- 𝟜𝟟 -

Cieszyłem się, że Changbin był tak dobrym kumplem i zamienił się z Hanem pokojami na jedną noc. Dzięki niemu mogłem oglądać mojego aniołka, który spał wtulony we mnie i cicho pomrukiwał niezrozumiałe słowa przez sen, marszcząc uroczo nosek.

Naprawdę oszalałem na jego punkcie i mógłbym spędzić tak resztę życia, oglądając śpiącego blondyna. Chciałbym zachować ten obraz w mojej głowie na zawsze.

Rano zrobili nam pobudkę o ósmej, ale Hannie wcale nie przejął się pukaniem nauczycielki do pokoju. Po prostu mocniej się we mnie wtulił, chcąc ukryć się przed światem. Sam najchętniej zostałbym łóżku z nim i drzemał dalej, ale niestety nikt nie zamierzał nam na to pozwolić.

- Wstawać zakochańce. - ryknął Seo, otwierając gwałtownie drzwi do pokoju, na co spiorunowałem go spojrzeniem. - No co? - prychnął.

- Wolałbym go obudzić w inny sposób idioto. - burknąłem, ale Jisungie w tym momencie podniósł się do siadu i zaspany przecierał oczka, rozglądając się aż utkwił wzrok we mnie. - Jak się spało, słoneczko? - uśmiechnąłem się łagodnie.

- Cudownie, jak zawsze z tobą. - zaśmiał się i ziewnął znowu, by wstać. - Cześć hyung, dziękuję, że zamieniliśmy się ten jeden raz. - kiwnął głową do Bina, po czym skradł mi całusa i wrócił do siebie.

- Jest całkiem uroczy. - przyznał po chwili, a ja rzuciłem w niego poduszką.

- Masz Felixa. - zmrużyłem oczy, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Spokojnie, nie podoba mi się twoja wiewióra. - zaśmiał się, po czym ubraliśmy się i poszliśmy we czwórkę zjeść śniadanie, podczas którego Ji zasypiał z głową na moim ramieniu.

- Nie zasypiaj, musisz zjeść śniadanie. - mruknąłem do niego rozbawiony i delikatnie strzepnąłem jego głowę ze mnie.

- Daj mi spać, wiedźmo. - burknął sennie, na co wybałuszyłem oczy.

- Sungie, czy ja ci wyglądam na kobietę? I to wiedźmę? - spytałem z niedowierzaniem.

- Tak, daj mi spać. - znowu się ułożył na mnie, a ja skołowany spojrzałem na dwójkę przyjaciół, którzy rechotali się z nas.

- Udławcie się. - uśmiechnąłem się złośliwie i dałem Sungowi całusa w głowę.

Wiedziałem, że później będzie narzekał przez głód, więc już przygotowywałem się na kupienie mu jedzenia w trakcie zwiedzania. Tym razem pozwoliłem mu odpocząć i objąłem go ramieniem, by gładzić powoli jego bok, gdy on mruczał podczas drzemki. Rozczulał mnie.

Nie mogłem przestać spoglądać na uroczego chłopaka. Niestety po jakimś czasie musieliśmy się zbierać, więc obudziłem nastolatka, który teraz był w odrobinę lepszym stanie. Han od razu się do mnie uśmiechnął i złapał jabłko przed wyjściem ze stołówki.

- Dalej uważasz, że jestem wiedźmą? - spytałem cicho w drodze do pokoju. Musieliśmy wziąć swoje rzeczy.

- Tak, ale za to moją. - prychnął rozbawiony, na co wywróciłem oczami.

Gdy wszyscy stali już w kurtkach przy wyjściu, nauczyciele dokładnie nas przeliczyli, żebyśmy mogli wreszcie iść do autobusu. Nie pamiętałem jaki był plan na dzisiaj, ale może to i lepiej, przynajmniej miałem niespodziankę.

- Dobrze, dzisiaj odwiedzimy muzeum, byście się czegoś nauczyli, a później jedziemy do galerii i do kina! - zakomunikowała kobieta z szerokim uśmiechem, gdy uczniowie wygodnie usadowili się na fotelach.

Niekoniecznie mnie to interesowało, bo bardziej przejmowałem się blondynem, który bawił się moją dłonią z rumieńcami. Dalej nie przyzwyczaiłem się do jego uroku, więc wzdychałem zachwycony, rozluźniając się. Nie wiedziałem, że delikatne przesuwanie opuszkami palców po wnętrzu dłoni może być tak przyjemne.

- Podoba ci się? - spytał nieśmiało, spoglądając na mnie spod grzywki.

- Tak, nawet bardzo. - potwierdziłem i nachyliłem się, by skosztować jego słodkich ust. - Ale ty mi się podobasz bardziej. - zaśmiałem się cicho, delikatnie przesuwając nosem po jego policzku.

- Ty mi też, Minho. - zamruczał czerwony, a jego oddech stał się minimalnie szybszy.

- Chyba lubisz, gdy jestem tak blisko, hm? - szepnąłem mu na ucho, drocząc się z nim.

- Minho... - wyjąkał, gdy jeszcze bardziej się przysunąłem.

- Co skarbie? - niby przypadkiem zahaczyłem ustami o jego uszko, na co on wręcz podskoczył.

- Jesteśmy w autobusie, przestań. - szepnął z pretensjami, a jego głos uroczo zadrżał.

Rozbawiony odsunąłem się, by móc przyjrzeć mu się dokładnie i naprawdę byłem zadowolony z siebie. Młodszy miał szeroko otwarte oczy, jego twarz była cała czerwona, a klatka piersiowa unosiła się wyjątkowo szybko. Wyglądał idealnie w takim stanie.

- Uroczy. - skwitowałem z uśmiechem, po czym wtuliłem go w siebie, by mógł się uspokoić.

- Min... - szepnął w moją szyję niepewnie po jakimś czasie.

- Co trzeba, słońce? - zadowolony przeczesywałem jego włosy.

- Bardzo lubię, gdy jesteś tak blisko. - wymamrotał niewyraźnie, a ja na chwilę przestałem oddychać.

Nie sądziłem, że przyzna mi rację. Wcześniej jedynie się z nim droczyłem, nie oczekiwałem od niego takich wyznań. Moje ciało zalała fala ciepła, a usta wykrzywiły się w głupkowatym uśmiechu.

- Ja też to lubię. - schyliłem się do ucha blondyna i czule ucałowałem jego płatek, by dalej wtulać go w siebie.

Nie mogłem przestać myśleć o tym momencie przez resztę dnia, więc nie pamiętałem niczego z muzeum ani z filmu. Nie licząc ciągle wtulonego w mój bok chłopaka, oczywiście. Sytuacja z autobusu nie dawała mi spokoju, ponieważ poczułem coś nowego, ale wiedziałem, że to nie powinno mieć miejsca. Jeszcze było nieco za wcześnie.

Wieczorem do naszego pokoju bezceremonialnie wbiła dwójka pierwszaków, twierdząc, że się niesamowicie nudzą. Poza tym kto tak na dobrą sprawę nie umierał z nudów? Niższy z nich podszedł do mnie i od razu rzucił mi się na szyję, domagając się czułości.

- Nie wiedziałem, że z ciebie taka przylepa. - zaśmiał się Felix.

- Jestem przylepą tylko dla Minho. - fuknął, pokazując przyjacielowi język.

- Nie zbesztasz go za brak honoryfikatów? - spytał zdziwiony Seo
- Zawsze na wszystkich krzyczysz, jeśli ich nie użyją. - zauważył, a ja wywróciłem oczami.

- Sungie to nie wszyscy. On, jako mój chłopak, nie musi mi mówić per hyung. - wzruszyłem ramionami, poprawiając blondyna na kolanach.

Dla mnie było to oczywiste, jednak wywołało to poruszenie między dwójką naszych przyjaciół, którzy spojrzeli na siebie znacząco. Czego oni się dziwili, skoro byliśmy parą?

Z niedowierzaniem pokręciłem głową i walnąłem się na plecy, gładząc powoli plecy młodszego, który wtulał policzek w mój tors. Uwielbiałem go mieć tak blisko siebie.

- Szybko bije ci serduszko. - szepnął ledwo słyszalnie.

- To przez ciebie. - odszepnąłem łagodnie, patrząc mu w oczy z miłością.

- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytał nieśmiało, gdy nie odwracałem wzroku dłuższy czas.

- Bo patrzę na miłość mojego życia, Sungie. - słowa same opuściły moje usta, zanim zdążyłem zastanowić się czy chcę mówić to na głos.

Mimo wszystko wiedziałem, że to prawda, więc jedynie uniosłem wysoko kąciki ust, patrząc na zawstydzenie chłopaka. Byłem w nim tak cholernie zakochany, że momentami mnie to przerastało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top