nie przeniosłem ich na jego wrażliwą szyję. Lubiłem go tam całować i czasem specjalnie przygryzałem jego gorącą skórę, by usłyszeć jego ciche jęki.
- Zaraz się podniecę i będzie źle. - jęknął, gdy zostawiłem kolejny, krwisty ślad na jego skórze.
- Czemu niby będzie źle? - rozbawiony zerknąłem mu w oczy z figlarnym uśmiechem.
- Ty już dobrze wiesz czemu. - fuknął, rumieniąc się bardziej.
- No, ale ty tak słodko jęczysz. - westchnąłem i cmoknąłem go w zaróżowiony policzek.
- Zaraz sobie wrócę do domu. - zagroził żartobliwie, ale sam mnie pocałował krótko.
- Nie pozwoliłbym ci. - pokręciłem głową, by przytulić go do siebie i głaskać po plecach.
- Mam nadzieję. - wymruczał w moją szyję i rozluźnił się.
Nie miałem pojęcia ile spędziliśmy czasu w takiej pozycji, ale nie chciałem się odsuwać. Chciałem się nacieszyć bliskością młodszego, który mruczał, jak kotek na kolejne pieszczoty. Beształem się w myślach za to, co przechodziło mi przez myśl, ale nie byłem w stanie się powstrzymać przez wspomnienie jego cichych jęków.
- Minho... - szepnął niepewnie, spinając się.
- Co się stało słoneczko? - spytałem zaniepokojony jego zachowaniem.
- Kochasz mnie? Nie zostawisz mnie? - zacisnął palce na mojej koszulce.
- Oczywiście, że cię kocham i nigdy w życiu bym cię nie zostawił! - odparłem oburzony i odsunąłem go lekko, by zajrzeć mu w oczy. - Czemu zadajesz takie pytanie? - uniosłem brew.
- Bo ostatnio dużo o nas myślałem... - zaczął się jąkać i rumienić. - Kocham cię całym sobą i ja... - zaciął się, a ja widziałem, że nie jest w stanie dokończyć.
- Ej, spokojnie Sungie. - powoli gładziłem jego talię, żeby się rozluźnił. - Możesz mi powiedzieć wszystko, nie musisz się bać ani wstydzić. - zapewniłem go miękko, na co pokiwał głową.
- Ja... Chcę to z tobą zrobić. - wykrztusił, a ja zgłupiałem.
- Co? Co zrobić? - uniosłem wysoko obie brwi.
- Jeju Minho. - westchnął załamany. - Chcę się z tobą kochać. - wymamrotał, a jego policzki pokryła krwista czerwień.
- Naprawdę? Jesteś tego stuprocentowo pewny? - zszokowany spojrzałem mu w oczy, podczas gdy obaj szalenie się rumieniliśmy.
- Naprawdę, jestem tego pewny. - potwierdził zawstydzony i na chwilę zapadła cisza.
Musiałem przetworzyć to, co powiedział mi Jisung. Nie sądziłem, że tego wieczoru usłyszę coś takiego. Oczywiście, że ja również chciałem się z nim kochać, jednak do tej pory hamowałem te myśli. Widocznie niepotrzebnie.
- Kocham cię, wiesz? - uśmiechnąłem się do niego, patrząc na niego z miłością.
- Wiem, ja ciebie też. - odpowiedział uśmiechem, po czym zaczęliśmy się nieśmiało całować.
Nawet nasz pierwszy pocałunek nie był taki delikatny. Obaj nieco wstydziliśmy się, nie wiedzieliśmy co robić. Każdy bał się, że zrobi coś źle.
Wymienialiśmy się nieśmiałymi pocałunkami, podczas gdy moje dłonie powoli pozbyły się jego bluzy, która wylądowała gdzieś na ziemi, a w jej ślad poszła reszta naszych ciuchów. Temperatura w pokoju nagle podskoczyła, a nasze oddechy stały się o wiele cięższe niż wcześniej.
Obaj stresowaliśmy się tym wszystkim, ale musiałem wziąć się w garść. Miałem być oparciem dla Sunga, więc musiałem uspokoić się i pomóc również jemu to zrobić.
- Ufasz mi? - uśmiechnąłem się do niego łagodnie i powoli gładziłem jego policzek.
- Ufam ci bardziej niż sobie samemu. - odszepnął, a po chwili znowu skradaliśmy sobie pocałunki.
Mocno objąłem go ramionami, by powoli przechylić jego ciało, które opadło na materac. Blond kosmyki rozsypały się po kołdrze, a jego uda owinęły się wokół moich bioder, gdy pochyliłem się nad nim. Ani na chwilę nie przestaliśmy obdarzać się namiętnymi pocałunkami.
Czułem euforię, gdy nasze wargi ocierały się o siebie coraz mocniej, wydając z siebie ciche pomruki i mlasknięcia. Z czasem przerodziły się one w jęki. Dłonie stawały się coraz śmielsze, ruchy coraz odważniejsze, a dźwięki głośniejsze. Ściany z każdą chwilą nasycały się naszymi głosami, gdy powoli zatapialiśmy się w oceanie rozkoszy, nie spiesząc się z niczym.
W pewnym momencie zaczęło mi się zdawać, że słyszę cichą melodię, która wydobywała się z mojego wnętrza. Była tak piękna, tak delikatna i radosna, że moje serce uderzało szybciej.
Czy tak właśnie brzmiała miłość?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top