- 𝟚𝟜 -
Powoli zacząłem się przebudzać, gdy czułem nieustanny dotyk na moim policzku. Nie pozwalało mi to spać, ale z drugiej strony było to cholernie przyjemne uczucie, dla którego warto było porzucić sny.
Nie chciałem od razu otwierać oczu, więc udawałem, że śpię, by cieszyć się pieszczotą, którą fundował mi właśnie Han. Chociaż nie obraziłbym się, gdyby robił to, gdy byłem przytomny, no ale cóż.
Nawet do tej pory nie wiedziałem, że tak bardzo lubiłem, gdy ktoś gładził mój policzek, ale Sungie mi to uświadomił, budząc mnie tym. Chociaż czy było cokolwiek związanego z nim co nie podobałoby mi się? Hm, nie.
-Nie rób mi tak więcej, myślałem, że umrę- szepnął smutno, kontynuując delikatne głaskanie mojego policzka- Jesteś dla mnie zbyt ważny, by tak po prostu zniknąć i mnie zostawić, Minnie- miałem ochotę unieść rozbawiony brwi, ale powstrzymywałem się.
Więc kiedy spałem to już nie mówił na mnie hyung, tak?
Postanowiłem cierpliwie poleżeć i posłuchać, co jeszcze młodszy miał mi do powiedzenia, a bał się mi to przekazać, gdy nie spałem. Ostatecznie mogłem się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy w ten sposób.
Dłuższą chwilę nic nie mówił, ale nagle poczułem jego ciepły oddech na mojej twarzy, przez co byłem zdezorientowany. Co on zamierzał tak właściwie zrobić?
-Pocałowałbym cię, ale nie wypada- zaśmiał się uroczo, a chwilę potem poczułem jego wargi na kąciku moich ust, co sprawiło, że moje serce się zatrzymało- Może któregoś dnia sam będziesz chciał to zrobić, kto wie. Poczekam na ciebie, hyung- wymruczał, po czym wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z łomoczącym sercem.
Jak się oddychało?
Powoli uchyliłem powieki i dotknąłem kącika ust, gdzie pocałował mnie chłopak. Na pewno mi się to nie śniło, tak samo jego słowa. To wszystko było naprawdę. Czy to by oznaczało, że Han czuł do mnie coś więcej niż tylko zwykłą sympatię?
Nie sądziłem, że mógłbym się mu podobać, ale gdy zacząłem tak myśleć i przypominać sobie jak się zawsze przy mnie zachowywał, to może i faktycznie? Ale że nie zauważyłem tego wcześniej, to już wstyd.
Uśmiechnąłem się szeroko, myśląc o całusie, którego otrzymałem od młodszego i dłuższą chwilę tak leżałem z bananem na ustach. Czy mogło być lepiej? Pogodziliśmy się, wybaczył mi i dodatkowo okazało się, że czuł do mnie coś więcej.
Nie będziesz długo czekał, słodziaku..
Po jakimś czasie postanowiłem wstać i ruszyłem na poszukiwania Hana, który okazał się być w kuchni i robił nam śniadanie. Gdy tak stał tyłem do mnie, nucąc piosenkę z radia, miałem ochotę po prostu podejść do niego i objąć go. Ale czemu właściwie miałem tego nie robić?
-Cześć, wiewiórciu- szepnąłem, obejmując go w pasie i układając podbródek na jego ramieniu z szerokim uśmiechem.
-Wystraszyłeś mnie, hyung! -pisnął zestresowany blondyn, a ja doskonale czułem, jak szybko uderzało mu serduszko- Wyspałeś się? -spytał nieśmiało.
-I to jak, przy tobie nie da się nie wyspać- mruknąłem, niby przypadkiem przejeżdżając nosem po jego policzku, na co mocno się zarumienił- Co takiego nam robisz do jedzenia? -rozbawiony oglądałem jego reakcję.
-Omlety- wyjąkał zawstydzony, widocznie próbując się uspokoić.
-Wiesz, że przeuroczo wyglądasz z rumieńcami? -postanowiłem go nieco pomęczyć tym razem.
-Błagam przestań, hyung- wydukał i zerknął na mnie dużymi, błyszczącymi oczkami.
-Czemu? Prawdę mówię- wzruszyłem ramionami, ale delikatnie odsunąłem się, by miał trochę więcej swobody.
-Nie musisz mnie zawstydzać z rana- westchnął pod nosem, robiąc naburmuszoną minkę.
-Hm, ale ciężko się powstrzymać, gdy ma się tak miłą pobudkę- oparłem się o blat, tuż obok Jisunga, który prawie upuścił pałeczki z przerażeniem wypisanym na twarzy.
-Miłą pobudkę? -powtórzył po mnie, jąkając się przy tym mocno.
Nie zamierzałem mu mówić, że nie spałem, ale chciałem troszkę go potrzymać w niepewności. Tak uroczo się zawstydzał.
-Tak, no wiesz, ostatecznie się pogodziliśmy, więc wstałem w dobrym nastroju, wchodzę do kuchni, a tu taka urocza wiewiórka robi śniadanie- zaśmiałem się radośnie, obserwując jak wypuszcza z ulgą powietrze.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwy, hyung- odparł z uśmiechem, ale cały czas na jego twarzy widniały spore rumieńce.
-A ja się cieszę, że po prostu jesteś, mały- mruknąłem i czule potargałem mu włosy.
Po śniadaniu zostałem z młodszym przez kolejne dwie godziny, ale postanowiłem wrócić do domu, w którym rzuciłem się prawie z piskiem na łóżko. Nie mogłem uwierzyć w sytuację z rana i aż postanowiłem o wszystkim opowiedzieć Changbinowi przez telefon.
-Minho, podoba ci się, prawda? -zaśmiał się do słuchawki, gdy skończyłem mu wszystko opowiadać.
-I to cholernie mocno- odparłem z szerokim uśmiechem, myśląc o blondwłosym chłopcu, w którego oczach ktoś umieścił całą galaktykę.
Mógłbym na niego patrzeć godzinami i nie znudziłoby mi się to zajęcie w najmniejszym stopniu. Han Jisung był ósmym cudem świata, nikt nie mógłby zmienić mojego zdania. Nie było nikogo piękniejszego od niego, nie dla mnie.
Z każdą sekundą upewniałem się w jednym dosyć poważnym stwierdzeniu, które miało mieć ogromny wpływ na przyszłość naszej relacji. Początkowo nie chciałem tego przyznać, ale te dwa tygodnie bez Jisunga uświadomiły mi, że taka była rzeczywistość. Już nic nie mogłem na to poradzić.
Zakochałem się w Jisungu, możliwe, że od pierwszego wejrzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top