35.1
W górach, w drewnianym domku spędziliśmy jeszcze wiele cudownych chwil, ale i nas dopadła w końcu codzienność. Musieliśmy wrócić do pracy, dlatego ja poleciałam do Stambułu, sprawdzić hotel, który chciałam dołączyć do oferty biura podróży, a Theodore do Bostonu, gdzie czekała na niego zaległa praca.
Czas uciekał, a moment ślubu zbliżał się nieubłaganie. Z jednej strony przerażało mnie to, a z drugiej zadowalało. Początkowo pomysł zamążpójścia był tylko zwyczajnym obowiązkiem, który zobowiązałam się wypełnić, ale z upływem czasu i kolejnymi wydarzeniami, wszystko uległo zmianie.
Kilka miesięcy wcześniej zapierałabym się rękami i nogami, tłumacząc, że to wszystko jest farsą i dobrze odegraną rolą. Jednak nasza początkowa małżeńska gra przerodziła się w prawdziwe uczucie. Chociaż musiałam przyznać, że kochałam Theo od dawna i po prostu tego nie dostrzegałam.
— Ziemia do Ce! — krzyknęła Ada, rzucając we mnie kawałkiem zmiętego papieru, więc przekręciłam głowę, by na nią spojrzeć. — Zadałam ci pytanie, trzy razy! — dodała w ramach wyjaśnienia.
Zagryzłam dolną wargę do wewnątrz i przejechałam po niej językiem, poprawiając przy okazji włosy, jakbym chciała zatuszować własne zakłopotanie.
Nie słuchałam jej, a ona mnie na tym przyłapała. Posłała mi pobłażliwy uśmiech i uniosła jedną z brwi, czekając na moje wyjaśnienia. Nie chciałam jednak zagłębiać się w temat ślubu. Dawniej śmiałam się z całej otoczki paniki, która towarzyszyła pannom młodym, a wtedy sama takową się stałam.
— Jakie? — spytałam, utwierdzając ją w przekonaniu, że nie słyszałam, co do mnie mówiła.
— Cecylio, skup się, dzięki temu będziemy mogły wyjść z pokoju szybciej...
— Już tęsknisz za narzeczonym, co? — wtrąciłam, śmiejąc się cicho.
Wystarczyło, że wyjechałam na półtora tygodnia, by Adrianna pozwoliła sobie wsunąć pierścionek zaręczynowy na palec. Twierdziła, że długość stażu ich związku wcale nie miała znaczenia, ponieważ chodziło o prawdziwą miłość. Nie kłóciłam się z tym. Cieszyłam się i nie ukrywałam zadowolenia z faktu, że moja najlepsza przyjaciółka układała sobie życie.
Lubiłam Dawida. Cała nasza paczka chętnie przyjęła go do naszego grona, a i Theodore świetnie się z nim dogadywał. Świadczył o tym fakt, że został on zaproszony przez mojego narzeczonego na jego wieczór kawalerski.
— Nie mów, że nie jesteś ciekawa, gdzie Theo i reszta jego kumpli spędzi wieczór kawalerski? — Wycelowała w moim kierunku palec wskazujący, mrużąc przy tym podejrzliwie oczy.
Wzruszyłam lekko, dość obojętnie ramionami. Nie dlatego, że mnie to nie interesowało, a dlatego, że wiedziałam. Rachel niecący wygadała mi się, ponieważ to ona planowała niemalże wszystko, co się z tym wiązało.
Mieli jechać w Alpy: szarżować na stokach, a później upijać się w okolicznych barach. To była grzeczna wersja, którą usłyszałam. Miałam pewność, że reszta paczki Theo nie pozwoli mu na takie spędzenie czasu. Zakładałam obecność sporej ilości kobiet. Najpewniej półnagich.
Nie czułam zazdrości, nie. Prędzej krew zalewała mnie na myśl o Laio, która nadal miała możliwość spędzania zbyt dużej ilości czasu z Theo, ponieważ prowadził sprawę, w której była jego głównym świadkiem.
Zamrugałam gwałtownie, chcąc powrócić myślami na właściwe tory. Zerknęłam na przyjaciółkę, przysuwając końcówkę długopisu do ust. Wsunęłam ją między zęby.
— Nie — pokręciłam głową — ciekawi mnie, gdzie ja spędzę swój wieczór panieński — odparłam, uśmiechając się złośliwie.
Za organizację mojego wieczoru panieńskiego odpowiadała Adrianna. Spodziewałam się chippendalesów i mnóstwa alkoholu. Nic więcej nie przychodziło mi do głowy, ale liczyłam się z tym, że Duśka bywała pomysłowa.
— Prędzej umrę, niż ci powiem. Zapomnij, ale pamiętaj, w piątek o dziewiątej masz być gotowa. Z walizką. Z bikini i z mnóstwem seksownych łaszków, ponieważ to będzie niezapomniany weekend — ostrzegła.
— Tego właśnie się boję — mruknęłam pod nosem, sięgając po plik kartek, który leżał tuż obok mnie.
Theodore i Dawid wybrali się na piwo, a ja zastrzegłam, że dołączymy do nich, o ile uwiniemy się z papierkową robotą. Zazwyczaj na wizytację w hotelach nie zabierałam ze sobą osób towarzyszących, ale był to pomysł Ady. Twierdziła, że w ostatnim czasie spędzam z nią coraz mniej czasu. Nie była to prawda, ponieważ widywała mnie nawet w pracy, ale nie kłóciłam się z tym. Sama zauważyłam, że moje życie zmieniło się w momencie wyrażenia zgody na ślub.
— Okej, wróćmy do pracy, co myślisz o tym miejscu? — zapytałam, chcąc skupić się na właściwym zajęciu.
— Nowoczesne, dbają o klientów, prywatny basen, a jednocześnie od morza dzieli nas ile, sto metrów? — Spojrzała na mnie pytająco, wyliczając po kolei fakty, które sama zdołałam już zanotować w tabeli z plusami.
Odłożyłam długopis obok siebie i sięgnęłam po tablet, na którym widniała strona główna miejsca, w którym się znajdowałyśmy.
— Czterysta, tak mówił manager — odpowiedziałam, przypominając sobie, że sama o to pytałam. — Z drugiej strony, mamy podobne oferty w folderze.
— Nigdy nie należy skreślać takiej okazji. Dają fajne zniżki, ponieważ dopiero startują, szukają swojego miejsca na rynku, więc może powinnyśmy się nad tym zastanowić.
— Jesteś na tak? — zapytałam dla pewności, uśmiechając się pod nosem.
— W okolicy jest kilka fajnych miejsc, jakby komuś nie wystarczył sam leżing-smażingi — dodała, próbując mnie przekonać. — No i nasze biuro na tym może zarobić, czego chcieć więcej?
Przytaknęłam jej ruchem głowy, uśmiechając się z zadowoleniem. Jeszcze do niedawna myślałam o własnej firmie jak o czymś, co musiało należeć do mnie. Z czasem obecność Ady uświadomiła mi, że cieszyła mnie myśl o tym, że i ona oddawała się temu w pełni. Mogłam zostawić wszystko bez poczucia winy. Wróciłam do przeglądania oferty. Nie była zła.
Kilkanaście kolejnych minut zajęło mi przejrzenie całej umowy. Oddałam kopię Adriannie, licząc, że w razie jakichś nieścisłości, we dwie szybciej je wyłapiemy. Oczywiście miałam zamiar podesłać to jeszcze Benjaminowi, który jako notariusz znał się na tym. I oferował swoje usługi pro bono. Tak mówił. Zazwyczaj kosztowało mnie to dobrą whiskey co miesiąc, więc nie narzekałam.
— Dobra, koniec, pora się szykować, wyciągniemy chłopaków do klubu — zarządziła Adrianna, zeskakując z łóżka.
Klasnęła w dłonie, strasząc mnie tym samym, więc z wrażenia podskoczyłam w miejscu i rzuciłam jej pełne pretensji spojrzenie. W ciągu kilkunastu sekund potrafiła przeobrazić się z poważnego pracownika w roztrzepaną kokietkę, która w głowie miała tylko jedno, zabawę.
— Misiu kolorowy, tutaj nie ma żadnego klubu, to raczej mała miejscowości i...
— Błagam, jest! — wtrąciła, przerywając mi. — Sprawdziłam, nie ma tak złej opinii, poza tym, nie idziemy na podryw.
— Podryw to słowo, którego powinnaś pozbyć się ze swojego słownika — upomniałam ją żartobliwie.
Pokazała mi koniuszek języka i rozłożyła bezradnie ręce, jakby nie było takiej opcji.
— Nie marudź, lecę pod prysznic i za piętnaście minut jestem z powrotem, będziemy się razem szykować, niunia — oznajmiła tonem, który sugerował, że nie przyjmowała sprzeciwu i sięgnęła po kartę magnetyczną, którą zostawiła na komodzie.
— A reszta wie, jakie mamy plany? — spytałam, przypominając sobie, że Dawid i Theo również powinni zostać poinformowani o wszystkim.
— Ja powiem mojej połowie, ty swojej — odpowiedziała i machnęła mi dłonią na pożegnanie, wychodząc.
Nie byłam zaskoczona. Zebrałam dokumenty, umieściłam je w teczce i odłożyłam na bok. Odnalazłam telefon, który skamuflował się pod jedną z poduszek i wybrałam numer Theo.
— Łobuzie, słucham — odebrał niemalże natychmiast.
— Bez zbędnego paplania. Wracaj do pokoju, Ada zarządziła imprezę. Dawid też pewnie właśnie się dowiaduje.
— Tak, tak, Dawid właśnie odebrał telefon od niej — potwierdził moje przypuszczenia.
— Super. Więc widzimy się za chwilę, idę pod prysznic, mamy niezbyt wiele czasu na przygotowanie — dodałam.
Adrianna należała do dość niecierpliwych osób, trochę jak ja. Jeśli istniał cień szansy, że coś może zostać zrobione natychmiast, zawsze wybierałam tę opcję.
— Wracam, łobuzie — oświadczył i zakończył połączenie.
Rzuciłam telefon z powrotem na łóżko i udałam się do łazienki. Ada nie rzucała słów na wiatr, dlatego nie bawiłam się w zbędne dyskusje i opory. Dostosowałam się do jej polecenia. Nie byłam przeciwna takiemu wyjściu, od czasu do czasu trochę alkoholu i tańca było dobrą opcją.
Szybko umyłam włosy, nałożyłam odżywkę i upewniłam się, że nie potrzebowałam akcji depilacji. Cały prysznic trwał może dziesięć minut i był jednym z najkrótszych, jaki zaliczyłam w życiu.
Owinęłam ciało ręcznikiem i wróciłam do sypialni, gdzie znajdował się już Theodore. W kilku szybkich krokach znalazł się tuż obok i ulokował dłonie na moich biodrach. Uśmiechnął się cwaniacko i złożył kilka pocałunków na mojej linii żuchwy, kierując się w stronę ust.
Dopiero po chwili złączył nasze wargi w czułym, delikatnym pocałunku.
— Jesteś pewna, że musimy z nimi iść? — spytał, trącając nosem moje ucho.
Zaśmiałam się, obejmując dłońmi jego kark. Bez najmniejszego problemu wyczułam od niego charakterystyczny zapach alkoholu, a właściwie to piwa.
— A chcesz dyskutować z Adą? — odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie i uśmiechnęłam się złośliwie, ponieważ doskonale wiedziałam, co na to powie.
— Muszę zmienić nazwę jej kontaktu na dyktatorka, muszę — burknął i poluzował swój uchwyt.
Pospiesznie cmoknął mnie w czoło i odsunął się, kierując się do łazienki.
Zaśmiałam się, pokręciłam głową i podeszłam do szafy. Wyjęłam komplet różowej bielizny, ubrałam go na siebie i sięgnęłam po koszulę Theo. Wiedziałam, że wybór stroju wcale nie miał być łatwy. Zwłaszcza że Ada zapowiedziała wspólne szykowanie.
Ledwo skończyłam zapinać guziki, usłyszałam pukanie. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je, spodziewając się przyjaciółki, ale moim oczom ukazał się jej narzeczony.
— Dawid? — zdziwiłam się. — Hej, hej, wchodź — zreflektowałam się, wpuszczając go do środka.
— We własnej osobie. — Uśmiechnął się, wchodząc. — Ada kazała ci stawić się w naszym pokoju z pełną kosmetyczką, czy jakoś tak — wyjaśnił.
Nie spodziewałam się po niej niczego innego.
— Jak rozumiem, przyszedłeś obejrzeć telewizję tutaj, w akompaniamencie świętego spokoju? — zażartowałam.
— Kocham ją, naprawdę, ale...
— Nie kończ, rozumiem, rozgość się. Theo się myje.
Dawid rzucił się na łóżko, odnajdując pilot dosłownie w kilka sekund i włączył telewizor. Żadne z nas nie bawiło się już w zbędne konwenanse. Nie skomentowałam tego. Uśmiechnęłam się pod nosem, zebrałam potrzebne mi rzeczy i po kilku minutach opuściłam pokój, wcześniej informując Theo o obecności gościa w naszym pokoju.
— Chciałam ci przypomnieć, że to ja jestem starsza i to ty powinnaś fatygować się do mnie! — krzyknęłam zaraz po przekroczeniu progu, zatrzaskując za sobą drzwi.
Adrianna podskoczyła w miejscu i rzuciła mi pełne pretensji spojrzenie. Zupełnie tak jakbym specjalnie ją przestraszyła. Posłałam jej złośliwy uśmieszek i odłożyłam kosmetyczkę na komodę, od razu rozpoznając muzykę, która rozlegała się w pokoju. Iron Maiden rzadko kiedy towarzyszyło nam w takich chwilach, ale nie krytykowałam wyboru przyjaciółki.
— Chcesz mi powiedzieć, że paradowałaś tak po korytarzu? — spytała, lustrując mnie wzrokiem, przypominając mi o tym, że koszula Theo zakrywała mi ledwo pośladki.
— Lepiej, przed twoim narzeczonym również — odparłam, wzruszając lekko ramionami.
Ada zrobiła dziwną minę i wywróciła oczami.
— Bezlitosne kobiety wspierają się na drodze na sam szczyt. Zazdrość, zawiść i hejt jest dla głupich, brzydkich kóz — oznajmiła pewnie, wykrzywiając wargi w pełnym wyższości uśmiechu, celując przy okazji we mnie palcem wskazującym.
Zaśmiałam się, przypominając sobie to powiedzenie, które kiedyś gdzieś odnalazłyśmy w odmętach internetu. Miało w sobie tak wiele prawdy, że postanowiłyśmy je zapamiętać.
— Jak mam wybrać ciuchy skoro moje rzeczy zostały w moim pokoju? — zapytałam, wracając do właściwego tematu. Przy okazji usiadłam na łóżku, krzyżując ze sobą kostki.
Butów również zapomniałam ubrać.
Ada w międzyczasie nalała wina do kieliszków, ponieważ taka była już tradycja. Praktykowałyśmy ją od liceum, chociaż przed osiemnastkami przez pewien czas ukrywałyśmy alkohol w fikuśnych buteleczkach, byleby rodzice nie odkryli prawdy. Ci byli na tyle wyrozumiali, że udawali, iż tego nie widzą.
— Znam cię, w twojej walizce nie ma nic, co by się nadawało na imprezę, pakując się, nawet o tym nie myślałaś — oświadczyła, oddając mi jeden z kieliszków. — Nasze zdrowie, kozo — dodała, uderzając szkłem o szkło.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i upiłyśmy spory łyk alkoholu.
Kolejne półtorej godziny spędziłyśmy na przymierzaniu sukienek. Później skupiłyśmy się na makijażu, chociaż zgodnie uznałyśmy, że to na ustach będzie skupiał się cały makijaż. Dlatego to na naszych wargach znalazły się czerwone szminki...
— Chodź, pora uświadomić resztę, że musi się ubrać — zauważyłam, spoglądając ostatni raz na własne odbicie w lustrze.
Włosów nie ruszałam, Ada również. Po prostu je rozczesałyśmy i lekko natapirowałyśmy, nie bawiąc się w żadne wymyśle fryzury. Adrianna pomogła mi zebrać rzeczy i udałyśmy się do pokoju. Ja musiałam odnaleźć odpowiednie buty.
— Co tu się wyprawia?! — pisnęła Duśka tuż po tym, jak otworzyła drzwi do pokoju. Stałam tuż za nią, więc musiałam zerknąć poprzez jej ramię do środka.
Zaśmiałam się.
— Załatwiliśmy sobie konsolę, świetny ten hotel, Ce. Ludzie będą zachwyceni! — skomentowała Dawid, odrywając dosłownie na moment wzrok od ekranu.
— W co gracie? — spytałam, zamykając za sobą drzwi. Wcześniej wepchnęłam do pokoju Adę.
— To nieważne, czekaliśmy na was — odpowiedział Theo, szturchając Dawida łokciem. — Mamy coś, co wam się spodoba.
— Co takiego? — Adrianna odzyskała zdolność mówienia. Podeszła do nich i zrobiła taką minę, że ledwo powstrzymałam się od wybuchu śmiechem.
— Dance Central, uwielbiasz takie klimaty, łobuzie, prawda? — Theodore spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się, przytakując ruchem głowy.
Kiedyś niemalże każda domówka wiązała się z taką formą zabawy, ale później pozbyłam się konsoli i wolnego czasu. Albo złudzeń, że istnieją skrzaty, które posprzątają dom po świetnej zabawie. Zazwyczaj prócz kaca miałam mnóstwo sprzątania.
2081 słów
Miał być Olek, ale przypomniałam sobie, że jednak mam jeszcze jeden wątek do ogarnięcia, tak, tak, jestem bardzo ogarniętą osobą, lol.
Wiecie, co robić. Czekam na wasze teorię, co się będzie działo?
No i Channel1609 wszystkiego najlepszego, słońce! Sto lat ♥️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top