- 𝔻𝕠𝕕𝕒𝕥𝕖𝕜 𝕀𝕀 -
3 years later...
Z uśmiechem odstawiłem sporej wielkości pudło na ziemię i rozejrzałem się po pomieszczeniu, skanując je spojrzeniem. Było całkiem spore, więc nie powinno być problemu z pomieszczeniem wszystkiego. Samo mieszkanie było przestronne, a co najważniejsze wcale nie było takie drogie, więc naprawdę mieliśmy szczęście.
Wiedziałem, że wypakowanie się zajmie nam kilka dni, nie mówiąc o przystosowaniu się do nowej sytuacji. Ostatecznie każdy z nas zawsze mieszkał z rodzicami, a teraz przyszedł czas, by opuścić gniazdko i polecieć w świat.
- Kotku pomocy. - jęknął z przedpokoju Jisung, a ja od razu do niego poleciałem, żeby wziąć część rzeczy.
- Czemu wziąłeś tyle naraz? A jakbyś się wywrócił i potłukł? - skarciłem go, ale i tak dostał całusa w czoło.
- Chcę po prostu już zająć się wypakowywaniem i układaniem wszystkiego. - uśmiechnął się nieśmiało, gdy odstawiliśmy resztę rzeczy.
- Ja też słoneczko, ale nic na siłę. - przytuliłem go mocno, by odpocząć troszkę. - Zostało coś jeszcze? - zamruczałem cicho.
- Dosłownie dwie torby i to z ubraniami. - poczułem, jak zaciska palce na mojej koszulce, na co uśmiechnąłem się.
- Pójdę po nie, a ty możesz zacząć rozkładać wszystko. - zrobiłem z nim noski-noski, po czym poszedłem po nasze ubrania.
Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę od teraz będę mieszkał z Sungiem. Będę miał go codziennie dla siebie i nikt nam nie będzie przeszkadzał. Już wyobrażałem sobie, jak z rana będę go budzić drobnymi całuskami, a w nocy będę go tulił do snu i śpiewał mu cicho. Albo jak będziemy razem gotować obiady, a wieczorami będziemy oglądać filmy na kanapie, tuląc się do siebie.
Idealnie.
Zadowolony zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem z torbami do sypialni, gdzie młodszy zdążył założyć prześcieradło na wcześniej wniesiony materac i pościelił małżeńskie łóżko. Teraz rozkładał drobiazgi po półkach i wieszał zdjęcia na ścianach, chwiejąc się lekko na palcach.
- Mogłeś na mnie poczekać. - mruknąłem, łapiąc go w talii, by go przytrzymać i w międzyczasie delikatnie ucałowałem jego kark.
- Nie rób tak. - mruknął zawstydzony, drgając na pocałunek.
- Czemu? - zaśmiałem się mu prosto do ucha.
- Bo mnie rozpraszasz. - oburzony nadmuchał policzki, a ja jedynie szczelniej oplotłem go ramionami.
- Mogę dopiero zacząć to robić. - szepnąłem i delikatnie przygryzłem płatek jego ucha, na co sapnął.
- Spadaj. Idź rozkładać wszystko w salonie, a nie. - fuknął zarumieniony i dosłownie wyrzucił mnie z sypialni, przez co wybuchnąłem śmiechem.
- Wstydzioch! - zawołałem za nim i poszedłem wykonać polecenie.
Po kilku godzinach większość rzeczy była na swoim miejscu, a my leżeliśmy w salonie na ziemi, odpoczywając z ciężkimi oddechami. Nie sądziłem, że przeprowadzka jest taka męcząca, a jednak teraz dyszałem, jakbym przebiegł kilka kilometrów.
Mimo wszystko, byłem cholernie szczęśliwy i nie mogłem doczekać się przyszłości z Hanem, ponieważ zapowiadała się wręcz bajecznie.
Jedyną rzeczą, która mnie martwiła to fakt, że nie mogłem zabrać ze sobą moich dzieci i szczerze przez to zawahałem się nad przeprowadzką. Już za nimi tęskniłem.
Przeniosłem powoli wzrok na Sunga, którego koszulka przez przypadek nieco się podwinęła, ukazując tym samym skrawek brzucha chłopaka. Jego oddech był ciężki, a oczy miał zamknięte, gdy starał się dojść do siebie.
Znowu nie mogłem się na niego napatrzeć, choć widziałem go praktycznie codziennie od ponad trzech lat.
Z zamyśleniem podniosłem się, by położyć ręce po obu stronach głowy teraz już szatyna i pochyliłem się z zamiarem ucałowania jego ust. Tyle razem już przeszliśmy, że byliśmy wręcz nierozłączni. Cały czas kleiliśmy się do siebie, jednak chyba wszyscy już się przyzwyczaili.
- Kotek... - zamruczał mi w usta, a sekundę potem delikatnie bawił się moimi włosami, pociągając za nie.
Nie zauważyłem, kiedy moja dłoń zaczęła powoli muskać odsłonięty fragment brzucha mojej miłości, ale niedługo potem znalazła się całkowicie pod koszulką i badała powoli kolejne milimetry jego ciała.
Czułem, jak drżał przez mój dotyk i jego oddech przyspieszył, co przynosiło mi cholerną satysfakcję.
- Kocham cię, jesteś całym moim światem, słyszysz? Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, jesteś dla mnie wszystkim. - szepnąłem, gdy niechętnie oderwałem się od jego ust.
- Wiesz, że ja ciebie też, bez ciebie nie ma mnie. - uśmiechnął się ciepło i mocniej objął mnie wokół szyi.
- Uzależniłem się od ciebie. - westchnąłem, delikatnie kładąc się na nim, żeby się tulić, przez co stęknął cicho.
- To źle? - zachichotał i znowu bawił się moimi włosami.
- Zdecydowanie nie. A nawet jeśli moje postępowanie jest złe, to nie chcę postępować dobrze. - mruknąłem, przymykając oczy.
- Jesteś najlepszym, co spotkało mnie w życiu. - mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem na jego słowa.
- Wzajemnie Sungie. Spełniłeś wszystkie moje marzenia po prostu zjawiając się w moim życiu. - naprawdę oszalałem na jego punkcie i już nie kryłem tego.
Straciłem poczucie czasu i nie miałem pojęcia, ile czasu leżeliśmy tak na puchatym dywanie, tuląc się i po prostu ciesząc swoją obecnością.
Byłem szczęśliwy, a szczęśliwi czasu nie liczą, prawda?
Miałem wszystko to, co tylko chciałem mieć. Jak mógłbym narzekać i być nieszczęśliwy, skoro przy moim boku była tak cudowna istota, jak Sungie? Był moją motywacją, szczęściem i to dzięki niemu miałem siłę, by żyć tak, jak zawsze tego chciałem.
- Minho... - zamruczał cicho po dłuższym czasie.
- Hm, co trzeba? - odmruknąłem niewyraźnie, nie otwierając oczu nawet.
- Nie sądzisz, że trzeba jakoś uczcić przeprowadzkę? - zaśmiał się lekko, a później wyswobodził się spode mnie, na co jęknąłem niezadowolony.
- Jak? - podniosłem się do siadu, a młodszy tylko wstał.
- Hm... A jak myślisz? - uśmiechnął się tajemniczo.
Nie wiedziałem, o co może mu chodzić, ale olśniło mnie, gdy zaczął iść w stronę sypialni, kręcąc biodrami specjalnie.
Czemu od razu na to nie wpadłem?
Przełknąłem ciężko ślinę i poleciałem za nim bez najmniejszego zawahania.
- Boże, jak dobrze. - jęknął zadowolony.
- Idealnie wręcz. - sapnąłem zmęczony i lekko otarłem swoje czoło.
Po dziesięciu minutach walki udało nam się zbudować tę cholerną bazę, w której ułożyliśmy się na poduszkach. Na boku mieliśmy przygotowane przekąski do filmów, które miałem zaraz puścić.
- Mój kotek. - westchnął szczęśliwy, układając głowę na moim ramieniu.
- Moja wiewiórka. - odszepnąłem, po czym dałem mu czułego buziaka w czółko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top