- 𝟛𝟟 -

Obudziłem się dosyć późno, ale młodszy dalej spał w najlepsze, więc nie chciałem go budzić. Powinien porządnie wypocząć po takiej dawce emocji, dlatego powoli gładziłem go, wzdychając.

Musiałem się powstrzymywać przed pocałowaniem go, bo to zdecydowanie nie był najlepszy moment na to. Odwróciłem głowę w drugą stronę, by nic mnie nie kusiło i rozglądałem się po jego pokoju ciekawsko. Nic się nie zmieniło.

Jak zawsze wszystko było idealnie poukładane, przez co na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Byliśmy do siebie dosyć podobni i bardzo mi się to podobało.

- Dawno wstałeś? - zerknąłem na zaspanego chłopaka i uśmiechnąłem się szerzej.

- Przed chwilą wstałem, jak ci się spało? - szepnąłem łagodnie, poprawiając kołdrę.

- Dobrze, jak zawsze, gdy jesteś obok. - zamruczał zawstydzony, po czym znowu ukrył twarz.

- Wiesz, że pięknie wyglądasz z rumieńcami? - postanowiłem znowu go pomęczyć.

- Hyung! - jęknął z pretensjami.

- Taka prawda, mały. - zaśmiałem się. - Chodź, zjemy coś. - zaproponowałem łagodnie, by iść z nim do kuchni.

- Co chciałbyś zjeść, hyung? - zapytał, a ja po prostu zachwycałem się jego urodą. - Ziemia do Minho. - zaśmiał się słodko, gdy nie odpowiadałem mu dłuższą chwilę.

- Może po prostu omlety tak, jak ostatnio? Były naprawdę pyszne. - wyszczerzyłem się, nie odrywając od niego wzroku.

- No dobrze, więc siadaj. - z uśmiechem zajął się robieniem śniadania, a ja obserwowałem go szczęśliwy.

Powoli przesuwałem spojrzenie po całym jego ciele, zastanawiając się jakim cudem był idealny w każdym calu. Za duża koszulka sięgała mu do połowy ud. Jego blond kosmyki były tradycyjnie rozczochrane, a sam Jisung co chwilę przecierał oczy piąstkami i ziewał.

- Czemu się tak patrzysz? - szepnął zawstydzony, gdy zauważył, że go obserwuję.

- Bo jest na co. - wzruszyłem ramionami z uśmiechem, przez co nawet koniuszki jego uszu zaczerwieniły się.

Naprawdę kochałem jego rumieńce, więc gdy je zakrył, wstałem i zabrałem mu dłonie z twarzy. Dlaczego zawsze je przede mną chował? Chciałem się im przyjrzeć.

Delikatnie ułożyłem jego dłonie tak, by opierały się o blat i objąłem je swoimi, patrząc mu głęboko w oczy. Sam nawet nie zauważyłem kiedy przysunąłem się do niego, ale nie zamierzałem się jeszcze wycofywać. Musiał to zrozumieć.

- Nie zakrywaj rumieńców, Sungie. Są urocze i wyglądasz z nimi przepięknie, pozwól mi je oglądać. - szepnąłem, gdy nasze oddechy mieszały się ze sobą.

Widziałem, że młodszy lekko się spiął, bo i szybciej unosiła się jego klatka piersiowa, a róż na jego policzkach robił się intensywniejszy. Tak słodko się zawstydzał. Ku mojemu zdziwieniu uniósł wzrok, który wbił we mnie.

Jego oczy przysłoniła delikatna mgła, a do mnie wróciło wspomnienie tamtego snu. Patrzył na mnie w podobny sposób, przez co przyspieszyło mi serce. Zerknąłem na jego usta, nie potrafiąc się powstrzymać i na chwilę zamarłem. Tak strasznie mnie kusiły, wydawały się być cholernie miękkie i aksamitne.

- Nie zakrywaj ich. - powtórzyłem, przybliżając się bardziej, ale zamiast w usta dałem mu całusa w policzek, po czym odsunąłem się.

Młodszy był widocznie w szoku, bo dłuższą chwilę nie ruszył się nawet o milimetr, podążając za mną wzrokiem. Obaj nie do końca wiedzieliśmy, co się tak właściwie stało. Żałowałem, że nie ucałowałem jego ust, jednak nie mogłem zrobić tego od tak. I tak posunąłem się dość daleko.

- Sungie, bo spali się nasze śniadanie. - upomniałem go z uśmiechem, a on od razu wrócił do omletów, które faktycznie chciały się spalić.

Zjedliśmy w ciszy, co niekoniecznie mi przeszkadzało. Wiedziałem, że chłopak przeżywał to, co się stało, więc nie byłem zły. Na jego miejscu zapewne byłbym równie skołowany i zszokowany.

- Kiedy będziesz się zbierał? - spytał niepewnie, a ja z zastanowieniem spojrzałem na zegarek.

- Kiedy mnie wygonisz. - wyszczerzyłem się radośnie, wzruszając ramionami.

- Oh... Czyli mieszkamy razem od dzisiaj. - zachichotał delikatnie, co strasznie mnie rozczuliło.

- Nie chcesz, żebym szedł, prawda? -zaśmiałem się łagodnie i pogładziłem go po głowie.

- Jasne, że nie! - oburzył się uroczo, co tylko wywołało u mnie kolejny wybuch śmiechu.

Właśnie dlatego kolejny już raz spędziliśmy razem cały dzień, ale czy któryś z nas narzekał? Nie. Obaj chyba równie mocno uwielbialiśmy swoje towarzystwo, więc byliśmy zadowoleni.

Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy.

- Naprawdę musisz iść? - westchnął smutno, wtulony we mnie.

- Niestety, ale w razie czego pisz albo dzwoń, przylecę od razu. - mruknąłem w jego włosy, po czym wróciłem do domu.

Miałem cudowny humor i byłem pewny, że nic nie jest w stanie go popsuć. Myliłem się i to cholernie. Myliłem się, ponieważ nie przewidziałem, że na wejściu naskoczy na mnie mój ojciec.

- Gdzie żeś był? - spytał zły.

- U przyjaciela. - odmruknąłem, nie mając ochoty z nim rozmawiać.

- U tego samego? - już czułem w którą stronę zmierzała ta konwersacja.

- Tak, jakiś problem? - spytałem, prostując się i patrząc mu chłodno w oczy.

- Ty chyba naprawdę jesteś pedałkiem, co? Za to cię pobili? - prychnął, przez co zacisnąłem pięści mocno.

- Chyba już to przerabialiśmy? Nawet gdybym wolał mężczyzn, to nie jest to twoja sprawa, więc daj mu spokój. - burknąłem, by go wyminąć, ale mnie zatrzymał.

- Jesteś kurwa gejem czy nie? - ryknął, na co wywróciłem oczami.

- A jeśli tak, to co? - uśmiechnąłem się złośliwie, unosząc brwi.

- Nawet sobie ze mnie nie żartuj, mój syn nie może być pedałem. - potrząsnął mną.

- Więc nie masz syna. - odkrzyknąłem, wyrywając się, by zamknąć się w pokoju.

Miałem serdecznie dość tego człowieka i już nie miałem nawet siły udawać, że jest inaczej. Zignorowałem ich kolejną awanturę, bo wolałem zająć się moimi kotami, które zaczekały aż się położę i ułożyły się przy mnie bądź na mnie.

- Bardzo was kocham. - szepnąłem, drapiąc każdego kociaka za uchem.

Nie byłem pewny tego, co mu odpowiedziałem, ale sam fakt, że wahałem się dawał mi sporo do myślenia. Jisung dosyć sporo zmienił, więc nie zdziwiłbym się, gdybym dzięki niemu odkrył część siebie, o której nie wiedziałem. Poza tym wcale nie musiałem być homo, by drugi chłopak mi się podobał.

Wreszcie przyznałem sam przed sobą, że zakochałem się w Jisungu. Burzyło to nieco moje dotychczasowe przekonanie o tym, że byłem hetero, ale to nic. Przecież w miłości nie było nic złego, nawet jeśli darzyło się nią osobę tej samej płci.

Wcisnąłem słuchawki do uszu, by wygodniej się ułożyć i zasnąć z myślą o Hanię. Sama egzystencja chłopaka sprawiała, że moje serce ogarniało przyjemne ciepło. Cieszyłem się, że go spotkałem i mogłem obdarzyć takim uczuciem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top