Four
Hejka misie kolorowe!
Wrzucam kolejny rozdział! Miłego dnia/wieczoru <33
*************
W ciągu nocy wypił wszystkie swoje zapasy. Nie miał już nic, co mógłby wypić, poza zwykłą wodą. Leżał na łóżku, czekając, aż w końcu ktoś wypuści go z pokoju
Jednak dość długo nikt nie nadchodził. Potrzebował się napić. Wiedział, że za jakiś czas procenty całkowicie wyparują z jego ciała, czego bardzo nie chciał.
Podniósł się gwałtownie z łóżka, czekając chwilę, aż zawroty głowy miną. Gdy to się stało, podszedł do drzwi balkonowych, przyglądając się im. Niestety również nie miały klamki.
Rozejrzał się po pokoju, wzrokiem natrafiając na krzesło. Podniósł je i zamachnął się, uderzając z całej siły w szybę. Usłyszał trzask.
Odsunął się, odkładając mebel na ziemię. Drzwi balkonowe teraz były rozbite i z łatwością mógł przez nie wyjść na balkon, co zrobił. Przypadkowo zahaczył ramieniem o fragment szkła, ale nie zwrócił na to uwagi.
Gdy stał już po drugiej stronie balkonu, opuszczając się na dach, usłyszał przekręcanie zamka w drzwiach swojego pokoju.
Szybko puścił się barierki i spadł na poddasze, a następnie zeskoczył na ziemię. Zaczął biec poza mury willi.
Po kilku minutach był w połowie drogi do miejsca docelowego. Chciał dostać się na stację, która oddalona była o jakieś dwa kilometry.
Słyszał jak telefon w jego kieszeni dzwoni, lecz nie zwracał na to uwagi. Na Pewno chcieli wiedzieć gdzie jest, żeby znowu go zamknąć.
Szybkim krokiem dotarł na miejsce, gdzie od razu wyjął z półki kilka butelek napojów wysokoprocentowych. Odkręcił jedną, upijając kilka łyków.
— Ej! Najpierw za to zapłać! — krzyknął kasjer, który przyglądał mu się od wejścia.
Erwin tylko przelotnie omiótł go wzrokiem, wciąż pijąc alkohol.
Podszedł do kasy, kładąc na blat kilka banknotów i schował do kieszeni wszystkie butelki, a tą którą zdążył opróżnić, wyrzucił do kosza.
— Reszty nie trzeba.. — mruknął i wyszedł ze sklepu.
Odetchnął głęboko, uśmiechając się lekko na uczucie upojenia. Zaczął powoli zmierzać w kierunku willi, poboczem drogi szybkiego ruchu.
Nie zdążył zbyt daleko odejść, gdyż zatrzymał się obok niego samochód, a szyba się rozsunęła.
— Mam go, wracamy na bazę.. — Albert zgłosił na radiu, a następnie otworzył drzwi. — Wsiadaj..
Starszy przewrócił oczami, ale wykonał polecenie zasiadając na miejscu pasażera.
Dosłownie po chwili wchodzili już do środka willi, gdzie czekała już reszta przy stole w jadalni.
Od razu podszedł do niego Nicollo, zbliżając się trochę i wąchając go.
— Znowu chlałeś?! — warknął piwnooki. — Musimy zrobić całkowitą czystkę domu..
— Masz więcej przy sobie? — zapytała białowłosa, krzyżując ręce na piersi.
Knuckles westchnął i zasiadł w jednym z foteli, tuż obok laboranta, kładąc swoje nogi na stół.
— Erwin, do cholery! Mówiłeś, że nie jesteś uzależniony! — syknął Carbonara, stając przed nim.
— Nie jestem. Nie wiem o co wam chodzi.. — prychnął złotooki, po chwili zaczynając kasłać.
Zakrył usta ręką, a na niej pojawiły się małe czerwone plamki krwi. Zmarszczył brwi, przecierając usta.
— Właśnie kurwa widać, jakie są tego skutki! — prychnęła Heidi.
— Po prostu jestem jeszcze osłabiony, po operacji.. — odparł siwowłosy, wzruszając ramionami.
Jego przyjaciele westchnęli, ale postanowili już się więcej nie sprzeczać.
— Musimy wyrzucić cały alkohol z bazy.. — rzekł białowłosy, siadając na jednym z krzeseł. — Jedziemy dzisiaj na kasyno, więc ogarnij się trochę..
Knuckles ponownie przewrócił oczami, ale wstał i poszedł do swojego pokoju, w którym było zimno, przez brak jednej z szyb.
Sięgnął czyste ubrania z szafy i od razu upchał tam butelki wódki, które zakupił. Poszedł do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic i przebrał się w świeże ciuchy.
Gdy skończył się szykować, schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza jedną z butelek, a drugą otworzył i trochę upił, a następnie odłożył.
Zszedł na dół, gdzie czekała na niego reszta “rodziny”.
— Rozdzielamy się na dwie fury. Nie wydajcie całego siana, okej? — parsknął Nicollo.
***
Całą grupą weszli do środka budynku. Od razu skierowali się do kasy, gdzie wymienili pieniądze na żetony do grania.
Siwowłosy ruszył w kierunku ruletki, po drodze zauważając kelnera z tacą na której ten miał szampana. Chwycił jeden kieliszek, uśmiechając się szeroko.
— Erwin! — warknął Carbonara, wyrywając szklane naczynie z jego dłoni. — Nawet się nie waż!
Starszy przewrócił oczami i fuknął pod nosem, siadając przy stole z ruletką.
Przez następne dwie godziny wspólnie grali, tracąc lub wygrywając pieniądze. Siwowłosy robił kilka przerw między graniem, odchodząc na bok, by napić się trochę wódki, tak by nikt nie zauważył.
W pewnym momencie zerwał się od przyjaciół, udając się szybkim krokiem do łazienki.
Zdążył tylko wejść do jednej z kabin i zaczął wymiotować, opierając się o deskę.
Nie zauważył nawet, że za jego plecami ktoś stał, obserwując jego złe samopoczucie.
Nicollo głośno westchnął i podszedł do niższego, kładąc dłoń na jego plecach. Zauważył, że w muszli nie znajdują się tylko wymioty, a również krew, co go bardzo zmartwiło.
— Erwin… — zaczął niepewnie piwnooki, masując go lekko. — Musisz przestać.. Wiesz o tym..
Złotooki po chwili skończył wymiotować i od razu spuścił wodę. Przysiadł opierając się plecami o ścianę, z głowa pochyloną między nogami.
— Nie mo-ggę.. — wymamrotał Knuckles, wplatając palce w swoje włosy. — Nie ch-cę…
Białowłosy mruknął kilka przekleństw pod nosem, a następnie pomógł niższemu podnieść się z podłogi.
Obaj skierowali się do wyjścia z kasyna, gdzie czekali na nich pozostali. Bez słowa zapakowali się do samochodów i ruszyli na willę..
***
— I co z nim? — zapytała Bunny, po tym jak Nicollo do nich dołączył w jadalni.
Gdy wrócili, białowłosy pomógł Erwinowi się ogarnąć i położyć do łóżka. Przeszukał również jego pokój i wyrzucił cały alkohol.
Przed tym również naprawili szybę, by w pokoju nie było zimno.
Siwowłosy nie chciał już rozmawiać o sytuacji z kasyna, ani o niczym innym. Milczał, pozwalając, aby jego “brat”, się nim zajął.
— Ciężko.. Musimy ogarnąć jakiegoś skorumpowanego lekarza, żeby go sprawdził.. — stwierdził Carbonara.
— Zaraz zadzwonię do kogoś.. Może Bartuś da radę — odparła Heidi.
— Wiecie, że to naprawdę będzie ciężkie wyzwanie? Uzależnienie od alkoholu nie jest tak łatwe do wyleczenia.. — mruknął Michael.
— Co ty nie powiesz? — prychnął ironicznie Speedo. — Musimy się postarać mu pomóc.. Coś wymyślimy, jak zawsze.
— Zaraz przyjdę.. — powiedział piwnooki i wyszedł na zewnątrz budynku, wyciągając papierosa i odpalając go.
Chwilę później wyjął również telefon i wybrał jeden numer, przykładając urządzenie do ucha. Oczekiwał chwilę, aż rozmówca po drugiej stronie odbierze, co w końcu się wydarzyło.
— Halo? Co chcesz Nikodem? — usłyszał obojętny ton szatyna.
— Ty mi powiedz! Czy ty zdajesz sobie sprawę co odjebałeś? Naprawdę, aż tak bardzo go nienawidzisz? — warknął białowłosy, zaciągając się papierosem.
— O co ci chodzi? — zapytał zdezorientowany Gregory.
— O Erwina! — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Wiesz do czego doprowadziłeś do cholery?! Przez ciebie jest w opłakanym stanie! Ty myślałeś zdrowo, wlewając mu wódkę do gardła?!
— Już wam powiedział? — parsknął Montanha. — Po alkoholu mówił z większym sensem, niż bez niego. Musiałem się dowiedzieć gdzie jest Nicole.. Jak widać i tak nie wyszło — przerwał na chwilę by wziąć oddech. — Zresztą żyje, nic mu nie jest. Pewnie oprócz porządnego kaca..
— Przez ciebie kurwa się uzależnił! Cały czas pije alkohol! Poza tym, miał uszkodzoną wątrobę, a przez to że pije rozwala ją coraz bardziej! Coraz częściej pluje krwią i nią wymiotuje! Wiesz co się stanie jeśli ten narząd przestanie działać? Nie? Może ja ci odpowiem.. Umrze! — krzyczał Nicollo, trzęsąc się ze złości.
— On się brzydzi alkoholem, o czym ty w ogóle mówisz? — mruknął niepewnie brązowooki.
— Po tym jak mu go podałeś, się zmieniło! Nie był trzeźwy od ostatnich dwóch dni. Co on ci takiego zrobił? Co? Wciąż chodzi o ten rozwód? Dobrze wiesz, że on go nie chciał! — mówił Carbonara.
— Nie chodzi o to! — Gregory szybko zaprzeczył.
— No tak, o twoją córkę.. Tylko ty kurwa dobrze wiesz, że to nie on ją zabił! — odparł piwnooki.
— Ale ukrył jej ciało! Przez niego nawet nie mogę jej normalnie pochować! Zresztą nawet nie zaprzeczył, gdy ty ją zabiłeś! — opanowana postawa policjanta w końcu znikła za złością.
— Dla twojej wiadomości, nie on ukrył ciało. Dobrze wiem, że chcesz je aby wsadzić nas do więzienia, bo nie masz dowodów. A Erwin robił wszystko, żeby ją uratować. Poza tym jakbyś nie zauważył, Nicole była zła. Ona planowała te wszystkie wybuchy, oraz zabiła matkę Erwina — odpowiedział Nicollo.
— To.. To nie prawda! — zaprzeczył, zmieszany funkcjonariusz.
— Ogarnij się Grzesiek. Uwierz mi, że jeśli nie uda nam się go uratować, to cię zapierdole! Bo to tylko i wyłącznie, kurwa, twoja wina! — warknął białowłosy i się rozłączył, wyciągając kolejnego papierosa.
********
1339 słów (bez notatki) :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top