Ewa Pirce "Wszystko, Czego Chcę" - Gościnnie
Zwrotka 1
„I'm gonna pickup the pieces
And build a lego house
Ifthings go wrong we canknockit down"
– Ed Sheeran, Lego house
Siedziałem na murku znajdującym się na tyłach mojej szkoły, ze słuchawkami w uszach. Na głowę naciągnięty miałem czarny kaptur, żeby ukryć pod nim rude włosy. To był mój znak rozpoznawczy: bluza z kapturem i pomarańczowa czupryna. Byłem outsiderem, kimś niezauważalnym dla dziewczyn, za to dobrze widocznym dla szkolnych osiłków. Nie mogłem pochwalić się ani tężyzną fizyczną, ani wyjątkową inteligencją, przenikałem przez korytarze jak duch. Prawdziwym sobą byłem tylko wtedy, gdy towarzyszyła mi muzyka. Tylko wtedy czułem się naprawdę szczęśliwy. Czas spędzony w szkole mnie męczył, ponieważ na kilka godzin musiałem rozstać się ze swoją największą miłością. Każdego dnia wstawałem z łóżka z ciężkością i niechęcią, za to wracałem do domu ożywiony i lżejszy. Ona tam na mnie czekała. Zawsze. Bez wyjątku.
Moi rodzice nieco fiksowali, widząc, jak bardzo odstaję od rówieśników. Tylko tyle mogli – trochę ponarzekać i pomartwić się o swojego syna. Ważne było to, że miałem zdrową relację sam ze sobą, to mi wystarczało.
W podstawówce pojawiły się problemy z wysławianiem się, co było powodem drwin ze strony rówieśników. Wtedy też wycofałem się z życia klasowego, zacząłem preferować spokojne, ciche miejsca, w których mogłem rozmyślać nad pięknem i brzydotą świata. Rodzice starali się na siłę wypychać mnie do kolegów, zapisywali na różnego rodzaju zajęcia grupowe, ale, ku ich rozpaczy, zawsze kończyło się tak samo – rezygnacją. Swego czasu zabrali mnie nawet do psychologa. Ten jednak stwierdził, że jestem introwertykiem, i zalecił terapię. Wtedy po raz pierwszy stanowczo postawiłem się rodzicielom, prosząc ich, by po prostu dali mi żyć po mojemu.
Miałem dziesięć lat.
Pamiętam doskonale dzień, w którym moje życie się zmieniło, a tę rosnącą pustkę wewnątrz mnie wypełniła nowa miłość.
Muzyka.
Ojciec wrócił z pracy o siedemnastej. Zszedłem na dół, by jak co dzień zjeść z rodzicami obiad, ale tym razem po lewej stronie sześcioosobowego stołu nie czekał na mnie gorący posiłek. Zamiast niego leżał na nim czarny futerał.
– To dla ciebie, synu. – Tata uśmiechnął się dumnie, wskazując na przedmiot.
Czułem, jak moje jasne policzki nabierają koloru. Zawsze miałem skłonność do rumienienia się, czego akurat nie lubiłem. Moja twarz była jak otwarta księga – nigdy nie potrafiłem ukryć zawstydzenia, radości, smutku czy ekscytacji.
– Weź, proszę – zachęcił, podchodząc do stołu. – Facet w muzycznym powiedział, że na takiej samej gra Ed Sheeran. – Sięgnął po coś schowanego za futerałem i wyciągnął płytę. Mignęło mi przed oczyma coś pomarańczowego, a chwilę później przyglądałem się twarzy młodego chłopaka, patrzącego wprost na mnie. Przełknąłem gulę, która zdążyła uformować mi się w gardle, i zacisnąłem dłonie na plastikowym opakowaniu.
– Dziękuję. – Głos mi drżał, z całych sił starałem się nie rozkleić. Podszedłem do taty i objąłem go mocno. Mimo tego, że cierpiałem na aspołeczność, przed rodzicami nigdy nie musiałem i nie chciałem kryć swoich uczuć. Być może nie pasowało to do definicji, jaką do mnie przypisano, ale ja nie byłem szablonem i nie pozwalałem określać się na podstawie utartej formuły.
I tak zaczęła się moja miłość i terapia zarazem.
Zainwestowanie w gitarę było najlepszą rzeczą, jaką zrobili dla mnie rodzice. Nasz status społeczny nie plasował się na szczycie hierarchii. Mama nie mogła znaleźć pracy ze względu na swoją niepełnosprawność. W dwa lata po urodzeniu mnie przeszła zapalenie opon mózgowych. Nie obyło się bez powikłań, takich jak częściowa utrata słuchu i niedowład lewej części ciała. Mieszkaliśmy w niewielkim miasteczku, które nie dawało wielu możliwości rozwoju. Ludzie bali się tego, co inne i niezrozumiałe. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego ktoś, kto cierpi na jakieś schorzenia lub w jakiś sposób odróżnia się od reszty społeczeństwa, jest lekceważony. Udaje się, że takiej osoby nie ma, nie istnieje, a jej problemy nas nie dotyczą. Bliźni rzucają szybkie spojrzenia, w których czai się skrępowanie i wstyd. To, że jest się niepełnosprawnym, nie oznacza, że nie posiada się uczuć. Moja mama ma dobry wzrok i zauważa zachowania innych, ich zakłopotanie i zmieszanie, gdy dowiadują się bądź dostrzegają jej stan. Przecież każdy z nas jest inny, wszyscy się czymś od siebie różnimy. Dlaczego to osoby niepełnosprawne są uważane za kogoś gorszego? Przecież one, jak każdy z nas, chcą z kimś porozmawiać, pożartować czy po prostu wypić kawę. Z zażenowaniem obserwowałem reakcje innych na fakt, że moja mama jest głucha i z widocznym niedowładem. Była inteligentną kobietą, fantastyczną matematyczką, ciepłą i uczynną osobą, ale z jakiegoś powodu ludzie bali się ją zatrudniać. Dlatego ostatecznie zajmowała się głównie domem, czasami udzielała korepetycji albo dorabiała przy okazjonalnych przyjęciach, sprzedając wypieki, którymi mógłby poszczycić się najlepszy cukiernik.
Tato natomiast pracował w kopalni, a z górniczej pensji nie był w stanie zapewnić nam Bóg wie jakich luksusów. Dlatego tym bardziej doceniłem prezent, który mi podarowali, i nie zamierzałem zmarnować ich ciężko zarobionych pieniędzy.
Od czasu, gdy rodzice sprezentowali mi gitarę, całe dnie przesiadywałem w pokoju, ucząc się nut, ich zapisywania, ustawienia palców, chwytów, akordów, aż pewnego dnia zacząłem grać. Często chadzałem nad pobliską rzekę, gdzie miałem idealne warunki, i oddawałem się temu, co z czasem stało się moją pasją. Z tygodnia na tydzień stawałem się coraz lepszy. Znałem już każdy kawałek Eda Sheerana – mojego idola – i potrafiłem grać z zamkniętymi oczyma. Później sięgnąłem po trudniejsze utwory, aż w pewnym momencie złapałem się na tym, że zacząłem wychodzić nieco dalej, próbując komponować własną muzykę.
Darmowe fragmenty promocyjne już niebawem oficjalnie wydanej antologii tematycznej grupy Ailes i La Noir czyli "MDS: Miłosne Rewolucje". Autorzy tekstów wchodzących w skład antologii zysk z jej sprzedaży przeznaczają na Fundację Hospicjum dla kotów bezdomnych.
Codziennie będziemy dodawać po kilka fragmentów prac z najnowszej antologii.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top