18

Dzień wyjazdu, poranek.
Jimin.

Może i się pokłóciłem z Taehyungiem, Jungkookiem i Namjoonem. Prawie straciłem przyjaciela, oraz chłopaka. Ale poznałem prawie teściową i teścia, no prawie bo nie jesteśmy po ślubie..

Rano wszyscy zaczęliśmy się znowu pakować, w czasie gdy ja cały czas leżałem ponieważ ktoś wczoraj zbyt bardzo się nade mną znęcał.

- Nie patrz tak na mnie. - mruknął starszy. - Rozpraszasz mnie. - ach, to do składania ubrań i wkładania ich do walizki trzeba skupienia? - No przepraszam za wczoraj no, nie chciałem na ciebie upaść. - właśnie napewno nie chciałeś? - Mówiłem Ci, że to Jin mnie zepchnął z tych schodów. A to, że ty leżałeś na podłodze obok to już nie moja wina.. - tak, jeszcze może moja? - Przecież żyjesz, nic Ci nie jest. Najwyżej kilka siniaków będziesz miał, bo do lekkich to ja nie należę. - to już wiem. - Rusz się kochanie, w łazience są nasze kosmetyki idź je spakuj za półgodziny już jedziemy..

- Półgodziny?! Przecież ja jestem w piżamie nie uczesany, nic?! - krzyknąłem, szybko wychodząc z łóżka. - Podasz mi te taką no koszulkę co ostatnio sobie zamówiłem, do tego czarne spodenki? - spytałem, biegnąc do łazienki gdzie szybko wskoczyłem pod prysznic. - Przecież umycie głowy zajmuje dwadzieścia minut.. - szepnąłem sam do siebie, szybko nakładając wszystkie potrzebne płyny na ciało, twarz i włosy.

Spłukałem wszystko wodą, wyszedłem z pod prysznica wycierając się puchaty czarny ręcznik. Podszedłem do lustra i zacząłem suszyć włosy, wcześniej nakładając na nie odżywkę przeciw niszczeniu się.

- Proszę bardzo kotku.. - usłyszałem głos przy uchu, a duże ręce oplotły mnie na biodrach. - Pomóc Ci w czymś? - spytał lekko całując moją szyje.

- Spakuj wszystkie płyny, nie potrzebuje już ich. Możesz zabrać jeszcze suszarkę i tamtą odżywkę, kosmetyki Ci oddam jak się wyszukuje.. znaczy możesz wziąć już wszystko oprócz korektora, rozświetlacza i pudru. - uśmiechnąłem się, włączając prostownice. - O to możesz zabrać, resztę najwyżej wsadzę do swojej torby. - odsunąłem się od niego, przez co spadł mi ręcznik z bioder. - Em, ten ręcznik.. co mam z nim zrobić? - przywieźliśmy go, ale jest mokry..

- Kochanie nie śpiesz się aż tak, najwyżej chwile na Ciebie poczekam. I tak jedziemy sami, Hoseok przeprowadza się do Seulu więc Jungkook jeszcze chwile zostaje z nim. A Jin jedzie z Namjoonem. - zajebiście.

- Dopiero teraz mi to mówisz?! - zapytałem, zakładając na siebie bieliznę. - Nie no, zajebiście kurwa.. - mruknąłem pod nosem, czując po chwili dość mocnego klapsa na moim lewym pośladku a kolejno na prawym.

- Nie przeklinaj kochanie, bo kurwa skończysz z całymi czerwonymi pośladkami.. - oddałem mu, słysząc przekleństwo z jego ust. - Widzisz, ty też możesz mnie za to bić.. chciałbym się tego oduczyć.. zbyt często klnę. - mruknął, wychodząc z pokoju. - Idę zapalić, wszystko prawie spakowałem. - uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia.

Palenia go nie oduczę, uparł się.. niby go to rozluźnia. Ale też mnie truje, wychodzi na dwór ale jednak, powietrze się miesza a on mnie jeszcze całuje i potem najczęściej śmierdzi straszną miętową gumą..

Gdy Jimin ssi się wyszykował.

- Jedziemy? - spytałem, będąc zmęczony. Nie spałem zbyt długo w nocy.. - Tae.. przecież Jin wie jak wrócić. Nie musimy na nikogo czekać. - mruknąłem po czym wsiadłem do auta. - No chodź, twoje małe bubu jest zmęczone.. chce do domu. - uśmiechnąłem się delikatnie, widząc jak mi ustępuje.

- Zakryj się, może i nie jest jakoś strasznie zimno.. ale będziemy dość długo wracać dziś są ogromne korki. Powinnismy dojechać najpóźniej o drugiej.. może trzeciej. - że nad ranem? Może i wyjeżdżamy stąd o siedemnastej ale.. - Masz skarbie, jak będzie Ci nie wygodnie to mów. Zatrzymam się i przejdziesz do tyłu, najwyżej jak zaśniesz to Ci położę fotel na prosto.. poduszkę masz pod nogami w plecaku. - uśmiechnąłem się, widząc ulubioną poduszkę.

- Uwielbiam Cię. - pocałowałem go w policzek, opuszczając delikatnie plecy fotelu. - Jedziemy?

Gdy Jimin zasnął, a Tae zrobił sobie przerwę. Zresztą jak prawie każdy na drodze, godzina druga trzydzieści pięć.
Taehyung.

- Słodki.. - uśmiechnąłem się, patrząc na śpiącego chłopaka. - Jimin ssi? - spytałem, lekko dotykając jego ramienia. - Nie jest Ci niewygodnie skarbie? - zapytałem, czując jak nagle wchodzi na moje kolana.

- Buzi i wole spać na tobie, jesteś wygodniejszy niż fotel. - pocałowałem go, pozwalając sobie wsadzić zimne dłonie pod jego koszulkę. - Zimne.. - szepnął, zatrzymując je w miejscu swoimi małymi dłońmi.

- Cały czas były na kierownicy, ale mamy włączony ciepły nawiew. Powinno się zaraz tu nagrzać.. - stwierdziłem, przemieszczając dłonie. - Jin i Namjoon stoją przed nami, jechaliśmy jakoś obok siebie.

- Zauważyłem, Jin śpi a Hyung Joon robi coś na telefonie.. - uśmiechnął się, patrząc na mój telefon. - Kochanie? - spytał, patrząc na ekran.

- Tak? - zapytałem, jednak po chwilkę widząc, że nie oto mu chodzi.

- Kogo masz tak zapisanego? - spytał, wyciągając moje ręce.

- Taegeuna, sam się tak zapisał. Jakoś zostało, zresztą czasami do siebie tak mówimy.. znaczy tylko tak do mnie mówi jak coś chce i próbuje być miły. - odpowiedziałem, z prawdą. Jednak chyba nie uwierzył.

- Poczekaj przeczytam Ci to.. - zaczyna się. - Kiedy byśmy mogli się spotkać? Dawno się nie widzieliśmy, brakuje mi Ciebie. Byłeś najlepszy, wiesz o co chodzi. Buźka skarbie.. - oczywiste, że to Geun. - Tak się raczej nie pisze do szefa..

- On jest dziwny. - mruknąłem, patrząc mu w ciemne oczka. - Kochanie, raz po imprezie do czegoś między mną a nim zaszło. Jedynie mnie zmacał, nic więcej. Możemy zadzwonić pod ten numer, jak mi nie wierzysz.. - uśmiechnąłem się i wybrałem numer. - Taegeun, co to miała być za wiadomość?

- Ach, Taehyung.. pomyliłem numery. - stwierdził, lekko się pesząc. - Ale jak dalej jesteś sam, to chętnie bym Cię zmacał znowu. A poszedł kawałek dalej.. - zaśmiał się. - Przecież wiem, że jesteś z Jiminem.. wieści w tej firmie się szybko rozchodzą. Lepiej uważajcie bo ktoś zdradził, że byłyście tu razem i jego ojciec przyszedł.. zrobił nam awanturę i chciał adres twoich rodziców. Nikt mu nie podał oczywiście, powiedział jedynie, że on go jeszcze znajdzie a Ciebie pozwie do sądu za porwanie i przetrzymywanie nieletniego. - jakiego nieletniego?

- Jimin ssi ma dziewiętnaście lat i jest ze mną z własnej woli, tak samo z mieszkaniem. Robi wszystko z własnej woli, więc co najwyżej może on mi buty lizać. - pryknąłem, patrząc na reakcje mojego maluszka, który jedynie się zaśmiał.

- Dobra nie przeszkadzam szkraby, miłego powrotu. - pożegnałem się, a potem rozłączyłem.

- Widzisz, z nikim Cię nie zdradzam kotku.. możesz mi zaufać. - uśmiechnąłem się, całując jego nosek. - Bardziej ja powinienem być zazdrosny, ty jesteś tym pięknym w związku..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top