23
Taehyung.
Zawiozłem go do lekarza, nie chciałem z nim wchodzić. Jednak zmusił mnie do tego, siedziałem obok biurka. Wraz z młodszym.
- Kim pan jest dla mojego pacjenta? - nie powinien go po prostu zbadać?
- Bratem. - mruknąłem, myśle, że wolałby nie wiedzieć o naszej prawdziwej relacji. - Tato nie mógł dziś przyjechać z Jiminem, więc poprosił mnie. - uśmiechnąłem się, podobnie do mojego chłopaka. Przez co lekarz mi uwierzył.
- Dobrze.. powiedz mi dalej masz te napady? - jakie napady?
- Od początku wakacji prawie ich nie ma, miałem jeden w ciągu dwóch miesięcy.. czyli jest już lepiej. - chwila co? - Bóle ustąpiły, tabletki biorę na bierząco.. - dlaczego tego nie zauważyłem?
- Jest sto razy lepiej, coś się stało dobrego? Wyprowadziłeś się od ojca? Mniej się stresujesz, to napewno.. - uśmiechnął się, odkładając urządzenie do słuchania bicia serca.
- Mhm.. - mruknął, patrząc na mnie przelotnie. Uśmiechnąłem się, pomagając mu z zapięciem koszuli. - Będę dalej musiał brać te tabletki? Przytyłem po nich.. - zabawne.
- Jesteś strasznie chudy, ale tabletki musisz brać. Do czasu, dopóki napady nie znikną całkowicie. A ty ustatkujesz się emocjonalnie, nie będziesz się denerwował. - oznajmił, podając mi kartkę ze zwolnieniem. - Teraz tak naprawdę, co was łączy? Nie możecie być rodzeństwem, zero podobieństwa..
- Em.. chyba nie musisz tego wiedzieć wujku. - młodszy uśmiechnął się słodko, łapiąc moją dłoń. - Dobrze.. kiedy mam znowu przyjechać?
- Jak zawsze, za pół roku. Ale odwiedzić mnie i ciotkę możesz zawsze..
Po wizycie.
Jimin.
Tae zachowywał się dziwnie, nabrał dystansu. Na wizycie prawie się nie odzywał, a jak wróciliśmy do domu to nie usłyszałem ani jednego słowa.. dziwne.
Poszedłem do jego gabinetu, by zabrać swoje rzeczy do szkoły. Wygrzebałem wszystko z jednej szafki i zabrałem się za podpisywanie, zanim się obejrzałem minęła ponad godzina. Wróciłem do głównego pomieszczenia, które było połączone z kuchnią. Gdzie zrobiłem sobie kanapki, usiadłem przy stole, zacząłem jeść.
- Smacznego.. - usłyszałem cichy głos, gdy brunet usiadł naprzeciw mnie.
- Dziękuje Hyung. - uśmiechnąłem się, patrząc na każdy jego ruch. - Coś nie tak? Nie odzywasz się od kiedy wróciliśmy..
- Nic tak naprawdę o tobie nie wiem, mieszkamy razem.. jesteśmy w związku od prawie dwóch miesięcy a ja dopiero się dowiaduje o twoich problemach zdrowotnych.. w dodatku od Jungkooka. - prawda.. - Nie sądzisz, że za szybko się związaliśmy? Nie żałujesz tej decyzji, prawie nic o mnie nie wiesz..
- Nie żałuje. - powiedziałem, łapiąc go za rękę. - Tae.. może i nie wiem wszystkiego o twoim życiu, ani też o twoich upodobaniach.. ale, czuje się szczęśliwy od kiedy jestem z tobą. - uśmiechnąłem się, patrząc w jego oczy. - Jesteś osobą dzięki której moje życie zmieniło się o trzysta sześćdziesiąt stopni..
Jin.
Pogodziłem się z moim chłopakiem, zawiózł mnie do pracy. Właśnie siedzę w biurze i staram się dodzwonić do kogokolwiek z moich pracowników, jednak nikt nie odbiera.
- Gdzie wy wszyscy jesteście? - zapytałem gdy większość nareszcie odebrała. - Dostałem nowy blok, musimy go sprawdzić. - oznajmiłem, patrząc jak dołącza do nas Tae.
- Sponsor Ci dał? - spytał Taegeun.
- Jeszcze się nie dorwałem do twojego tatusia.. - zaśmiałem się, widząc jak reszta to powtarza nie licząc wcześniej wspomnianego chłopaka. - Nie, Namjoon potrzebuje pomocy przy meblowaniu i sprzedaży, więc zapytał czy chcielibyśmy współpracy.
- Drogo to nas wyjdzie? - zapytał TaeTae. - Wiesz.. trochę wydałem ostatnio na te kolczyki z diamentami.. - mówiłem by brać, te bez.
- Nie, coś koło dwustu tysięcy.. - uśmiechnąłem się, widząc te ulgę. - Oczywiście na pół z Joonem, czyli coś po pięćdziesiąt tysięcy. Bo jeszcze Jackson się dokłada, w większej ilość..
- Nie wypowiadaj jego imienia przy mnie, wiesz jak tego nie lubię.. - stwierdził brunet. - Już idę, nie marudź tam Jimin ssi! - rozłączył się, tym samym pozwalając wszystkim na śmiech.
- Zaczęły się humorki młodego? - zapytał przez śmiech Geun. - Dlatego ja mądrze myśle z nikim się nie związuje na stałe, szybkie numerki nic więcej. - uśmiechnął się, patrząc prosto w kamerkę. - Dobra szefuniu ja będę za dziesięć minut, bye baby.. - rozłączył się, a reszta zapowiedziała się za pewniej czas w pracy.
Usiadłem sobie z gabinecie, próbując się odstresować. Nadal byłem spięty po kłótni ze starszym.. niedługo później do mnie zadzwonił.
- Cześć kochanie.. - usłyszałem cichy pomruk, mieszany z nie miernym oddychaniem.
- Nie wal sobie konia, jak do mnie dzwonisz. - mruknąłem, chcąc się rozłączyć. - Zresztą tak szczerze, dlaczego się podnieciłeś? - zapytałem, słysząc spokojne oddychanie.
- Kotku.. - nie uda się już wybrnąć. - Wiesz.. czasami są dni gdy jestem tak napalony, że wystarczy popatrzeć na to piękne zdjęcie, które Ci zrobiłem pewien czas temu.. u rodziców Tae.. - nie. - Jak spadł Ci ręcznik kochanie..
- Nie mów już nic! - powiedziałem, będąc już cały czerwony. - Przyjadę do Ciebie po pracy, o której kończysz?
- Zależy kiedy uda mi się wyrwać, Jackson od rana narzeka na życie miłosne.. - zabawne.
- Szesnasta?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top