Five
Hejka misie kolorowe!
Wrzucam kolejny rozdział, miłego dnia/wieczoru <33
*************
Niebieskowłosy medyk zszedł po schodach do salonu, gdzie reszta, niecierpliwie, na niego czekała.
— I co? — zapytał Albert, podnosząc się z krzesła.
— Wątroba jest w złym stanie.. Obawiam się, że jeśli tak dalej pójdzie.. — mówił lekarz niepewnym głosem.
— Wiemy co się stanie. Powiedz mi, czy jesteśmy w stanie coś zrobić? Jak możemy sprawić aby przestał pić? — dopytał Nicollo, nerwowo postukując nogą.
— Nie możecie tego sprawić. Fakt, możecie trzymać go z dala od alkoholu i pilnować, ale jeśli będzie chciał to znajdzie jakieś rozwiązanie, aby się napić. On sam musi chcieć z tego zrezygnować. Poza tym zalecałbym terapię z psychologiem, może on w jakiś sposób wyciągnie jego wewnętrzne problemy i powody do picia.. — odparł Bartosz.
— Ogarniemy Maryjkę, sprowadzi się ją i prywatnie będziemy go z nią umawiać — stwierdziła Heidi.
— Nie rozumiem tego.. Dlaczego zaczął pić? Zawsze się tym brzydził! Ma nas, swoją rodzinę, pieniądze, gdzie mieszkać, samochody. Fakt, że zabili mu matkę, ale on prawie jej nie znał! Dlaczego, do cholery, taki się stał? — mówił Carbonara, chodząc po pomieszczeniu.
— Nie zawsze rzeczy materialne są w stanie sprawić, że ktoś poczuje się bezpiecznie i dobrze.. — rzekł medyk, po czym skierował się do wyjścia. — W razie gdyby coś się działo, to do mnie dzwońcie. Podawajcie mu te leki na wątrobę, może chodź trochę się zregeneruje. Do zobaczenia!
Gdy lekarz opuścił willę, całą czwórka usiadła przy stole żywo dyskutując, na temat dalszych planów, odnośnie ich brata.
— Myślicie, że za mało spędzaliśmy z nim czasu? — spytała białowłosa.
— Przecież widzimy się z nim codziennie.. — powiedział Speedo.
— Nie chodzi o to ile z nim go spędzamy, a jak. Kiedy ostatni raz ktoś z was rozmawiał z Erwinem? Albo które z was tak właściwie, po akcji z palem, rozmawiało szczerze, o tym jak on się czuje? — zapytał Laborant, krzyżując ręce na piersi. — Nie wiecie, co siedzi w jego głowie. Od zawsze ukrywał dużo emocji, tylko po to abyśmy my dobrze się czuli..
— To nasza wina, że nie chce nam powiedzieć o swoich uczuciach i problemach? — prychnął Nicollo.
— Częściowo tak. Gdybyście nie stracili jego zaufania, może zamiast pić, przyszedłby do nas po pomoc. Być może jest egoistą i często takiego zgrywa, ale jeśli chodzi o was, to robił i robi wszystko, aby was nie stracić i aby was chronić.. — kontynuował Quinn.
— W jaki niby sposób chce nas chronić? Sprzedając Montanhie, gdzie schowaliśmy jego córkę? Ostatnio, słyszałam jak gadał z nim przez telefon — wycedziła białowłosa.
— Od śmierci Kui’a, na Erwina spadła masa obowiązków. Starał się jak tylko mógł, aby dać nam to co zawsze robił dla nas mąciciel. Nie zwracał uwagi na swoje zdrowie. Dobrze wiecie, że po jego śmierci, miał problemy z psychiką, a mimo to wciąż się poświęcał i robi to dalej. Rozmawiał z Grześkiem. Powiedział, że to on zabił jego córkę. Poświęcił nawet przyjaźń z nim, aby ratować takiego kretyna jak ty Carbonara.. — warknął Michael.
— Skąd niby o tym wiesz? — fuknął białowłosy.
— Bo byłem przy tej rozmowie. Robił wszystko, bylebyś tylko nie poszedł siedzieć, nawet jeśli jemu grozi za to kara śmierci! — odpowiedział maskarz. — Zjebaliście po całości. On nie czuje się tutaj bezpiecznie. A odzyskać jego zaufanie, będzie bardzo ciężko — stwierdził.
— A co mieliśmy do cholery zrobić?! Uganiał się za tym jebanym psem! Wiesz co mogłoby się wydarzyć, gdyby się z nim nie rozwiódł?! — krzyknął Carbonara.
— Może powinniście było dać mu wybór. Wam nikt nie ustawia życia i nie mówi z kim macie się wiązać, a z kim nie. Moglibyście dać mu trochę przestrzeni. A przede wszystkim moglibyście mu zaufać. Bo on do tamtej pory, ufał wam bezgranicznie — rzekł Laborant.
— Tak? To niby czemu nam nie mówił o spotkaniach z nim? O jego rozmowach i planach? — fuknęła Heidi.
W pokoju przez chwilę panowała cisza, przerywana cichym tykaniem zegara. Nim jednak Quinn, zdążył otworzyć usta, by na to odpowiedzieć, do ich uszu dotarł inny głos.
— Może dlatego do cholery, że sam nie wiedziałem czemu to robię! — krzyknął siwowłosy, stojący na schodach i podpierając się ściany. — Może dlatego, że nie chciałem się przyznać do pewnych rzeczy przed samym sobą! — Na chwilę przerwał, głośno oddychając. Nikt nie śmiał się odezwać. Patrzyli tylko z szokiem na ich przyjaciela. — A może dlatego, że bałem się waszej reakcji.. — dodał już ciszej.
Wszyscy wciąż siedzieli w osłupieniu, nie potrafiąc wydusić z siebie słowa. Obserwowali jego szklane oczy, w zupełnej ciszy.
Złotooki przełknął głośno ślinę. Przetarł twarz ręką, a następnie szybkim krokiem skierował się do wyjścia, zarzucając na siebie bluzę.
Wyszedł na zewnątrz i podszedł do swojego samochodu, otwierając go. Usłyszał za sobą szybkie kroki, na co się spiął.
— Erwin.. — gdy usłyszał głos Michael’a, lekko się rozluźnił. Trzymał dłoń na klamce, oczekując aż starszy się wypowie. — Przepraszam.. Nie powinienem im tego mówić..
— Nic się nie stało Labo.. Nie jestem na ciebie zły. Muszę.. Muszę pomyśleć, wrócę wieczorem.. — powiedział siwowłosy, uśmiechając się smutno, a następnie wsiadł do pojazdu, odpalając go i odjeżdżając spod willi.
***
Przez długi czas jeździł bezsensownie po mieście, sam nie wiedział, co powinien zrobić, ze swoim życiem.
Po jakimś czasie padł mu samochód, po zbyt wielu uderzeniach o różne przedmioty. Wysiadł z niego i ruszył przed siebie. Głęboko rozmyślał nad różnymi rozwiązaniami tej sytuacji, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Rozejrzał się wokół, zauważając burger shota. Wiedział gdzie się znajduje, ale coś innego przykuło jeszcze jego uwagę, a mianowicie sklep monopolowy.
Zatrzymał się przed jego drzwiami, zagryzając wargę. Kłócił się sam ze sobą w myślach, ale wiedział, że jak narazie to jedyna opcja, by myślał “trzeźwo”. Spora ironia, po alkoholu być bardziej ogarniętym niż bez niego.
Parsknął głośno na swoją głupotę, a następnie wszedł do środka, witając się ze sprzedawcą.
Podszedł do półki z alkoholami i sięgnął dużą butelkę wódki. Zapłacił za nią przy kasie i opuścił sklep otwierając butelkę.
Odszedł parę metrów od sklepu i usiadł opierając się o ścianę jakiegoś budynku. Wziął kilka łyków trunku, krzywiąc się.
Popijał go, nie zwracając uwagi, że już nie potrzebuje pić więcej aby pamiętać. Zazwyczaj brał kilka łyków, ale tym razem wszystko się w nim skumulowało. Całe emocje chciały wyjść na światło dzienne, a on próbował je przytłumić wódką.
Siedział tak kilkadziesiąt minut, będąc już dość mocno podpitym. W butelce została tylko połowa napoju wysokoprocentowego, a mimo to wciąż go spożywał.
Jego wpatrywanie się w dal, przerwał cień który zasłonił mu widok na miasto.
Zmarszczył brwi i uniósł swoje spojrzenie na ową osobę, by po chwili lekko się uśmiechnąć.
— Co się tak szczerzysz? Zdajesz sobie sprawę, że właśnie zaraz cię aresztuje i zabiorę na komendę? — prychnął Gregory, krzyżując ręce na piersi.
— No cóż.. życie — mruknął niewyraźnie siwowłosy i pociągnął kolejnego łyka wódki.
— Ty serio pijesz? — zapytał zaskoczony szatyn. Nie spodziewał się, że Nicollo mówił prawdę. Myślał, że ten jest przewrażliwiony.
— Jak widać.. — parsknął złotooki.
— Przecież sam mówiłeś, że alkohol to gówno.. — stwierdził Montanha.
— Serio Grzesiek? Będziesz o tym teraz dyskutował? Weź albo mnie aresztuj, albo rób co chcesz i daj mi spokój.. Nie brakuje mi osób do umoralniania — warknął Knuckles.
Brązowooki się zmieszał. Nie sądził, że rzeczywiście problem jest aż na taką skalę.
— Wstawaj.. — mruknął policjant. Lecz zauważając marną próbę podniesienia się pastora, chwycił go w pasie i go podniósł. — Jesteś aresztowany za morderstwo Nicole Montanhy, oraz Gill Tea’iego — dodał po czym skuł go kajdankami, wciąż go podtrzymując i ruszając w stronę radiowozu.
— O czym ty do mnie pierdolisz? Nie zabiłem sędziego! Tego mi nie wkręcisz! — wymamrotał siwowłosy.
— Pogadamy na komendzie. Znasz swoje prawa? — zapytał szatyn, wkładając młodszego do samochodu i samemu do niego wsiadając.
— Ta..
***
Po kilkunastu minutach Erwin siedział już na krześle w sali przesłuchań. Otrzymał telefon do adwokata i wykorzystał go dzwoniąc do Laboranta i informując o sytuacji. Czekał dłuższy czas na starszego, nerwowo postukując nogą.
Gdy ten w końcu przyszedł i usiadł naprzeciw, zaczął wyjaśniać mu zarzuty.
— Po tym jak powiedziałeś nam, że ciało Nicole znajduje się u ciebie w mieszkaniu, załatwiliśmy nakaz i przeszukaliśmy je. Nie było tam mojej córki, ale za to było inne ciało. Chcesz mi coś powiedzieć? — zapytał Gregory, zerkając na niższego.
— Nie wiem o co ci chodzi! Nie byłem w tym mieszkaniu od dobrego miesiąca! A sędziego nie widziałem od wakacji.. — odparł Knuckles, marszcząc swoje brwi.
— Erwin przestań pierdolić. W twoim mieszkaniu znaleźliśmy zwłoki, jak ty niby chcesz to wyjaśnić? — warknął Montanha.
Siwowłosy patrzył na niego, zastanawiając się, czy rzeczywiście miał styczność z Gill’em, lecz nie przypominał sobie takiej sytuacji.
Poczuł również, że ponownie zaczyna zapominać część rzeczy ze swojego życia. Trzeźwiał. Tak bardzo tego nie chciał. Nie chciał znowu tracić siebie.
Wyciągnął z kieszeni małą piersiówkę i ją otworzył, lecz zanim zdążył się napić, rozejrzał się zdezorientowany wokół.
— Gdzie ja jestem.. — mruknął niepewnie, obserwując pomieszczenie i policjanta. Jego wzrok spoczął na metalowej butelce. Przymknął oczy, starając się walczyć z samym sobą, lecz już po chwili pociągnął kilka łyków trunku. Odetchnął głośno i schował piersiówkę do kieszeni. — Ja pierdole…
— Serio Erwin? Przestań wymyślać — prychnął szatyn. — Będziesz pił, nawet w takiej sytuacji?
— Naprawdę nie wiem czemu.. — przerwał na chwilę, słysząc powiadomienie telefonu.
Wyciągnął go i zerknął na sms’a. Kartel się do niego odezwał. Wysłał mi filmik. Automatycznie przesłał go również na grupowy czat zakszotu, a następnie go odpalił.
W ciszy oglądał filmik, przybierając coraz bardziej zszokowaną minę.
Brązowooki tylko śledził go wzrokiem, zdezorientowany. Nie rozumiał nic z filmiku, gdyż był po hiszpańsku, a nie wiedział, że młodszy widzi również napisy na ekranie.
— Odłóż do cholery ten telefon! Bo cię skuje i go zabiorę.. — warknął funkcjonariusz.
Złotooki zablokował urządzenie i je schował. To co zobaczył na nagraniu, sprawiło, że niczego nie był już pewny.
Kartel wiedział o jego problemach z alkoholem. Byli źli, że oddali im podmienione ciało. Dodali też nagranie ze sklepu, na którym pijany Erwin do niego wchodzi i dźga nożem sędziego. Zagrozili, że jeśli nie oddadzą ciała Nicole to nagranie trafi do policji.
Młodszy przełknął głośno ślinę i mocno pobladł. Niepewnie spojrzał na starszego, a po chwili ponownie spuścił głowę.
— Dlaczego tego nie pamiętam… — wymamrotał pod nosem Knuckles. — Czemu do cholery nic z tego nie pamiętam?! — uniósł się, uderzając rękoma o stół.
Brązowooki obserwował go, ze zdziwieniem. Usłyszał masę powiadomień i dzwonek telefonu. Wszystkie były do młodszego.
Najwyraźniej to co zobaczył, musieli też zobaczyć jego ludzie i od razu zaczęli do niego dzwonić i pisać.
— O czym ty do cholery mówisz? — zapytał policjant.
Erwin już się nie odezwał. Siedział tylko w ciszy, patrząc się w przestrzeń. Starszy próbował zadawać mu pytania, dowiedzieć się czegokolwiek, lecz nie udało mu się.
Złotooki cały czas milczał i co kilkanaście minut pił kilka łyków alkoholu.
Montanha tylko głośno westchnął i zakuł go, prowadząc do więźniarki.
— Pojedziemy teraz po helikopter — wyjaśnił widząc zdziwienie młodszego.
Siwowłosy tylko kiwnął głową i dał się prowadzić, oraz wsadzić do samochodu, wciąż rozmyślając.
**************
1748 słów (bez notatki) :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top