- 𝟜𝟞 -
Westchnąłem znudzony, przewracając się na bok, by spojrzeć na Changbina, który oglądał telewizję. Ciężko było mi zrozumieć jak mogły go interesować te programy przyrodnicze. Osobiście nie widziałem w nich nic ciekawego.
Cholernie się nudziłem, a zbliżała się cisza nocna, więc nie było sensu nigdzie wychodzić. Nie zdążyłbym się nawet odpowiednio ubrać, a zostałbym zamknięty w budynku. Jedyne co mi chodziło po głowie to Jisung, ale chciałem dać mu spędzić czas z przyjacielem.
- Changbin, zagrajmy w coś. - jęknąłem zdesperowany, byleby tylko coś porobić, a wiedziałem, że nie odmówi.
- Mówisz i masz. - od razu podniósł się, by wyjąć laptopa z torby, co powtórzyłem po nim. Nie byliśmy głupi, żeby ich nie brać ze sobą. - W co chcesz pograć? - uśmiechnął się.
- Może być ten cały Minecraft. - wzruszyłem ramionami i na szybko zainstalowałem grę, by móc stworzyć z nim serwer i zacząć eksplorować
Starałem się przy tym nie wydzierać, gdy wpadałem na kolejne creepery i szkielety, ale było ciężko. Hamowanie emocji nie szło mi najlepiej. Tym bardziej, że miałem wyjątkowego pecha.
- Pomóż mi!! - syknąłem, gdy zostałem otoczony, bo zostały mi dwa serduszka, a moja tarcza już dawno zniknęła.
- Już się tepam do ciebie. - westchnął rozbawiony, po czym faktycznie przeteleportował się i uratował mi tyłek. - Zjedz coś, odzyskasz serduszka. - pouczył mnie, a ja potulnie posłuchałem jego rady.
Nawet nie zauważyłem kiedy minęły dwie godziny, bo za bardzo wciągnąłem się w grę, która tak właściwie okazała się być fajna. Możliwe, że to nie był ostatni raz, gdy w nią zagrałem, bo spodobała mi się.
- Changbin, co to jest do cholerny? - zawołałem cicho, przerażonym tym, co zobaczyłem.
- Co? Aaa, Enderman, nie patrz mu w oczy. - poradził, ale ja w tym czasie uciekałem na drugi koniec mapy, byle być jak najdalej od tego czegoś. - Spodobało ci się, co? - prychnął.
- Może, ale chodź, bo bez ciebie pewnie zaraz zginę. - westchnąłem z uśmiechem, zerkając na niego kątem oka.
Po kolejnej godzinie odstawiliśmy laptopy, bo miałem dość grania, jak na pierwszy raz. Rozmawialiśmy początkowo o mało ważnych rzeczach. Oczywiście tylko na początku, bo postanowiłem go znowu pomęczyć w sprawie piegusa.
- Co zamierzasz zrobić z Felixem? - spytałem ciekawsko.
- A co mam zrobić? Będziemy chodzić na randki i jak się to bardziej rozwinie to pewnie będziemy parą, o ile będzie chciał. - mruknął zdziwiony, obracając się na brzuch.
- Ale naprawdę ci się podoba? Odkąd cię znam chyba tylko dwa razy ktoś ci się podobał. - mruknąłem z zastanowieniem.
- Minho, naprawdę. Podoba mi się Felix, ale potrzebuję więcej czasu niż ty i Jisung. - uniósł brew, na co rzuciłem w niego poduszką. - A jak wam się układa? - teraz to on patrzył na mnie z zaciekawieniem.
- Boże, Changbin... Chyba straciłem dla niego głowę, wiesz? Jest taki uroczy, delikatny i kochany! Mógłbym na niego patrzeć cały czas, tak samo z tuleniem i całowaniem. A te pocałunki... - nie mogłem się nawet wysłowić, więc zakryłem twarz poduszką, by cicho krzyknąć w nią z emocji.
- Przepadłeś, stary. - skwitował, a ja spojrzałem się na niego z szerokim uśmiechem.
- Za to jestem najszczęśliwszy na świecie. Wiesz jak on się uroczo zawstydza? Albo jak wzdycha podczas pocałunku? - dalej się zachwycałem.
- Nigdy nie widziałem cię w takim stanie, co on z tobą zrobił. - zaśmiał się cicho, dokładnie mnie obserwując.
- Nie wiem, Bin. Nie mam pojęcia, ale nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy. I wiesz co? Tęsknię za nim. - jęknąłem niezadowolony i wydąłem dolną wargę.
Dłuższą chwilę w pokoju panowała cisza, bo chłopak zajął się telefonem, a ja nie chciałem mu zbytnio przeszkadzać. Pewnie rozmawiał sobie z Felixem.
Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi, które Changbin bez wahania poszedł otworzyć. Zaciekawiony obserwowałem, jak wychodzi z pokoju, a na jego miejscu zjawił się mój skarbek, który teraz uśmiechał się do mnie nieśmiało w piżamce. A co to za wymiana?
- Podobno tęskniłeś, hyung. -szepnąłem z delikatnymi rumieńcami i wbił wzrok w podłogę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo- mruknąłem, by wstać i złapać jego rozkoszne policzki w dłonie. - Dlatego tu przyszedłeś? - spytałem łagodnie.
- Tak... Ja też tęskniłem. - wydukał nieśmiało, a ja uśmiechnąłem się szeroko przez to, że lekko się zająknął.
- Moja wiewióreczka. - westchnąłem, by delikatnie ucałować usta zawstydzonego chłopaka. - Chodź. - pociągnąłem go na łóżko, gdzie zacząłem się z nim tulić.
- Mogę zostać na noc? Changbin hyung powiedział, że zamieniamy się na dzisiaj, więc nie mam teraz gdzie spać, jeśli nie tu. - szepnął, a ja mogłem usłyszeć jego cichy chichot.
- Jeszcze się pytasz? Jasne, że możesz. - pokręciłem głową i zacząłem składać czułe pocałunki na jego twarzy oraz czubku głowy.
- Dziękuję. - zamruczał rozanielony i pozwalał mi na zasypywanie się całusami. - Chyba trafiłem do raju. - westchnął wyraźnie zadowolony.
-Raczej ja, bo trzymam w swoich ramionach anioła. - zaśmiałem się delikatnie, patrząc, jak marszczy nosek przez brak czułości.
- Więc obaj jesteśmy w niebie, a teraz proszę kontynuuj. - fuknął niezadowolony, a ja ze śmiechem kontynuowałem delikatne muskanie jego zarumienionej twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top