29
Jimin.
To musiał być mój ojciec, ten głos poznam wszędzie. Wie gdzie jestem..
- Halo? - odebrałem telefon, z lekka przerażony.
- Synku, możemy się spotkać? - nie.
- Nie. - powiedziałem bez uczuć, dość cicho by nie obudzić Tae. - Nigdy więcej nie chce Cię widzieć, nie po tym co mi zrobiłeś..
- Przepraszam kochanie.. to wszystko nie tak.
- Kurwa jak nie tak?! - nie wytrzymałem, nadal nie obudziłem Hyunga.. na szczęście. - Nie chciałeś mnie bić? Dotykać? Czy kurwa gwałcić?! - zapytałem, nie chciałem już niczego ukrywać. - Nie chciałeś zabić mi matki? Wyrzucić swojej córki z domu, by móc robić ze mną co Ci się żywnie podobało?! - obudził się, ale wyszedł szybko z pokoju.. - Podawać mi lekarstw dzięki, którym mam teraz problemy? - zapłakałem cicho. - Czy to może ja wszystko, źle zrozumiałem? Odpowiedz mi..
- Przepraszam.. naprawdę.. - nie weźmie mnie na udawany płacz. - Oddałem Cię mojemu bratu, nie mieszkałeś ze swoim prawdziwym ojcem.. zresztą ten facet co was wczoraj odwiedził.. on to właśnie, to nie byłem ja. - nie rozumiem.. - Dał mi swój telefon, kazał do Ciebie zadzwonić. Przeprosić.. za nas obojga.
- Chwila.. o czym ty pieprzysz? Brałeś coś? Zresztą lepiej, może wreszcie umrzesz. - nigdy bym czegoś takiego nie powiedział, ale teraz czuje się bezpieczny.. - Jaki kurwa brat?
- Miałeś kilka miesięcy.. - coś jeszcze? - Mój brat miał sześcioletnią córeczkę, twoją kuzynkę.. Soobin. - co? - Ja i twoja prawdziwa matka, mieliśmy po piętnaście lat.. byłeś wpadką. Wystraszyliśmy się, a mój brat chciał drugie dziecko.. jednak stracił płodność przez wypadek. Oddaliśmy Cię, na początku widywaliśmy się codziennie.. ale nagle oni zabrali Cię i wyjechali. Nie mogliśmy ich nigdzie znaleść, dopiero miesiąc temu Soobin zadzwoniła do mnie.. mówiła, że u Ciebie wszystko dobrze.. powiedziała gdzie mogę znaleść jej ojca. - czyli.. on nie jest moim ojcem? - Zrozumiałeś wszystko?
- Soobin to moja kuzynka, nie siostra.. - zacząłem powoli. - Nie jestem dzieckiem Parka, a moi prawdziwi rodzice oddali mnie gdy miałem kilka miesięcy, ponieważ byłem wpadką? - spytałem, czując jak starszy wraca do pokoju i mnie przytula. - No nie wiem.. brzmi to jak dobra historia z filmu..
- Nie zauważyłeś braku podobieństwa między tobą, a resztą rodziny? - no może.. - Możemy się spotkać? Chcemy Cię poznać.. Ciebie i twojego chłopaka.. - wie o Tae..
- Nie wiem. Daj mi czas, muszę to przemyśleć.. najwyżej napisze. - rozłączyłem się, zacząłem już totalnie płakać.
Jedyne co zapamiętałem to ciepłe ramiona i przyjemny szept, uspokajający mnie.. zanim zapadłem w sen.
Jin.
- Nie interesuje mnie co robisz, masz tu być. Już natychmiast, Tae nie może dziś przyjść. Prywata. - od rana staram się sprowadzić Taegeuna do firmy. - Szczerze mam wyjebane czy boli Cię kutas, czy dupa. Masz tu być, inaczej obetnę Ci z wypłaty. - rozłączyłem się, wchodząc do firmy. - Co chcesz? - odebrałem od starszego.
- Co tak nie miło? Kto Cię zdenerwował? - zapytał odrazu.
- Przepraszam.. mamy dziś ważny dzień, a Tae siedzi w domu.. problemy z ojcem Jimina. Za to mój przewspaniały zastępca, nie chce przyjść.. - mruknąłem, zabierając kawę od sekretarki.
- Nie powinieneś się denerwować, masz ostatnio ogromne bóle głowy..
- Nie matkuj mi, wkurwiasz mnie tym. - mruknąłem, rzucając papierami o biurko.
- Rozumiem, że jesteś zdenerwowany ale nie wyżywaj się na mnie. - powiedział, opanowany.
- Przepraszam.. jestem nieznośny. - powiedziałem cicho. - Przyjąłeś mnie do siebie nic Ci nie dopłacam, a jeszcze marudzę..
- Skarbie, za to spędzasz ze mną czas i gotujesz mi pyszne jedzenie.. no może i zniknęło mi pare rzeczy z szafy.. - zaśmiał się.
- Zabrałem jedną koszule, te czarną z różowymi guzikami i nitkami. Tylko to. - odpowiedziałem, przypominając sobie wszystkie wędrówki do jego szafy. - No dobra jeszcze dwie bluzy.. pięć koszulek.. pasek. - zatrzymałem się, przypominając sobie wszystkie ubrania jakie mam. - Dwie pary bokserek, które sam włożyłeś do mojej szuflady.. bo na mnie są za duże. - zaśmiałem się. - Ale nic więcej twojego nie mam w swojej szafie.
- No dobra.. ja też mam u siebie twoją bieliznę. - a do mnie się czepia. - Ale to ty ją tam wsadziłeś, bo na mnie jest za mała. - zaśmiał się. - Masz ochotę dziś na basen? Sami we dwoje.. wieczorem, taki romantyczny wieczór?
- Oczywiście, tylko musisz po mnie przyjechać.. skończyło mi się paliwo akurat przy firmie. Więc nie mam jak sam wrócić.. - porozmawialiśmy jeszcze chwile, zanim się rozłączyłem.
Usłyszałem pukanie do drzwi, widząc Taehyunga wraz z zapłakanym Jiminem.
- Nie mogłem go zostawić w domu.. - wytłumaczył się odrazu szatyn. - Przepraszam.. wiem mamy dziś ważną rozmowę, ale widzisz.. - usiadł przy moim biurku, pozwalając młodszemu usiąść na swoich kolanach. - Sam kazał mi tu przyjechać.
- Mówiłem, że zostanę w domu. - mruknął fioletowo-włosy. - Nie musiałeś mi kazać tu przyjeżdżać.. bynajmniej bym wam nie przeszkadzał..
- Kotku, nikt nie mówi, że nam przeszkadzasz. Nie zostawił bym Cię samego po tym co się rano stało, zemdlałeś mi. - wole się nie wtrącać. - Prawda Jin? Nie przeszkadza nam wcale.
- Och, oczywiście, że nie. - uśmiechnąłem się, podając mu chusteczki z szuflady. - Lubię jak tu oboje przychodzicie, wprowadzasz tu taką miłą atmosferę. - zobaczyłem słodki uśmiech, już wiem dlaczego jest tym aniołkiem..
- Jestem. - usłyszeliśmy zdyszany głos Geuna. - Słyszałem, że Tae miało tu nie być.. przecież prywata z Jiminem? - zabije go. - Och, nie ważne..
- Możesz załatwić umowę? Zostawiłem ją chyba przy twoim biurku.. - wygoniłem go, nie chcąc by widział najmłodszego w takim stanie.
- Zasnął.. teraz to tym bardziej nie mam jak się ruszyć. - powiedział cicho szatyn. - Ciekawe jak teraz pójdę na spotkanie..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top