- 𝟚𝟙 -

Siedziałem pod klasą i wzdychałem ciężko, zastanawiając się, co ja do cholery wyprawiam. Straciłem panowanie nad wydarzeniami. Kolejny dzień nie zauważyłem Jisunga w szkole, przez co zacząłem się o niego poważnie martwić. Chociaż czy ja miałem do tego prawo, skoro to była moja wina?

Czułem się coraz gorzej z tym, co zrobiłem, ale czułem też, że nie ma już drogi powrotnej i naprawdę wszystko zniszczyłem. Przez poczucie winy zacząłem znowu podupadać psychicznie, dodatkowo tak strasznie za nim tęskniłem. Nie sądziłem, że będzie mi tak bardzo brakować jego szczerego uśmiechu, radosnych iskierek w oczach, pucatych policzków i wiecznie podekscytowanego głosu. Odechciało mi się chodzić do szkoły, w której bez niego zrobiło się tak cicho i szaro.

- Lee Minho? - usłyszałem nad sobą głos, ale średnio miałem ochotę na rozmowę z kimkolwiek. - To ty, prawda? - kątem oka dostrzegłem, że obok mnie siada jakiś chłopak z blond włosami.

Jego mi tu brakowało...

- Czego chcesz, Chan? - mruknąłem pod nosem i dalej wpatrywałem się przed siebie.

- Wydaje mi się, że wiesz w jakiej sprawie przyszedłem. - odparł i wcale się nie mylił.

- Chcesz mnie opieprzyć czy od razu dasz mi po mordzie? - odwróciłem głowę w jego stronę, by spojrzeć mu zmęczony w oczy.

Miałem już serdecznie dość tego wszystkiego. Ta sytuacja zżerała całą moją energię oraz chęci do życia. Nie mogłem normalnie spać ani jeść, nie mogłem nic robić. Wszyscy wokół dobijali mnie, a przecież ja wiedziałem, że robiłem źle. Pogubiłem się.

- Nie mam w planach cię atakować, bo widzę, że ty też nie za dobrze znosisz swoją głupotę. - wzruszyłem ramionami.

- Dzięki wielkie. - burknąłem.

- Nie wiem co się stało, ale wiem, że obaj na tym cierpicie, Minho. Powinieneś to zakończyć dla waszego dobra. - powiedział, a ja w myślach przyznałem mu rację.

Sam nie rozumiałem czemu tak po prostu wycofałem się i ignorowałem Hana, ale byłem na siebie wściekły. Było mi przy nim tak dobrze, a wszystko zepsułem, przez problem, który sam wymyśliłem. I po co było mi to wszystko? Mógłbym teraz siedzieć z młodszym i rozmawiać o głupotach albo oglądać jakiś filmik na telefonie, ale nie, musiałem spieprzyć.

- Wydaje mi się, że nie ma już drogi powrotnej... - szepnąłem po dłuższej chwili milczenia.

- Zawsze jest droga powrotna, tylko ty jej nie dostrzegasz. Jisung nie zasłużył sobie na takie traktowanie, Minho. Powinieneś mu chociaż powiedzieć o co chodzi. - westchnął, wstając, a ja zacząłem mu się przyglądać. - Przemyśl swoje zachowanie. - dodał i odszedł.

Czy naprawdę wszyscy musieli mnie przyprawiać o coraz gorsze poczucie winy? Wiedziałem, że nawaliłem, a i tak wszyscy jeszcze bardziej mnie dołowali, wypominając mi to. Nawet Changbin, mój własny przyjaciel stwierdził, że zachowałem się potwornie. No przecież wiedziałem do cholery!

Co miałbym teraz zrobić?

Min:
Wracam do domu

Szympansidło:
Znowu?
Nie możesz cały czas opuszczać lekcji

Min:
Nie mogę inaczej

Szympansidło:
Felek cię zjechał znowu?

Min:
Nie
Bang Chan uświadomił mnie, że jestem egoistycznym dupkiem
Kolejna osoba

Szympansidło:
Ale wiesz przynajmniej czemu

Min:
Uwierz mi, że wiem, jak nikt inny :))))


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top