- 𝟝 -

Wszedłem do szkoły, niekoniecznie widząc gdzie idę przez praktycznie zamknięte oczy. Zdecydowanie nie wyspałem się tej nocy, chociaż było to w słusznym celu. Niestety teraz ledwo kontaktowałem i dodatkowo nie miałem humoru, a to nie wróżyło dobrze.

Z drugiej strony nadzieję, że chociaż Han troszkę odpoczął i nic go już nie niepokoiło tej nocy, w końcu poświęciłem swój czas przeznaczony na sen, żeby mu pomóc. Nie pisaliśmy z rana, dlatego nie wiedziałem czy dobrze mu się spało. Miałem jednak nadzieję, że dowiem się, gdy go spotkam na żywo.

Zaspany podrapałem się po głowie, idąc powoli pod salę i uważając, by na nikogo nie wlecieć przy okazji, bo nie miałem ochoty na niepotrzebne interakcje z innymi ludźmi. Nie zawsze umiałem panować nad moim nerwami, dlatego wolałem uważać. Nie chciałem, by ktoś niepotrzebnie oberwał.

- Jezu, co ci się stało? Nie spałeś? Masz wory pod oczami i zabijasz spojrzeniem. - do moich uszu doleciał głos Changbina, a chwilę potem poczułem jego dłoń na swoim ramieniu, ale nie miałem siły jej zrzucać.

- Spałem, ale nieco za krótko. Han nie mógł zasnąć, więc rozmawialiśmy. - mruknąłem pod nosem i oparłem się o ścianę, by zamknąć oczy i odpoczywać.

- To ile żeście rozmawiali? - spytał zaskoczony.

Dziwiło mnie, że nie naśmiewał się znowu ze mnie, ale właściwie to była miła odmiana. Rzadko kiedy odpuszczał okazję do śmiania się z biednego mnie, dlatego postanowiłem nieco skorzystać. Tego dnia wyjątkowo nie miałem humoru na droczenie się z nim.

- Niby niecałą godzinę, ale wiesz jak to ze mną jest. Jeśli będę spał choćby kwadrans krócej to będę, jak zombie. - przetarłem zmęczoną twarz i spojrzałem na przyjaciela, który miał wymalowaną troskę na twarzy. - A ty co taki opiekuńczy dzisiaj? - uniosłem brew.

- Wiem, że cały czas ci dokuczam, ale tak czy siak jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a ty nie wyglądasz ciekawie. - nie ma to jak komplementy z rana.

- Dzięki wielkie, ty też. - uśmiechnąłem się słabo, żeby po chwili dać mu kuksańca w żebra i zerknąć na telefon, który zabrzęczał.

HanJi:
Dziękuję, że mi pomogłeś zasnąć, hyung
Wszystko w porządku?
Mijaliśmy się, ale nawet mnie nie zauważyłeś i coś blado wyglądałeś :<

LeeMinho:
Nie ma sprawy
I nie martw się, wszystko w porządku

Ziewnąłem podczas odpisywania chłopakowi, a po korytarzu rozniósł się dźwięk dzwonka, który oznajmiał początek lekcji. Zastanawiałem się co ja takiego zrobiłem światu, że tego dnia miałem pierwszą geografię, a co za tym szło prawdopodobnie odpowiedź ustną. Nauczycielka była diabelsko wymagająca, a ja na moje nieszczęście nie przygotowałem się.

Okazało się jednak, że nie miałem takiego pecha, bo pokręciła głową z dezaprobatą, widząc mój stan, i wzięła pod tablicę Changbina, który z przerażeniem na mnie spojrzał, szukając pomocy. A co ja mogłem zrobić? Pokazałem mu, że trzymam kciuki i oparłem głowę na ręce w nadziei, że uda mi się nie zasnąć.

Przetrwanie pierwszej lekcji okazało się być jednym z najcięższych wyzwań z jakimi kiedykolwiek przyszło mi się zwierzyć, ale też na szczęście miałem przyjaciela, który szturchał mnie, gdy tylko zamykałem oczy na dłużej niż kilka sekund. Jednak mimo naszych sprzeczek cieszyłem się, że cały czas się przyjaźniliśmy.

- Jak na moje to powinieneś wrócić do domu i odespać to. - spojrzałem na niego, gdy stanęliśmy pod kolejną salą, czekając na dzwonek. - Nie powinieneś tyle siedzieć, przecież ledwo co kontaktujesz. - burknął oburzony.

- Daj spokój, to było ważniejsze niż sen. - westchnąłem, gdy poczułem znajome stukanie w ramię. - O, cześć Ji. - uśmiechnąłem się słabo do niższego blondyna, który stał przede mną.

- Cześć hyung. Nie przeszkadzam? - zaczął, rumieniąc się lekko.

Zastanawiało mnie czego on tak się wstydził, ale szczerze podobał mi się ten widok. Nie zamierzałem mu tego wypominać. Mógłby poczuć się niezręcznie.

- Nie, nie przeszkadzasz. To jest Changbin, mój najlepszy przyjaciel. - wskazałem na kumpla, który z zaciekawieniem spoglądał na Jisunga.

- Oh, miło mi cię poznać hyung. Jestem Han Jisung. - patrzyłem jak z uśmiechem się ze sobą witają, aż wreszcie młodszy znów spojrzał na mnie. - Chciałem się upewnić czy na pewno wszystko w porządku, bo na to nie wygląda. - przyznał nieśmiało.

- Nie martw się niepotrzebnie, dobrze? Nic mi nie jest, to tylko lekkie zmęczenie. - zaśmiałem się łagodnie, sięgając go jego blond włosy, które lekko roztrzepałem.

- Jaja se robisz? Przecież gdyby nie ja to zasnąłbyś na lekcji, zleciał ze schodów i wpadł na ścianę kilka razy. - jak zwykle Changbin musiał dorzucić swoje trzy grosze, co tylko nakłaniało mnie do morderstwa.

Nie chciałem, żeby Jisung niepotrzebnie się obwiniał o to, że byłem niewyspany. Przecież to nie była żadna tragedia. Każdemu zdarzało się przyjść do szkoły zmęczonym, a niektórym wręcz codziennie.

- Przepraszam hyung... To moja wina, dzisiaj odpocznij! - spojrzałem na skruszonego pierwszaka i tylko pokręciłem głową ze śmiechem.

- Nie przejmuj się Sungie. Żyję, tak? Ale dobrze, odpocznę po lekcjach, a teraz leć do Felixa, bo czeka na ciebie. - pomachałem do jego kolegi, który zaraz odwzajemnił przywitanie z szerokim uśmiechem.

Spoglądałem jeszcze na plecy Hana, gdy kierował się w stronę piegusa. W mojej głowie ponownie panował mętlik, który był spowodowany jego osobą. Nie wiedziałem co czułem, gdy go widziałem, ale było to zdecydowanie przyjemne.

Szybko wróciłem na ziemi i odwróciłem się do Changbina, by zacząć rozmowę. Zrezygnowałem z tego od razu, gdy dostrzegłem jego wzrok przyklejony do Felixa. No ładnie.

- I kto tu niby się w kim zakochał? - prychnąłem rozbawiony, szturchając go zaczepnie.

- Nie zaczynaj, bo wrócę do męczenia cię! - doskonale widziałem, że się zawstydził, ale w przeciwieństwie do niego nie drążyłem tematu.

Zaraz miała zacząć się lekcja, dlatego pociągnąłem go do sali z lekkim uśmiechem.Właściwie nawet nie wiedziałem co mieliśmy mieć, ale czy robiło mi to większą różnicę, skoro i tak po pierwszych pięciu minutach zasnąłem z głową na ławce?

Byłem zbyt zmęczony, żeby skupić się na gadaniu kobiety, która sama nie miała zbyt dużego pojęcia o przedmiocie, którego uczyła. Jej słowa aż zbyt często były sprzeczne z logiką oraz treścią podręczników. Nie rozumiałem czemu w ogóle nas uczyła.

Miałem tylko nadzieję, że Changbin będzie mnie krył i nie będę miał żadnych problemów. Ta czterdziestopięcio minutowa drzemka była mi teraz naprawdę potrzebna do dalszego funkcjonowanie. Nie uśmiechało mi się dostawać opierniczu od pani Song.

Na szczęście mój drogi przyjaciel czuwał nade mną, dzięki czemu mogłem spokojnie spać. Nic ani razu nie naruszyło mojego spokoju.

- Wstawaj Minho! Przerwa! - poczułem, jak ktoś mnie szturcha, więc otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą ciemnowłosego chłopaka.

- Mm, dzięki, że mnie obudziłeś. - mruknąłem i zebrałem się, żeby iść z nim na stołówkę, bo jak się okazało Seo nie jadł śniadania tego dnia.

Usiedliśmy przy jednym ze stolików, a niższy mógł zająć się na spokojnie swoim śniadaniem, gdy ja zerknąłem w telefon. Miałem nadzieję, że może młodszy do mnie napisał, ale niestety zawiodłem się. Chociaż nie miał on obowiązku do mnie pisać cały czas, prawda? Poza tym wciąż byliśmy w szkole.

Oparłem głowę na ręce i piłem sobie kawę z automatu, krzywiąc się na jej gorzki smak. Nienawidziłem tego napoju, jednak nie miałem zbyt dużego wyboru, bo nie chciałem zasnąć na innych lekcjach. Zastanawiałem się jakim cudem ludzie to piją. Moje kubki smakowe wręcz płakały, musząc znieść ten smak.

- Już nie przesadzaj, że jest aż tak niedobra. - zaśmiał się mój przyjaciel, a ja jedynie pokręciłem głową z dezaprobatą, by dopić gorący napój.

- Daj mi spokój, jest potworna, ale chcę przetrwać do końca lekcji. - zmarszczyłem nos, by wstać i wyrzucić plastikowy kubeczek po kawie.

- Po prostu się nie znasz. - wzruszył ramionami, kontynuując jedzenie, a ja zacząłem się rozglądać.

Na stołówce nie było jakoś specjalnie dużo ludzi, ponieważ jeszcze nie było pory obiadowej, podczas której dosłownie nie było gdzie usiąść. Wszystkie miejsca były wtedy zajęte, ale przynajmniej na korytarzach były ławki, a przed szkołą również były jakieś stoliki piknikowe, co ratowało wielu uczniów od jedzenia na ziemi.

Nagle zauważyłem dwie czupryny, które siedziały całkiem niedaleko nas, jedna blond, a druga ruda. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Doskonale znałem tę dwójkę. W mojej głowie zapaliła się mała żaróweczka.

- Chodź. - szturchnąłem Changbina w ramię, łapiąc nasze plecaki, by on mógł wziąć swoje jedzenie i ruszyłem do chłopaków, przy których usiedliśmy.

- Oh. - szepnął zaskoczony Han, gdy usiadłem obok niego z wesołym uśmiechem.

- No cześć. Felix to jest Changbin, mój pseudo przyjaciel. Pseudo przyjacielu, to jest Felix. - przedstawiłem ich sobie z lekkim uśmiechem, mimo że czułem mordercze spojrzenie Seo na sobie. - Jak tam lekcje mijają? - spytałem pogodnie.

- Nie jest źle, ale już wiem, że będę miał problem z geografią. - westchnął Felix, a ja momentalnie podniosłem głowę z szatańskim planem.

To był idealny moment, żeby zemścić się na Changbinie. Mógł się ze mnie nie naśmiewać i nie zarzucać mi, że zakochałem się w Hanię. Przyszła pora zapłacić.

- Wiesz, zawsze Changbin może ci pomóc, ostatecznie mamy rozszerzoną geografię, a dodatkowo świetnie tłumaczy. - odparłem beztrosko. - Prawda, że pomożesz biednemu Felixowi? - uniosłem brew, patrząc na przyjaciela, który prawdopodobnie rozważał w jaki sposób mnie zabić.

- Mógłbyś,hyung? O ile to nie problem, bo naprawdę potrzebuję pomocy! - zerknąłem na rudowłosego chłopaka, który ze szczenięcym spojrzeniem wpatrywał się w Changbina.

- Żaden problem. Napiszę do ciebie potem i ustalimy co i jak, dobrze? - miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, bo rzadko kiedy widywałem go zakłopotanego bądź zawstydzonego.

Wiedziałem, że jeszcze mi za to podziękuje w przyszłości, więc byłem z siebie cholernie zadowolony. Wymienili się swoimi numerami, co obserwowałem z zadowoloniem. Właściwie to Changbin powinien mi dziękować za to.

Odwróciłem wzrok, gdy tamta dwójka zaczęła rozmawiać na temat gry, która niedawno wyszła i spojrzałem na Hana, który nieśmiało wpatrywał się w stół, pijąc czekoladowe mleko. Jego policzki były lekko zaróżowione i delikatnie uwypuklały się, gdy brał kolejne łyki.

Chyba musiałem się przyzwyczaić do myślenia, że jest uroczy. Nie mogłem inaczej go opisywać, gdy tak zaciskał palce na kartoniku, wpatrując się dużymi, lśniącymi oczami w blat. Rozczulił mnie ten widok.

- Wszystko w porządku? - spytałem delikatnie, ściszając głos.

- Tak, czemu miałoby nie być? -zdziwiony podniósł głowę, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, zawstydzony odwrócił wzrok.

- Jisung, czy ty się mnie wstydzisz? - spytałem wreszcie rozbawiony, kładąc dłoń na jego miękkich włosach.

- Co? Nie! Skąd ten pomysł? - zaczął szybko mówić, a ja dostrzegłem, jak nawet koniuszki jego uszu robią się czerwone.

Czyli jednak.

- Skoro tak mówisz. - zaśmiałem się lekko, chociaż obaj znaliśmy prawdziwą odpowiedź.

Zauważyłem, że chłopak zaczął nieco szybciej oddychać, a jego policzki wcale nie bladły. Może niepotrzebnie go zawstydziłem jeszcze bardziej? Ale nie mogłem się powstrzymać!

- Właściwie to musimy już iść. Zaraz lekcja. - po chwili z jego ust wydobył się nerwowy śmiech, a on chwycił skołowanego Felixa za ramię i pociągnął go w stronę wyjścia.

I znowu zostałem sam z Changbinem.

- Coś ty mu zrobił? Tak dobrze nam się gadało. - burknął ciemnowłosy, na co wzruszyłem ramionami ze śmiechem.

- Chodźmy już. - postanowiłem nie odpowiadać na jego pytanie, bo nie czułem takiej potrzeby.

Zresztą tak naprawdę to ja nic takiego mu nie zrobiłem. Jedynie troszkę go zawstydziłem, ale nie sądziłem, że tak spanikuje. I z jakiegoś powodu połechtało to mojego ego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top