- 𝟙 -

Oparłem się o ścianę i rozglądałem się, mając nadzieję, że wyhaczę z tłumu kogoś ciekawego. Ostatecznie to był początek roku szkolnego, więc było przerażająco mnóstwo nowych osób, który miały dołączyć do naszego uczniowskiego grona.

Pamiętałem jak rok wcześniej to ja stawiałem pierwszy krok w tej szkole, ale szczerze powiedziawszy byłem mniej przerażony niż osoby, które czmychały koło mnie i szły do sali gimnastycznej, gdzie miało odbyć się uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Niby nic specjalnego, ale wszyscy byli dosyć podekscytowani, nie licząc osób lamentujących nad końcem wakacji.

Ile wy byście chcieli tego wolnego...?

Pokręciłem głową rozbawiony, żeby zerknąć w telefon, gdy poczułem wibracje w kieszeni moich czarnych rurek. Nie chciałem się specjalnie stroić na ten dzień, więc, w przeciwieństwie do niektórych uczniów, nie ubrałem garnituru, a zwykłe spodnie i luźną, białą koszulę, której nawet nie zapiąłem pod szyję. Nie widziałem potrzeby, by to zrobić.

To tylko rozpoczęcie roku, nie zamierzałem brać ślubu ani też nie szedłem na rozmowę o pracę, gdzie ubiór naprawdę się liczył. Przekonał się o tym Changbin, którego wyprosili już na starcie, bo przyszedł w dresach i bluzie. Przynajmniej miał nauczkę.

Westchnąłem i odpisałem przyjacielowi, że jestem tuż przy wejściu do szkoły i cały czas na niego czekam, bo jak zwykle zaspał. Niekoniecznie mnie to dziwiło, bo znałem go od przedszkola i wiedziałem, że na niego nie było mocnych. Jeśli spał, to nawet wybuch bomby w jego pokoju go nie był w stanie go obudzić. Poza tym to i tak cud, że tak wcześnie raczył opuścić swoje ukochane łóżko.

Nagle poczułem, że ktoś niepewnie tyka mnie w ramię, na co wzdrygnąłem się i prawie wypuściłem nowego smartfona z rąk. Za bardzo odpłynąłem. Przecież w tej szkole idzie dostać zawału już na samym starcie!

— Przepraszam hyung... ? — przeniosłem wzrok na niższego chłopaka, który stał tuż obok mnie i patrzył na mnie niepewnie. To był zdecydowanie pierwszak, bo kompletnie go nie kojarzyłem.

— W czym mogę pomóc? — uśmiechnąłem się miło do blondyna, który zaraz odwzajemnił nieśmiało uśmiech.

— Mógłbyś mi wskazać drogę na salę...? Pierwszy raz tu jestem i nie mam zielonego pojęcia gdzie jest. — zawstydzenie chłopaka sprawiło, że wręcz zrobiło mi się ciepło na sercu.

Był naprawdę uroczy, przez co początkowo kompletnie nie skupiłem się na jego słowach. Jego policzki wyglądaly na tak miękkie, że miałem ochotę ich dotknąć. Na szczęście chłopak szybko sprowadził mnie na ziemię, machając dłonią przed moją twarzą. Musiałem się wziąć w garść i nie zachowywać, jak creep.

— Ah, wybacz, zamyśliłem się! — zaśmiałem się nerwowo, drapiąc się po karku. — Idź cały czas tym korytarzem i nigdzie nie skręcaj, na końcu będą takie duże, drewniane drzwi. — wskazałem mu kierunek z uśmiechem, a chwilę potem wpatrywałem się w jego plecy, gdy zaczął się oddalać.

Z jakiegoś powodu nie mogłem oderwać od niego spojrzenia, dopóki nie zniknął mi z pola widzenia, na co westchnąłem niezadowolony. Chłopak wyjątkowo mnie zaciekawił i właśnie takiej osoby wypatrywałem w tłumie. Na szczęście miałem spore szanse na ponowne spotkanie go.

— Uuu, czyżby Lee Minho się zauroczył w słodkim pierwszaku? — wzdrygnąłem się na ćwierkotanie swojego przyjaciela, który pojawił się nie wiadomo skąd, i od razu walnąłem go w ramię.

— Lepiej się przymknij. — westchnąłem i spojrzałem na niego spod byka, bo akurat teraz musiało zebrać mu się na żarty.

— No nie obrażaj się, ale naprawdę byłeś w niego zapatrzony przez chwilę, jak w obrazek. — prychnął, po czym my również ruszyliśmy powolnym krokiem do sali, skąd można było już słyszeć przemowę dyrektora, który wszystkich witał.

— Chyba w wiewiórkę... - mruknąłem pod nosem już na sali i zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu blondwłosego chłopaka, którego zauważyłem właściwie całkiem niedaleko.

— Nie patrz się tak na niego, bo ci gały wylecą. — na słowa przyjaciela walnąłem go z łokcia i posłałem mu mordercze spojrzenie.

— Wolę, żeby mi wyleciały niż żebym musiał patrzeć na ciebie! — burknąłem zły, a on parsknął śmiechem, który zirytował mnie bardziej.

— Nie złość się, bo złość piękności szkodzi, a ty, Minho, nie możesz tak ryzykować. —  Bin postanowił się dalej ze mną drażnić, co nie mogło skończyć się dobrze.

— Żeby ci moja pięść nie zaszkodziła zaraz. — fuknąłem i zaraz usłyszałem, jak ktoś za nami chrząka.

— Co to mają być za odzywki panie Lee? Skupcie się, a nie gadacie. — wzdrygnąłem się przez karcący wzrok pani Yoon i przeprosiłem, żeby wbić wzrok w blondyna, który w tym samym momencie również się rozglądał, przez co nasze spojrzenia się skrzyżowały.

Jak mógłbym nie odwzajemnić uśmiechu, który posłał w moją stronę? Już nawet nie zwracałem uwagi na kumpla, który znowu zaczął się ze mnie podśmiewywać i nucić jakże dojrzałe "Zakochana para". Zaczynałem podejrzewać, że wypadł z kołyski rodzicom, gdy był mały.

Ceremonia jak zwykle trwała o wiele za długo, co raczej nie było nowością dla nikogo, ponieważ każde rozpoczęcie charakteryzowało się tymi torturami. Właściwie tak samo było z każdą akademią, ale ja sam pojawiałem się tylko na dwóch najważniejszych, bo szkoda było mi czasu.

Zamyślony przechadzałem się po korytarzu z dłońmi w kieszeniach i zmierzałem do klasy na spotkanie z wychowawcą, oczywiście sam, bo Seo nie chciało się siedzieć i postanowił wrócić do domu. Typowy Changbin, a ja biedny musiałem zostać, by wziąć plan lekcji dla nas obu. Mimo wszystko doskonale go rozumiałem, więc nie byłem jakoś bardzo zły. Sam zmyłbym się, gdybym tylko mógł.

Moje rozmyślania przerwało lekkie stukanie w moje ramię. Kolejny raz tego dnia przeżyłem mini zawału, jednak starałem się nie dawać tego po sobie poznać.

— O co chodzi? — spojrzałem się na młodszego blondyna, którego już dzisiaj spotkałem. Teraz obok niego stał inny pierwszoklasista, którego twarz obsypana była piegami.

— Przepraszam, że znowu cię męczę hyung, ale kompletnie nie wiemy gdzie jest sala 146 i sala dla chóru. — wydukał zażenowany chłopak, a ja jedynie uśmiechnąłem się łagodnie. Jak mógłbym im nie pomóc?

— Chodźcie za mną. — westchnąłem rozbawiony, by ruszyć w zupełnie inną stronę. Musieliśmy wejść piętro wyżej. — Więc tutaj spotyka się chór, z tego co mi wiadomo, a wasza sala jest dosłownie na końcu tego korytarza, ostatnie drzwi na prawo. — odparłem pogodnie, podprowadzając ich aż do drzwi, które nawet im otworzyłem.

— Dzień dobry Minho, co cię sprowadza? — zapytała radośnie nauczycielka, która uczyła u nas angielskiego. Aż im zazdrościłem, że to ona będzie ich wychowawczynią.

— Dzień dobry pani Park, przyprowadziłem dwie zguby. — zaśmiałem się cicho i przepuściłem w drzwiach chłopców, którzy zawstydzeni przywitali się z klasą i nauczycielką.

— Ah, więc Han Jisung i Lee Felix, tak? Siadajcie, a tobie dziękuję! — klasnęła w dłonie, a ja ukłoniłem się grzecznie, zerkając na blondyna, który posłał mi pełen wdzięczności uśmiech.

Sam zaraz po tym wyszedłem i ruszyłem do swojej sali, ciesząc się pod nosem, jak głupi. Więc nazywał się Han Jisung, był rok młodszy i był w klasie językowej, a w dodatku zainteresował się chórem. To już dosyć sporo informacji, jak na pierwszy dzień. Oczywiście zamierzałem dowiedzieć się więcej, ale to już w swoim czasie.

Przez to, że chłopak nieustannie chodził mi po głowie nie pamiętałem nic ze spotkania z wychowawcą. Po prostu wziąłem plan lekcji, by iść do domu, ale uświadomiłem sobie, że teraz powinny już odbywać się również przesłuchania do różnych kółek i klubów. Od razu ruszyłem na odpowiednie piętro i zdążyłem zobaczyć, jak znajomy blondyn wchodzi do sali dla chóru. Bingo.

Nie wiedziałem czemu, ale ciekawiły mnie jego umiejętności, więc stanąłem pod drzwiami, wytężając maksymalnie słuch, by móc cokolwiek usłyszeć. Oczywiście opiekun przedstawił się i przywitał nowych kandydatów, mówiąc, że najpierw musi sprawdzić ich umiejętności. Każdy musiał coś zaśpiewać.

Większość osób śpiewała w miarę dobrze, ale przy niektórych aż krzywiłem się i miałem ochotę zakryć uszy. Niektórzy potrzebowali więcej ćwiczeń, niestety. Nagle usłyszałem, że wywołują Hana, więc skupiłem się, wsłuchując się w każdy dźwięk.

— Wydaje mi się, że w rapie jestem lepszy niż w śpiewie, ale to chyba pan o tym zadecyduje. — powiedział nieśmiało, a po chwili usłyszałem jego delikatny głos, przez który zmiękły mi kolana.

Nie spodziewałem się, że będzie brzmiał aż tak dobrze. Jego głos był po prostu piękny. Delikatny, czysty, pełen emocji. Nie mogłem nadziwić się jego talentowi, gdy nagle wokal zmienił się w rap, który zszokował mnie jeszcze bardziej. Ten dzieciak był diabelsko utalentowany, a ja już wiedziałem, że chciałbym go słyszeć, jak najczęściej.

Nagle nastała cisza, która została przerwana gromkimi brawami, do których miałem ochotę przyłączyć się na korytarzu. Chłopak zasługiwał wręcz na owacje na stojąco, a śpiewał bez jakiegoś gruntownego przygotowania. Jak to w ogóle było możliwe? Może chodził do szkoły muzycznej?

— Cudownie, że postanowiłeś się zgłosić! Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że do nas przyszedłeś. W zeszłym roku był u nas chłopak, który również śpiewał tak pięknie, jak ty, ale zrezygnował w ostatniej chwili. — początkowo radosny głos opiekuna zmienił się w przygnębiony, a ja opuściłem wzrok, wiedząc, że mowa o mnie.

Z początku chciałem dołączyć do chóru, jednak nieco spanikowałem. Nagle poczułem impuls, przez który otworzyłem drzwi z uśmiechem i ukłoniłem się mężczyźnie, który zdziwiony spojrzał się na mnie. Podobnie zrobiła reszta uczniów, którzy wydawali się zaciekawieni moim. nagłym wejściem.

— Ale ten sam chłopak postanowił, że jednak spróbuje w drugiej klasie proszę pana. — odparłem wesoło, a zaraz członkowie chóru zaczęli podekscytowani klaskać.

— Boże, Minho! Nawet nie wiesz jak się cieszymy! — zawołała jedna z głównych wokalistek chóru, a ja teatralnie ukłoniłem się, udając, że zdejmuje czapkę.

Nie rozumiałem samego siebie, ale w tamtym momencie nie było już odwrotu. Dołączyłem do chóru, ponieważ byłem oczarowany głosem Jisunga. Co miało jedno do drugiego? Zielonego pojęcia nie miałem.

— Czuję, że w tym roku nasz chór zmiecie wszystkich z planszy. — westchnął wzruszony nauczyciel, a my zamilkliśmy w osłupieniu. — No co? Nie tak dzisiaj mówi młodzież? — zdezorientowany podrapał się po głowie, a my zgodnie wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

Nie mogłem oderwać spojrzenia od blondyna, który zakrywał usta i głośno śmiał się razem z resztą. Czułem się dziwnie, jednak z dobrym tego słowa znaczeniu. Uśmiechnął się pod nosem i odetchnąłem głęboko. Widocznie musiałem zacząć ponownie ćwiczyć mój wokal.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top