Magdalena Rewers "Miranda" - Gościnnie

Leżąc na brzuchu, Miranda rozciągnęła się leniwie na łóżku.

– Filip mi się oświadczył – rzuciła jakby od niechcenia, w jej głosie nie było euforii.

Cóż, może inne dziewczyny szalały ze szczęścia, gdy młody, całkiem do rzeczy chłopak padał przed nimi na kolana z propozycją nie do odrzucenia. Ona nie należała do tego grona.

– Jakoś nie szalejesz ze szczęścia – zauważył Miron.

Stał w otwartych drzwiach łazienki, skąd wpadające do pogrążonej w półmroku sypialni światło doskonale eksponowało jego muskularne, bajecznie sexy ciało. Stał i przyglądał się leżącej w jego łóżku dziewczynie.

Wysoka, szczupła, ciemnowłosa, młoda i urodziwa. Można by spytać – czego chcieć więcej? Ale dla niego Miranda była tylko fajną laską, niegłupią i sympatyczną, z którą od czasu do czasu spotykali się na niezły seks. Tym bardziej że dziewczyna miała zaledwie dwadzieścia pięć lat i była sporo młodsza od niego. Od trzech lat pracowała w jednym z jego nocnych lokali, gdzie tańczyła na rurze i dawała solowe pokazy, przyciągając tabuny zauroczonych nią mężczyzn. Może odbiegała od ideału kobiety, o jakiej marzył Miron, ale z jej trendy sylwetką – wysoka i chuda jakby pretendowała do tytułu modelki roku – była idealna, by przypaść do gustu lwiej części gości odwiedzających klub.

– A za czym tu szaleć? Chłopak jest miły, owszem, ale... – Posmutniała, by po chwili zaśmiać się, aczkolwiek fałszywie. – Wyobrażasz sobie mnie jako żonę? Żałosne.

– Dlaczego? – Pokręcił głową, nie zgadzając się z kochanką; owinął szczelniej ręcznik wokół bioder, podszedł do łóżka i usiadł obok niej. – Myślę, że byłabyś całkiem fajną żoną – powiedział ciepło, głaszcząc ją po udzie.

Dreszcz podniecenia przemknął przez nagie ciało dziewczyny, sprawiając, że drobne sutki stwardniały, prężąc się drapieżnie.

– Jakoś nie widzę siebie u boku Filipa. Boooże! I żyli długo i szczęśliwie?

Nie, to nie ta bajka.

– Czyli po prostu chłopak ci nie leży – stwierdził Miron, wciąż pieszcząc ją delikatnie, mimowolnie rozniecając jej podniecenie (ciepła ręka mężczyzny wędrowała od szczupłej łydki ku równie szczupłemu udu i z powrotem, by po chwili podjąć tę samą wędrówkę). – Wiesz, nieraz zastanawiałem się, dlaczego trzymasz się tego chłopaka tak kurczowo. Gołym okiem widać, że nic do niego nie czujesz. W końcu nie on jeden na świecie, a na co jak na co, ale na brak powodzenia nie możesz narzekać. Widzę, jak patrzą na ciebie mężczyźni, choćby moi znajomi, więc skoro ten twój Filip ci nie pasuje, to może powinnaś mierzyć wyżej? Każdy facet byłby chętny na związek z taką dziewczyną jak ty.

– Och – Miranda westchnęła ciężko. – Chyba jednak się mylisz.

– To znaczy?

– No wiesz... w końcu jestem dziwką – rzuciła z rozbrajającą szczerością.

– Przestań! – fuknął Miron dokładnie w chwili, gdy jego ręka zaczęła zmysłowo krążyć po drobnym pośladku dziewczyny. – Tancerka erotyczna, tak się to chyba nazywa, no nie?!

– Taa. Tylko że ja mówię o zajęciach pozalekcyjnych –¬ zachichotała sardonicznie.

Fakt, dorabiała jako dziewczyna do towarzystwa i, co tu dużo mówić, również jako seks zabawka Mirona. Niemniej, nawet jeśli każdy mógł się pokazać z Mirandą w towarzystwie, tak naprawdę do dziwki było jej daleko, bo tylko on miał prawo korzystać z rozkoszy jej modelingowego ciała. Zresztą nikt, kto choć trochę znał ten światek, nie ośmieliłby się dotknąć dziewczyny, wiedząc, że jest faworytą bossa. W tym świecie bez jego zgody niewiele mogło się zdarzyć.

– Dziewczyno! Lubisz seks. Co w tym złego? Nie ty jedna bzykasz się dla przyjemności.

– Daj spokój, dobrze wiesz, jak jest. Kasę za to dostaję i to nie małą. Ty płacisz mi krocie, jakbym była jakąś fuck-championką, a inni też nie szczędzą grosza, żeby się ze mną pokazać. No i mam chłopaka. Dodaj dwa do dwóch... równanie jest proste.

– Miranda, do czego ty zmierzasz? Chcesz zrezygnować z naszych spotkań? Czy rzucić pracę? Nie przeszkadza mi, że dorabiasz poza klubem czy że masz Filipa... Cholera, chyba nie powinienem był zabierać głosu – zganił samego siebie po chwili, gdy wciąż milczała.

– Nie, jest okej – zaczęła nerwowo go uspokajać. – Po prostu chciałam ci tylko powiedzieć o tych oświadczynach, a potem... samo się tak jakoś potoczyło... no wiesz, z tą rozmową, że niby ja niekoniecznie z Filipem... że może z kimś innym... Zresztą i tak nie ma o czym gadać. – Przewróciła się na bok, odsuwając od dłoni kochanka i skrzyżowawszy nogi, próbowała stłumić rozbudzoną żądzę.

– Wiem, trudno nagle zaczynać wszystko...

– Jezu, nie! – przerwała mu. – To nie tak. W zasadzie... niby kiedyś trzeba się ustatkować, no nie? Każdy kiedyś dorasta, wychodzi z domu. Chociaż ja dorosłam chyba wcześniej niż inni. – Zaśmiała się smętnie, przypominając sobie pewien jesienny dzień, gdy spakowała manatki i z niewielkim plecakiem wyniosła się z domu w małej wiosce na podgórzu, by liznąć wielkiego świata.

Wielki świat, który kręci się na rurze – drwiła w duchu i słusznie, skoro skończyła jako tak zwana tancerka erotyczna w nocnym klubie.

Darmowe fragmenty promocyjne już niebawem oficjalnie wydanej antologii tematycznej grupy Ailes i La Noir czyli "MDS: Miłosne Rewolucje". Autorzy tekstów wchodzących w skład antologii zysk z jej sprzedaży przeznaczają na Fundację Hospicjum dla kotów bezdomnych.

Codziennie będziemy dodawać po kilka fragmentów prac z najnowszej antologii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top