- 𝟙𝟝 -
Delikatnie objąłem chłopaka, który wcale nie chciał mnie nigdzie puścić. Wydawało mi się to cholernie urocze, ale niestety musiałem wracać już do domu, mimo że najchętniej zostałbym z nim jeszcze. Miałem dziwne przeczucie, że tamten wieczór, noc oraz poranek okażą się być przełomowym momentem.
Cały czas miałem w głowie obraz śpiącego Jisunga, który wtulał się we mnie z lekkim uśmiechem na ustach. Żałowałem, że nie zrobiłem mu zdjęcia, ale nie chciałem też przez przypadek go obudzić. Mimo wszystko cały czas przywoływałem to wspomnienie, aby nie wyblakło i wciąż było żywe.
- Spokojnie, pojutrze widzimy się w szkole, tak? - zaśmiałem się cicho w jego włosy i kontynuowałem leniwe gładzenie jego pleców, ale młodszy tylko mocniej zacisnął ramiona wokół mnie. - Jisungie, możemy nawet porozmawiać przez kamerkę wieczorem i coś obejrzeć, zresztą nie mieszkam na drugim końcu świata. Możemy się jeszcze jutro spotkać. - rozbawiony odsunąłem od siebie niższego blondyna.
- No dobrze, to dzisiaj oglądamy i jutro wychodzimy gdzieś! Do zobaczenia. - klasnął w dłonie zadowolony, a ja pokręciłem głową z uśmiechem.
- Pa mały. - rozczochrałem mu włosy i ruszyłem do siebie do domu, nucąc pod nosem aż w oddali zobaczyłem dwie znajome postaci. - Nie ma opcji... - mruknąłem rozbawiony, by ostrożnie podejść bliżej.
Musiałem się upewnić czy dobrze widzę, ale to naprawdę był Felix i Changbin, którzy wchodzili do kina. To był najmniej spodziewany widok w tym momencie, ale cholernie mnie rozbroił. Tym bardziej, że Seo nie lubił chodzić w takie miejsca, a tu proszę dla rudowłosego pierwszaka zrobił wyjątek.
Zakryłem usta dłonią, by cicho się zaśmiać i ruszyłem dalej, obiecując sobie wypytać później przyjaciela o szczegóły ich spotkania. W końcu od kiedy on wychodzi z domu? Nie chciałem tworzyć teorii spiskowych, ale jak na moje to młodszy mu się spodobał, a to mnie gnębił za rozglądanie się za Jisungiem i pomaganie mu.
Rozbawiony całą drogę do domu myślałem o różnych rzeczach, ponieważ ostatnio działo się wiele jednocześnie. Sporo nauki, chór, Jisung i jeszcze rodzice kłócili się, jakbym miał zbyt mało problemów na głowie. Czułem się nieco przytłoczony tym wszystkim.
- Wróciłem. - westchnąłem, gdy zdjąłem buty i ruszyłem do kuchni, by zrobić sobie cappuccino.
- Gdzie byłeś? Nie ma cię całą noc, nie odpisujesz, nie odbierasz! Co ty sobie wyobrażasz? - zawołała moja mama, a ja wywróciłem oczami w myślach.
- Po pierwsze nie krzycz, po drugie jestem dorosły, po trzecie byłem u kolegi. - odparłem beznamiętnie, unosząc brwi.
- Więcej szacunku do matki. - dorzucił swoje trzy grosze mój ojciec, który myślał, że cokolwiek obchodzi mnie jego zdanie.
- Ta, cokolwiek. - wzruszyłem ramionami i złapałem kubek, by wyjść, ale chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął, przez co wylałem jedną z niewielu miłości w moim życiu. - No co ty robisz? Rozlałem przez ciebie gorące cappuccino. - wyrwałem rękę ze zdenerwowaniem.
- Jak ty mówisz do własnego ojca? Matka widocznie nie nauczyła cię kultury. - zawołał i odepchnął mnie, na co zacisnąłem zęby zirytowany.
Tym razem przynajmniej mi nie przyłożył w twarz, chociaż tyle. Wziąłem głęboki wdech, by się uspokoić, po czym bez słowa starłem rozlany napój kawowy.
- A gdzie ty niby byłeś co? Własnego syna miałeś gdzieś i wolałeś spędzać czas w pracy i z kumplami. - i tak o to zaczęła się kolejna kłótnia, której nie miałem zamiaru się przysłuchiwać.
Po prostu wyminąłem ich, by móc zamknąć się w pokoju i włożyć do uszu słuchawki, z których zaczęła płynąć głośna muzyka. Do niedawna było naprawdę dobrze, ale coś się zepsuło i nie było dnia bez jakiejś bezsensownej awantury. Zaczynało się od błahostki, a kończyło na wyrzucaniu sobie błędów sprzed lat.
Byłem silny i robiłem wszystko, by ich kłótnie nie wpływały na mnie ani na mój stan psychiczny, ale czasami po prostu miałem dość. Teoretycznie mógłbym zacząć pracować i wtedy bym się wyprowadził, ale czułem, że nie jestem do końca gotowy na to. Jeszcze nie.
Zakryłem oczy z głośnym westchnięciem i zaraz poczułem, że coś wspina się na mój brzuch. Domyślilem się od razu, że to któryś z moich kotów, dlatego uniosłem powieki, by zerknąć który.
- Co tam Soonie? - mruknąłem, zerkając na kociaka i delikatnie podrapałem go za uszkiem, a w odpowiedzi usłyszałem głośne mruczenie, mimo słuchawek i muzyki.
Właśnie dlatego kochałem koty. Nie pytały o nic, nie kłamały, nie raniły
Po prostu przychodziły i siedziały z tobą dopóki nie było już w porządku. Zaraz dołączyły do nas pozostałe dwa kocury, a ja wtuliłem buzię w mięciutką kocią sierść, by się uspokoić. Adoptowanie ich było najlepszą decyzją w moim życiu.
Podniosłem głowę dopiero po kilku godzinach przez dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie miałem ochoty na rozmowy, jednak mógł to być Jisung. A nie chciałem go ignorować.
Jiji:
Część hyung^^
To co, oglądamy coś?
Jęknąłem cierpiętniczo, gdy zobaczyłem jego wiadomości. Obiecałem mu, że porozmawiamy i obejrzymy coś, a naprawdę nie chciałem go zawieść, choć z drugiej strony bałem się, że usłyszy krzyki moich rodziców. Byłem w potrzasku.
Minho hyung:
Może dla odmiany horror?
Nie miałem kompletnie humoru na żadną komedię ani bajkę, więc pomyślałem, że to mogłoby być dobrym rozwiązaniem. Ewentualnie dramat również by pasował.
Jiji:
No dobrze, więc wybierz coś i ja zaraz zadzwonię
Minho hyung:
Myślę, że możemy obejrzeć Sinister
Jiji:
Oki, to dzwonię^^
Po chwili dostałem powiadomienie o przychodzącej wideorozmowie i chwilę wahałem się, ale odebrałem, próbując przybrać wesoły wyraz twarzy. Nie chciałem, żeby młodszy niepotrzebnie się martwił. Nie musiał wiedzieć, że mam problemy.
- Masz już? - spytałem cicho, gdy załadował mi się film.
- Tak, zaczynamy na trzy, okay? Raz, dwa, trzy. - w tym samym momencie wcisnęliśmy play, dzięki czemu mogliśmy razem obejrzeć film.
Ustawiłem wygodniej telefon, żeby wbić wzrok w ekran laptopa i skupić się ciut na horrorze, który zapowiadał się ciekawie. Chociaż czy było wiele filmów, które nie podobały mi się? Nie. Westchnąłem ciężko pod nosem, przechylając głowę.
- Hyung coś się stało? Wydajesz się przygnębiony. - odezwał się niepewnie młodszy, a ja zacząłem przeklinać siebie samego w myślach.
- Nic się nie stało. - uśmiechnąłem się uspokajająco, powoli przenosząc wzrok na zmartwionego blondyna.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. - westchnął, a po chwili zza drzwi usłyszałem krzyki, na co odwróciłem spojrzenie od telefonu, marszcząc nos.
- To nic takiego... - mruknąłem ledwo słyszalnie. - Skup się na filmie. - westchnąłem, po czym wyłączyłem mikrofon, by nie musiał ich słuchać.
Widziałem, że posmutniał i cały czas zerkał na mnie zmartwiony, przez co czułem się winny. Nie chciałem, żeby tak się stało, a jednak nie wyszło. Przeczesałem nerwowo włosy, próbując skupić się na filmie, który może i był naprawdę fajny, ale nie wciągnął mnie przez krzyki rodziców.
- Hyung... - zaczął cicho chłopak, a ja spojrzałem na niego pytająco, nie ukrywając już przygnębienia i zmęczenia. - Chciałbyś może znowu u mnie nocować? Troszkę się boję po tym filmie i znowu będę sam... - zaczął nieśmiało mówić.
Słyszałem, że jego głos lekko drżał, więc nie miałem serca mu odmówić. Poza tym wcale nie chciałem siedzieć w domu i słuchać kłótni rodziców. Źle to na mnie działało tego dnia.
- O której mam przyjść? - mruknąłem, dosłownie na sekundę włączając mikrofon.
- Kiedy chcesz, mógłbyś nawet teraz... - odwrócił wzrok z rumieńcami, co wywołało słaby uśmiech na mojej twarzy.
- Niedługo będę w takim razie. - westchnąłem, by się rozłączyć.
Zastanawiałem się czy to nie przesada, bo wcześniej spędziliśmy pół dnia razem, później nocowałem i teraz znowu miała być powtórka. Dla mnie było to korzystne rozwiązanie, ale nie wiedziałem, jak to wygląda od boku. Zresztą nie znaliśmy się długo, więc było to nieco bardziej krępujące.
Mimo wszystko spakowałem potrzebne rzeczy do plecaka, by pożegnać się z kociakami i wyminąć kłócących się rodziców. Nawet nie próbowałem zrozumieć o co się kłócili. Jakie to miało znaczenie?
- Gdzie się niby wybierasz? - zawołał mój ojciec.
- Do kolegi i będę u niego nocował. - wzruszyłem ramionami, zakładając buty.
- To trochę podejrzane, że tak nocujesz u tego swojego kolegi. - zaczął podejrzliwie. - Nie mów mi, że jesteś pedałem. - prychnął, na co zgrzytnąłem zębami.
- Człowieku, tyle razy nocowałem u Changbina i nie pierdoliłeś takich głupot. Nagle idę do kogoś innego i co? Nawet jeśli bym był to nic ci do tego, więc zachowaj sobie takie uwagi dla siebie. Żegnam. - ukłoniłem się ironicznie, po czym trzasnąłem drzwiami, by nie musieć ich słuchać więcej.
Naprawdę kiedyś było między nami wszystko w porządku, nawet jeśli rzadko widywałem mojego tatę. Rok temu wszystko zaczęło się psuć i zaczął odstawiać takie cyrki, ale dzisiaj grubo przesadził swoją durną uwagą. Nie miałem zamiaru tego tolerować.
Wybrałem numer do Changbina i czekałem aż zapali się zielone światło, bym mógł przejść na drugą stronę ulicy. Nie spodziewałem się, że mój przyjaciel odbierze ode mnie telefon, ale o dziwo mnie zaskoczył.
- O co chodzi? - podskoczyłem, gdy usłyszałem jego zaciekawiony głos i wziąłem głęboki wdech.
- Chyba zauroczyłem się w Hanie. - powiedziałem na jednym wydechu i wreszcie przeszedłem przez pasy, kierując się do domu blondyna.
- Mówiłem ci durniu jeden. - prychnął rozbawiony, a ja wywróciłem oczami.
- Później mi opowiesz o swojej randce z Felixem w kinie, a teraz pa, idę do Hana. - uśmiechnąłem się pod nosem, po czym rozłączyłem się, by iść zadowolony z siebie do młodszego chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top