- 𝟞𝟞 -

Jęknąłem sfrustrowany i podrapałem się po karku, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Wszystkie moje plany legły w gruzach w ciągu zaledwie paru minut. Dawno nie byłem tak wściekły i zawiedziony. Dlaczego się nie udało?

Odepchnąłem się od ściany i potargałem swoje włosy zirytowany, że nie poszło po mojej myśli. Miałem zacząć szukać mieszkania, a tymczasem nie dostałem tej durnej pracy i musiałem dalej męczyć się w domu. Chociaż odkąd nie było ojca, było lepiej.

Wszyscy trzymali kciuki, żeby mi się udało, a nie zostałem przyjęty do tej pract. Czemu nagle stwierdzili, że nie nadaję się do tego? Przecież wydawali się zadowoleni, gdy zgłosiłem się na rozmowę kwalifikacyjną.

Niezadowolony ruszyłem do domu, po drodze kopiąc wszystkie napotkane kamyczki, by rozładować emocje. Wiedziałem, że życie to wzloty i upadki, ale naprawdę zależało mi na pracy. Niby miałem pieniądze, ale nie były one moje tylko dostawałem je od mamy. Nie wiedziałem co powiem Sungowi, Binowi, Felixowi i mamie, ale chyba nie miałem zbyt dużego wyboru.

- I jak? Jak było? - spytała ciekawsko mama, gdy zdejmowałem buty w korytarzu.

- Beznadzieja, nie przyjęli mnie. -burknąłem pod nosem i ominąłem ją, by walnąć się na łóżku z moimi kotami.

Nie miałem zupełnie na nic humoru, ale niestety miałem obowiązki, więc po jakimś czasie zacząłem uczyć się do testu z geografii, który miał odbyć się następnego dnia. Przez ten czas ignorowałem wszelakie wiadomości i przychodzące połączenia, by się nie rozpraszać. Poza tym nie chciało mi się z nikim rozmawiać.

Niestety nie poszło po mojej myśli, bo gdy rozwiązywałem kolejne zadanie ktoś dosłownie otworzył z kopa drzwi do mojego pokoju. Myślałem, że dostanę zawału, bo byłem za bardzo skupiony na nauce.

- Co jest!? - zawołałem oburzony, by spojrzeć w stronę drzwi.

- To ty lepiej nam powiedz co jest. Nie odbierasz i nie odpisujesz nawet Jisungowi. - fuknął Changbin, a zza jego pleców wyłonił się Felek z moim chłopakiem.

- Cześć hyung. - przywitał się niepewnie Lee, na co posłałem mu słaby uśmiech.

Chwilę potem poczułem ciężar na kolanach, ale nie miałem nic przeciwko niemu, ponieważ kochałem to uczucie. Mimowolnie owinąłem ramiona wokół zmartwionego Sunga i przytuliłem go do siebie z całej siły.

- Marnie wyglądasz. - zauważył Bin.

- Dzięki, ty też. - prychnąłem, a w jego oczach błysnął mord.

- Co się stało? Jak z tą pracą, hyung? - zaczął niepewnie Felix.

- Nie przyjęli mnie. -westchnąłem, a Sungie mocniej się we mnie wtulił, za co byłem mu wdzięczny.

- Oh... I o to tyle krzyku? - uniósł brwi Seo.

- Mhm. - burknąłem, opierając brodę na ramieniu mojego chłopaka.

- Daj spokój hyung. To nie koniec świata! Znajdziesz jakąś pracę jeszcze. - pocieszył mnie piegus i usiadł na moim łóżku.

- Niby tak... Po co tu przyszliście? - spytałem niepewnie.

- Bo się martwiliśmy. - wreszcie odezwał się Sungie, który chyba próbował się we mnie wtopić.

- Nie musieliście. - zdziwiony otworzyłem szerzej oczy.

- Przyjaźnimy się, tak? A Jisung to twój chłopak, więc błąd. Musieliśmy i musimy. - prychnął Bin.

Byłem wdzięczny, że miałem tę trójkę, bez nich życie nie byłoby takie samo. Jednak nawet taka mała paczka bliskich osób daje naprawdę wiele. Miło jest czuć, że ktoś się o ciebie troszczy i jesteś dla kogoś ważny.

W taki właśnie sposób moja nauka do testu poszła w las, a ja spędziłem wieczór z chłopakami, oglądając filmy i grając w monopoly. Nie sądziłem, że skończę w takim miejscu, sytuacji i z takimi ludźmi, ale musiałem przyznać, że byłem szczęśliwy.

- Biorę dwieście za start! - zawołał Felix, a ja niechętnie podałem mu pieniądze, ociągając się.

- Słyszeliście, że Bang Chan postanowił założyć zespół? - zaczął nagle Changbin. - Sam gra na perkusji i ma podobno kumpla, który gra na keyboardzie, ale potrzebni mu gitarzyści i jeszcze jeden wokalista. - wyjaśnił, a ja ciekawsko przechyliłem głowę.

- Naprawdę? - dopytałem.

- Mhm, nawet Jeongin nam mówił. - pokiwał głową Hannie.

- To coś dla was. - zawołał Seo, wskazując na naszą trójkę.

- Daj spokój, Binnie. Nie umiem aż tak dobrze grać na gitarze. - westchnął młodszy, a ja wlepiłem w niego wzrok.

- Ty grasz na gitarze? - zawołałem w szoku.

- Tak wyszło, że trochę gram. Może nie tak jak ty, ale gram. - przyznał nieśmiało młodszy, uciekając spojrzeniem w bok.

- Ej Bin, dzwoń do Chana, że już ma gitarzystów. - uśmiechnąłem się demonicznie.

- Co? Nie! Nie rób tego! - zawołał Lee, ale złapałem go, by nie zatrzymywał Changbina, który faktycznie wyjął telefon. - W takim razie Jisung będzie wokalistą! - ryknął nagle.

- Sungie, prawda, że będziesz? - uśmiechnąłem się słodko do mojego chłopaka, który patrzył na nas w szoku.

- Co? Ja? W zespole jako wokalista? To chyba nie jest najlepszy pomysł. - wydukał zawstydzony.

- Halo, Bang Chan? Dalej szukasz ludzi do zespołu? Znalazłem ci całą trójkę. - zaćwierkotał do telefonu mój przyjaciel, a ja puściłem Felka, by objąć zawstydzonego Jisunga.

- Spróbujemy, hm? Zawsze możemy się wycofać, a może być fajnie. - szepnąłem łagodnie, na co on pokiwał głową.

- Zabiję cię. - fuknął obrażony Felix, spoglądając na mnie spod byka i sprawiając, że wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- Co wam szkodzi? - spytałem rozbawiony.

- A co z chórem? - Ji podniósł nagle głowę, spoglądając na mnie z niepewnością.

- Cóż... Jak serio coś wyjdzie z tym zespołem to będziesz wolał chór? -przechyliłem głowę w bok.

- Boję się, ale zespół brzmi lepiej niż chór. A co z tobą? - zamruczał po chwili namysłu.

- Ja jestem na chórze tylko ze względu na ciebie kochanie. - westchnąłem łagodnie i cmoknąłem go w czoło.

- A no, zarzekał się, że nigdy w życiu nie będzie członkiem tego chóru, ale wystarczyło, że dowiedział się, że ty chcesz chodzić. - prychnął Changbin, a ja rzuciłem w niego poduszką.

- To urocze. - zamruczał blondyn, któremu posłałem ciepły uśmiech.

Po jakimś czasie Felix i Changbin musieli się zbierać, co wcale mi nie przeszkadzało, bo mogłem pobyć sam na sam z Jisungiem. Nie interesował nas fakt, że następnego dnia obaj mieliśmy lekcje, ponieważ bardziej woleliśmy się skupić na sobie. Czasami mogliśmy olać niektóre rzeczy, prawda?

Wpatrywałem się w sufit i powoli przeczesywałem jego włosy, zastanawiając się nad tym wszystkim. Sam pomysł założenia zespołu był ciekawy, ale nas zgłosiłem bardziej na żarty, choć kto wie? Może coś z tego wyjdzie?

- Naprawdę chcesz spróbować z tym zespołem? - szepnął, jakby wyczuwając o czym myślę.

- Może być ciekawie, prawda? Warto spróbować. - uśmiechnąłem się lekko i zerknąłem na niego. - Nie jesteś zły, że zgłosiliśmy cię? - zamruczałem niepewnie.

- Nie, to nie jest jakiś duży problem. - zarumienił się. - Lubię śpiewać i rapować, muzyka zajmuje połowę mojego serca, więc każda styczność z nią to przyjemność. - zaśmiał się.

- A co z drugą połową twojego serca? - podchwyciłem z lekkim uśmiechem.

- Należy do ciebie, a co ty myślałeś? - prychnął.

- Po prostu chciałem to usłyszeć. - chwilę później delikatnie otuliłem jego wargi moimi, łącząc je w czułym pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top