- 𝟜𝟜 -

Pov. Jisung

Nadymałem lekko policzki i zarzuciłem nogi na łóżko, leżąc na ziemi. Nudziłem się i strasznie tęskniłem już za Minho. Potrzebowałem czułości od mojego chłopaka!

Pożegnaliśmy się ze trzy godziny wcześniej, a ja za ten czas zdążyłem się pouczyć i przygotować na następny dzień. Postanowiłem, że spróbuję namówić starszego na nocowanie. Może w środku tygodnia nie było to do końca wygodne, ale trudno!

Jiji:
Hyuuuung

Kotek♥:
Co jest, mały?

Jiji:
Przyjdź do mnie na noc :<<
Tęsknię

Kotek♥:
Kochanie, jest wtorek
Mam nocować w środku tygodnia?

Jiji:
Proszę? :((
Moi rodzice nie mają z tym problemu

Kotek♥:
Ehh no dobrze
Będę niedługo

Szczęśliwy pisnąłem i dopiero wtedy wstałem, żeby pobiec do rodziców z szerokim uśmiechem. Musiałem ich zapytać czy to nie problem, chociaż niekoniecznie interesowało mnie ich zdanie w tym temacie. W końcu nie spał w ich pokoju, tylko moim.

Wleciałem do salonu, gdzie oglądali serial i zadowolony usiadłem między nimi. Ich uwaga skupiła się na mnie wręcz od razu.

- Może Minho nocować? Jego rodzice nie mają nic przeciwko, pomoże mi się przygotować na jutro. Proszę. - zrobiłem maślane oczka do rodziców, składając dłonie.

- Coś często pojawia się w naszym domu. - mruknął cicho mój tata, ale mama machnęła na niego ręką.

- Oczywiście, że może, skarbie. Masz czysto w pokoju? - spytała z uśmiechem.

- Jak zawsze. - wypiąłem dumnie pierś. - Dziękuję! - zaśmiałem się wesoło.

- To nic, dobrze, że znalazłeś sobie znajomych. - mruknęła moja mama, a ja poleciałem do pokoju, by się jakoś przygotować i ułożyć włosy.

Pół godziny później usłyszałem dzwonek do drzwi, więc poleciałem tam, jak strzała, by rzucić się starszemu na szyję. Byłem mu wdzięczny, że naprawdę przyszedł i nawet kupił mi słodycze! Reklamówkę słodyczy! Czy mogło być lepiej?

- Też tęskniłem. - szepnął, gdy ja zaciągnąłem się zapachem jego perfum, który mnie odurzył lekko. - Dobry wieczór. - przywitał się z moimi rodzicami, po czym jakoś udało mu się zaprowadzić mnie do pokoju, mimo że nie odrywałem się od niego.

Nawet nie zauważyłem kiedy znaleźliśmy się na łóżku, a starszy wtulał mnie w siebie mocniej, przez co rumieniłem się. Kochałem jego bliskość, więc korzystałem z niej, jak najbardziej. Czułem, że cały czas było mi mało.

Rozkoszowałem się delikatnym dotykiem, gdy przesuwał dłoń po moich plecach i drżałem, gdy jego ciepły oddech delikatnie owiewał moje policzki. Czułem się, jak w raju i niekontrolowanie mruczałem zadowolony. Miałem wrażenie, że się topię.

- Może powinienem nazywać cię kotkiem, a nie wiewiórką, skoro tak mruczysz. - szepnął rozbawiony.

- Mogę być czymkolwiek, byle być twój. - odparłem bez wahania, patrząc na niego maślanymi oczami.

- Jesteś uroczy. - uśmiechnął się czule, a ja poczułem, że mój żołądek robi fikołka.

Wszystko działo się dosyć szybko, przez co potrzebowałem chwili, by zrozumieć, co się stało. Leżałem na plecach, podczas gdy Minho zawisnął nade mną z łagodnym uśmiechem i powoli oglądał mnie, nic nie robiąc.

Po prostu się na mnie patrzył, ale ja widziałem błyski w jego oczach, które pojawiały się raz po raz. Nie wiedziałem czemu znaleźliśmy się w takiej sytuacji, ale podobało mi się to. Jego wzrok sprawiał mi cholerną satysfakcję.

- Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie. - westchnął po chwili, która zdawała się być wiecznością.

- Powiedział najprzystojniejszy chłopak na świecie. - odmruknąłem z szerokim uśmiechem i nieśmiało przesuwałem dłonie po jego karku, delikatnie go miziając. - Pocałujesz mnie wreszcie? - spytałem zawstydzony.

- Ktoś tu jest niecierpliwy. - zachichotał, ale po chwili wreszcie poczułem jego usta na swoich, na co ciut mocniej przyciągnąłem go do siebie, odwzajemniając pieszczotę.

Nie mogłem i nie chciałem się od niego odsuwać, więc tylko przeczesywałem jego miękkie włosy, skupiając się na tym cudownym uczuciu. Znów poczułem motylki w brzuchu.

Kochałem to, jak nasze usta do siebie pasowały i od razu odnajdywały wspólny rytm.

Kochałem to, że w pokoju było słychać co jakiś czas ciche mlaśnięcie, które wyrywały się z naszych warg.

Kochałem to, że Minho całował mnie tak czule i delikatnie, ale również dawał widocznie znak, kto dominuje.

Kochałem przyjemne dreszcze, które pojawiały się, gdy delikatnie gładził moje biodra i talię, jakby bojąc się, że zrobi mi krzywdę mocniejszym dotykiem.

Kochałem to, że po każdym pocałunku delikatnie przygryzał moją dolną wargę i wtulał mnie w siebie, bojąc się, że mu zaraz ucieknę bądź zniknę.

Kochałem być w jego ramionach.

Kochałem należeć do niego.

- Minho... - szepnąłem cicho z buzią w jego szyi.

- Co takiego, słoneczko? - mruknął mi do ucha, a ja zadrżałem lekko.

- Pocałuj mnie jeszcze raz. - poprosiłem nieśmiało i nie musiałem długo czekać aż wykona moją prośbę.

Spędziliśmy cały wieczór na tuleniu się, cichych rozmowach i nieśmiałych lecz czułych pocałunkach, które sprawiały, że traciłem zmysły. Moje policzki cholernie mnie piekły, jednak nie przeszkadzało mi to już tak bardzo.

Jedyne co mi przeszkadzało to pojemność płuc, która była zbyt mała, bym mógł się w pełni nacieszyć ustami mojej miłości.

Kompletnie olałem naukę, bo tak właściwie nie było nic ważniejszego niż Minho. Nieważne co miałbym do wyboru, zawsze wybrałbym jego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top