26. Od tego są przyjaciele, prawda?

-Dobra, tę książkę możesz wziąć. Jej nie mamy - podał mu książkę z dołu - masz jeszcze tę i jeszcze tę -mruknął i wstał - chwila przerwy - otrzepał niewiedzialny kurz z nóg.

-Harry, wkręciłem się z tym - zrobił złą minę - która godzina ? - napił się Coli, która leżała na stoliku.

-Północ  - odpowiedział  i uśmiechnął się słabo do szatyna - pojedziemy już do swoich domów i zrobimy to jutro.  I tak jutro takich tłumów jak zawsze nie ma - usiadł na krześle - jestem zmęczony.

-Tak, ja też - kaszlnął i pociągnął nosem - obym tylko nie był chory - zaśmiał się.

-Zaraz wrócę idę do toalety - uśmiechnął i gdy przechodził koło Louis złożył pocałunek na jego policzku.

-Za co to? - zaśmiał się lekko zamieszany - zrobiłem coś?

-Nie, nic nie zrobiłeś - stanął w miejscu i podrapał się po karku - po prostu chciałem to zrobić. Jeżeli się nie podoba to więcej nie będę. Przepraszam - zniżył głowę na dół. Louisowi zrobiło się strasznie głupio.

-Boże, Harry nie myśl tak - podszedł do niego - nie przeszkadza mi to. Nawet takich głupot nie gadaj - zaśmiał się - możesz tak robić tylko się zapytałem za co. Przecież ani nic nie powiedziałem ani nic nie zrobiłem.

-Jesteś tu, przy mnie. To chyba wystarczy - wzruszył ramionami nadal patrząc w dół. Po chwili poczuł jak Louis podnosi jego głowę i samemu daje mu buziaka w lewy policzek.

-To ja powinienem zrobić to pierwszy - zaśmiał się i wrócił już do swojego normalnego wzrostu. Tak, stał na palcach - i możesz robić tak ile zechcesz. Wiedz, że mi to nie przeszkadza.

-Przepraszam - szepnął i spojrzał mu w oczy. Chłopcy patrzyli raz na oczy raz na usta. Mieli taką ochotę pocałować drugiego. Dotknąć ust osoby, którą naprawdę lubią i może troszeczkę kochają. Obaj niestety byli zbyt nieśmiali i nie zrobili tego. Każde oddaliło się w swoje strony. W smutku i w wstydzie.

I może Louis i Harry żałują, że nie zrobili tego pierwszego kroku. Może w ogóle go nie będzie a ich umysł płata im figle. Wiedzieli zaś, że przyjaciółmi pozostaną na długo nawet gdyby swoje uczucia musieli trzymać w ukryciu.

***

Louis pociągnął nosem i owinięty w koc zszedł otworzyć drzwi - Cześć - usłyszał gdy otworzył drzwi. Po chwili dostał krótki pocałunek w czoło i piękny uśmiech.

-Co tutaj robisz, Harry? - poszedł za nim do kuchni - nie powinieneś tu być. Będziesz chory.

-Spokojnie, ja dam sobie radę - wyciągnął coś z torebki - zrobiłem Ci zakupy. Mama powiedziała abym ugotował Ci jakaś zupę a ty powinieneś leżeć cały dzień w łóżku.

-Harry... - zaśmiał się.

-Poczekaj, jeszcze nie skończyłem - popatrzył na niego i znów wrócił do reklamówki - kupiłem Ci ciepłe skarpety i ciepły koc bo zawsze masz te cienkie. Jeszcze wziąłem Ci z domu moją ciepłą bluzę.

-Harry... - mruknął i oparł się o blat

-Czekaj. Jeszcze nie skończyłem. Możesz poczekać? - wziął do ręki chusteczki - masz, to też Ci kupiłem - podał mu je - zrobiłem Ci zakupów i zapasy picia na tydzień. Zaraz jak będę robił obiad to Ci przyniose zakupy - odwrócił się do niego tym razem przodem.

-Harry, to wszystko było nie potrzebne - mruknął i pokręcił głową - ale bardzo i to bardzo Ci dziękuję.  Gdybym mógłbym Cię przytulił - zaśmiał się.

-Od tego są przyjaciele, prawda? - wzruszył ramionami - dla mnie to drobiazg.

- Dla mnie nie - kaszlnął - jak będę mógł Ci się odwdzięczyć?

-Nie trzeba, Lou. Zmykaj do łóżka - zaśmiał się.

-Jak wyzdrowieje to zabiorę Cię gdzieś.

-Gdzie? - uśmiechnął  się i popatrzył na minę Louisa.

-Zawsze robiłem randki z niespodzianką i tak będzie i tym razem - owinął się bardziej kocem.

-Oh, czyli to randka? - zapytał i założył ręce na piersi.

-Randka - puścił mu oczko i uśmiechnął się do niego wychodząc z kuchni.

💙💚

Dodane: 10.12.2017r

Miłej nocy, kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top