Kamila Zielińska "Shadow - początek zemsty" - Ailes

 Patrzyłam przez okno naszego domku, słuchając świergotu ptaków. Często tak robiłam. Mieszkaliśmy na skraju lasu, więc widziałam dużo zwierząt, które od czasu do czasu wychodziły z puszczy, przystawały i nieruchomo wpatrywały się w budynek. Czasami miałam wrażenie, że patrzą wprost na mnie. Wtedy uśmiechałam się i machałam do nich.

 Syknęłam z bólu, kiedy mama za mocno pociągnęła grzebieniem za moje czarne włosy, które usilnie próbowała upiąć w dwie kitki.

– Przepraszam, skarbie. Już kończę. – Kobieta ucałowała mnie z uśmiechem w miejsce promieniujące bólem i wróciła do czesania.

 Nie poruszyłam się. Dalej patrzyłam na korony drzew. Niespodziewanie ptaki zerwały się do lotu. Obserwowałam, jak unoszą się, a po chwili znikają za horyzontem. Westchnęłam, rozmarzona, i skierowałam wzrok na drogę. Pędził po niej czarny samochód, unosząc za sobą tumany kurzu. Od razu poznałam, że to tata wraca z pracy.

– Patrz, mamo! Tata! To tata! – krzyknęłam, pokazując palcem na dobrze znany mi pojazd, podskakując przy tym na krześle, które niebezpiecznie się zakołysało.

Matka przerwała czesanie i również wyjrzała przez okno, a po chwili zamarła. Za pojazdem taty pojawiły się podobne auta i również pędziły.

– Sell, idź na górę! Szybko! – rozkazała dziwnie zmienionym głosem.

– Ale mamo, co się dzieje? – spytałam, nic nie rozumiejąc.

– Później ci wszystko wyjaśnię, skarbie, ale teraz idź na górę, schowaj się i bądź cicho!

Widząc przerażoną mamę, wybiegłam z zadbanej kuchni i zatrzymałam się na schodach, patrząc jeszcze na nią. Jej czarne włosy wysunęły się z koka. Zazwyczaj łagodna twarz wykrzywiona była teraz nieokreślonym grymasem. Czułam, że widzę ją po raz ostatni. Odwróciłam się, pobiegłam do sypialni rodziców i schowałam się w szafie, bojąc się wydać najcichszy dźwięk.

Po chwili usłyszałam trzask otwieranych drzwi.

– René! – usłyszałam zdyszanego tatę.

– Jack! Co się dzieje? – spytała przerażona matka.

– Dopadli nas! Gdzie jest...?

– Schowała się – odpowiedziała szybko.

– Dobrze, idź też się...

Tata nie zdążył dokończyć. Huk wyważanych drzwi wejściowych zagłuszył odgłos kroków rodziców na schodach. Po chwili do pokoju wpadła mama.

– Nie! Jack!!! Nie!!! – Mama szarpnęła za klamkę, lecz ojciec zdążył przekręcić klucz.

Obserwowałam to wszystko z ukrycia. Słyszałam, jak tata coś krzyczy, ale drzwi tłumiły jego słowa. Powietrze przeszył odgłos wystrzałów i coś ciężkiego upadło na podłogę. Zobaczyłam, jak mama podpełza do ściany i łka. Po chwili ktoś przestrzelił zamek, a do środka wbiegło sześciu mężczyzn.

– Mała René! Miło cię widzieć – powiedział ten na przodzie, uśmiechając się obleśnie. Sam jego widok przerażał mnie, uniemożliwiając jakiekolwiek poruszenie się. Kwadratowa szczęka z lekkim zarostem, orli nos oraz zimny błękit tęczówek.

Matka podniosła zapłakaną twarz i zgromiła przybysza wzrokiem. Rozszerzyłam oczy, kiedy intruz przyłożył mamie lufę pistoletu do czoła, uśmiechając się złośliwie.

Rozbrzmiał huk, którego nie zapomniałam przez lata...

Darmowe fragmenty promocyjne już niebawem oficjalnie wydanej antologii tematycznej grupy Ailes i La Noir czyli "MDS: Miłosne Rewolucje". Autorzy tekstów wchodzących w skład antologii zysk z jej sprzedaży przeznaczają na Fundację Hospicjum dla kotów bezdomnych.

Codziennie będziemy dodawać po kilka fragmentów prac z najnowszej antologii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top