- 𝟛𝟚 -

Jak zwykle nie mogłem się na niczym skupić, ponieważ po mojej głowie cały czas chodził pewien uroczy blondyn, co właściwie nie było nowością. Można było nawet powiedzieć, że myślenie o Hanie całą dobę stało się moją codziennością.

Czy zamierzałem coś z tym zrobić? Nie.

Czemu? Bo uważałem, że będę czuł, kiedy będzie ten odpowiedni moment na wykonanie kolejnego kroku do przodu. Nie chciałem spłoszyć i wystraszyć chłopaka, więc musiałem być ostrożny, a także delikatny.

Cały czas uważałem, że to ciut za wcześnie, więc po prostu czekałem, pozwalając się rozwijać kolejnym wydarzeniom. Byłem też gotowy przerwać wszystko po przekroczeniu pewnej granicy. Zależało mi na młodszym i naprawdę nie chciałem go tracić.

Oparłem wygodniej głowę o rękę, zerkając na moją tapetę, z której uśmiechał się do mnie najsłodszy chłopak na świecie. Był tak niewinny i rozczulający, że na sam jego widok miękło mi serce.

Był moją słabością i ciężko było mi to ukryć, bo nawet nie potrafiłem mu niczego odmówić. Nieważne, jak bardzo bym się starał to, gdy patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami wymiękałem.

- Panie Lee, proszę wrócić na ziemię. - upomniała mnie nauczycielka, a ja zmarszczyłem niezadowolony nos, że sprowadziła mnie na z jisungowej krainy na ziemię. Toż to skandal.

Nie zwracałem na nic ani na nikogo uwagi aż do końca szkolnego dnia, ponieważ zwyczajnie Hannie był dla mnie o wiele ważniejszy. Nie obchodziła mnie gorsza ocena czy uwaga za to, że nie uważam podczas zajęć. Przecież to nie koniec świata.

Na szczęście obyło się bez tego przez cały dzień. Ani razu nie zostałem o nic zapytany, dlatego spokojnie mogłem chodzić z głową w chmurach. I w ten sposób zleciał mi dzień.

- Cześć, Minho hyung! To co, idziemy? - usłyszałem za sobą wesoły głos Felixa i kiwnąłem głową. - To urocze, że się tak o niego troszczysz. - zaśmiał się.

- To normalne. - wzruszyłem ramionami, wiedząc do czego pił.

- Jesteś zamyślony, myślisz o nim? - zaćwierkotał słodko, na co miałem ochotę go trzepnąć z plecaka. - Oj no przecież wiem, że ci się podoba, hyung! - zaśmiał się cicho, zasłaniając się rękoma.

- I co ci z tej wiedzy? Nie powinieneś się tym interesować. - mruknąłem niezadowolony.

Nie lubił, gdy ktoś poruszał takie tematy. Nigdy nie mogłem opanować zawstydzenia, a nie chciałem, by młodszy widział, jak się rumienię.

- Kiedy mu powiesz? - piegus jednak nie dawał za wygraną, co zaczęło mnie irytować.

- Ty się lepiej Changbinem zajmij. - odparłem kąśliwie, by przejść z nim na drugą stronę ulicy i wejść na podwórko Hana.

- Zapamiętam to sobie. - burknął, gdy zdejmowaliśmy buty.

Na szczęście Jisung naprawdę mnie posłuchał i leżał w łóżku, zakopany pod kołdrą oraz kocem, tak więc się wygrzewał. Cholernie mnie ucieszył ten widok, więc podszedłem do młodszego, by ucałować jego czółko. Zasłużył na nagrodę.

- Jak się czujesz, Sungie? - szepnąłem opiekuńczo, powoli przeczesując jasne, zmierzwione włosy.

- Już mi lepiej, dziękuję. - usłyszałem jego niewyraźny głos, na co westchnąłem ciężko.

Może i było lepiej, ale dalej nie było dobrze, co nie spodobało mi się. Chciałem, by był już zdrowy i nie męczył się chorobą.

- Przyniosłem ci notatki, Hannie. - uśmiechnął się Felix, po czym wyjął kartki z plecaka i ułożył je na biurku młodszego, który tylko uśmiechnął się.

Postanowiłem im nie przeszkadzać, póki chłopak pomagał Jisungowi choć troszkę nadrobić zaległości, i poszedłem do kuchni, by zrobić herbatę dla każdego z nas. Nieco obeznałem się z zawartością każdej szafki, więc nie miałem już takiego problemu, jak za pierwszym razem.

Z uśmiechem wziąłem sobie kubek z kotkami, myśląc jakie to urocze, że w ogóle taki się znalazł. Kochałem koty i niekoniecznie kryłem się z tą miłością, ale ostatnio zaczęły mieć sporą konkurencję. I to w postaci wiewiórki.

Czułem, że z każdym dniem jest ze mną coraz gorzej. Nie mogłem przestać myśleć o nim, śnił mi się, cały czas chciałem go mieć przy sobie i cholernie się martwiłem o jego zdrowie. Nieważne, że było to zwykłe przeziębienie, ważne, że w ogóle je złapał i nie był zdrowy.

Zmarszczyłem lekko nos, spoglądając na czajnik. Zdawałem sobie sprawę z tego, że przesadzałem, ale nic nie mogłem na to poradzić. Chcąc czy nie, Jisung stał się moim oczkiem w głowie. Nie było sensu temu zaprzeczać, dlatego zrezygnowany wróciłem do jego pokoju.

- Macie herbatę. - westchnąłem łagodnie, odstawiając dwa kubki z gorącym napojem na biurku i usiadłem obok Hana, żeby otoczyć go ramieniem.

Sam powoli piłem z uroczego kubka, zaglądając blondynowi przez ramię, by zobaczyć, co przerabiają. Na szczęście było to coś stosunkowo łatwego, więc wierzyłem, że poradzi sobie z zaległościami. Chociaż miał też mnie, a ja zawsze bardzo chętnie spędzę z nim kilka godzin więcej, choćby na nauce.

Cały czas lekko tuliłem go do siebie, tłumacząc niektóre rzeczy, których nie umiał wyjaśnić Felix. Czułem się świetnie, gdy był tak blisko, więc nie miałem zamiaru się odsuwać ani go puszczać. Ogólnie było fajnie, gdy tak siedzieliśmy we trójkę, ale po dwóch godzinach rudowłosy musiał się zbierać.

- Zdrowiej, a ty hyung go pilnuj. - uśmiechnął się radośnie do naszej dwójki, ruszając znacząco brwiami.

- O to się nie martw. - prychnąłem rozbawiony w przeciwieństwie do Hana, który rzucił w niego poduszką.

- Pa! - zawołał chłopak ze śmiechem i niedługo potem usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi wejściowych.

- Na pewno wszystko zrozumiałeś? - spytałem troskliwie, zgarniając mu grzywkę z czoła.

- Tak, dziękuję. - mruknął zawstydzony, a na jego policzkach znów zakwitły rumieńce.

- Jesteś słodziutki. - westchnąłem oczarowany, bo jak zwykle nie mogłem oderwać od niego wzroku.

- A ty mnie zawstydzasz, Minho. - jęknął płaczliwie, robiąc podkówkę z ust.

- Nie smutaj, bo będę musiał użyć drastycznych środków. - zaśmiałem się i delikatnie objąłem jego talię dłońmi, na co on zadrżał.

- Nie, błagam, już się uśmiecham! - pisnął spanikowany i wyszczerzył się radośnie, a nawet zachichotał, ale i tak delikatnie przebiegłem palcami po jego bokach. - Minho! - pisnął już z pretensjami.

- Nie krzycz, Ji. - mruknąłem z szerokim uśmiechem.

- Bo co!? - nadymał policzki, a ja postanowiłem znowu go zawstydzić.

-Bo będę musiał cię uciszyć. -szepnąłem, przysuwając się tak blisko, że nasze nosy się stykały, a oddechy mieszały się ze sobą.

- H-hyung... - wydukał przerażony i zawstydzony jednocześnie, nie wiedząc, co robić.

Doskonale widziałem, jak jego wzrok zjeżdża na moje usta, przez co uśmiechnąłem się lekko i zacząłem powoli gładzić jego mięciutkie policzki. Sama jego reakcja mnie zachęcała do dalszego działania, bo jednak mnie nie odepchnął, ale po chwili odsunąłem się.

- Już nie będziesz krzyczeć? - spytałem rozbawiony, powoli przeczesując mu włosy.

- Nie i jesteś głupi! -
- fuknął zażenowany, by schować buzię w moim torsie.

- Ja nie jestem głupi, mój mały Sungie. Ja po prostu głupieję przy tobie. - westchnąłem ze śmiechem, żeby schować go bardziej w swoich ramionach i po prostu z nim leżeć.

- Sugerujesz, że to ja jestem głupi? - usłyszałem jego cichy głos i pokręciłem od razu głową.

- Sugeruję, że to ja tracę rozum. - odszepnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top