Lifeline

Cut me like those words you throw
Console me when you want control
Roll me in those lies you've told
But I won't play these games no more and
(Don't run and hide, stand up and fight)
I'm feeling like just letting go
(It's shaking your mind with cause and divide)
It's taking everything I know
(Don't run and hide, stand up inside)
The wheels keep burning
I'm about ready to blow!

Szedłem wąską ścieżką pomiędzy grobami. Dość często tutaj bywałem przez ostatnie lata. Skierowałem kroki tam gdzie zawsze. Gdy dotarłem do grobu, rzuciły mi się w oczy świeże kwiaty i kilka zniczy, pozostawionych przez rodzinę i znajomych. Napis na nagrobku głosił:

Padme Amidala-Skywalker
12.05.1984r.- 28.06.2009r.
Leia Amidala-Skywalker
28.06.2009r.-2.07.2009r.
Niech Moc będzie z nimi

Tak. To był grób mojej żony i córeczki. Od ich śmierci minęło już osiem lat, a ja nadal nie potrafię się z tym pogodzić. Gdy Padme powiedziała mi, że jest w ciąży, sądziłem, że już bardziej szczęśliwy być nie mogę. Do czasu, aż dowiedzieliśmy się, że to ciąża bliźniacza. Mieliśmy być kochającą, szczęśliwą rodziną... Ale niestety nie wszystko zawsze idzie tak, jak chcemy. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Dzień, kiedy moje życie się skończyło. Dzień porodu. Na początku wszystko było dobrze, pierwsze dziecko urodziło się zdrowe. A potem doszło do komplikacji. Padme nie przeżyła, a Leia, druga z bliźniaków żyła tylko kilka dni... Został tylko Luke, ale czasami zastanawiam się, czy nie lepiej dla nas obu byłoby gdyby on też nie przeżył. Nigdy nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Obwiniałem go o ich śmierć. Gdyby jego nie było, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Może bylibyśmy razem. Padme, Leia i ja. To okropne, wiem. Ale za każdym razem, gdy mówię sobie, że przekraczam granice, że nie mogę tak traktować własnego syna, coś mi każe posuwać się do coraz gorszych rzeczy. To pomaga. Za każdym razem, gdy widzę strach, ból czy smutek Luke'a, czuję się lepiej. Tak, jakbym mścił się za ich śmierć. To moja ciemna strona. Ale ja nie jestem potworem! Robienie tego naprawdę boli, ale to silniejsze ode mnie. Nie chcę dłużej grać w tę gierkę, ona mnie niszczy, zabiera wszystko, co znam. Nie mam siły walczyć. Boję się, że kiedyś posunę się za daleko. Już kilka razy zdarzyło mi się uderzyć Luke'a. Co jeśli kiedyś zrobię coś gorszego, nawet przypadkiem? Nie wytrzymam tego, jestem na skraju wybuchu...

When I get angry
I feel weak
And hear these voices in my head
Telling me to fall beneath
'Cause they'll make everything ok
How did I get here
Everything's unclear
I never meant to cause you pain
Give me a reason
I can believe in
I need it all this time
Send me a lifeline

Otworzyłem drzwi do mieszkania. Z pokoju dochodził dźwięk telewizora. Tak jak się spodziewałem Luke siedział na kanapie i oglądał jakiś film. Na mój widok poderwał się z miejsca przestraszony.
- Proszę, proszę, co my tu mamy -zacząłem spokojnie.
- Tato, ja... - chciał się wytłumaczyć chłopiec.
- Ani słowa! Co ja ci mówiłem?! - krzyknąłem że złością. To nie jest tak, że wydaje mi się, że dominuję. Wręcz przeciwnie. Gdy jestem zły czuję się słabszy niż kiedykolwiek. Jakieś głosy mojej podświadomości każą mi wtedy dać sobie spokój, mówią, że one wszystko załatwią. A ja się im oddaję. Po prostu nie mam siły walczyć.
- Że mam się ciebie pytać, kiedy chcę oglądać telewizję - odpowiedział przerażony Luke. Oczywiście to była jedna, wielka bajka. Owszem, miał pytać, ale ja i tak nigdy mu na nic nie pozwalałem. Zdawałem sobie sprawę, że pod moją nieobecność ogląda telewizję lub gra na komputerze, ale dopóki tego nie widziałem, nie złościło mnie to. Problem zaczynał się, kiedy wracałem do domu za wcześnie...
- A wiesz, że za nieposłuszeństwo musi być kara? - zapytałem z psychopatyczną wręcz przyjemnością. Znowu się zaczęło.
- Wiem - odpowiedział Luke,wbijając wzrok w podłogę. Był taki mały i bezbronny. Przez chwilę ta dobra część mnie chciała wziąć synka na kolana i mocno przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze... Nigdy nie chciałem sprawić mu bólu. A jednak to robiłem.
- No to do pokoju, gówniarzu! I pożegnaj się z kolacją.
Nie wiem dlaczego taki jestem. To chore! Potrzebuję powodu, inaczej zwariuję. Powodu, w który mogę uwierzyć. Nie dam sobie rady. Potrzebuję pomocy. Jakiejś liny ratunkowej.
- Dlaczego taki jesteś? - zapytał Luke, nadal stojąc w miejscu - Dlaczego wszystko co robię i tak jest źle, nawet jeśli się bardzo staram? Nie kochasz mnie, prawda?

Wave if it makes you look good
Smile when you feel like you should
It's hard not to treat this like I could
Heaven help me
It's overwhelming
(Don't run and hide, stand up and fight)
I'm feeling like just letting go
(It's shaking your mind with cause and divide)
It's taking everything I know
(Don't run and hide, stand up inside)
The wheels keep burning
I'm about ready to blow!

Te słowa bardzo mnie zaskoczyły. Przez chwilę stałem w osłupieniu, nie wiedząc co powiedzieć. Jednak nie trwało to długo...
- Kochać? Miałbym kochać ciebie? Jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? Kochałem twoją matkę i siostrę, ale one nie żyją. Umarły przez ciebie, mam być ci za to wdzięczny?!
Nie chciałem tego powiedzieć.  Naprawdę nie chciałem.
- Przy innych zachowujesz się inaczej. Wtedy jesteś miły.
Jestem. Udaję. Przy ludziach potrafię się opanować. Wtedy kontrolę przejmuje jasna strona. Czuję, że, chociaż traktuję Luke'a okropnie, to jednak nie mogę go stracić. Nie wytrzymuję tego! To mnie przytłacza.
- Przy innych udaję, ciemnoto. Nie zamierzam trafić do więzienia, na tyle jeszcze nie oszalałem.
- Myślałem, że chociaż trochę ci na mnie zależy.
Bo zależy. Ja jestem po prostu słaby. Nie umiem z tym walczyć, zawsze uciekam. Nie chcę tak dłużej! Moja ciemna strona... Ona zabiera mi wszystko, co mi pozostało. Zabiera mi moje dziecko. A ja tak łatwo się poddaję.
- Zależy? Czy ty w ogóle myślisz? Same z tobą problemy, najlepiej by było gdybyś nigdy się nie urodził.
Oczy Luke'a wypełniły się łzami. To dziwne, ale zaczęło mnie to cieszyć... Nie! Nie mogę się poddać, nie mogę przegrać... Ale co jeśli już przegrałem? Gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie, przestałem nad sobą panować. Już nie było tego dobrego Anakina.
- Czego ryczysz? Wygląda na to, że mój syn jest nie tylko idiotą, ale też mazgajem - powiedziałem i popchnąłem Luke'a. Upadł na podłogę.
- Tato...- wyszeptał.
- Zamknij mordę! Nienawidzę cię, gówniarzu! - wrzasnąłem podnosząc rękę.
- A ja cię kocham!

When I get angry
I feel weak
And hear these voices in my head
Telling me to fall beneath
'Cause they'll make everything ok
How did I get here
Everything's unclear
I never meant to cause you pain
Give me a reason
I can believe in
I need it all this time
Send me a lifeline

Przez moment wydawało mi się, że się przesłyszałem. On nie mógł tego powiedzieć. Jak miałby mnie kochać po tym wszystkim? Ale jakoś czułem, że to prawda. On mnie kocha. Ja jego też. Tak. Kocham go, kocham mojego syna. Opuściłem rękę i spojrzałem na Luke'a. Siedział skulony na ziemi, bał się poruszyć. Płakał. Na ten widok do moich oczu również napłynęły łzy. Powoli uklęknąłem przy synu. Nadal się nie poruszył, tylko patrzył na mnie przestraszony. Wyciągnąłem rękę i z wachaniem dotknąłem jego pleców. Zadrżał pod wpływem mojego dotyku. Przez chwilę rysowałem mu kciukiem na plecach wzorki, aż powoli nie zaczął się trochę rozluźniać. Potem zacząłem głaskać go delikatnie po główce.
- Lukey - wyszeptałem że łzami w oczach. Ostatni raz użyłem tego zrobnienia jeszcze przed jego narodzinami.
- Tatusiu - odpowiedział cicho. To słowo również od dawna nie było w tym domu używane. A potem po prostu zarzucił mi rączki na szyję i mocno się do mnie przytulił. Objąłem go tak, jakbym już nigdy nie miał go wypuścić. Płakaliśmy obaj, mocno do siebie przytuleni. Wziąłem Luke'a na ręce i usiadłem na kanapie, sadzając sobie syna na kolanach. Oparłem podbródek na czubku jego głowy.
- Będzie dobrze Lukey. Obiecuję.
Pierwszy raz od dłuższego czasu naprawdę wierzyłem w to, co mówię. Ciemna strona przegrała. Tym razem na zawsze. Mój syn mnie uratował. To jego potrzebowałem.
- Kocham cię, synku. Bardzo cię kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top