5.

Przez kolejnych pięć spotkań robiłem to samo — siadałem koło Ciebie, cały mokry, mocząc Twój, jak się później okazało, ulubiony koc.

Obserwowałem Cię z bliska i za każdym razem, gdy podchodziłem, walczyłaś z uśmiechem. Widziałem, że ciekawość Cię zżerała, ale zawzięcie milczałaś.

A ja czekałem, się odezwiesz, na mnie spojrzysz, porozmawiamy.

Przy szóstym spotkaniu w końcu odezwałaś się. Fakt, nieco się do tego przyczyniłem, ale chciałem już Cię poznać i usłyszeć Twoje imię.

Tym razem, gdy usiadłem, ochlapałem Cię wodą. Zareagowałaś. Popatrzyłaś na mnie tą swoją gniewną miną, z kropelkami wody na idealnej twarzy.

Nie wytrzymałaś — odwzajemniłaś uśmiech. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top