6

Ojciec Jimina.

Dopadnę go, sam zobaczy. Seoul nie jest aż taki wielki, napewno go znajdę..

- Taegeun, mówiłeś że gdzieś go widziałaś. Dostałem takie informacje.. - mruknąłem. - Gdzie on jest?

Taehyung.

Zgodził się, czyli teraz będzie ze mną mieszkać tak? Na co ja się kurwa spisałem, mieszkanie z prawie mi obcym dzieciakiem. W dodatku wyznałem mu uczucia po trzech dniach, nieźle zaczęliśmy relacje.

Zadzwoniłem do mojego drugiego przyjaciela, Taegeuna.

- Odbieraj idioto. - powiedziałem, słysząc sekretarkę.

Wybrałem jeszcze numer do Jina, on jednak wie o wszystkim.

- Kurwa, wkopałem się. - mruknąłem odrazu gdy odebrał. - Po pierwsze, miałem pierwszą kłótnie.. z Jiminem. - napewno będzie go to interesować, trzeba było nie mówić idioto. - Po drugie, powiedziałem mu co czuje. I po trzecie zaproponowałem mu, bardziej narzuciłem by ze mną zamieszkał.

- Zgadza się, wkopałeś się w ogromne gówno. - może byś mi pomógł? - Nie pomogę Ci w tym, znasz go trzy dni a już zdążyłeś się zakochać. Pierwszy raz od dwudziestu trzech lat, więc ten dzieciak musi być jebanym aniołem. - zaśmiał się. - Gadaj lepiej jak się pożarliście i jak wyznałeś mu wielkie uczucie. - opowiedziałem mu wszystko, omijając kilka spraw.. jak na przykład pocałunek. Dobra bardziej muśnięcie. - Och, nie jest źle. Znaczy... - przerwał oddalając telefon od twarzy, bym zapewne nie usłyszał jednak i tak.. - Namjoon przestań, zaraz Ci pomogę. Tak dam Ci, będziesz mógł. - to słyszałem, domyślając się o co mu chodzi. - Jest źle ale nie aż tak, będzie Cię trzymać chwile na dystans. Musisz się starać by on dał Ci dojście do swojego serducha, jak odpuścisz to wrzuci Cię do friendzonu. - stwierdził. - Kończę skarbie, zadzwoń jak coś się będzie dziać. Ja idę się ponabijać.. - rozłączyłem się, nie chcąc słuchać jak to on będzie przezywać noc ze starszym.

Wróciłem do pokoju, gdzie był młodszy chłopak. Leżał z laptopem na swoich kolanach, przeglądał ubrania jakie miałem zamiar sobie zamówić. Usiadłem obok, by go przytulić.

- Nie szkoda Ci pieniędzy na ubrania? - spytał, patrząc na cenę jednej z wielu koszuli. - Za dziesięć razy taniej możesz kupić, taką samą tylko nie firmową.

- Skarbie, pieniądze są moje. - szepnąłem zabierając od niego laptop. - Lubię chodzić w markowych ubraniach, wiedząc, że są z dobrego materiału. A taka dziesięć razy tańsza zapewne nie przepuszczała by powietrza, i chodziłbym cały spocony. Tego byśmy chyba nie chcieli? - uśmiechnąłem się, całując jego policzek.

- Hyung, za szybko.. - mruknął odpychając mnie. - Nie myśl sobie nic złego. - uśmiechnął się. - Jesteś całkiem przystojny.. z charakteru nie najgorszy... bogaty.. - tak się bawimy?

Odłożyłem laptop, aby go nie zrzucić przy mojej zemście. Usiadłem na jego biodrach i zacząłem niemiłosiernie go gilgotać. Przyjemny śmiech oplótł całe mieszkanie, wraz z pokrzykiwaniem „przestań". Przestałem po chwili, jednak nie zeszłem z jego bioder.

- Już, przepraszam. - mruknął, chcąc się podnieść. - Jesteś bardzo przystojny, z tego co zauważyłem to strasznie pomocny. Kochający, no a twoje pieniądze tak naprawdę mnie nie interesują. Mógłbyś nawet być biednym facetem mieszkającym w wynajmowanej kawalerce, a i tak bym Cię lubił.. - czyli jednak friendzone. Zszedłem z jego ciała, siadając obok i zamawiając wszystkie ubrania. - Obraziłeś się? Sam chciałeś być w relacji gdzie tylko Cię lubię.. - mruknął, kładąc się na moim ciele. - Ja Cię nie lubię, tak po prostu. Coś mi się w tobie podoba, ale sam nie wiem co to. Bałem się mężczyzn od dłuższego czasu.. dlatego zbytnio nie uczyłem się uczuć do nich, i nie wiem co czuje. - wcisnął twarz w miejsce między moją szyję.

- Spokojnie skarbie, nauczę Cię wszystkiego tylko musisz tego chcieć. Musisz się zastanowić czy chciałbyś mnie już zawsze widzieć, czy chciałbyś abym Cię przytulał.. całował. Mógł mówić, że jesteś tylko mój. - uśmiechnąłem się, zawijając na mój palec jedno z kilkunastu pasm różowych włosów. - Musisz się zastanowić czy chciałbyś, ze mną dzielić swoje życie.. czy chciałbyś ze mną być, w związku?

Jin.

Noce z Namjoonem, można zaliczyć do tych najlepszych, które kiedykolwiek przeżyłem. Był delikatny i dominujący dzięki czemu wszystko było magiczne. Ale i tak najlepiej było po wszystkim, gdy pomagał mi się umyć. Włożyć chociaż bieliznę, kładł mnie do swojego łóżka. Układał się obok, opatulał swoimi ramionami. Pozwalał odpocząć po takich przeżyciach, dawał mi chwile tej poczucia bezpieczności.

Obudziłem się następnego ranka, słysząc obok równomierne bicie serca. Chciałbym już móc budzić się tak codziennie, jednak nie każde marzenie się spełnia..

Wolałem udawać jeszcze chwilę, że śpię. Niż znowu uciekać z jego mieszkania, potem wstydzić się jego wzroku.

Zamknąłem ponownie oczy, czekając aż starszy pierwszy się poruszy. Co nastąpiło po nie zbyt długim czasie, poczułem jak delikatnie odsuwa włosy z mojej twarzy. By po chwili pogłaskać mój policzek, dobry czas na przebudzenie.

Uchyliłem oczy, patrząc na niego. Uśmiechnął się. Zbliżył do mnie i pocałował w nosek, zmarszczyłem go delikatnie. Na co się zaśmiał.

- Dzień dobry, królewno. - przywitał się, podnosząc nas do siadu. - Tym razem mi nie uciekłeś. - zaśmiał się podając mi butelkę wody. - Napij się skarbie, miernie wyglądasz. - miło.

Wziąłem łyk wody, przypadkowo się przy tym ochlapując. Kilkanaście kropel wody spadło na moją klatkę piersiową, tym samym troszkę bardziej mnie rozbudzając. Jednak szybko zostały one zdjęte przy pomocy, języka. Zlizał je ze mnie.. aż tak romantycznego gestu się nie spodziewałem, z samego rana. Oddałem mu prawie pustą butelkę, z której sam się napił.

- Nic Cię nie boli? Naprawdę źle wyglądasz.. - spytał, zmieszany. - Coś źle zrobiłem? Wiesz..

- Nie, wszystko okej. Zawsze tak rano wyglądam, zanim nie wypije kawy. - uśmiechnąłem się, rozwalając jeszcze bardziej moje włosy. - Która godzina? Miałem wczoraj wrócić do Taehyunga, ciekawe co zrobił z Jiminem.. - mruknąłem, ledwo kontaktując.

- Trzynasta, TaeTae wreszcie się zakochał? - zaśmiał się, jednak widząc moje przytaknięcie zaczął pytać co i jak.

- Jimin to syn tego, kurwa.. - mruknąłem nie mogąc sobie przypomnieć nazwiska, jednak dostałem po dłoniach. - Już nie będę klnąc. - stwierdziłem, pozwalając mu na głaskanie moich rąk. - Syn Parka, przyjaciel Jungkooka. To ten pierwszy raz zobaczyli się.. - opowiedziałem mu o wszystkim, co trwało ponad półgodziny. - Gdzieś dzwoni mój telefon.. - szepnąłem słysząc typowy dzwonek.

- Jest chyba przed pokojem, znaczy tam wczoraj rozmawiałeś z Tae. - mruknął, wstając z łóżka. - No zostaw mnie, pójdę po niego.. - stwierdził, gdy nie chciałem puścić jego brzucha. - Dobra chodź.. - pochylił się, tym samym pozwalając mi wejść na jego plecy. - Trzymaj. - podał mi dalej dzwoniące urządzenie, gdy doszliśmy do stolika.

- Co jest? - zapytałem, po odebraniu od Tae.

- Miłej byś się może odzywał? - już daruj sobie. - Twoja matka się martwi, od trzech dni Cię nie było w domu. - jakich trzech? Przecież byłem. Ostatnio.. przed imprezą.

- Przecież jestem dorosły, pisałem jej wczoraj.. przedwczoraj.. - mruknąłem. - Że nie musi się martwić, wszystko u mnie dobrze.

- Zadzwoń do niej lepiej, naprawdę nie chce by ciotka mi zeszła przez Ciebie na zawał idioto. - tak, tak później.. - Co do tego wyjazdu, to jedziemy tylko we czwórkę czy zabierasz swojego przyszłego? - co? Jakiego przyszłego? - Kurwa, no Namjoona. - ach.

- Nie wiem, musiałbym się go zapytać. Nie sądzę by chciał jechać do twoich rodziców, nie zna ich. - Jimin też przecież ich nie zna.. - Poczekaj zapytam się. - mruknąłem. - Joonie, chciałbyś jutro pojechać ze mną.. Tae, Jungkookiem i Jiminem do rodziców Taehyunga? Przedmieścia Busan, mniejsza wieś.. odpoczniesz od pracy. - spytałem, widząc jego zgodę. - Pojedzie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top