2
Syn pana Parka.. płakał przede mną.
Nie wiem dlaczego, ale poczułem, że muszę go przytulić. Nie ważne jak, byle by już nie stał tak sam.
Podszedłem do niego, wtulając go w moje ciało. Czułem jak bardzo się trząsł, cały drżał..
- Hej, pamiętasz mnie? Twój ojciec podpisywał ze mną, kontrakt.. - spytałem, chcąc chociaż trochę przypomnieć moją osobę. - Chodź, zabiorę Cię stąd.. - mruknąłem cicho, nie zważając uwagi czy moi znajomi idą za mną, wyszedłem z młodszym chłopakiem. - Skarbie nie płacz, nie wiem co się stało i wcale nie musisz mi mówić. Jestem Ci prawie obcy, jedynie wiesz jak mam na imię i nazwisko. - popatrzyłem mu w oczy, wycierając delikatnie poliki. - Jestem pijany, więc musisz chwilkę poczekać aż przyjedzie mój szofer. - uśmiechnąłem się, widząc jak chłopak delikatnie już się uspokaja. - Zdradzisz mi swoje imię, maluchu?
- Jimin.. - uśmiechnął się delikatnie, czując jak kładę dłoń na jego policzku. - Ja nie mogę w tym stanie wrócić do domu, zresztą nie chce.. ojciec z matką cały czas traktują mnie jak małe dziecko. Może i mam dopiero dziewiętnaście lat, ale.. - położyłem palec, na jego dość dużych ustach.
- Cicho, nie mów mi dziś nic ważnego. Zapewne i tak nie będę większości pamiętać, przepraszam.. za dużo dziś wypiłem. - zaśmiałem się, patrząc ponownie w jego brązowe hipnotyzujące oczka. - Chodź maluchu. - złapałem go za dłoń, widząc jak jedno z kilku moich aut wreszcie podjeżdża. - Do domu, mojego domu.
Po dojechaniu do domu, wejściu i umyciu się TaeTae.
Może i miałem dość duży apartament w środku stolicy, jednak posiadałem tylko jedną sypialnię. W której pozwoliłem położyć się chłopakowi, sam wziąłem koc i poszedłem do salonu. Co jak co, ale nie będę się kładł obok prawie mi obcego chłopaka.
Jeszcze przed zaśnięciem zadzwoniłem do mojego wspólnika, chciałem się dowiedzieć czy grzecznie dotarł do domu.
- Jinnie, skarbie ty mój jesteś już w domu? - zapytałem słysząc lekko zaspany głos. - No dobrze, jutro przyjadę później do pracy. Będę musiał odwieść tego chłopaka do domu. - mruknąłem. - Coś ty, zero seksu. Nie, to jest syn Parka. W dodatku coś ty, nie pójdę z nim do łóżka. Chłopak jest załamany, później by żałował. - rozłączyłem się, gdy powiedzieliśmy sobie ciche „dobranoc skarbie".
Układałem się już do snu, gdy usłyszałem ciche kroki. Otwieranie drzwi od sypialni, i nagły nacisk obok mnie.
- To twój dom, nie powinieneś spać w salonie.. w dodatku nie mogę nigdy sam zasnąć w obcym mi miejscu. - szepnął, bardzo cicho.
- Chodź już do tej sypialni, jest tam sto razy wygodniej. Położę się obok, dobrze? - spytałem gdy weszliśmy do sypialni, chłopak się zgodził więc delikatnie położyłem się obok. Oczywiście przykrywając kocem. - Dobranoc.
Rano, po zrobieniu śniadania przez Taehyunga.
- Wstawaj śpiochu. - zaśmiałem się, ruszając nim delikatnie. - Jimin ssi, bo mi głowa pęka.. rusz się dzieciaku.
- Ech? - mruknął przecierając swoje oczka. - Gdzie ja jestem? I dlaczego pan siedzi obok mnie? - słodki..
- Taehyung, nie pan. Nie jestem aż taki stary. - zaśmiałem się. - Jesteś u mnie w domu, wczoraj wpadłeś cały roztrzęsiony do toalety w klubie. Chciałem Cię odwieść do domu, ale powiedziałeś, że nie chcesz tam wracać. - uśmiechnąłem się, podając mu kubek soku. - Bananowy, mam nadzieje iż lubisz.
- Dziękuję.. - szepnął cicho. - Przepraszam za kłopot, pokłóciłem się z przyjacielem.. a rodzice traktują mnie jak pięcioletnie dziecko.. mam przecież..
- Dziewiętnaście, mówiłeś wczoraj. Znaczy tylko to powiedziałeś, nie chciałem byś coś więcej ważnego zdradzał i tak bym nie zapamiętał.. byłem zbyt wstawiony. - dopowiedziałem, przepraszając go na chwile by odebrać telefon. - No co chcesz?
- Wczoraj tak słodko a dziś to co? - zaśmiał się mój starszy przyjaciel. - Jeszcze raz proszę.
- Co byś chciał mój ukochany skarbie? - zapytałem ponownie, śmiejąc się sam z siebie.
- Dobra, gadaj lepiej czy widziałeś gdzieś tego kolegę mojego brata. Pokłócili się wczoraj, mój mały idiota go zwyzywał trochę no i ten uciekł.. znaczy zaczął płakać i gdzieś pobiegł. - spytał.
- Nie znam każdego kolegi twojego braciszka, idioto. Może powiesz jak on wygląda? Wyślesz zdjęcie? - mruknąłem.
- Taki niższy, jasna karnacja, różowe włosy.. duże usta. Chyba jakiś tam Jimin czy coś.. - idiota, skończony idiota.
- Park Jimin, idioto jeden. Syn tego faceta, z którym podpisywaliśmy umowę. Ten dzięki, któremu ustawiłeś się do końca życia. Kupił od nas trzy bloki mieszkalne, w środku Seulu za zawyżoną cenę. - zaśmiałem się, słysząc także jego śmiech. - Przecież wczoraj wpadł zapłakany do łazienki, zabrałem go do siebie.. powiedz tamtemu młodemu by się nie martwił. Wszystko z nim dobrze. - pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do mojej sypialni.
- Masz chłopaka? - zapytał odrazu.
- Nie, to był mój przyjaciel. Jesteśmy w dość bliskich relacjach, prawie jak rodzina. Dlatego mówimy do siebie „skarbie, kotku", tak dalej.. - poczułem, że muszę mu się wytłumaczyć. - Nikogo nigdy nie miałem, większość ludzi chciała być ze mną dla pieniędzy.. czy też mojego rozpoznawalnego imienia.
- Dość przykre, ja miałem kilkoro partnerów. Ale to w przedszkolu jedynie.. później nie dałem nikomu się do mnie zbliżyć w taki sposób, jedyna osoba która zna mnie bardziej to Jeongguk.. - uśmiechnął się smutnie, oddając mi pustą szklankę.
- Chodź zjesz śniadanie, właśnie powiedz jeszcze.. mam Cię gdzieś konkretnie odwieść? - zapytałem, podając mu dłoń. By się wygrzebał z kołdry.
- Em, chyba nie.. zresztą nie będę Cię już więcej wykorzystywać, pochodzę sobie po mieście. I tak nie mam kluczy od domu..
Po zjedzeniu, mniejszym ogarnięciu się Tae i chęci wyjścia z domu.
- Nie będziesz się błąkać sam, pojedziesz ze mną do firmy. Dam Ci mój zapasowy laptop, będziesz mógł robić co chcesz. - mruknąłem, chcąc przekonać chłopaka do mojego pomysłu. - Wsiadaj, skoczymy jeszcze gdzieś po kawę. Powinienem kupić, ja wczoraj zabrałem wszystkich na imprezę.. - zaśmiałem się, pisząc jeszcze na takową grupę by zapytać co kto chce.
Po przejechaniu do firmy.
- Dzień dobry panie Kim! - przywitała się wesoło sekretarka.
- Mam dziś jakieś spotkania? - zapytałem, zatrzymując się na chwile przy jej biurku.
- Dwa, na czternastą z panem Kim i na siedemnastą z panem Park by uzgodnić wszystkie sprawy co do sprzedaży. - przeczytała z ekranu. - Wszystkie papiery dotyczące pana Kima zabrał już Jin, Mooya zostawiła wczoraj u mnie wypełnione rachunki za zeszły miesiąc. - jak zwykle wszystkie informacje na przywitanie. Podałem jej kawę i poszedłem do mojego gabinetu, który dziele ze starszym.
- Wreszcie jesteś bąbelku. - zaśmiał się idąc w moją stronę. - Dawaj te kawę, głowa mi po wczoraj pęka. W dodatku obudziłem się rano nagi obok twojego pracownika, jeszcze jakieś skręty obok nas leżały. - zacząłem się z niego śmiać. - Co się kurwa śmiejesz? Obiecaliśmy sobie, że jak ktoś się z nas schleje to bierzemy go do domu i grzecznie kładziemy do łóżka. A nie zostawiamy na pożarcie tamtemu, kurwa jebanemu kurczakowi.
- Wyrażaj się, przyjaciel twojego braciszka jest obok mnie. - wspomniałem, a nagle wszyscy go zobaczyli.
- Wyruchał Cię? Tylko gadaj mi prawdę, najwyżej mu wyjebie. - spytał odrazu, Taegeun.
- Wyjebać to ja Ci mogę za wyruchanie mojego biednego braciszka. - odpowiedziałem, zabierając chłopaka do mojego biurka, które znajdowało się w oszklonym pomieszczeniu. - Nie przejmuj się nimi, idioci ale i tak ich uwielbiam za to co potrafią dla mnie zrobić. - uśmiechnąłem się, czochrając jego włosy. - To co chcesz robić? Mam wolne do czternastej..
- Nie wiem.. - mruknął cicho.
- Zawsze jesteś taki cichy? - zapytałem, delikatnie gładząc jego policzek kciukiem. Nie powinienem tego robić, ale jego poliki aż same się proszą.
- Chyba tak.. sam nie wiem. - nastawił się delikatnie w stronę mojej dłoni. - Ojciec zabrania mi wiele rzeczy, wczoraj się pokłóciliśmy.. no i zbytnio nie mam gdzie wracać.. - uśmiechnął się, ledwo widocznie..
- A twoja mama?
- Nie żyje, od dłuższego czasu.. jakoś z pięć lat będzie. - posmutniał natychmiastowo. - Miałem jeszcze babcie, ale wyprowadziła się do Wielkiej Brytanii. Najchętniej bym do niej poleciał, ale nie mam żadnych przy sobie pieniędzy.. kartę napewno zdążył już zablokować. - oznajmił, ponurym głosem. - Póki co muszę poprosić Jungkooka mamę, czy przenocowała mnie pewien czas.
- Dobry pomysł, wziąłbym Cię do siebie. Wydajesz się drobnym, bezbronnym dzieciakiem.. jednak nie znamy się. Musisz mnie zrozumieć, wczoraj zabrałem Cię do siebie.. wiedząc, że matka Jungkooka zaczęła by o wszystko wypytywać. - uśmiechnąłem się do niego ciepło. - Są wakacje, czyli nie masz szkoły.. zawsze możesz przychodzić z Jinem do pracy. Będziemy mogli wtedy porozmawiać, zresztą dam Ci mój numer. - stwierdziłem, widząc jak chłopak podaje mi swój telefon. - Pozwalam Ci dzwonić o każdej porze dnia i nocy, nawet by tylko porozmawiać. Potrzebujesz jakiegoś oparcia w starszej osobie. - uśmiechnąłem się, przytulając go do siebie. - Właśnie.. w ten weekend zabieram Jina i Jungkooka do moich rodziców na wieś.. chciałbyś może z nami pojechać?
- Wieś? - zapytał dość przerażony. - Taka z błotem i brakiem internetu?
- Och nie, moi rodzice mają domek na przedmieściach Busan. Spokojna mała wioska, wieś.. oczywiście są tam sklepy. - zaśmiałem się patrząc prosto w jego śliczne oczy. - Możesz się dziwić jakim cudem mam rodziców mieszkających na wsi, a dorobiłem się.. Och, jakoś tak wyszło. Strasznie się starałem by być kimś ważnym, jakoś samo poszło..
- Pojadę, tylko muszę jeszcze zabrać swoje ubrania od ojca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top