Tej historii bieg
Tej historii bieg
Stary jest jak świat
Obce dusze dwie
Wtem coś zmienia się
Nie wiadomo jak
Śliczna, brązowowłosa dziewczyna siedziała jak zwykle w bibliotece. Przychodziła tu w każdej wolnej chwili. Wśród książek czuła się bezpiecznie. Historie zapisane na ich kartach dawały jej spokój, jakiego nie mogło jej zapewnić realne życie. Gdy była mała, rodzice ją zostawili. Mieszkała z ich starym znajomym, z którym nigdy specjalnie się nie dogadywała. Może to i dobrze, przynajmniej mogła całe dnie przebywać poza domem, a jego i tak to nie obchodziło. Rey jednak zazwyczaj wracała do domu wieczorami. Po prostu nie należała do osób lubiących imprezy i towarzystwo. Nie przepadała za ludźmi. Miała dwójkę dobrych znajomych, Poe i Finna. Na tym się kończyła lista osób, z którymi się zadawała. Chociaż można by jeszcze do niej dołożyć pana Skywalkera- nauczyciela historii, na którego Rey zawsze mogła liczyć i Maz Kanatę- starą, zdziwaczałą, ale bardzo miłą sąsiadkę. Poza tym... Wolała żyć w świecie wyobraźni i książek. Czytać historie, które przenosiły ją do innej rzeczywistości, w inne czasy... Historie stare jak świat. O tajemnicach, niebezpiecznych przygodach, o przeznaczeniu... A czasami również o księżniczkach zamkniętych w wieży, uratowanych przez księcia z bajki. Rey marzyła, że kiedyś sama spotka takiego księcia... Ale chyba nie miała na co liczyć. Wracała właśnie do domu, kiedy usłyszała z mieszkania sąsiadów dziwne odgłosy... Wbiegła do pomieszczenia, nie zastanawiając się co robi. Jej oczom ukazał się przerażający widok. Kilku uzbrojonych młodych, ubranych na czarno mężczyzn, próbowało wyciągnąć coś od biednej Maz. Jeden z nich, chyba dowódca, od razu zauważył Rey i skierował pistolet w jej stronę...
Jakaś drobna rzecz
Jeden mały gest.
Chociaż serca drżą
Choć niepewni są
Piękna z Bestią jest
- Strzelaj - wyszeptała dziewczyna - Ale Maz zostaw w spokoju.
Rey cała się trzęsła, ale nie miała już nic do stracenia. Ten bandyta i tak ją zastrzeli, ale może przynajmniej uda jej się uratować sąsiadkę.
- Nie wtrącaj się. Ta babcia kiedyś narobiła nam niezłych kłopotów. Teraz chyba czas się zemścić- powiedział chłopak i już miał strzelić, ale po chwili jakby zmienił zdanie. Rey nie mogła zobaczyć jego twarzy, ale była pewna, że pojawił się na niej podły uśmieszek.
- Chociaż... Chyba możemy to załatwić inaczej. Jak widzisz, kotku, brakuje nam w bandzie tylko jednej rzeczy. A właściwie osoby... Dziewczyny.
Rey zamarła. Dobrze wiedziała, o co mu chodzi. Wiedziała, co ją czeka. Ale tylko w ten sposób jest w stanie uratować życie swoje i Maz... Choć przez chwilę sama nie wiedziała, czy nie woli umrzeć.
- Jeśli...- zaczęła mówić, chociaż głos jej drżał - Jeśli pójdę z wami, to czy przysięgasz, że nic złego jej nie spotka?
- Słowo Kylo Rena - odrzekł - Dopóki będzie siedzieć cicho, włos jej z głowy nie spadnie.
Rey przez chwilę jeszcze się zastanawiała, ale od początku była pewna swoje decyzji.
- Zgoda - powiedziała ledwo słyszalnym szeptem.
- Nie! - krzyknęła Maz, ale Rey zgromiła ją wzrokiem. Zanim wyprowadzili dziewczynę, bandyci nakazali staruszce milczeć.
Rey była przerażona. Mężczyźni zaprowadzili ją w stronę samochodu. Jeden z nich popchnął ją. Dziewczyna straciła równowagę i upadła na ziemię.
- Czy ciebie powaliło? - zapytał przywódca - Jak ma nas dobrze zaspokoić to musi być cała.
Po tych słowach pomógł dziewczynie wstać. Nie podniósł jej brutalnie, jak można byłoby się spodziewać. Po prostu podał jej rękę. Żadne z nich się nie spodziewało, że taka drobna rzecz może tyle zmienić. Że już wkrótce, pomimo niepewności i drżących serc, stanie się coś naprawdę niespodziewanego...
Niespodzianka bo
Któż przewidzieć mógł
Takie qui pro quo
Ale pewne to
Tak jak słońca wschód
Na początku było źle. Potem tyko jeszcze gorzej. Rey niewiele pamiętała z drogi do obskurnego, starego budynku. Ale to, co się stało w środku... Tego nie wymarze z pamięci do końca życia. Ledwo weszła do ich ochydnej "bazy", bandyci zaczęli się do niej dobierać. Zaczęło się od dotykania, klepania po tyłku... Potem wszystko szło coraz bardziej brutalnie. Bicie, szarpanie, zdzieranie ubrania... Rey była popychana od jednego, do drugiego. Ze zdziwieniem spostrzegła, że ten cały Kylo Ren nie bierze udziału w tej okrutnej zabawie. Ale teraz było to mało istotne. Dziewczyna wiedziała, co ją czeka... Za chwilę zostanie zgwałcona przez kilku napalonych członków mafii. Bardzo nieciekawa perspektywa... Im dłużej wszystko się ciągnęło, tym oni na więcej sobie pozwalali, a Rey zaczynało brakować sił. W końcu upadła zemdlona na ziemię. Chciała umrzeć. Wszystko, byle już to się skończyło... Jednak los postanowił inaczej.
- Dosyć tego dobrego - usłyszała jak przez mgłę głos przywódcy - Rozejść się wszyscy, ona jest moja.
Poczuła, że ktoś bierze ją na ręce. Wokół zabrzmiały pomruki niezadowolenia, ale jej wybawcy to nie obchodziło. To dziwne, ale Rey czuła się prawie bezpiecznie... Kylo Ren zaniósł ją do innego pomieszczenia, położył na łóżku i usiadł obok. Wtedy dziewczyna odważyła się otworzyć oczy i spojrzeć na mężczyznę. Dopiero teraz potrafiła dostrzec, że jest całkiem przystojny... Miał długie, ciemne loki i przenikliwe spojrzenie. Wpatrywał się w dziewczynę przez dłuższą chwilę.
- Jesteś jeszcze dzieckiem... - wyszeptał w końcu - Obiecuję, że cię stąd wyciągnę... Obiecuję.
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Rey zastanawiała się, jak to możliwe... Nie spodziewała się czegoś takiego. Bandyta chciał jej pomóc. Ale jednak tak było. To na pewno nie był sen. To się działo naprawdę...
Tej historii bieg
Tej melodii ton
Gorzki mają smak ale
Uczą jak, sercem
zmienić błąd
Od tego czasu, mężczyzna dużo przesiadywał z Rey. Przynosił jej jedzenie, dotrzymywał towarzystwa, rozmawiał... Dziewczyna była zadowolona, że ten Kylo Ren tak często ją odwiedza. Na początku nie był zbyt pozytywnie nastawiony, ale to się po pewnym czasie zmieniło. Obiecał Rey, że w końcu ją stąd wyciągnie. A ona mu wierzyła, choć wydawało się to nielogiczne i głupie. Ale tak było.
Gdy pewnego razu Kylo Ren właśnie opuszczał pokój dziewczyny, wydarzyło się coś, co pokrzyżowało ich plany... Gdy tylko mężczyzna otworzył drzwi, do pokoju wpadła cała banda. Rey i Kylo byli uwięzieni, w dodatku niespecjalnie wiedzieli, co się dzieje. Nie podobało im się to... Zdecydowanie nie...
- Myślałeś, że się nie domyślamy? - zapytał jeden z członków bandy.
- Chcesz z tą małą uciec - dodał następny - Ale nie pójdzie ci tak łatwo. Nie wystawisz nas znowu, Solo.
Teraz Rey kompletnie już nic nie rozumiała. O co chodziło z tym "Solo"? Zanim jednak zdąrzyła w ogóle pomyśleć, mężczyźni zaczęli mówić dalej.
- Za nieposłuszeństwo musi być kara.
Po tych słowach rzucili się na Kylo z pięściami. Dziewczyna nie mogła nic zrobić. Było ich zbyt wielu. Na nią w tej chwili nikt nie zwracał uwagi. Na krótką chwilę spojrzenia jej i Kylo Rena spotkały się. Jego usta poruszyły się lekko, gdy niemal bezgłośnie wypowiedział jedno słowo...
- Uciekaj.
Rey nie zastanawiała się długo. To było jedyne dobre wyjście. Niezauważona wybiegła z pokoju. Pędziła korytarzami mając nadzieję, że na nikogo się tam nie natknie. Gdy tylko opuściła stary budynek, zapukała do najbliższego domu i poprosiła, aby zadzwonić na policję. Sama była tak roztrzęsiona, że ledwo mogła powiedzieć słowo. Bała się o Kylo. Przecież on nic złego nie zrobił, nie zasłużył na taki los. Pomógł jej. Poza tym... Z tego, co słyszała, zadawał się z tymi ludźmi trochę wbrew woli. Zachował się teraz bohatersko... Jakby chciał skasować swoje złe uczynki. Ale za jaką cenę?
Tak jak każda z dróg
W końcu ma swój kres
Jak po nocy świt
Jak w piosence rytm
Piękna z Bestią jest
Jak po nocy świt
Jak w piosence rytm
Piękna z Bestią jest
Dziewczyna siedziała przy szpitalnym łóżku, na którym leżał jej... Przyjaciel? Sama nie wiedziała, kim on dla niej jest. Grunt, że oboje już byli bezpieczni. Policja złapała tych bandytów, a Kylo trafił do szpitala. Rey oczywiście przyjechała go odwiedzić i podziękować. Rozmowa trochę się przedłużyła... Dziewczyna wiele dowiedziała się o Kylo Renie, a właściwie o Benie Solo, bo tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko. Cała sytuacja z gangiem, była skutkiem młodzieńczego buntu. Chłopak zadawał się po prostu z niewłaściwym osobami, kradł, pił... A gdy zobaczył, że wszystko zaszło za daleko, nie było już odwrotu. Teraz bardzo żałował tego co zrobił...
- Niezwykła historia... - powiedziała Rey, gdy przyjaciel skończył jej wszystko tłumaczyć - To musi być trudne, ale najważniejsze, że wszystko się już skończyło.
- Tak... Masz rację. Ale to nie zmienia faktu, że byłem potworem. Bestią.
- Wbrew twojej woli - upierała się Rey - W końcu znajdziesz swoją Bellę. Chyba znasz tę bajkę?
Ben uśmiechnął się.
- Znam...
Po czym cicho, tak żeby Rey nie słyszała, dodał.
- Moja Bella jest bliżej, niż mogłoby się wydawać. Ale czy pokocha Bestię?
W tym samym czasie w głowie Rey pojawiła się pewna myśl.
- Przecież Bestia w końcu zmieniła się w księcia. Tak jak ty, Benie Solo...
Takie małe Reylo, bo jeszcze nie było, a wiele osób to uwielbia.
Do następnego!
Jula😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top