Rozdział 6
Chuuya nie czuł się dzisiaj na siłach by cały dzień pisać, a następnie zajmować się nauką w domu. Miał ochotę po prostu leżeć, nic nie robić i tylko od czasu do czasu przewrócić się na drugi bok by nie mieć odleżyn. Kiedy postanowił spakować podręcznik do chemii i przyszykować się do szkoły* w domu panowała dziwnie napięta atmosfera. Paul chodził cały czas jakby czekał na jakąś ważną wiadomość na przykład z pracy, a Rimbaud wyglądał tak jakby dzisiejszej nocy nie spał najlepiej, a przynajmniej gorzej niż zwykle. Z tego co mu powiedział przenosił się na pracę zdalną dopóki nie wyzdrowieje więc przez większość czasu będzie siedział w domu. Verlaine próbował go przekonać do tego by całkowicie odpuścił sobie pracę chociaż dopóki nie poczuje się lepiej jednak ten kategorycznie odmawiał tłumacząc się tym, że tak naprawdę nic mu nie jest i to tylko przejściowe oraz nie ma zamiaru zaniedbywać przez to swojej pracy. Ogólnie nie miałby nic przeciwko temu, że o tym rozmawiają, sam pewnie chciałby do tej dyskusji dołączyć tylko czuł się trochę niekomfortowo z tym, że ten temat został poruszony kiedy akurat jadł śniadanie.
Nalewał właśnie do miski mleka zalewając nim płatki owsiane z dodatkiem rodzynek kiedy blondyn wszedł do pomieszczenia wpatrując się z nieodgadnionym wyrazem twarzy w długowłosego mężczyznę, który popijał herbatę z filiżanki i obserwującym uważnie ekran komputera przed nim klikając coś na klawiszach. Unosił głowę tylko po chwili uśmiechając się do niego i gestem pokazując przygotowane małe bento na blacie. Wtedy jego brat powinien podejść do swojego chłopaka i go pocałować w podziękowaniu jak to zwykle było w takiej sytuacji. Chuuya po tym powinien zrobić zniesmaczoną minę udając, że wymiotuje do swojego jedzenia, a para by go zignorowała nie przejmując się jego sztuczną relacją powstałą tylko po to żeby zniszczyć im moment.
Zamiast tego zasiadł naprzeciw Rimbauda wpatrując się w jego twarz dopóki ten nie odwzajemnił spojrzenia w jego oczy. Rudowłosy obserwował to zdezorientowany przeskakując wzrokiem z jednego na drugiego opiekuna prawnego. Nie wyjmując łyżki z buzi przełknął to co miał w ustach nie wiedząc jak się teraz zachować. Zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co chodzi. W powietrzu do okoła unosiła się napięta atmosfera, której chyba jeszcze nigdy nie był świadkiem pomiędzy tą dwójką. Zazwyczaj się nie kłócili, wręcz nienaturalnie świetnie się dogadywali, we wszystkim zgadzali. Teraz jednak gdy toczyli niemą walkę na spojrzenia nie był pewny czy przypadkiem czegoś w ostatnim czasie niedostrzegł. Zacisnął mocniej żeby na metalowej łyżeczce nadal nie mogą się zdecydować na kogo chciał patrzeć.
- Paul czy coś się stało? - Ciszę przerwał dopiero starszy* za co najmłodszy z towarzystwa podziękował w głowie. Nie wiedział czy byłby w stanie usiedzieć w miejscu dłużej w bezruchu na dodatek nie wydając żadnych dźwięków.
- Uważam, że powinieneś całkowicie zaprzestać pracy - powiedział w końcu całkowicie poważnie, a niebieskooki postanowił udawać, że tego nie widział i nie słyszał i z udawaną obojętnością zajął się znów miską przed nim.
Kiedyś jego mama też czasami kłóciła się o to z tatą. Nie rozumiała dlaczego tyle siedział w pracy, posądziła go nawet raz o zdradę. Właściwie nie wiedział jakim cudem to pamiętał. Miał około pięciu lat gdy przenieśli się na stałe do Japonii i był po prostu dzieckiem, które nie dostrzegało żadnego problemu. Dużą rolę odgrywała też przy tym pani Ozaki, która była jego ciotką, ale wolał mówić jej Ane-san. Była starsza od niego tylko o cztery lata przez to, że dziadkowie urodzili ją bardzo późno kiedy nie spodziewali się już żadnych dzieci, z tego co mu opowiadano to nawet nie sądzili, że to jeszcze byłoby możliwe nawet jeśli babcia nie miała jeszcze menopauzy. Wracając jednak do głównego wątku mama była niezwykle nieufna co do swojego nowo nabytego męża. Nie była wcześniej jeszcze w tym konkretnym kraju i nie rozumiała tego co się działo z jej ukochanym. Dopiero później zrozumiała, że już tak niestety jest i będzie musiała to zaakceptować. Miał nadzieję, że w tym przypadku to też było nieporozumienie, nie ważne czego dotyczyło.
- Paul doskonale wiesz, że to raczej nie będzie możliwe - pokręcił głową. - Z resztą dam sobie radę, nic mi nie będzie uwierz. Za chwilę mi przejdzie, a po wszystkim pójdziemy razem z Chuuyą na lody, brzmi jak plan?
Szarooki spiął lekko mięśnie ramion, a kiedy spojrzał kątem oka na młodszego brata wypuścił powietrze z płuc wyraźnie się rozluźniając po czym uśmiechnął się przepraszając za takie wyolbrzymianie problemu. Chuuya za to to wyraźnie ożywił się na słowo "lody". Dawno ich nie jadł ze względu na to, że nie miał czasu stać w tylu kolejkach** tak samo jak starsi byli zbyt zajęci żeby ewentualnie coś załatwić więc od razu poczuł jak prawie uśmiecha się pod nosem.
- Kinpaku***? - Zadał jeszcze kluczowe pytanie.
- Jeśli będzie - zgodzili się niechętnie, a rudowłosy poczuł się tak jakby wygrał na loterii.
Dość szybko po tym wyszedł z domu. W drodze do szkoły przeglądał torbę upewniając się, że przypadkiem nie wrzucił do niej telefonu**** i układał zeszyty w kolejności w jakiej miał lekcję. Kiedy dotarł do budynku był dobre trzydzieści minut przed lekcjami jednak już większość klasy czekała na zajęcia powtarzając materiał. Rozejrzał się do okoła jednak nigdzie nie dostrzegł swojego przyjaciela o brązowej czuprynie, nie przejął się tym jednak zbytnio. To prawda, że młodszy zawsze przychodził do szkoły wcześniej od niego jednak każdemu mogło zdarzyć się przyjść później. Każdy miał do tego prawo bynajmniej nie wypadało się spóźniać zwłaszcza bez poinformowaniem o tym. Minuty mijały, a tak jak brązowookiego nie było tak nie było. Rudowłosy coraz bardziej zaczynał się denerwować najwyraźniej będąc świadkiem tego jak ten nie przyjdzie pierwszy raz do szkoły kiedy usłyszał szybko stawiane kroki. Obrócił się, a jego oczom ukazał się wyższy od niego piętnastolatek, który najwyraźniej przebył drogę do szkoły w biegu. Łapał gwałtowne oddechy, a kiedy dotarł pod salę oparł się o ścianę. Przez chwilę patrzono na niego, co w sumie nie było niczym dziwnym skoro przyszedł jako ostatni z grupy, po czym wrócono do swoich spraw. Nakahara natychmiast podszedł do nastolatka mrużąc oczy i oczekując wyjaśnień na co drugi się zaśmiał.
- Zaspałem Chibi - powiedział już biorąc ostatni głębszy oddech. - Położyłem się dość późno i zapomniałem nastawić budzika.
- Zapomniałeś? - Uniósł brew jednak nie zamierzał tego ciągnąć dalej. Bądź co bądź nie był nikim komu ten musiał się tłumaczyć, a też taka sytuacja mogła zdarzyć się każdemu, nie było to niczym karygodnym. - Masz jakiejś dobre wytłumaczenie? - Dodał już tylko z zasady.
- Powtarzałem materiał z angielskiego - wzruszył ramionami akurat kiedy zadzwonił dzwonek, a ryży od razu to zaakceptował. Jemu też czasami zdarzało się prawie spóźnić z tego powodu więc nie chciał wychodzić na hipokrytę.
Od razu weszli do sali w której czekała już na nich nauczycielka i zajęli swoje miejsca.
***
- Czyli mówisz, że Rimbaud-san jest chory? - Chciał się upewnić.
Starszy pokiwał głową przecierając umywalkę ścierką by wytrzeć małe smugi, które na niej powstały. Zdecydowanie nie przepadał za sprzątaniem toalet jednak nie miał z kim się targować o to by zamienił się z nim zadaniem. Z resztą towarzyszył mu Dazai z którym i tak chciał porozmawiać, a do czego teraz miał okazję. Oczywiście starał się nie poruszać żadnego bardziej prywatnego tematu mając na uwadze, że jest z nimi jeszcze jedna osoba, której praktycznie nie znał, ale jednak warunki do wymiany zdań były. Szatyn pokiwał głową zamiatając podłogę w zamyśleniu nawet nie patrząc gdzie daje kurz.
- No, ale skoro to nic poważnego to nie ma raczej o co się martwić prawda? - Dodał jeszcze ostrożnie mrugając zdenerwowany widząc, że brud, który zamiatał rozniósł się trochę do okoła przez jego rozkojarzenie.
- Nie rozumiesz - pokręcił głową. - Z tego co wiem Rimbaud jest dość podatny na większość chorób zakaźnych, a jego anemia pogarsza tylko sprawę. Na dodatek Paul się prawie z nim pokłócił dziś rano, nie rozumiem o co im chodzi, ale się martwię.
- To całkowicie zrozumiałe - zapewnił. - Gdyby ktoś mi bliski w takiej sytuacji zdrowotnej jak Rimbaud-san zachorował też bym się martwił. Tylko, że ty... - wykonał jakiś nieokreślony ruch rękoma nie kończąc na co rudowłosy się najeżył.
- Ja co?!
- Czasami przejmujesz się na zapas - mruknął nie rozumiejąc dlaczego ten musiał tak krzyczeć tym samym przykuwając uwagę osoby trzeciej. - Na przykład jak raz nie przyszedłem do szkoły w tamtym roku to tak do mnie dzwoniłeś, że jak zobaczyłem skrzynkę to się zastanawiałem czy tobie raczej nic nie jest - cmoknął z dezaprobatą podchodząc do kosza i przechylając paletkę w dół paletkę na której zbierał śmieci wyrzucił jej zawartość do kosza.
- Po prostu to nie było w twoim stylu - prychnął pod nosem, a jego głos zabrzmiał nieco agresywnie gdy jego organizm uruchomił jego system obronny.
- Nie mówię, że to źle, ale czasami naprawdę przesadzasz - westchnął po czym stanął w drzwiach gotowy do odniesienia rzeczy do składziku i czekający na przyjaciela.
Niebieskooki westchnął przeciągle przecierając ostatni raz szybę i sprawdzając czy napewno w umywalce i koło niej nie ma nic niepożądanego, a gdy skończył poinformował o tym ich kolegę z klasy uprzedzając, że już skończyli i idą odnieść przybory do sprzątania. Idąc korytarzem w kompletnej, choć nie nieprzyjemnej, ciszy zastanawiał się nad słowami wyższego. Faktycznie czasami dużo rzeczy wyolbrzymiał lub jak zdołał czasami zauważyć zupełnie przeciwnie, umniejszał im nie traktując poważnie. Z jednej strony wiedział, że musi się tego oduczyć, ale z drugiej nie potrafił. Miał tak od kiedy pamiętał, urządzał nawet pogrzeb pszczole i zaprosił na niego swoją rodzinę. Westchnął czochrając się po włosach co nie umknęło uwadze szatyna. Nie miał jednak okazji zapytać co mu chodzi po głowie ponieważ w tamtej chwili wpadł ktoś na nich wyraźnie ignorując zakaz biegania po korytarzach.
- Przepraszam! - Do ich uszu doszedł podniesiony, zdenerwowany i zdecydowanie dziewczęcy głos, który Chuuya kojarzył.
Podniósł głowę by jego oczom ukazała się Higuchi. Jej blond były związane w krótki kucyk, a jej brązowe sarnie oczy spoglądały na nich nieco spłoszone. Gwałtownym ruchem wygładziła spódniczkę swojego mundurka po czym ukłoniła się w geście skruchy i pewnie by tak została gdyby zdezorientowany brunet nie powiedział jej, że nie musi tego robić. Poprawiła torbę na ramieniu, a Chuuya przypatrzył się jej twarzy. Zmrużył oczy widząc ledwo widocznego siniaka na bladej skórze młodszej tuż nad brwią, którego przysłaniał puszczony luzem kosmyk włosów. Przeprosiła jeszcze raz tłumacząc się, że spieszy się na zajęcia po czym pożegnała się z nimi i poszła dalej tylko, że tym razem dużo spokojniej jakby nie chciała się już z nikim zderzyć. Ryży obrócił się za nią w bok patrząc na tył jej oddalającej się sylwetki po czym pokręcił głową i ruszył dalej co za chwilę uczynił również szatyn. Pewnie znów za dużo myślał.
***
*Właściwie to nie wiemy ile dokładnie Paul ma lat więc zrobiłam z Rimbauda tego starszego, nie bijcie mnie.
**Lody w Japonii są dość popularne. Zazwyczaj jeden mieszkaniec rocznie zjada nawet 6,7 litra tego przysmaku.
***"Mieszkańcy Kanazawy uwielbiają lody, a prefektura produkuje ich dużo. Zdecydowanie najpopularniejszym smakiem jest złoty smak lodów. Bardziej dekoracja niż przyprawa, miejscowi nazywają to po japońsku kinpaku, co oznacza złoty liść. Złoty liść zaczął być symbolem w 1583 roku i do dziś pozostaje częścią dziedzictwa miasta. Złote lody można znaleźć w popularnych miejscach turystycznych w Kanazawie, takich jak Ogród Kenrokuen i Zamek Kanazawa."
****W Japońskich szkołach jest całkowity zakaz korzystania z telefonów. Całkowity.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top