- 𝟛𝟙 -
Z góry przepraszam za ten rozdział, bo chyba jest najgorszym jaki napisałam :<<
Mam nadzieję, że nikt mnie nie zagryzie przez jego zawartość
~~~~~
Przychodzące połączenie od Wiewióreczka
Odbierz/Odrzuć
- Halo, Sungie? - mruknąłem zdziwiony, odkładając książkę od matematyki.
- Nie mogę zasnąć. - usłyszałem jego zmęczony głos i westchnąłem ciężko.
- Jak mogę ci pomóc, mały? - przeniosłem się na łóżko, by przy okazji pomiziać Soonie za uchem.
- Proszę, mów do mnie albo śpiewaj, cokolwiek. - jęknął błagalnie, a ja bez sprzeciwu zacząłem mówić.
- Może opowiem ci troszkę historyjek z mojego życia i ci pośpiewam coś, zgoda? No to od czego zacząć, hm... Wiesz, kiedyś byliśmy na weselu kogoś z rodziny i miałem może z jedenaście lat, a jako taki berbeć naprawdę nudziłem się tam, więc postanowiłem, że zrobię wszystkim psikusa. Cóż... Nie spodziewałem się, że podpalę przy okazji stół, ale jak się jarał to hit! - usłyszałem jego cichy chichot i postanowiłem kontynuować, ale naprawdę nie miałem pomysłu, co mógłbym opowiadać.
- Zaśpiewasz mi All of the stars Sheerana? - poprosił nagle, a ja z ulgą zgodziłem się, próbując przypomnieć sobie tekst.
Tyle dobrze, że wybrał piosenkę, którą znałem, dzięki czemu nie miałem problemu z zaśpiewaniem jej.
- It's just another night and I'm staring at the moon. I saw a shooting star and thought of you. I sang a lullaby by the waterside and knew if you were here, I'd sing to you. - zanuciłem z lekkim uśmiechem, po czym kontynuowałem cicho piosenkę, prawie szepcząc.
Chciałem, żeby wydawało mu się, że jestem tuż obok i śpiewam mu prosto do ucha. Miałem nadzieję, że w taki sposób szybciej zaśnie i nie myliłem się. O tym, że zasnął przekonałem się po skończeniu piosenki, gdy ciszę przerywał delikatny, równy oddech chłopaka.
- Słodkich snów, moja wiewióreczko. - zamruczałem ciepło, uśmiechając się rozczulony pod nosem i niechętnie rozłączyłem się, by zająć się myśleniem o nim.
Był idealny w każdym calu i chciałem go trzymać w ramionach cały czas. Mógłbym bez końca go tulić, dawać drobne całuski i spoglądać w jego lśniące, duże oczka, które oglądały świat z wyraźnym zainteresowaniem. Wszystko go ciekawiło i to mi się podobało.
Zastanawiałem się, co siedziało w jego uroczej główce, ale miałem nadzieję, że kiedyś sam się o tym przekonam. Blondyn był jedyną osobą, która tak bardzo mnie zaciekawiła. Nigdy nie myślałem o nikim tak dużo, jak o nim. Już nawet nie zaprzeczałem uczuciom, które żywiłem do niego, bo nie miałoby to sensu.
Z westchnięciem ułożyłem się wygodniej, by przymknąć oczy i spróbować zasnąć, mając w głowie obraz uśmiechniętego chłopaka. Tak, nie było chwili, bym nie myślał o jego pięknym uśmiechu, który rozjaśniał mi dzień. Zresztą nie tylko mi, z tego co było mi wiadomo.
Z każdą chwilą zagłębiałem się coraz bardziej w swoje sny, w których pojawił się młodszy, co sprawiało, że jeszcze chętniej zasypiałem. Podczas snu mogłem robić to, co chciałem i nie miało to konsekwencji w rzeczywistości. Nie musiałem się bać ani hamować.
Rano, gdy wstałem miałem szeroki uśmiech na twarzy, ponieważ doskonale pamiętałem swój sen. Dodatkowo czułem pieczenie na policzkach, a moja klatka piersiowa szybko unosiła się na to wspomnienie.
***
Powoli przesunąłem dłoń na biodro chłopca, który swoje ręce umiejscowił na mojej szyi. Czułem jego ciepły oddech na twarzy, gdy z każdą chwilą byliśmy coraz bliżej. Żaden z nas nie miał nic przeciwko temu, co miało się stać, a wręcz nie mogliśmy się doczekać.
Han spoglądał na mnie swoimi zamglonymi oczami, na co mocniej oplotłem go w pasie i pociągnąłem do siebie, by siedział okrakiem na moich kolanach. Nasze oddechy przyspieszyły jeszcze bardziej przez brak przestrzeni między nami. Mieszały się ze sobą, coraz mocniej drżąc.
- Minho... - szepnął słabo młodszy, gdy ja powoli gładziłem jego biodra, a potem uda.
- Ćśś... - odszepnąłem, patrząc mu głęboko w oczy, w których widziałem skaczące płomyki.
Nie minęła sekunda, a nasze nosy stykały się ze sobą, przez co nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku. Wyglądał tak pięknie, że zacząłem zastanawiać się czy aby na pewno nie był aniołem. Powoli przesuwałem opuszkami palców po jego twarzy, czasem zahaczając o kuszące wargi, które lekko się rozchyliły.
- Błagam, pocałuj mnie wreszcie. - jęknął płaczliwie, a mi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
Marzyłem o tym nieświadomie od dawna, więc złapałem go pewniej za biodra i delikatnie połączyłem nasze usta, nie mogąc już wytrzymać. Momentalnie wszystkie moje zmysły zaczęły wariować, przez przytłaczającą rozkosz związaną z pocałunkiem. Wyłączyłem się.
Usta chłopaka był tak słodkie i aksamitne, że uzależniałem się od nich coraz bardziej z każdym muśnięciem. Początkowo czuły i nieśmiały pocałunek stawał się coraz agresywniejszy, przez co traciliśmy nad sobą kontrolę. Chciałem czuć go bliżej, bardziej.
Dłonie młodszego wsunęły się między kosmyki moich włosów i zaczęły za nie lekko pociągać. Po moim kręgosłupie przebiegł elektryzujący dreszcz, przez który nie mogłem się już uspokoić. Fala gorąca zalała całe moje ciało.
Emocje oraz uczucia wzięły górę, sprawiając, że obaj pragnęliśmy więcej. Więcej pocałunków, bliskości i dotyku. Więcej siebie.
Drgnąłem, czując jego dłonie pod koszulką, ale sam odwdzięczyłem się, przesuwając ręce na pośladki chłopaka, które delikatnie złapałem, a w odpowiedzi dostałem jego cichy jęk, przez który kompletnie oszalałem i-
***
I właśnie wtedy zadzwonił budzik, a ja od razu zerwałem się do siadu z szerokim uśmiechem. Nie wiedziałem czemu aż tak bardzo cieszył mnie sen, ale chciałbym mieć takiej częściej. Nawet jeśli oznaczałoby to pobudkę z rumieńcami na twarzy.
- Cholera jasna, Han Jisung, co ty ze mną robisz... -westchnąłem, widząc, że rumieńce i szybkie bicie serca nie były moim jedynym problemem.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę miał takie sny związane z chłopakiem, ale widocznie to już ten etap, że będę musiał się przyzwyczajać. Bo coś mi podpowiadało, że moje uczucia do Hana nie przeminą od tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top