6. Skąd wiedziałeś jaką piję?
Louis wszedł z dwoma papierowymi kubkami do biblioteki. Przywitał się uśmiechem i szybkim przytulasem ze starszą kobietą. Poszedł na zaplecze aby ściągnąć z siebie całe te zimowe opatulenie.
Na dworze było naprawdę zimno i było widać już, że nie długo zbliżał się sylwester, ponieważ kobiety wraz ze swoimi mężczyznami chodziły na zakupy a na wystawach było pełno imprezowych ciuchów.
Wszyscy zapomnieli o Bożym Narodzeniu i wspaniale spędzonym czasem z rodziną. Taki też wspaniały czas spędził Louis ze swoją rodziną. Cudownie się bawił, urodziny w wigilię to jedna z najbardziej oczekiwanych rzeczy przez Louisa. Nie dla prezentów. One dla niego były mało wartościowe. Kochał po prostu siadać po kolacji przy kominku ze swoją rodziną. Kochał bawić się z Doris i Ernestem ich nowymi zabawkami od Mikołaja. Po prostu Louisowi zapalał się guzik z napisem "DZIECKO" i tak już przez cały okres świąt Bożego Narodzenia zostawało.
Kochał rozmowy ze swoją matką gdy już wszyscy spali. Siedzieli tak jak za dawnych czasów. Wtedy gdy Louis był jeszcze normalny.
Uśmiechnął się do siebie gdy wspomniał swoją matkę, tę uśmiechnięta. Bez zmartwień, która o wszystkim zapomniała. Wybaczała mu każdy błąd, każde jego źle powiedziane na nią słowo. Po prostu ją kochał i nie mógł sobie wyobrazić jakby jej zabrakło. Louis byłby nikim. Znów by się stoczył.
Wziął dwa kubki w ręce i podszedł do chłopaka z burzą loków - mogę przerwać? Święty Mikołaj coś mi dla Ciebie przekazał - położył przed nim kubek i usiadł obok. Harry popatrzył na niego z rozbawieniem.
-Tak? - wziął herbatę do ręki i upił łyka - skąd wiedziałeś jaką piję? - zamknął książkę wcześniej zaznaczając na jakiej stronie skończył.
-Święty Mikołaj Louis Tomlinson wie co chcą grzeczne dzieciaki - zachichotał.
-Skąd wiesz, że jestem grzeczny? Może jestem dobrym aktorem?
-To widać, Harry - puścił mu oczko - muszę powiedzieć, że pijesz dobra herbatę. Też mieszam smaki ale nigdy nie wyszła mi tak dobra.
-Jak się dowiedziałeś? Szpiegujesz mnie? - zmrużył oczy.
-Nie trzeba być geniuszem aby zauważyć jak codziennie przynosisz herbatę z jednej kawiarni.
-No, rzeczywiście - przytaknął spoglądając teraz na kubek i bawiąc się kawałkiem kartki jaką wyciągnął wcześniej z książki- a dalej? Jak to było ze smakiem?
-Zapytałem się miłej, uroczej dziewczyny czy przychodzi tutaj mega przystojny chłopak z zielonymi oczami jak szmaragd, z włosami do ramion, wysoki, ślicznie uśmiechający się chłopak, któremu jak się śmieje robią się dołeczki w policzkach co uważam to za mega urocze - patrzył mu w oczy - powiedziała, że przychodzisz to ja wtedy poprosiłem ją o dwie takie herbaty co ty zamawiasz.
-Naprawdę? - założył kosmyk włosów za ucho ale nadal patrzył mu w oczy.
-No tak, nie okłamałbym Cię, Harry. Możesz iść się spytaj tej dziewczyny, że tak powiedziałem.
-Kłamiesz - prychnął.
-Ja nigdy nie kłamie, Harold. A zwłaszcza w tak oczywistych rzeczach.
Louis mógł usłyszeć chichot Harry'ego - dziękuję, Lou. Bardzo mi miło. Nikt mi nigdy nie dał takiego komplementu.
-Teraz to Ty kłamiesz. Nie uwierzę, że nikt Ci nigdy nic nie mówił - zaśmiał się.
-Nie, no. Ktoś tam mówił ale nie zwracałem na to tak wielkiej uwagi. Takiego komplementu jak od Ciebie nigdy nie dostałem i nigdy bym się niespodziewał.
-Widzisz, na tym polega świat. Nawet nie wiesz kiedy a zza rogu czeka Cię jakąś niespodzianka. Na tym polega życie, Harry.
-To racja, słuszna racja.
***
Ludzie, który próbują uczynić ten świat gorszym, nie biorą sobie dnia wolnego" - Bob Marley
💚💙
Miłej nocy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top