- 𝟚𝟘 -
Czułem się kompletnie wyprany z wszelkich możliwych emocji, prócz żalu do samego siebie. To co robiłem było po prostu potworne, a nie wiedziałem, jak to odkręcić, skoro to zaszło tak daleko. Miałem się tylko zdystansować, a skończyło się na tym, że zacząłem olewać i unikać Jisunga.
Za każdym razem, gdy widziałem, że jego oczy zaczynają lśnić od łez miałem ochotę sobie przywalić i go przytulić, ale mimo wszystko odchodziłem bez słowa, zostawiając go samego. Byłem tak cholernie wściekły na samego siebie, że nie umiałem tego nijak wyrazić. Z drugiej strony nie panowałem nad tym.
Wieczorami wpatrywałem się w zdjęcia blondyna, wspominając sobie każdą wspólną chwilę. Może nie było ich wiele, jednak były dla mnie nadzwyczajnie cenne. Cholernie za nim tęskniłem, ale co miałbym zrobić w takim momencie? Już wszystko zepsułem, więc nie było odwrotu. Zjebałem po całej linii.
Zdecydowanie byłem szczęśliwszy, gdy rozmawiałem z Hanem i miałem z nim codziennie kontakt. Teraz cały czas byłem przygnębiony i rozdrażniony, brakowało mi czegoś. Nie mówiłem nawet Changbinowi, ale zdarzało mi się płakać. Ale za bardzo się bałem, by to odkręcić.
- Co ja mam robić. - jęknąłem pod nosem, przecierając twarz i zerkając w lustro szkolnej łazienki.
Nie wytrzymałem na lekcji, więc przyszedłem tutaj, by móc się uspokoić chociaż odrobinę. Nie chciałem wybuchnąć w najmniej spodziewanym momencie. Żałowałem podjętej decyzji, ponieważ jej konsekwencje przerastały mnie. Nie spodziewałem się, że to będzie tak trudne.
Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a w nich stanął nie kto inny, jak Lee Felix, najlepszy przyjaciel Jisunga. Już wiedziałem, że mam przesrane, nawet jeśli chłopak był ode mnie młodszy, ale mord w jego oczach mówił sam za siebie. Był wściekły.
- Jak dobrze, że cię widzę, Lee Minho. - zaczął dosyć spokojnie, jednak chwilę potem przygwoździł mnie do ściany, czego kompletnie się nie spodziewałem.
Skąd w nim tyle siły?
- Puść mnie do cholery. - burknąłem zirytowany, bo naprawdę nie miałem ochoty na pogaduszki.
- Nie i zamknij się. - syknął, na co uniosłem brew. - Co ty sobie do cholery wyobrażasz, co? Jakim prawem go tak traktujesz? Co on ci takiego zrobił? - zacisnął mocniej dłonie na moich ramionach, wręcz warcząc.
- Nic mi nie zrobił. Myślisz, że czerpię z tego radość? Nie chcę go kurwa krzywdzić. - patrzyłem mu zirytowany w oczy, próbując się wyrwać. Boże, to dziecko było silne.
- To czemu to robisz? Leży w łóżku od paru dni i nie opuszcza pokoju, bo jesteś pierdolonym dupkiem, Lee Minho. - dopadało mnie coraz gorsze poczucie winy, przez co kuliłem się w sobie.
- Nie potrafię inaczej! To wszystko działo się tak szybko, nigdy nie podobał mi się żaden chłopak i chciałem się zdystansować, ale wyszło, jak zawsze! Przecież nie chciałem, żeby cierpiał przez takiego chuja, jak ja. - warknąłem, czując łzy w oczach.
- Przynajmniej zdajesz sobie sprawę z tego, że nim jesteś! Jesteś pierdolonym egoistą, słyszysz? Spodobał ci się, więc się odizolowałeś od niego i go ranisz? - nie miałem już siły, więc opuściłem głowę w dół.
- Puść mnie i zostaw w spokoju. - szepnąłem, odpychając go mocno od siebie, by wziąć plecak i po prostu wrócić do domu.
Wiedziałem, że byłem egoistą, chujem i gnojkiem, przez to, jak traktowałem Hana. Nie musiał mi tego wypominać, bo sam to robiłem każdego dnia, nie mogąc nawet normalnie spojrzeć w lustro. Sungie był tak delikatny i niewinny, nie zasługiwał na takie traktowanie. Łzy w jego oczach sprawiały, że pękało mi serce.
Jiji:
Co ja takiego zrobiłem?
Przepraszam cokolwiek zrobiłem
Przyjaźnijmy się dalej
Błagam
Minho
Proszę, odpisz mi
Zerknąłem na wiadomości, które dzisiaj wysłał mi chłopak i rozpłakałem się, jak dziecko, opadając na łóżko. Nawet moje własne koty nie chciały ze mną siedzieć, bo od razu podniosły się i poszły ułożyć się w różnych miejscach w pokoju, byle nie na łóżku ze mną. Czułem, że nad moją głową wiszą czarne chmury.
- Tak bardzo przepraszam, mały. - wykrztusiłem, coraz bardziej zalewając się łzami.
Po co mi to wszystko było? Przecież pasowała mi bliskość Hana, podobało mi się to wszystko i sam chłopak też wzbudzał u mnie silniejsze uczucie niż zwykła sympatia. Czemu więc to wszystko zepsułem, jak ostatni idiota? Czemu tak bardzo się tego wszystkiego bałem?
Co ja miałem niby zrobić? Zbliżał się występ, ba był dosłownie za dwa dni, a ja i Han nie rozmawialiśmy z mojego powodu. On nie pojawiał się w szkole, za to ja na próbach. Obaj byliśmy w koszmarnych nastrojach.
- Porażka- pociągnąłem nosem, obracając się na brzuch i zaraz usłyszałem ciche miauknięcie nad uchem. - Chodź do mnie, Dori. - szepnąłem, a zaraz kocur ułożył mi się przy twarzy, co pozwalało mi się nieco uspokoić.
Zjebałem po całej linii. Nie umiałem sobie poradzić z tym, co czułem i myślałem, dlatego wybrałem ucieczkę. Oczywiście, że podjąłem złą decyzję, przecież w moim przypadku nie było innego wyjścia. Tak bardzo wystraszyłem się nagłych zmian, że zraniłem nie tylko Jisunga, ale i siebie.
Dupek ze mnie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top