32

Taehyung.

Miałem dziś urodziny, ale jak widać mój chłopak o nich zapomniał.. poprosiłem by przyszedł do salonu gdzie zrobiłem dla nas śniadanie. Była dopiero dwunasta, więc bardziej taki obiad.. no gotowy makaron.

- Zrobiłem lunch, nie zdążyliśmy zjeść śniadanie więc teraz mamy większe porcje. - uśmiechnąłem się, podając mu miseczkę. - Smacznego kotku.

- Przepraszam za to rano, zachowałem się chamsko.. - zaczął i odłożył nasze miski, na stolik. - Nie lubię jak ktoś obcy interesuje się moim życiem.. naszym życiem. - przytuliłem go do siebie. - Poczekaj, zaraz przyjdę. - szybko uciekł do sypialni.

Jak poprosił nie ruszałem się, siedziałem cały czas w tym samym miejscu. Po chwili wrócił z dość dużym pudełkiem prezentowym, usiadł naprzeciw mnie i wcisnął mi je w dłonie.

- Wszystkiego najlepszego, kocham Cię bardzo.. prezent może nie jest jakiś wspaniały bo nie miałem zbytnio pieniędzy. I musiałem pożyczyć od Hyunga Namjoona.. jednak starałem się. - uśmiechnął się, widząc jak otwieram pudełko. - Mam nadzieje, że wszystko się spodoba..

Pierwsze w oczy, rzuciły mi się dwie koszule. Jedna zwykła beżowa a druga czarna, w pudle była jeszcze ramka z naszymi zdjęciami. Z pierwszego spotkania, moje jak spałem oraz jego.. nasze dłonie, twarze i ciała.. piękne.

- Kochanie nie musiałeś.. - uśmiechnąłem się, targając go za polik.

- To nie koniec prezentów, jeden jeszcze siedzi u Jina od tygodnia.. jak nie dłużej.. ale musimy po niego pojechać. - uśmiechnął się. - A ostatni dostaniesz po kolacji.. - dużo jak na chłopaka, który nadal się uczy, sam nie zarabia.

- Jak zamierzasz to oddać Namjoonowi? - zaśmiałem się, odkładając prezenty i zaczynajac jeść.

- Dał mi jedynie niecałe kilka wonów, był ze mną gdy kupowałem ostatni prezent.. - och.. - Powiedział, że nie muszę oddawać bo dla niego to są grosze.. mimo, że teraz na utrzymaniu ma jeszcze księżniczkę, która dobrze gotuje. - zaśmiałem się, wraz z młodszym.

- Nawet gdybyś mi nic nie kupił, wystarczysz mi ty.. - pogłaskałem jego dłoń. - Twoja obecność, pamięć.. nie musisz na mnie wydawać pieniędzy.

- Nie wydałem dużo, ramkę zrobiłem sam na zajęciach plastycznych kiedyś w szkole.. a zdjęcia wydrukowałem w domu. - koszule, przecież sam wiem ile takie kosztują.. do tanich nie należą. - Nie martw się, ty wydajesz sto razy więcej na mnie. Właśnie.. zapłaciłem twoją kartą za tamte bluzy, wczoraj.. - powiedział lekko zawstydzony.

- Po coś Ci wreszcie dałem wczoraj te kartę, nie martw się.. dużo nie mogły kosztować. Wiem jaki jesteś oszczędny gdy używasz naszych pieniędzy. - nie mogę powiedzieć moich, źle by to brzmiało. - Ty się uczysz, a ja pełnie role opiekuna. No tak jakby.. - zacząłem, pozwalając mu położyć się na moich kolanach. - Ważniejsza jest twoja nauka, niż zarabianie pieniędzy. Od tego w tym domu to ja jestem, zresztą do najbiedniejszych do nie należę. Tysiąc w tą czy w tamtą.. - zawijałem sobie na palce pasemka wyblakłych włosów. - Wcześniej moje pieniądze najczęściej szyły na nowe projekty w pracy, często na fundacje charytatywne.. - uśmiechnął się. - Przez to, wydawałem tyle na kupna to przez sprzedaż jeszcze bardziej się wzbogaciłem.. czyli mam dużo by móc pogodzić te rzeczy, oraz twoje zachcianki.. - wytłumaczyłem najzrozumialej, jak potrafiłem.

- Kocham Cię.

Po południu.
Jimin.

Dostałem ponad sto wiadomości od Jina, który narzekał na prezent dla Tae. Wreszcie musiałem zejść na dół, by zabrać go od zmęczonego Hyunga Joona.

- Jeszcze raz dziękuje za opiekę, akurat był ostatni.. nie mogłem go jakkolwiek zaklepać by dopiero dziś wziąć. - zabrałem z przedniego miejsca, puszystą brązową kulkę. - Nie zaśnij po drodze.. chcesz kawy?

- Nie będziesz przecież nigdzie biegać, musze tylko wrócić do domu.. w godzinach największych korków. - och.

- Poproszę mojego ulubionego ochroniarza, który zawsze nic nie robi a rusza się dopiero gdy ja tam podchodzę. - uśmiechnąłem się, idąc w stronę mini recepcji. - Suho, pójdziesz po kawę dla mojego przyjaciela? Jest padnięty a ja jak wejdę do góry to Tae odrazu zobaczy.. - uśmiechnąłem się najsłodziej jak potrafiłem. - Weź jedno latte bez glutenu, z podwójnym sosem czekoladowym, oraz zwykle espresso.. - dałem mu plik wybranych pieniędzy. - Dziękuje! - powiedziałem na odchodne.

Dzięki windzie znalazłem się dość szybko w domu, na szczęście Tae siedział w swoim gabinecie.. więc nie zobaczył odrazu zwierzaka. Chciałem go zaskoczyć, zaglądnąłem przez uchylone drzwi. Słuchał muzyki, czyli mnie odrazu nie usłyszy.. powoli wszedłem do pokoju. Nie do końca miałem wybrany plan, jednak pies mnie wyprzedził. Rzucił się na kolana bruneta, zaczął wesoło machać ogonkiem.

- Jimin ssi? - zdjął słuchawki, obracając fotel w moją stronę. - Co to ma być?

- No Hyung.. - zacząłem, opuszczając głowę w dół. - Od kiedy Cię znam, mówiłeś, że chciałbyś pieska.. no to ten. Dostałeś, na urodziny.. twoja wymarzona rasa. - nie krzyczał, czyli jest dobrze.

- Jiminnie, dziękuje bardzo. - uśmiechnął się, zapraszając mnie na swoje kolana. - Ale zwierzak potrzebuje dużo opieki, nie mamy oboje zbyt czasu na takie zabawy.. zresztą taka mała kulka może przeszkadzać w wielu rzeczach. - czyli to był zły pomysł. - Nie zatrzymamy go u nas, w dodatku w mieście.. nie miał by gdzie wyjść. Do parku jest kawał stąd a nie wyobrażam sobie nas i psa w wózku, albo by taki skakał mi po aucie. - schowałem twarz w jego szyi. - Zawieziemy go do mojej mamy, tam będzie miał miejsce.. całodobową opiekę. A my będziemy go odwiedzać raz na miesiąc, dobrze?

- Mhm.. przepraszam .. - szepnąłem, przytulając małego pieska.

Wieczorem, gdy pies dotarł do rodziców.

Dzięki Bogu, mama Tae była akurat w Seulu.. dokładniej w ich małym mieszkaniu. Więc nie musieliśmy jechać ponad godzinę, a ja mogłem spokojnie przygotować się na wieczór. Przebrałem się w białą długą koszulkę, na bluzę było już za ciepło.

- Wróci! - nie dokończył. - Łem.. - szepnął przyglądając się małej dróżce z ubrań, na róże nie było mnie już stać. - Spodziewałem się nagiego Ciebie.. ale kolacja jest lepszym pomysłem. - uśmiechnął się, dosuwając moje krzesło.

- Taehyungiee, wiesz jak bardzo Cię kocham.. - zacząłem, łapiąc jego dłoń. - Jesteś najważniejszy dla mnie, uwielbiam się przy tobie budzić.. móc Cię dotykać, całować i przytulać. - nie jestem dobry, jak on. - Masz dziś dwudzieste czwarte urodziny, więc chciałbym Ci wręczyć jeszcze jeden prezent. - uśmiechnąłem się, wyciągając małą torebeczkę spod stołu. - Wszystkiego najlepszego, jeszcze raz dziś kochanie. - uśmiechnąłem się, oddając mu dłoń.

- Jimin ssi.. - szepnął, a po jego twarzy spłynęła mała łza. - Jest piękny. - uśmiechnął się otwierając zawieszkę.. - Kochanie.. to najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem, nikt nigdy nie doprowadził mnie do łez ze szczęścia..

- Zapiąć Ci? - zapytałem, widząc jego zgodę zabrałem naszyjnik aby zrobić to o co zapytałem. - Chciałem kupić zwykły, z diamentem na środku.. ale pomyślałem by wziąć prostokąt i wygrawerować nasze imiona.. - zacząłem gdy wziąłem się wreszcie za jedzenie. - Możesz zobaczyć jeszcze drugie pudełko..

- Kolczyki.. chwila. - o nie. - Nigdy nie nosze kolczyków, a jest idealna liczba by założyć je na wszystkie moje dziurki.. - och. - Skąd wiedziałeś ile kupić?

- Spałeś sobie.. to policzyłem. - uśmiechnąłem się. - Mam nadzieje, że Ci się podobają..

- Są śliczne, tak samo jak ty..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top