- 𝟙𝟙 -
Zadowolony wszedłem do szkoły, by iść do szatni, po drodze witając się ze znajomymi osobami. Miałem wyjątkowo dobry dzień, co dobrze mi wróżyło. Rano wstałem wyspany, zdążyłem się przygotować na czas i teraz miałem nawet kilkanaście minut w zapasie, więc nie musiałem się spieszyć. Z uśmiechem wziąłem książkę z szafki, a następnie ruszyłem pod salę.
Po drodze mijałem klasę Hana, który siedział teraz na ławce z zamkniętymi oczami i najprawdopodobniej drzemał przed lekcjami. Sam widok był cholernie uroczy i zabawny, więc nie mogłem nie przystanąć obok. Nawet wahałem się czy nie powinienem zrobić mu zdjęcia na pamiątkę.
Ostatecznie postanowiłem, że mu odpuszczę, ale zamiast tego usiadłem obok i delikatnie ułożyłem jego głowę na moim ramieniu, żeby było mu nieco wygodniej. Gdyby nie to, pewnie bolałby go potem kark, a tego nie chciałem.
Po chwili mimowolnie oparłem się policzkiem o czubek jego głowy, spoglądając przed siebie. Zawsze był pełny energii, a teraz dosłownie spał na siedząco na korytarzu. Był to dość zaskakujący widok, jednak nawet najlepszym się zdarzało.
Nie wiedziałem co mógłbym robić w tym czasie, więc wyjąłem telefon, żeby przejrzeć internet w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Kompletnie ignorowałem przechodzące obok osoby, które spoglądały na nas z zaciekawieniem. Wcale nie było na co patrzeć.
- Mmh... Minho hyung. - usłyszałem senny głos blondyna, który wtulił się w mój bok bardziej, przez co zachichotałem. Sama słodycz.
Gdy zostało pięć minut do dzwonka uznałem, że to dobry moment, aby obudzić Jisunga, który dalej cicho pomrukiwał, śpiąc. Najchętniej pozwoliłbym mu odpoczywać dalej, jednak nauczyciele by się na to nie zgodzili, a poza tym musiałem zadbać o jego edukację. Jak nie ja, to kto?
- Wstawaj, zaraz lekcja. - mruknąłem rozbawiony i zacząłem go lekko szturchać, żeby nie budzić go w brutalny sposób, mimo że taki byłby najlepszy.
Przez swoją decyzję musiałem się namęczyć, zanim otworzył oczy. Ale przynajmniej było warto. Spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, jednak nie zabrał głowy z mojego ramienia.
- Co tu robisz, hyung? Długo tak siedziałeś? - ziewnął, a ja wzruszyłem ramionami.
- Bolałby cię kark, gdybyś spał tak, jak wcześniej, więc usiadłem obok, by było ci wygodniej. Jestem tu z kwadrans, a tak poza tym to uczę się tutaj, nie wiem czy zauważyłeś. - zaśmiałem się cicho.
- Dziękuję, nie musiałeś... - chłopak momentalnie zawstydził się, na co uśmiechnąłem się zwycięsko.
- Jestem dobrym hyungiem! No, a teraz idę na lekcję, więc do zobaczenia popołudniu. - poczochrałem jego blond kosmyki, by iść dalej, dzięki czemu nie spóźniłem się na lekcje, a nawet przyszedłem chwilę przed nauczycielem.
Tego dnia miałem sporo szczęścia i nawet udało mi się uniknąć odpowiedzi ustnej, co tylko napawało mnie dumą. Sama myśl o wspólnym popołudniu z Hanem sprawiała, że byłem szczęśliwy, a fakt, że wszystko mi się udawało tylko to szczęście pogłębiał. Nie mogłem się doczekać.
Lekcje zleciały mi dosyć szybko na wspólnych wygłupach i rozmowach z Changbinem, który co chwilę wspominał o Felixie oraz tym, jak świetnie mu się z nim grało i gadało. Trafił swój na swego, sumując. Pożegnałem się z kumplem, który spieszył się do domu, by dalej grać z piegowatym przyjacielem Jisunga i ruszyłem do wyjścia.
- Cześć hyung! Jak tam ci dzień mija? - spojrzałem na chłopaka, który uśmiechał się do mnie wesoło, czego nie mogłem nie odwzajemnić.
- Zadziwiająco dobrze, a tobie, wiewióro? - zaśmiałem się cicho, po czym szturchnąłem go delikatnie barkiem, by ruszyć do kawiarni.
- Nie jestem wiewiórką! - zawołał oburzony, tupiąc, co spowodowało u mnie wybuch śmiechu. - I też całkiem dobrze. - dodał spokojniej po chwili.
- Ale Sungie, wiewiórki są przeurocze. - puściłem mu oczko i obserwowałem, jak policzki chłopaka robią się różowe.
- Nie zawstydzaj mnie, hyung. - fuknął oburzony, próbując ukryć rumieńce.
- Nie chowaj, są urocze. - zabrałem dłonie z jego twarzy, żeby posłać mu łagodny uśmiech. - Chodźmy. - zaśmiałem się pod nosem.
Uwielbiałem oglądać zawstydzonego Jisunga, więc czasami specjalnie sprawiałem, że rumienił się. Był to niesamowicie satysfakcjonujący widok, który miałem ochotę oglądać cały czas.
Droga minęła nam na przekomarzaniu się i wygłupach, więc nim się obejrzeliśmy byliśmy już w kawiarni. Tym razem to Sungie płacił, mimo że miałem ochotę zrobić to ja. Niestety nawet nie zdążyłem, bo wyciągnął pieniądze od razu po tym, jak powiedziałem co chciałbym zamówić.
- Dwa razy sernik, gorącą czekoladę i karmelowe cappuccino. - patrzyłem spod byka na chłopaka, który z uśmiechem złożył zamówienie i od razu zapłacił za nie. - Nie patrz tak na mnie, hyung, mówiłem, że ja płacę. - zaśmiał się cicho, a ja jedynie pokręciłem głową.
- Co ja się z tobą mam. - westchnąłem, gdy znaleźliśmy sobie miejsce nie na widoku, a w głębi lokalu.
- Same najlepsze rzeczy hyung. - prychnął żartobliwie młodszy.
Nie musieliśmy długo czekać na nasze zamówienie, które przyniosła nam dosyć ładna dziewczyna w podobnym do nas wieku. Widocznie dorabiała sobie poza szkołą, jak wiele innych osób. Nic nadzwyczajnego.
Zdziwiony uniosłem brew, gdy puściła mi oczko i przygryzła lekko wargę, ale odwróciłem wzrok. Nie, zdecydowanie nie. Nie miałem ochoty nawet zawracać sobie nią głowy.
- Ładna co...? - usłyszałem cichy głos Hana, który wydawał się być lekko przygnębiony.
- Niby tak, ale zupełnie nie w moim typie. - wzruszyłem ramionami, by zająć się ciastem, które w magiczny sposób przyciągało mnie do siebie, błagając bym je zjadł.
- A jaki jest twój typ? Ideał dziewczyny? - zdziwiony uniosłem spojrzenie na chłopaka, który intensywnie wpatrywał się w kawałek sernika.
- Cóż... Nie zastanawiałem się nigdy. Po prostu musi mieć to coś. - westchnąłem niepewnie, obserwując jego buzię. Czemu tak bardzo posmutniał? - Wszystko w porządku Sungie? - wyciągnąłem rękę, żeby położyć ją na jego ramieniu, ale on odsunął się.
- Tak, wszystko w porządku. - powiedział, po czym od razu zaczął jeść ciasto.
Westchnąłem pod nosem i wziąłem z niego przykład, czując, że coś jest nie tak. Nie chciałem naciskać na młodszego, bo skoro mi nie powiedział, to znaczyło, że nie chciał, żebym wiedział co go gryzie. Teraz ciasto nie było już takie dobre, jak wcześniej.
- Hyung... A co myślisz o osobach o innej orientacji? -przerwał ciszę, zadając mi pytanie jakiego się nie spodziewałem.
- Miłość to miłość, jeśli kogoś kochasz to płeć nie robi różnicy. Akceptuję to, sam mam znajomych, którzy nie są hetero. - powiedziałem powoli i cały czas wpatrywałem się w niego. -Czemu pytasz? - przechyliłem zaciekawiony głowę w bok, chociaż mogłem domyślać się jego odpowiedzi.
- Bo wolę chłopaków. - westchnął cicho i nadymał policzki, co wyglądało w jego wydaniu rozbrajająco.
- Żaden problem, nie martw się, nie mam nic przeciwko. - uśmiechnąłem się łagodnie, co zaraz odwzajemnił.
- Cieszę się... rozumiem, że ty wolisz dziewczyny...? - miałem wrażenie, że jego głos znowu posmutniał, chociaż może tylko mi się wydawało?
- Teoretycznie całe życie interesowały mnie dziewczyny, ale jak to mówią.. Nigdy nie mów 'nigdy'. - odparłem bez zająknięcia się, czym zaskoczyłem samego siebie.
- Rozumiem. - kiwnął głową, po czym skupił się na gorącej czekoladzie i cieście, a ja poszedłem w jego ślady.
Gdy skończyliśmy, według planu ruszyliśmy do mnie do domu, aby móc poćwiczyć na występ, który zbliżał się wielkimi krokami. Szczerze nie mogłem się doczekać aż usłyszę śpiew młodszego, więc przyspieszyłem kroku, prowadząc go do siebie.
Może mój dom nie był tak ogromny, jak jego, ale uważałem, że był całkiem ładny i nie miałem się czego wstydzić. Z uśmiechem wpuściłem go do środka, by od razu skierować się do kuchni.
- Chciałbyś coś zjeść? Wiem, że jedliśmy ciasto przed chwilą, ale może jednak? - spytałem, opierając się dłońmi o blat.
- Nie, ale dziękuję za troskę hyung. Za to poprosiłbym o szklankę wody. - dwa razy nie musiał mi powtarzać, bo chwilę potem spełniłem jego prośbę.
- No to... Może chodźmy do mojego pokoju, przy okazji poznasz na żywo moje dzieci. - zaśmiałem się w drodze do sypialni, gdzie czekały na nas trzy kociaki.
- Boże, jakie one są śliczne! -zawołał i zaraz zaczął każdego po kolei głaskać, na co zaśmiałem się i poszedłem szukać nut oraz tekstów.
Moje koty niekoniecznie lubiły obce osoby, do Changbina przyzwyczajały się cholernie długo, ale widocznie z Hanem nie miały problemu. Moje serce wręcz topiło się, gdy spoglądałem na nich. Uroczy widok.
- Cieszę się, że się dogadujecie. - mruknąłem z uśmiechem. - No to co, zaczynamy? - westchnąłem, żeby zacząć z nim śpiewać.
Wytrzymaliśmy całe dwadzieścia minut, bo gdy te upłynęły wylądowaliśmy na łóżku, ramię w ramię i patrzyliśmy w sufit. Okazało się, że nie było co ćwiczyć, bo od razu nasze głosy się zsynchronizowały. Rozbawiony pokręciłem głową i zerknąłem na młodszego, który przecierał twarz.
- Może zaśpiewamy coś tak po prostu? - zaproponowałem, by sięgnąć po gitarę. - Zapodawaj piosenkę, zagram ci wszystko. - kiwnąłem głową dumnie.
- Perfect Sheerana! - zawołał, a ja bez wahania zacząłem grać melodię dosyć popularnej piosenki, by mógł zacząć śpiewać.
Jeśli była jedna rzecz, którą miałbym słyszeć do końca życia, chciałbym, aby był to jego śpiew. Miałem wrażenie, jakby otulał mnie najdelikatniejszy jedwab, jaki można było sobie wyobrazić. Jego głos był tak czysty, delikatny i pełny emocji, że czułem się, jakbym przenosił się do innej krainy. Z uśmiechem zmrużyłem oczy, wpatrując się w jego twarz, gdy on śpiewał.
Mógłbym przysiąc na własne życie, że widziałem i słyszałem prawdziwego anioła. Był on przepiękny, tak samo, jak jego głos. Nie widziałem w nim najmniejszej skazy, nawet jeśli uważnie przyglądałem mu się. Czułem, jak po moim sercu rozchodzi się nieznane mi do tej pory, ale przyjemne ciepło. Miałem wrażenie, jakbym odkrył coś, czego do tej pory nie dostrzegałem.
- Wszystko w porządku? - ocknąłem się, gdy młodszy spojrzał na mnie z ciepłym uśmiechem i lekkimi rumieńcami.
- Tak, jak nigdy wcześniej. - odparłem cicho, chcąc zapamiętać ten widok na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top