- 𝟚𝟡 -
Oparłem się o szafkę i rozglądałem się znudzony dookoła, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Changbina nie było jeszcze w szkole, więc stałem sam i nie miałem do kogo się odezwać. Nie żebym nie był przyzwyczajony do tego, ale wtedy zazwyczaj zjawiał się Han, jednak nie tym razem.
Postanowiłem napisać do młodszego, by dowiedzieć się czy powinienem na niego dzisiaj czekać, skoro dalej go nie było. Szczerze powiedziawszy nieco martwiłem się jego nieobecnością.
Minho hyung:
Będziesz w szkole dzisiaj?
Jiji:
Nie dam rady, hyung :<
Minho hyung:
Coś się stało??
Jiji:
Źle się czuję
Chyba się przeziębiłem T~T
Minho hyung:
Powinieneś się cieplej ubierać!
Przyjść do ciebie po lekcjach?
Jiji:
Nie musisz się fatygować
Nie chcę cię jeszcze zarazić :((
Minho hyung:
Przyjdę do ciebie
Jesteś sam w domu czy ktoś się tobą zajmuje?
Jiji:
Sam
Rodzice musieli iść do pracy
Minho hyung:
Postaram się do ciebie pisać i wpadnę po lekcjach
Leż w łóżku i odpoczywaj
Jiji:
Dobrze, hyung
Dziękuję ^^
Minho hyung:
Nie masz za co, mały
Westchnąłem zmartwiony pod nosem i wpatrywałem się w wiadomości, dopóki nie poczułem ręki na ramieniu. Nie spodziewałem się tego, więc wystraszony podskoczyłem, zerkając na Changbina. Wreszcie się zjawił.
- Co ty taki przybity? - spytał zaskoczony, gdy zobaczył moją minę.
- Sungie się przeziębił i jest sam w domu. - mruknąłem niewyraźnie, chowając telefon do kieszeni. - Chodź na lekcję. - pociągnąłem przyjaciela do sali.
- Nic mu nie będzie, Minho, spokojnie. - westchnął, ale średnio mnie tym pocieszył.
Nie mogłem przestać martwić się o młodszego, przez co nie byłem w stanie skupić się na lekcjach. Cały czas zastanawiałem się jak się czuje, czy leży w łóżku, czy może nie chce mu się pić albo jest mu zimno. Zacząłem się coraz bardziej denerwować, bo czas płynął zbyt wolno. Jak na złość.
Postanowiłem nie czekać do końca lekcji, ponieważ dwiema ostatnimi była informatyka, czyli jeden z najmniej ważnych przedmiotów. Zwolniłem się, mówiąc, że boli mnie brzuch i poszedłem kupić lekarstwa oraz składniki na ramen. Nie wiedziałem czy młodszy miał wszystko w domu, a chciałem mu zrobić coś, przez co nabrałby sił.
Zadowolony z zakupami ruszyłem do jego domu i wszedłem bez pukania. Wiedziałem, że młodszy był sam i leżał w łóżku, nie otworzyłby mi. W środku było bardzo cicho, co niekoniecznie mnie dziwiło, skoro była tam tylko jedna osoba i to chora.
Odstawiłem wszystko na blat w kuchni, by iść po schodach na górę, a następnie do pokoju młodszego. Od razu wyczułem chorobę w powietrzu, dodatkowo Han kaszlał cicho co jakiś czas, schowany pod kołderką. Momentalnie ścisnęło mi się serce.
- Jak się czuje moja wiewiórcia? - spytałem cicho, siadając obok i gładząc jego plecy.
- Hyung... Skończyłeś już lekcje? -szepnął zaskoczony, gdy wychylił głowę spod kołdry, ale nawet wtedy usłyszałem chrypkę w jego głosie.
- Nie do końca, ale ty jesteś ważniejszy. Więc jak się czujesz? - spytałem łagodnie i sprawdziłem mu temperaturę. - Nie jest kolorowo. - westchnąłem, czując jak gorące było jego czoło.
- Fatalnie, nie chce mi się żyć. - jęknął, po czym zaczął kaszleć.
- Zaraz wrócę. - szepnąłem, a następnie zszedłem na dół po leki na przeziębienie i wodę dla chłopaka. - Weź, powinno ci pomóc. - uśmiechnąłem się lekko, gładząc jego plecy, gdy podniósł się do siadu, by zażyć leki.
- Dziękuję, hyung. - szepnął słabo, ale zaraz popchnąłem go lekko, żeby zakryć chłopaka dokładnie kołdrą.
- Podziękujesz, jak już będziesz zdrowy. - westchnąłem i troskliwie odgarnąłem mu włosy z czoła. - Odpoczywaj, zrobię ci coś do jedzenia. - zakomunikowałem i chciałem iść na dół, ale zacisnął dłoń na moim nadgarstku.
- Posiedź ze mną chwilę, proszę. - wydukał, a kim ja byłem by mu odmówić?
Po chwili Han leżał wtulony we mnie i odpoczywał, gdy ja powoli go gładziłem i ogrzewałem własnym ciałem. Biedny cały drżał. Nie powinni zostawiać go samego w domu w takim stanie, przecież on ledwo rękę podnosił.
Zastanawiałem się kiedy mógł się przeziębić, ale teraz było najważniejsze by z tego wyszedł. Zamierzałem czuwać przy nim aż do momentu, gdy będzie w pełni zdrowy. Zwłaszcza w momentach, gdy nie miał go kto doglądać.
- Jesteś wygodny, hyung. - mruknął niewyraźnie w mój tors, na co zachichotałem.
- Śpij, słoneczko. - wyszeptałem i powoli przeczesywałem jego włosy, tuląc go do siebie bardziej.
Jeśli miał wyzdrowieć to potrzebował dużo snu i generalnie odpoczynku, a ja chciałem mu to zapewnić. Nawet zacząłem mu śpiewać kołysankę. Nie musiałem długo czekać na efekty, bo młodszy prawie od razu zasnął z rozchylonymi ustami.
- Jesteś taki piękny i uroczy, a jednak widok ciebie chorego tak bardzo łamie mi serce. - westchnąłem, przejeżdżając opuszkami palców po jego rozpalonym policzku.
Musiałem mu zrobić coś ciepłego do jedzenia, więc po paru minutach stałem w kuchni, robiąc ramen i rozglądając się po pomieszczeniu za potrzebnymi rzeczami. Nie lubiłem grzebać po szafkach innym ludziom, ale tym razem nie było wyjścia, w grę wchodziło zdrowie i samopoczucie Jisunga.
Zadowolony spoglądałem w garnek, myśląc intensywnie. Nagle jednak poczułem, jak ktoś wtula się w moje plecy i prawie dostałem zawału. Dlaczego on nie spał?
- Sungie, czemu nie śpisz? I czemu jesteś boso!? - jęknąłem, biorąc go na ręce wręcz od razu, by jego stopy nie miały kontaktu z zimnymi panelami.
- Poszedłeś sobie i nie mogę dalej spać. - mruknął nieśmiało, po czym schował buzię w mojej szyi. - Co gotujesz? - szepnął.
- Ramen. - westchnąłem zrezygnowany, idąc w kierunku salonu, gdzie położyłem go na kanapie. - Oglądaj sobie coś, póki nie skończę, i leż tu. - pouczyłem młodszego, podczas okrywania go puchatym kocem.
Wreszcie mogłem dokończyć gotowanie, więc na spokojnie się tym zająłem. Jisung wydawał mi się jakiś inny z gorączką, zachowywał się nieco inaczej niż zwykle, ale to nie była jego wina. Miałem chociaż nadzieję, że szybko zwalczymy to choróbsko.
Gdy skończyłem, wziąłem miskę, by iść do młodszego i usiąść obok. Chciałem go nakarmić, więc przysunąłem się, ale wtedy on przeniósł się na moje kolana. Tak po prostu.
- Jesteś ciepły, hyung. - miauknął z czerwonymi policzkami.
- Nie tak, jak ty. Masz wysoką gorączkę, a teraz jedz ładnie. - mruknąłem, a następnie zacząłem go powoli karmić, studząc każdą porcję lekko.
- Pyszne. - mruknął zdziwiony i spojrzał się na mnie swoimi dużymi oczkami.
- Chyba nie wątpiłeś w moje kucharskie umiejętności. - prychnąłem z niedowierzaniem.
Zawartość miski szybko zniknęła, ale Han wcale nie zamierzał się zsunąć z moich kolan, a wręcz przeciwnie. On po prostu na mnie zasnął. Początkowo nie wiedziałem, co zrobić, jednak szybko się poddałem.
- Co ja się z tobą mam. - zaśmiałem się cicho, wtulając go w siebie i wyłączając telewizję, by nie przeszkadzała mu w spaniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top