- 𝟞𝟠 -

Pisanie piosenek naprawdę zajmowało sporo czasu, gdy nie robiłem tego przez nagły przypływ weny. Musiałem długo myśleć zanim udało mi się napisać cały tekst i nawet nie zauważyłem, że jest grubo po północy. Byłem zbyt skupiony i nie opuszczałem pokoju, chyba że do łazienki albo po zapasy.

Wyprostowałem się i zacząłem się delikatnie przeciągać ze słuchawki na uszach. Miałem podłączony keyboard i launchpad do laptopa, by móc odnaleźć odpowiednią melodię i spisać nuty. Co chwilę musiałem dodatkowo sięgać po gitarę, która stała oparta o biurko tuż obok mnie.

- Męczące. - westchnąłem pod nosem, gdy zauważyłem, że zbliża się powoli druga w nocy, a ja miałem tylko połowę za sobą.

Nie mogłem przecież iść spać, póki nie skończyłem, a to, że miałem lekcje z rana to zupełnie inna bajka. Wiele razy przychodziłem do szkoły zmęczony, ale od czego miałem jakże ohydną kawę, która pozwalała mi przetrwać lekcje?

Zerknąłem na Dori, który cały czas wlepiał we mnie swoje zaciekawione ślepia, wygodnie leżąc na łóżku. Nie zmienił swojej pozycji od dobrej godziny i spuszczał mnie z oczu, co zaczęło mnie powoli niepokoić. Ten kot naprawdę obserwował każdy mój ruch.

Wybałuszyłem do niego oczy i zaśmiałem się pod nosem, by wrócić do pracy, bo nie chciałem zarywać nocki. Gdybym poszedł spać w połowie pracy straciłbym zapewne wątek i nie byłbym w stanie dokończyć tego.

Zajęło mi to o wiele dłużej niż się spodziewałem i udało mi się jedynie zdrzemnąć przez trzy godziny, a już musiałem wstać do szkoły. Byłem kompletnie załamany i wiedziałem, że to nie będzie najlepszy dzień. Mój humor był koszmarny, bolała mnie głowa, a oczy same powoli się zamykały, na co nie miałem wpływu.

No to kaplica.

Ziewnąłem i zamknąłem szafkę, by móc iść pod salę, ale wtedy znikąd pojawił się Sungie z szerokim uśmiechem. Nie miałem pojęcia skąd on zawsze bierze tyle energii, ale podziwiałem go.

-Cześć- zaśmiał się i suszył dalej ząbki.

-Hej..-mruknąłem, przechylając głowę w bok- Widzę, ze humor dopisuje- poprawiłem plecak na ramieniu.

-Owszem! A tobie chyba niekoniecznie, hm? Nie wyspałeś się? -złapał delikatnie za mój nadgarstek, a ja jedynie pokiwałem głową- Ile spałeś? -nadmuchał policzki.

-Ze trzy godziny- westchnąłem, idąc z nim pod jego salę.

-Czemu tak krótko, hyung!? -oburzył się, na co skrzywiłem się.

-Pisałem piosenkę- wzruszyłem ramionami.

-Mogłeś zostawić i dokończyć później- prawie zawołał.

-Przestań, nie mogłem- spojrzałem na niego karcąco, bo był zdecydowanie zbyt głośny dzisiaj.

-Jak mam przestać? Siedzisz po nocach, żeby napisać głupią piosenkę zamiast odpocząć- założył ręce na klatce piersiowej oburzony.

-Jisung, daj mi święty spokój- burknąłem, wymijając go, by iść do swojej klasy i zostawiając go samego na środku korytarza.

Naprawdę nie miałem dzisiaj humor, a on się wydzierał na mnie, jakbym nie wiadomo co zrobił. Ile można? Ta piosenka była dla mnie ważna i musiałem ją dokończyć nawet takim kosztem. Czemu tego nie rozumiał?

Zirytowany oparłem się o ścianę i wsunąłem dłonie do kieszenie, by wpatrywać się w ziemię. Byłem podirytowany i czułem to w całym ciele, które niesamowicie się spięło, gotowe do ataku w ramach obrony.

-A co ty nie ze swoim blondaskiem? -prychnął kolega z klasy, na co posłałem mu mordercze spojrzenie- Gołąbeczki się pokłóciły? -aktorem to on nie zostanie.

-Zamknij się albo przysięgam, że ci przypierdolę tak, że się nie pozbierasz- warknąłem ostrzegawczo.

-Co cię ugryzło? -usłyszałem zdziwionego Changbina i w duszy modliłem się o zbawienie.

Zignorowałem przyjaciela, bo nie miałem ochoty na pogaduszki i po prostu poszedłem do sali, którą na szczęście otworzył nam nauczyciel. Miałem dość całego świata, czego nie byłem w stanie ukryć, nawet gdybym naprawdę chciał.

Nie wytrzymywałem narastającego poirytowania, więc wróciłem po trzech lekcjach do domu i z hukiem zamknąłem za sobą drzwi do pokoju. Czułem się potwornie nie tylko przez brak snu, ale też przez to jak potraktowałem Sunga. Nie był niczemu winny, a ja wyładowałem na nim nerwy.

Może i nie byłem dla niego okropnie chamski, nie zwyzywałem go, ale sam fakt, że powiedziałem mu, by dał mi spokój męczył mnie. Nie chciałem sprawić mu przykrości, a wiedziałem, że jest delikatny i to zrobiłem.

Komarlix:
Hyung, wiesz, że cię kocham
Jesteś dla mnie, jak starszy brat
Szanuję cię i świetnie się dogadujemy
ALE KURWA MASZ MI W TEJ CHWILI PRZEPROSIĆ HANA, BO TAK CIĘ DOJADĘ, ŻE NIE BĘDZIE MOŻNA OKREŚLIĆ GDZIE TWÓJ PRZÓD, A GDZIE TYŁ

Minho hyung:
W skali od 1 do 10 jak bardzo zjebałem?

Kormalix:
Cóż, nie dusi się płaczem, ale jest bardzo przygnębiony i nie chce rozmawiać ani jeść
Więc takie 8
Ruszaj dupe

Minho hyung:
Jesteś u niego?

Kormalix:
Ta, a co?

Minho hyung:
Idę do was
Ale zostawisz nas samych, dobrze?

Kormalix:
Jak zjebiesz bardziej to lepiej mnie unikaj
Ostrzegam

Minho hyung:
Wiem

Przeczesałem włosy poddenerwowany i wstałem, łapiąc portfel, by iść do domu mojego słoneczka. Musiałem mu wynagrodzić to, jaki byłem dla niego niemiły i miałem nadzieję, że mi się uda. Nie miałem siły i nie chciałem się z nim kłócić, był dla mnie najważniejszy.

Po drodze kupiłem jego ulubioną czekoladę, żelki i małą, pluszową wiewiórkę, nie przejmując się jej ceną, która normalnie odstraszyłaby mnie. W takim momencie pieniądze grały najmniejszą rolę, a chciałem, żeby mały mi wybaczył.

Zawsze coś zjebiesz, Minho..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top