Nine
Hejka misie kolorowe!
No cóż, jak idą przygotowania do świąt?
Miłego dnia/wieczoru ♥️
*************
Po kilku minutach, na korytarzu, pojawił się Michael. Usiadł obok funkcjonariusza, patrząc na niego.
— O co chodzi? — zapytał Laborant, zakładając ręce na piersi.
Brązowooki kiwnął głową w kierunku sali zabiegowej i głośno westchnął.
— Lekarze się nim zajmują. Przez ostatnie kilka godzin był w okolicach Sandy, a dokładniej stacji. Wychłodził się dość mocno i został postrzelony przez sprzedawcę, bo chciał ukraść jedzenie i picie — odpowiedział Gregory, przecierając twarz ręką.
— Co za chuj! Jak się nazywa? — dopytał zielonooki.
— Nie przejmuj się tym. Jest na komendzie. Pójdzie siedzieć za posiadanie nielegalnej broni, oraz spowodowanie uszczerbku na zdrowiu obywatela — odparł Montanha, wzruszając ramionami.
— W jakim jest stanie? No wiesz.. Psychicznym? — zapytał Quinn.
— Wciąż nie pamięta, jeśli o to ci chodzi. A poza tym, jest dość zagubiony. Podobno mówił temu kasjerowi, że musi znaleźć swoich przyjaciół. Nie wiem dlaczego, ale gdy.. Jednak nieważne.. — mruknął szatyn, przeczesując nerwowo włosy.
— No mów. Jesteśmy tu sami — fuknął Michael.
— Gdy chciał uciec z mojego samochodu, jak już go znalazłem, powiedziałem, że wszystko mu wytłumaczę na szpitalu i żeby mi zaufał. Zrobił to. Dlaczego? Przecież mnie nie pamięta, a nawet jeśli by pamiętał to tym bardziej by tego nie zrobił.. — powiedział niepewnie Gregory.
— Wiesz mam wrażenie, że mimo iż nie pamięta nikogo z nas, to podświadomie wie z kim rozmawia. Może jego ciało mu tak podpowiedziało? — rzekł Laborant.
— Ale to by znaczyło, że jak wszystko pamięta, to mi ufa.. — stwierdził Gregory, a widząc znaczące spojrzenie towarzysza, zacisnął wargi w wąską linię.
— Już sobie sam odpowiedziałeś na pytanie. A teraz ty mi odpowiedz na moje, może ono rozjaśni ci trochę w głowie. Dlaczego go szukałeś? Dlaczego zabrałeś go na szpital, na statusie trzecim i wezwałeś mnie, zamiast policji? — zapytał retorycznie zielonooki.
Szatyn uchylił usta by odpowiedzieć na zadane pytania, lecz po chwili je zamknął i skulił się nieco, czując jak na jego policzki robią się ciepłe.
— Bo to byłoby niemoralne. Jest chory. To byłoby niesprawiedliwe. Wolę go złapać, jak będzie już zdrowy i w pełni świadomy — skłamał policjant.
— Grzechu? Ale ty wiesz, że mnie nie da się tak łatwo okłamać? — prychnął Quinn. — Może zamiast okłamywać i siebie i mnie, postarasz się jakoś ułożyć to sobie w głowie co?
— Cokolwiek.. — fuknął naburmuszony funkcjonariusz.
— Musimy go zabrać na terapię.. Może lekarzom uda się mu pomóc. A przede wszystkim, musi przestać pić, bo to skończy się dla niego tragicznie.. — stwierdził Michael.
— “Musimy”? Ja nie mogę! Jestem pierdolonym szefem policji! Wiesz co się stanie, jak inni się dowiedzą? — zapytał brązowooki.
— Wiesz, że skoro masz taką władzę, to jesteś w stanie zawiesić jego poszukiwanie? Poza tym, dobrze znasz prawdę. Wiesz, że wszystko co robił było spowodowane chorobą. Jak się wyleczy, możesz go pozwać i dzięki temu się wybroni — rzekł Laborant.
— A co z Nicole? — zapytał Montanha.
— On jej nie zabił. Wiesz o tym. Jeśli ci na nim zależy, to go z tego uniewinnisz. Wiesz, że próbował ją ratować. Reanimował ją, do czasu aż lekarz się nią nie zajął. Gdy okazało się, że nie przeżyła, zniknął na dłuższy czas. Prawdopodobnie pił z tego powodu. Nie chciał dla niej źle — powiedział zielonooki.
— To czemu wtedy na wiosce altruistów do niej strzelił? Czemu nie powstrzymał Carbonary? — fuknął Gregory.
— Carbo ma swoje podejście do niektórych rzeczy. Jeśli czegoś się uprze to to zrobi, nieważne jakie będą skutki. Jeśli chodzi o wioskę, to musiał wybrać, albo ona, albo ja — opowiedział Quinn.
— Czemu to wszystko jest tak pojebane? Czemu nie potrafił mi tego powiedzieć? — warknął policjant.
— Nie powinienem ci tego mówić, ale raz gdy był pijany wyznał mi coś jeśli chodzi o Nicole. Powiedział, że nigdy nie chciał żeby tobie lub twojej rodzinie się coś stało. Powiedział też, że bardzo chciałby cofnąć czas, albo chociaż oddać ci ją, żebyś mógł normalnie się pożegnać. Martwił się, że przez to, że ona zmarła cię straci. Niestety, on nie wie gdzie ona jest.. Ja też tego nie wiem. Chroni rodzinę, chociaż sam mu się dziwię, bo czasem, nie powinien tego robić — wyjaśnił Michael.
— Skoro nie chciał mnie stracić, to czemu powiedział, że to on ją zabił? — dopytał brązowooki.
— Chciał chronić swojego brata.. Wiedział, że znienawidzisz go za to, a mimo to skłamał — odpowiedział laborant, wzruszając ramionami.
— “Brata”.. — prychnął funkcjonariusz. — Tego który przybił go do pala i kazał się ze mną rozwieść?
— Miłość jest skomplikowana, a ty sam dobrze o tym wiesz.. — stwierdził zielonooki i lekko się uśmiechnął.
Gregory siedział dłuższy czas w ciszy, próbując sobie wszystko poukładać. Jego towarzysz mu nie przeszkadzał, zajmując się przeglądaniem telefonu.
***
Minęło dobre kilkanaście minut od ich rozmowy. Dopiero po tym czasie, z sali wyszedł lekarz z notesem w ręce. Stanął naprzeciw nich z lekkim uśmiechem.
— Już wszystko jest dobrze. Zajęliśmy się raną. Ma również hipotermię, ale już stopniowo się tym zajmujemy. Przeniesiemy go na prywatną salę, a gdy się obudzi będzie trzeba mu podawać ciepłe napoje — odparł niebieskowłosy.
— Czy macie w szpitalu jakiegoś psychologa? — zapytał niepewnie Gregory.
— Tak, aktualnie Maryjka. Zawołać ją? — dopytał Matthew.
— Jakby pan mógł, to niech przyjdzie, pod salę Erwina. Dziękujemy bardzo — odpowiedział Montanha.
Obaj ruszyli za drugim lekarzem, który przewoził nieprzytomnego złotookiego na salę. Stanęli przed nią, oczekując na psycholożkę.
— Myślisz, że ona cokolwiek na to zaradzi? — zapytał policjant.
— Mam taką nadzieję. Ostatecznie będzie trzeba iść z nim do neurologa. Możliwe, że to przez jakieś uszkodzenia wewnętrzne. Zobaczymy.. — stwierdził Laborant, opierając się o ścianę.
Czekali kilka minut w ciszy, zastanawiając się nad wypowiedzianymi słowami. Po tym czasie, dołączyła do nich brązowowłosa kobieta.
— Dzień dobry, o co chodzi? — zapytała ciemnooka, zerkając na mężczyzn.
— Potrzebujemy pomocy z… przyjacielem.. — odpowiedział Gregory, wahając się z ostatnim słowem.
— Oczywiście mogę pomóc, tylko muszę znać sytuację, oraz sam zainteresowany musi wyrazić zgodę.. — stwierdziła Maria.
— Chodzi o Erwina. Był u ciebie kilka razy, na terapii. Raz, albo dwa nawet z nami — wtrącił się Laborant.
Szatyn spojrzał na niego zaskoczony. Nie wiedział, że młodszy odwiedzał wcześniej psychologa.
— Tak, bywał u mnie. Od kilkunastu tygodni nie miałam z nim kontaktu. Bylam na urlopie, ale z tego co widzę w aktach, był na wizycie u Amber kilka tygodni temu — rzekła Hernandez, spoglądając w tablet.
— Tak. To inna sprawa swoją drogą.. — mruknął policjant. — Erwin ma problem, a raczej kilka. Po pierwsze, jest uzależniony od alkoholu — dodał.
— Oh.. To chyba do niego niepodobne.. — odparła brązowowłosa.
— Niestety dużo się zmieniło. Poza tym, ma również problemy z pamięcią. Tylko po wypiciu alkoholu pamięta bieżące życie. Gdy nie pije, cofa się wydarzeniami kilka lat wstecz, nie pamiętając praktycznie nikogo — powiedział Quinn.
— Rozumiem.. Mogę z nim porozmawiać, ale obawiam się, że sama terapia nie zdziała cudów — stwierdziła Maria.
— Co w takim razie jeszcze będzie konieczne? Myśleliśmy o neurologu, może to jakieś uszkodzenie? — dopytal Montanha.
— Oczywiście trzeba będzie to sprawdzić. Jeśli jednak to nie będzie problemem, trzeba będzie jakoś inaczej go wyleczyć. Na razie nic nie mogę stwierdzić, bez rozmowy z nim.. — rzekła ciemnooka.
— W porządku.. Jeśli się wybudzi, poprosimy Cię — odparł Michael.
— Jasne. W razie czego, jestem w swoim gabinecie — dodała kobieta i ruszyła w kierunku, z którego przybyła.
Gregory cicho westchnął i wszedł do sali, na której leżał siwowłosy. Usiadł na krześle obok łóżka, wpatrując się w niego.
— Uratujemy go.. — stwierdził Laborant, kładąc dłoń, na ramieniu policjanta.
— Mam nadzieję, że nie jest za późno..
************
1174 słów (bez notatki)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top