Zebranie.

Rozdział jest wcześniej, specjalnie dla niikusia. Co do kary za żart, napiszcie jak mam odpokutować.
_________________________________________

Minęło kilka tygodni od "zmniejszenia" Rina. Mephisto przez cały ten czas się nim zajmował. Oczywiście, kiedy wychodził z rezydencji opiekował się nim Belial.

Od kilku dni Rinowi zaczęło się nudzić. Wiele razy prosił opiekuna o wyjście z budynku. Jednak za każdym razem odpowiedź brzmiała tak samo. Nie. Próbował przekonać, że będzie grzeczny, nie będzie się oddalać, będzie się go słuchać, itd. Ale się nie zgadzał. "Ciekawe dlaczego?"
Wciąż pytał się o brata i przybranego ojca, ale opiekun skutecznie omijał temat.

Przynajmniej odkrył coś o Mephisto. Mianowicie nie lubił jak mu się sprzeciwiano. Za każdym razem, kiedy Rin nie był grzeczny dostawał karę. Były one różne. Jeden dzień bez cukierków (;_;), szlaban na telewizję na trzy dni, zakaz zabawy z Kuro na tydzień. A najgorszą karą jaką kiedykolwiek dostał było...

Siedzenie na krześle w kącie przez 15 minut!!!

Po 15 sekundach miał dość. Nie umie, nie potrafi usiedzieć w miejscu na tak długi czas. Może i miało trwać kwadrans, ale Rin miał wrażenie jakby mijały godziny lub lata. Nie rozumiał w tym jednego. Dlaczego Mephisto go ukarał za jakąś głupią lalkę? Przecież jest wiele do niej podobnych w sklepach. Wystarczy pójść i kupić, nic prostszego.

Rin zrzucił najcenniejszą figurkę z kolekcji. Ta spadając z wysokiej 2 metrów z szafki i uderzając o podłogę straciła rękę. Niebiesko włosy stwierdził, że nie będzie się dłużej nad tym zastanawiać "Po prostu spytam się mojego Aniki".

*Po obiedzie*

Siedzieli w pokoju Rina. Mephisto jak zwykle, na swoim fotelu. Bacznie obserwował zabawę chłopca z kotem. Rin świetnie się bawił. Polubił swojego futrzatego pupilka. Nie roztawali się na krok. Jedli, bawili się, spali w jednym łóżku, a nawet uczyli. Tylko trochę, ponieważ Rin nie lubił się uczyć.

Zadzwonił telefon. Mephisto odebrał i zaczął rozmowę. Nic nie mówił, jak już coś to przytakiwał. Po krótkiej "wymianie zdań" Pheles wstał i ruszył do wyjścia.
- Nii, znowu wychodzisz? - Rin był zawiedziony, ostatnio dużo razy go opuszczał. A tego nie chciał.
- Tak, zajmie się tobą Belial. - Zwrócił się do Rina, który cały czas obserwował demona.
- Nie! - Z małego gardła wydostał się najgłośniejszy dźwięk jaki Mephisto dotąd słyszał, a po jego policzku spłonęła pojedyńcza, niezauważalna łza. Niebiesko włosy może najgrzeczniejszy nie był, ale przynajmniej nie płakał o byle co... jakby się zastanowić, wogule nie płakał.

Kilka dni temu.

Rin postanowił pobawić się w Tarzana. Wykorzystał drobną nieuwagę Mephista, kiedy był odwrócony i wspiął się na zasłony. Chciał pohuśtać się na lianach, jak w dżungli. Wyniku nie trudno było się domyślić. Materiał nie wytrzymał i zaczął się dżeć. Mephisto odwrócił się akurat, kiedy mały Rin spadał z dość dużej wysokości. Nie zdążył czegokolwiek zrobić (not. aut. Taaa, ten co włada czasem nie zdążył. Trochę to nawet zabawne :)), zobaczył jak Okumura ląduje na ziemi. Towarzyszące przy tym charakterystyczne *chrup* zdradzało jakie konsekwencje niosła za sobą niebezpieczna zabawa. Mephisto w jednej chwili znalazł się przy Rinie. Ostrożnie sprawdził stan chłopca. Mały Okumura był przytomny, przez chwilę nie wiedział co się stało. Po chwili spojrzał na górną kończynę i na Phelesa. Oprócz złamanej ręki i paru siniaków nie stwierdził innych obrażeń. Mógłby za pomocą swoich zdolności przywrócić podopiecznego do zdrowia, jednak mała nauczka nie zaszkodzi. Obicia za chwilę znikną, natomiast ręka będzie musiała poczekać maksymalnie jeden dzień. Rin nie płakał. Nie skrzywił się, kiedy Mephisto sprawdzał stan jego ręki. Tylko patrzył. Na jego malutkiej twarzyczce malował spokój. Jakby to było czymś naturalnym, normalna kolej rzeczy. Nie uważał, więc poniósł konsekwencje.

Teraz.

- Nie! -
- Co powiedziałeś? - Mephisto miał wrażenie, że się przesłyszał. Nie ma prawa mu się sprzeciwiać. On ustala zasady, a Rin ma się ich trzymać, dostosować się. Koniec kropka.
- Nie zgadzam się. - Już trochę spokojniejszy Rin patrzył na Phelesa czekając na odpowiedź.

- Nie masz nic do powiedzenia. - Ton Phelesa diametralnie się zmienił. Był surowy i zimny. Z jego twarzy zniknął zawsze mu towarzyszący uśmiech. Rin wiedział, że przesadził, ale nie chciał aby opiekun odchodził. Nie chciał zostawać sam. Nie teraz. Nie dzisiaj. Postanowił prosić Mephista, ale nie jak zwykle to robił. Marudzenie i nawoływanie, że mu się znudziło nic by tu nie pomogło. To musi być prawdziwa prośba, pełna nadzieji na pomyślne zakończenie. Rin od dawna czuł dziwne powiązanie z Phelesem, ale nie mógł stwierdzić jakie. Jednak teraz czuł się upokorzony, że musi go o coś takiego prosić. W końcu miał pozostać dla niego obcą osobą, która chwilowo się nim zajmowała. Wiele razy przerabiał ten sam schemat:
Otwiera się przed kimś...
P

ragnie od niej zrozumienia...
Ufa jej...
Wierzy jej...
Przyjmuje pomoc...
Zostaje oszukany, a nieraz pobity...
Załamany wraca do Shiro, nic mu nie mówiąc...
Dla niego obiecał sobie, że nie będzie płakać, dla niego, dla Yukio, jego ukochanego braciszka...

Wiele lat wcześniej.

Kiedyś w przedszkolu pewien chłopak powiedział, że jest potworem. Nie przejął się tym zbytnio, jednak to co usłyszał po chwili go przerosło.

- Ha! Jesteś potworem! Bezduszną bestią, której nie wolno wierzyć! Nigdy nie będziesz mieć przyjaciół! Twój brat pewnie też tak myśli. Nawet mi go szkoda, mieszka pod jednym dachem z czymś takim jak ty. Potworze! DEMONIE! - Rin nie wytrzymał, rzucił się na chłopca z pięściami. Przetrącił mu nos i złamał rękę. Gdzieś w głębi siebie czuł się szczęśliwy, był silniejszy i szybszy. Nikt nie będzie mówić niczego złego o Yukio, jest moim bratem i tyle. Pokazał temu dzieciakowi gdzie jego miejsce, więcej nie będzie tak mówić. Nic nie odpowiedział na wyzwiska kolegi, tylko w jego głowie brzmiały słowa. "Ja potworem? Chyba wy! Ludzie tylko kłamią i oszukują! Nienawidzę was! Was wszystkich! Więcej nie dam się oszukać. Jeszcze zobaczymy kto będzie górą. To ja będę śmiał się ostatni." W tym momencie wszedł Shiro. Rin nie chciał go widzieć. Bał się, że i on go zostawi, on i Yukio. Shiro udało się uspokoić chłopca i zabrał go do domu. W drodze postanowił porozmawiać z Okumurą.
- Wiesz Rin, nie możesz dawać się tak łatwo sprowokować. - Niebiesko oki nie odpowiedział.
- Dlaczego go pobiłeś? Powinieneś bardziej nad sobą panować. - Po krótkiej przerwie kontynuował swoją wypowiedź.
- Rin, to tylko dziecko. Takie jak ty, mówi co myśli. Nie przejmuj się tym. -Tym razem Okumura Odpowiedział. "Powiem mu i zobaczę jak się zachowa. Jeżeli tak jak reszta to najwyżej nigdy mu nie zależało." Rin opowiedział Shiro co mu leży na sercu. Kiedy skończył egzorcysta zatrzymał się i postawił chłopca przed sobą.
- Nie martw się. Nie jesteś już sam, nie pozwolę cię już skrzywdzić. - Rin mu wierzył, nie wiedział dlaczego. Ale jemu zaufa... tylko jemu.

Czasy teraźniejsze.

Prosił tylko o jedno, jedno jedyne życzenie.
- Proszę, nie zostawiaj mnie. Nii. - Rin ze łzami w oczach przytulił się do opiekuna. "Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę..." Mephisto nie wiedział co zrobić. Z jednej strony nie mógł zabrać go ze sobą, paladyn nieźle by się wkurzył. Chociaż z drugiej zostawienie go może źle się skończyć. Jeszcze gorzej niż gniew paladyna, więc postanowił wymigać się od zebrania. Później to wytłumaczy. Wziął płaczącego malucha na ręce, uspokoił i wyszedł.

_________________________________________

Trochę się rozpisałam ;)
Kapkę smutne to zakończenie ale to nic.
Do zobaczonka ^^ paaa~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top