37
Taehyung.
Rano.
Poszliśmy spać koło czwartej, po odpowiedzi Jungkooka postanowiliśmy zaprzestać gry. Nie chcieliśmy by komuś coś jeszcze odwaliło, bardziej chodzi tu o Hoseoka. Jak zwykle obudziłem się koło ósmej, przez własny telefon.
- Cześć synku. - usłyszałem głos taty.
- Cześć.. - odpowiedziałem zaspany. - Coś się stało?
- No nie wiem, okazało się, że mama ma uczulenie na psią sierść więc oddaliśmy waszego psa dla Yui. - och. - Nic jej nie jest, jedynie miała czerwone plamki przez jeden dzień. - to dobrze. - Co do wigilii, ile was będzie? Bo to, że Jimin dojdzie to już wiem.
- No ja i Jimin, Jungkook z Hoseokiem.. - przejechałem wzrokiem po pokoju. - Jin z Namjoonem, jeszcze chciałbym zaprosić prawdziwych rodziców Jimina.. ale nie wiem czy on się zgodzi. - mruknąłem cicho.
- Czyli sześciu napewno, osiem.. dziewięć, dziesięć.. - dziesięć? - Dwanaście.. jeśli rodzice Jimina się zgodzą. - dwanaście? - Wy, my.. ciotka z wujkiem. - aha. - Nikt więcej z naszej rodziny nie przyjedzie, mamy Jina i Jungkooka przecież nie ma w Korei.
- Tak, to jeszcze Ci napisze.. - powiedziałem rozłączając się po chwili, padłem głową ponownie na poduszkę.
Poczułem jak najmłodszy, znowu się do mnie przytula. Tym samym oddając mi trochę swojego ciepła, pogłaskał mnie po poliku. Patrząc na mnie z przymrużonych oczu.. odwzajemniłem dotyk, kładąc dłoń na jego pośladku, który delikatnie zacząłem gnieść. Powstrzymywał się by nie zacząć mruczeć, słodkie..
- Musicie się od rana macać? - usłyszeliśmy głos drugiego z najmłodszych, który po chwili sam zaczął mruczeć. - Hoseok, nie jesteśmy u siebie.. - zaśmialiśmy się, tym samym budząc resztę.
- Co tak głośno? - jęknął najstarszy.
- Właśnie, co wy tak szybko poszliście spać? - spytał Jimin ssi, siadając na moich kolanach. - Przegapiła was godzina prawdy..
- Godzina prawdy? - zapytał blondyn. - Graliście w prawdę bez nas? - wszyscy się zaśmialiśmy, widząc jego minę. - Czego się dowiedzieliście?
- Nic ważnego.. - mruknąłem, całując mojego chłopaka w głowę. - Lepiej mi powiedzcie, kto ma kaca bo nie wiem po ile kaw wysłać Suho. - uśmiechnąłem się.
- Po winie? Żartujesz sobie? - zapytaj najstarszy, widząc w górze dłoń swojego chłopaka. - Wiem, że masz słabą głowę.. ale aż tak?
- Nie marudź, nie tyle mam kaca a potrzebuje podwójnego latte bez glutenu. - mruknął.
- Poczekajcie chwile, już dzwonię. - oznajmiłem, wybierając numer chłopaka. - Cześć Suho.. wiesz jak bardzo Cię lubię? - trzeba go jakoś udobruchać.
- Mów lepiej co chcesz, a nie. - miły jest.
- Dwie podwójne latte bez glutenu, raz latte z podwójnym karmelem. No i cztery razy tą co ja zwykle pije.. - powiedziałem, lekko wąchając się nad ilością karmelu. - Ta latte z karmelem to niech jednak będzie potrójny karmel.. - dopowiedziałem widząc zadowoloną minę młodszego. - Weź coś jeszcze sobie, oddam Ci jak wrócisz.. - rozłączyłem się. - Gotowe, powinien być za maksymalnie dwadzieścia minut..
- Wykorzystujesz go, kochanie. - powiedział.
- Nie wykorzystuje, płace mu za to.. zresztą musi coś robić. Dostaje pieniądze od mieszkańców, za siedzenie na dupie w recepcji. - dostałem delikatnie w głowę. - Siedzenie na krześle, zresztą sam często go wysyłasz po cokolwiek.
Po przyjściu ochroniarza.
Odebrałem od młodego chłopaka nasze napoje, oddając mu także pieniądze za rachunek. Podziękowałem mu, po czym zamknąłem drzwi. Wróciłem do salonu, gdzie wszyscy nadal wyglądali jak zombie. Podałem każdemu kawę, oczywiście pijąc najpierw łyk kawy mojego chłopaka. Za słodka dla mnie. Usiadłem znowu za młodszym, który wcisnął się między moje nogi, a głowę ułożył na mojej klatce piersiowej. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy, delektując się napojami. Miłe uczucie..
- Hyung.. mieliśmy dziś pojechać. - zaczął młodszy, ale przeszkodziłem mu. - Zamówię na internecie, już nic.. - uśmiechnął się, patrząc w moje oczy. - Kocham Cię.. - powiedział, a w jego oczach mogłem zobaczyć przywiązanie i prawdziwe uczucie. Czego nigdy nie widziałem w oczach kogokolwiek..
- Cukrzycy dostanę. - zaśmiał się szatyn, opierający się o swojego chłopaka.
- To, że Hoseok nie mówi Ci takich słów.. nie oznacza, że ja nie mogę. - odpyskował najmłodszy, a każdy się z niego zaśmiał oczywiście wraz z nim. - Kocham Cię bardzo, bardzo.. bardzo Taehyungie.. - powtórzył, przerywając co każde słowo by móc mnie delikatnie pocałować.
- Także Cię kocham maluchu.. - uśmiechnąłem się, robiąc z nim tak zwany „pocałunek Eskimosa". - Właśnie.. Jin, jutro musimy iść do pracy.. - zacząłem słysząc, nie zadowolone dźwięki naszych partnerów. - Musimy dopełnić umowę z.. - przerwałem nie chcąc kończyć.
- Możesz przecież to powiedzieć.. - mruknął Jimin, przytulając się do mnie. - Musicie dopełnić umowę z moim wujkiem, niby ojcem.. który zrobił wiele złego. - stwierdził chowając się, jeszcze bardziej w moje ciało. - Nie przeszkadza mi mówienie o nim, przeszkadza mi jedynie jego widok.. głos. Cały on.
- Twoje ciało mówi coś innego.. - oznajmił najstarszy blondyn.
- Nie musisz ze mną tam jechać, nie będzie mnie maksymalnie trzy godziny.. zostaniesz sam, nic Ci się nie stanie. - uśmiechnąłem się, przytulając go bardziej dłonią. - Zresztą jak wolisz, mogę Cię zabrać.. będziesz siedzieć jedynie obok mnie, a on nie będzie się zbliżał.
- Chciałbym pojechać, ale jak myśle o tym.. tym potworze, to odechciewa mi się wszystkiego.. - powinniśmy coś wreszcie z tym zrobić..
- Powinieneś to gdzieś zgłosić, policja.. nie wiem.. - stwierdził Kookie. - Jimin ssi, nie musisz się już bać.. masz nas wszystkich. Nie pozwolimy by ktokolwiek Cię skrzywdził, jesteś dla nas ważny.. a tym bardziej dla mnie i Tae.. - podszedł do nas i przytulił swojego przyjaciela.
- Dla mnie jesteś jak młodszy brat, taki drugi.. - Jin także go przytulił.
- Jeśli jesteś ważny dla Jina, to dla mnie także.. - blondyn, zrobił to samo co reszta.
- Ja zbytnio Cię nie znam, ale wydajesz się naprawdę miły o delikatny.. - do wszystkich dołączył się jeszcze Hoseok.
- Dla mnie jesteś najważniejszy kochanie, najchętniej to bym zajebał własnymi dłońmi tego ohydnego faceta.. ale nie mogę tego zrobić. Mam Ciebie i muszę być zawsze obok, by móc Cię wpierać. Pomagać Ci, dawać Ci te miłość, której nigdy nie doświadczyłeś.. dbać o Ciebie.. być twoim własnym aniołem stróżem, który zawsze Ci pomoże.. - przytuliłem go najmocniej, widząc jak reszta odchodzi. - Kocham Cię i zawsze jestem obok, by Ci pomóc.. - zobaczyłem jak Jin macha głową. - Miałem to zrobić inaczej, ale muszę Cię o to zapytać.. - uśmiechnąłem się, wycierając jego oczy. Poczułem jak Jin, wcisnął mi w dłonie małe pudełko. - Możemy wyjść na chwile? Chciałbym Ci to powiedzieć bez innych.. - złapałem go za dłoń, by wyciągnąć do naszej sypialni. Po drodze, puściłem szybko oczko do mojego przyjaciela.
////
Ktokolwiek to czyta?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top