- 𝟛𝟜 -
Odetchnąłem zadowolony, wychodząc ze szkoły, jednak zrzedła mi mina, gdy moje ciało otulił nieprzyjemny chłód. Nie dziwiłem się, bo była już jesień i małymi krokami zbliżała się do nas zima, ale naprawdę nie lubiłem zimna.
Zrezygnowany opuściłem rękawy ciepłej bluzy, która na szczęście jeszcze chroniła mnie przed chłodem i zerknąłem na telefon, czekając na Jisunga. Ostatnimi czasy zacząłem go odprowadzać codziennie do domu, mimo że było mi kompletnie nie po drodze. Nie przeszkadzało mi to.
Odkąd wyzdrowiał nie chciałem go za bardzo opuszczać na krok i pilnowałem go, żeby chodził ciepło ubrany. Nie chciałem, żeby znowu złapał jakieś przeziębienie albo, co gorsza, grypę. Chciałem go widywać na codzień.
- Już jestem. - drgnąłem, gdy usłyszałem wesoły głos Jisunga i od razu objąłem go ramieniem, żeby ruszyć przed siebie.
- Jak tam lekcje? - spytałem, jak każdego dnia, i potargałem mu włosy.
- Całkiem dobrze, dziękuję! A jak było u ciebie? - zaśmiał się, po czym zaczął poprawiać swoją fryzurę.
- Mam już dość szkoły. - westchnąłem cierpiętniczo, ale uśmiechnąłem się lekko do niego.
- Minho, ty tak na poważnie? - usłyszałem za sobą głos Hongjoonga i zdziwiony obróciłem się do niego.
- O co ci chodzi? - uniosłem brew, nie rozumiejąc zachowania chłopaka, z którym kiedyś się kolegowałem. Nie rozmawialiśmy od kilku miesięcy.
- Od rozpoczęcia roku latasz za tym dzieciakiem, jak głupi. Chodzą plotki, że jesteś gejem. Stary, weź się ogarnij. - burknął mój znajomy, a ja zastanawiałem się czy mówił poważnie.
Co do cholery...
- A jaki ty masz z tym problem niby? Niech se mówią, co chcą. - uniosłem brew, wpatrując się w niego.
- Bo się kolegowaliśmy w pierwszej klasie i mnie z tobą kojarzą. Przecież wiem, że wolisz laski, czemu tak się kleicie do siebie. - zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, a potem pogardliwie zerknął na Hana.
Poczułem nagły ogień w żyłach, widząc spojrzeniem jakim obdarzył blondyna.
- Nie waż się więcej w ten sposób na niego spojrzeć, Kim. A poza tym nie bądź taki pewny swego. - rzuciłem zirytowany, oburzony jego zachowaniem.
Za kogo on się w ogóle uważał? Jakim prawem mówił takie rzeczy?
- Wyluzuj, człowieku. Czyżbyś chciał powiedzieć, że jednak mają rację? - prychnął, podchodząc powoli bliżej.
- Nawet jeśli to nie jest wasza sprawa. - nie spuszczałem wzroku z chłopaka, który chwycił Jisunga za podbródek, by mu się przyjrzeć.
- Hyung, puść. - mruknął niewyraźnie blondyn, próbując wyrwać się.
- Nie jesteś najgorszy. - prychnął kpiąco, a ja momentalnie chwyciłem go za bark, by stanowczo odsunąć go od Jisunga.
- Nie zbliżaj się do niego. - spiorunowałem go spojrzeniem, chowając Jisunga za sobą.
- Bo co? - zwrócił się do mnie z wrednym uśmiechem.
- Bo ci wyrwę ręce i do dupy ci je wsadzę, także nie waż się do niego zbliżać ani go zaczepiać. - syknąłem, bo jego arogancja mnie zaczęła wkurwiać. Dodatkowo męczył Hana.
- Jaki waleczny, jak uroczo. Przeleciałeś go już, hm? - zaśmiał się, a ja bez wahania uniosłem rękę, by przyłożyć mu z pięści.
- Uważaj na słowa, Kim. - warknąłem.
- Hyung, chodźmy stąd, proszę... - usłyszałem za sobą drżący szept blondyna, na który westchnąłem ciężko.
- No posłuchaj go, ten dzieciak zaraz się rozryczy. - odezwał się drwiąco Kim, powodując mój kolejny wybuch.
- Jeśli się nie zamkniesz to nie ręczę za siebie. Nie obchodzi mnie, że przyjaźniliśmy się, nikt nie ma prawa w taki sposób wypowiadać się na temat Jisunga, a teraz spierdalaj, póki ci znowu nie przyjebałem. - warknąłem przez zaciśnięte zęby, patrząc mu morderczo w oczy.
Po chwili odepchnąłem go, by na nowo objąć przejętego Hana i ruszyć z nim do jego domu. Byłem cholernie zirytowany całym zajściem. Jeśli obrażałby tylko mnie to jeszcze nic, ale na Jisunga nikt nie miał prawa powiedzieć złego słowa.
- Nie musiałeś się z nim kłócić, hyung. - mruknął niepewnie, a ja zerknąłem na niego, przez co cała złość wyparowała ze mnie.
- Musiałem, nie okazał ci należytego szacunku. - westchnąłem, powoli gładząc jego dłoń kciukiem.
- Nie przejmujesz się tymi plotkami? - szepnął smutno po chwili i uciekł spojrzeniem w bok.
- W każdej plotce jest ziarno prawdy, nie sądzisz? Poza tym, czemu mam się przejmować zdaniem innych na mój temat? - wzruszyłem ramionami.
- Więc czemu przejmujesz się zdaniem innych na mój temat? - nie spodziewałem się tego pytania, więc na chwilę przystanąłem.
- Bo mi na tobie zależy i nie chcę, żeby ktoś tak cię traktował. - odpowiedziałem po chwili i ruszyliśmy dalej w ciszy.
- Dziękuję, Minho. - szepnął po dłuższym czasie, gdy byliśmy w pobliżu jego domu.
- Nie masz mi za co dziękować, Sungie. Od tego mnie masz. - uśmiechnąłem się, zamykając go w szczelnym uścisku.
- Wejdziesz do środka? Nie chcę się jeszcze rozstawać. - wydukał zawstydzony, a ja oglądałem jego rumieńce, które się pogłębiały z każdą chwilą.
- Miałem nadzieję, że o to zapytasz. - zaśmiałem się łagodnie.
Mógłbym spędzać z nim cały swój czas, gdybym tylko mógł i nie znudziłbym się jego obecnością. Zawsze było mi mało jego bliskości, więc nie mogłem teraz odmówić, skoro miałem na nią szansę. Zresztą nawet nie chciałem odmawiać.
Weszliśmy do pustego domu, żeby zdjąć buty i ruszyć powoli do jego pokoju, gdzie obaj wygodnie rozwaliliśmy się na dwuosobowym łóżku. Trochę żałowałem, że było tak duże, bo wtedy musiałby się tulić do mnie, ale niestety, co poradzisz? Nic.
- Mogę się przytulić do ciebie? - szepnął nieśmiało, jakby czytając w moich myślach.
- Nie musisz nawet pytać, mały. - od razu go przyciągnąłem bliżej siebie i objąłem szczelnie, by wtulić blondyna w swoje ciało.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny. - przyznał po chwili z twarzą wciśniętą w moją szyję.
- Ty dla mnie też, Sungie. Nawet nie wiesz, jak bardzo. - zmrużyłem zadowolony oczy, przesuwając leniwie dłonią po jego plecach.
Czułem się idealnie i byłem szczęśliwy, że mogłem mieć go tak blisko siebie. Chciałem się cieszyć chwilą, jednak w głowie cały czas miałem swój sen, który tak naprawdę uświadomił mi, jak bardzo chciałem pocałować młodszego.
Marzyłem o tym, że któregoś dnia wreszcie będę mógł to zrobić, a skoro młodszy sam mówił, że zaczeka aż sam będę chciał to zrobić, to moje marzenie było bardzo realne. Mogłem je właściwie spełnić w każdej chwili, ale nie robiłem tego.
Chciałem, żeby młodszy dobrze zapamiętał tę chwilę, więc postanowiłem jeszcze zaczekać, a wtedy będę mógł wyznać mu też swoje uczucia. Musiałem być tego wszystkiego pewny, poza tym nie mogło się to dziać zbyt szybko.
Poczekaj jeszcze chwilę, Sungie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top