Girlfriend

Taka sobie Sorgana, bo mnie natchnęło...
Gerwazy_Solo doczekałaś się😊

Hey Hey You You
I don't like your girlfriend
No way No way
I think you need a new one
Hey Hey You You
I could be your girlfriend
Hey Hey You You
I know that you like me
No way No way
No, it's not a secret
Hey Hey You You
I want to be your girlfriend

Nie znoszę tej dziewczyny. Po prostu nie znoszę. Nie wiem czemu, ale jej nienawidzę. Przecież wiadomo, że to ja powinnam być z Hanem. Ona mi go zabrała... Albo może... Może to moja wina? W sumie on próbował mnie poderwać przez prawie rok, a ja zawsze mówiłam sobie, że musi się jeszcze trochę postarać... Ale to nie zmienia faktu, że to ja powinnam z nim być. Przecież ona kompletnie do niego nie pasuje. On potrzebuje nowej dziewczyny i ja bardzo chętnie bym nią została. Nie ukrywam tego nawet. I tak wszyscy już wiedzą...
Akurat przechodziłam obok nich. Żeby mnie sprowokować, ta świnia pocałowała go z zaskoczenia. Zacisnęłam ręce w pięści. Miałam ochotę jej przyłożyć... Han jest mój!
- Co ona sobie w ogóle myśli? Że ten związek przetrwa? Jeśli tak, to jest jeszcze głupsza, niż myślałam. Przecież oni kompletnie do siebie nie pasują. Nie ma mowy... - wygłaszałam swój codzienny monolog. Mara i Jyn jak zwykle mnie słuchały, chociaż wiedziałam, że już miały mnie dosyć. Tylko im łatwo mówić, one już mają chłopaków. Jyn jest z Cassianem, którego wszyscy nazywali Łotrem, a Mara chodzi z moim bratem. Nigdy nie sądziłam, że ta pierdoła (w sensie Luke, nie Mara) znajdzie sobie kogoś szybciej, niż ja. A tu proszę... Nie wiem... Dlaczego nie zgodziłam się wcześniej pójść z Hanem do kina? Wtedy, jak zapraszał mnie ostatnio...

You're so fine
I want you mine
You're so delicious
I think about you all the time
You're so addictive
Don't you know
What I can do
To make you feel alright
Don't pretend
I think you know
I'm damn precious
And hell yeah
I'm the mother fucking princess
I can tell you like me too
And you know I'm right

Podeszłam do niego na przerwie, kiedy akurat był sam. Miałam powiedzieć coś kreatywnego, ale wyszło zwykłe "cześć". Han popatrzył na mnie zdziwiony, ale odpowiedział. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić to, co zamierzałam od dawna.
- Słuchaj... Może... Wyszlibyśmy gdzieś razem? Do kina, albo...
- Leia... - przerwał mi - Miałaś już swoją szansę. Zapraszałem cię na randkę kilka razy. Ty nie chciałaś.
- Zmieniłam zdanie - nie dawałam za wygraną. Nie odpuszczę sobie jego, nie ma mowy.
- Ja też. Mam już dziewczynę. Koniec, nigdzie się z tobą nie umawiam. A teraz bądź tak miła i daj mi spokój.
To zabolało. Byłam okropnie wściekła na tą sukę. Przecież Han jest taki fajny... On musi być mój.
- Tą szmatę? Nie rób sobie żartów, Solo. Kapitanie... Ty zasługujesz na kogoś lepszego. Jesteś super, myślę o tobie cały czas... Przy mnie będzie ci dobrze.
Chyba tego nie wytrzymał. Wyglądał na wściekłego. Ale ja wiem swoje. Jestem dla niego cholernie cenna, i niech mi nie wmawia, że jest inaczej.
- Daj mi już spokój! - krzyknął - Uwzięłaś się, czy co?! Zachowujesz się jak pieprzona księżniczka! Cały świat nie kręci się wokół ciebie, zrozum to w końcu!
Po tych słowach odszedł. To jednak nie będzie takie łatwe... Ale ja się nie dam. Widzę przecież, że on też mnie "lubi". I na pewno mam rację.

She's like so whatever
You can do so much better
I think we should get together now
And that's what everyone's talking about

- Hej, dziewczyny - zwróciłam się do Mary i Jyn - Może... Wyjdziemy gdzieś w piątek po szkole? Na zakupy na przykład?
Dziewczyny popatrzyły na siebie zakłopotane. No tak, wiadomo...
- Wybacz - zaczęła Mara - Ale twój brat zaprosił mnie do kina...
- A ja idę do Cassiana... - tłumaczyła Jyn. Ciężko mi było przyjąć do wiadomości, że one już kogoś mają, a ja, ta najbardziej przebojowa z naszej trójki, jestem sama... Chyba nie mam szczęścia w miłości...
- Jasne, spoko - uśmiechnęłam się sztucznie - A w sobotę? Jesteście wolne?
- Tak - odpowiedziała Mara. Jyn skinęła głową.
- To jak? Zakupy? - zaproponowałam. Nie oczekiwałam odpowiedzi. Znałam ją. Na naszą trójkę, wspólne zakupy to jak płachta na byka. Nie możemy się powstrzymać.
Poszłyśmy kupić coś do picia, dyskutując o ubraniach. Akurat nieopodal stał Han... A ona się do niego kleiła... Byłam taka wściekła, że nie myślałam co robię. Przechodząc obok nich, niby przypadkiem się potknęłam. Zrobiłam to tak umiejętnie, żeby wpaść na Hana i wylać sok pomarańczowy na tą jego panienkę.
- Patrz co zrobiłaś?! - wydarła się histerycznie - To była nowa bluzka! Wiesz ile kosztowała?
- Najmocniej przepraszam, potknęłam się - odpowiedziałam z przesadną uprzejmością. Moja rywalka zrobiła się czerwona jak burak i szybko pobiegła do łazienki, a ja stałam tuż obok Hana, z wyrazem dzikiej satysfakcji na twarzy.
- To znowu ty? - powiedział ze wściekłością - Teraz to już przesadziłaś. To było dziecinne, idiotyczne i chamskie.
- Nic złego nie zrobiłam - zaprotestowałam - Po prostu się potknęłam.
Po minie chłopaka widać było, że nie uwierzył.
- Dlaczego to robisz, co? - zapytał w końcu.
- Bo ona jest taka...
- Jaka? - drążył.
- Nieważne... Zasługujesz na kogoś lepszego... Wiesz na kogo. Pół szkoły o tym mówi - uśmiechnęłam się zalotnie, ale Han tylko pokręcił głową i poszedł szukać tej swojej "dziewczyny".

Hey Hey You You
I don't like your girlfriend
No way No way
I think you need a new one
Hey Hey You You
I could be your girlfriend
Hey Hey You You
I know that you like me
No way No way
No, it's not a secret
Hey Hey You You
I want to be your girlfriend

Moje następne tygodnie ograniczały się do spędzania czasu z przyjaciółkami, planowania jak przekonać do siebie Hana i dokuczania tej jego szmacie. No co poradzę? Nie znoszę jej. On nie powinien być z nią, tylko ze mną. A ta idiotka jeszcze bierze go na litość. Jak tylko coś jej powiem, ona udaję wielce urażoną i przygnębioną. Że niby tak ją to rusza... A wtedy oczywiście jej rycerz na białym koniu (w tym wypadku rolę konia pełni motor) przybywa na ratunek. Najczęściej wychodzi z tego drama. Zwykle wtedy ta suka pokazuje mi jeszcze środkowy palec na do widzenia, gdy akurat Han nie widzi. A mnie dosłownie krew zalewa. Ale to tylko motywuje mnie do działania i wymyślania coraz lepszych sposobów, jak uprzykrzyć jej życie. Ile to już razy zupełnie przypadkiem zniszczyłam jej bardzo drogie, markowe ubrania... A to dopiero początek tego, na co mnie stać. Przecież Han się z nią męczy... Ona zupełnie go nie rozumie, nie wspiera... Prędzej czy później się z nim znudzi i znajdzie sobie nowego. Porażka... W dodatku kilka razy podpadłam przez nią nauczycielom... Jednak najgorsze było to, że podpadłam jej... Przekonałam się o tym pewnego dnia, gdy znowu próbowałam rozmawiać z Hanem, który oczywiście nie chciał mnie słuchać. Złapała mnie, gdy poprawiałam makijaż w toalecie. Przycisnęła mnie do ściany i trzymała mocno. Nie spodziewałam się, że taka kruszynka może mieć tyle siły.
- Odpieprz się od mojego chłopaka - wysyczała.
- Bo co mi zrobisz? - zapytałam kpiącym tonem. Zrobiła tajemniczą minę, która wcale mi się nie podobała.
- Zobaczysz... Uwierz mi, nie będzie ci do śmiechu.
- Tak strasznie się boję - odpowiedziałam sarkastycznie - A teraz puść mnie łaskawie. Idę zdobywać "twojego chłopaka".
- Pożałujesz tego - odpowiedziała ze złością, puszczając moje nadgarstki.
- Wątpię - mruknęłam, wychodząc z łazienki.

I can see the way
I see the way
You look at me
And even when you look away
I know you think of me
I know you talk about me all the time
again and again
So come over here
and tell me what I wanna hear
Better, yet, make your girlfriend disappear
I don't wanna hear you say her name
ever again
Because...

Jak się później okazało nie miałam racji... Nadal nie zamierzałam odczepić się od Hana. No bo niby czemu? Bo ona tak chce? A co mnie to obchodzi? Widzę, że Han często ukradkiem na mnie zerka, i to nie ze złością. Bardziej z... Zainteresowaniem. Kiedyś słyszałam, jak rozmawiał o mnie z kolegami. Żaden nie powiedział na mnie złego słowa. Ale ona nie szczędziła sobie różnych przezwisk, przekleństw pod moim adresem... Oczywiście gdy miała pewność, że Han nie słyszy. Okropne... Ale to jeszcze nic. Najgorszy był ten dzień, kiedy... Z samego rana znalazła mnie w łazience. Miała na sobie kaptur. Gdy go zajęła zobaczyłam, że miała siniaki. Jakby ktoś ją pobił... Zanim zrozumiałam, co chce zrobić, już było za późno. Zaczęła krzyczeć i płakać. Natychmiast do łazienki przybiegło kilku uczniów, w tym Han, i nauczycielka. Byłam w kiepskim położeniu, ale myślałam, że jakoś się z tego wyplączę. Mara, Jyn i Luke byli po mojej stronie, ale ona zaczęła kłamać, że już od dawna ją dręczę, fizycznie i psychicznie, i że ona to ukrywała, ale już nie daje rady... Jej kłamstwa potwierdziło bardzo wiele osób. Na początku mnie to zdziwiło, ale później przypomniałam sobie, że kiedyś wydawało mi się, że wiedziałam, jak daje jednej z tych dziewczyn pieniądze i mówi coś w stylu "Ona musi zniknąć. Nie chcę, żeby Han jeszcze kiedykolwiek powiedział jej imię". I dopięła swego. Solo, tak jak reszta szkoły, zaczął po tym wszystkim traktować mnie jak przestępcę. Wszyscy oczywiście uznali, że to ja jestem winna. Tylko moje przyjaciółki i brat nadal zostali po mojej stronie. Z początku mnie to w ogóle nie ruszało, ale później było tylko coraz trudniej. Zachowywali się wobec mnie tak, jak ja wobec niej, tylko, że jeszcze gorzej. Na każdym kroku byłam popychana, obmawiana, mieszana z błotem... W internecie też nie dawali mi żyć. Pojawiły się różne podłe wpisy, zdjęcia z podpisami w stylu "Dręczycielka" albo "Trzymaj się od niej z daleka". Udawałam, że mnie to nie rusza, ale to nie była prawda...

She's like so whatever
You can do so much better
I think we should get together now
And that's what everyone's talking about

Pierwszą ranę zrobiłam sobie tego dnia, kiedy straciłam wszystkich, którzy mi w tej szkole zostali... Kilka dziewczyn zaczęło znowu po mnie jechać. Próbowałam się bronić, ale marnie mi szło. Po prostu byłam już zmęczona tym wszystkim. Wtedy na pomoc przeszedł mi Luke, razem z Marą i Jyn.
- Czy wy jesteście jakieś pojebane? - zaczęła Jyn - Przecież Leia jest niewinna.
- Ta szmata kupiła was za parę dyszek... Tak marnie siebie wyceniacie? - dodała Mara.
- To spieprzać do klubów nocnych albo na ulicę - dokończył Luke - Tutaj takich pustych i tanich nie potrzebujemy.
Wiedziałam, że chcą mi pomóc. Robili wszystko, żebym miała lepiej, ale ja czułam się po prostu słaba. Inni mnie bronili, a ja nie potrafiłam... Może dlatego tak zareagowałam...
- Odwalcie się wszyscy, dobra?! - wrzasnęłam - Nie potrzebuję waszej pomocy. Doskonale sobie radzę.
- Nie widać - odpowiedział Luke, czym już na dobre wyprowadził mnie z równowagi.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Że jesteś nie wiadomo jakim bohaterem?! Jesteś ciotą, ty nawet na każdym horrorze ściskasz poduszkę. A wy? - zwróciłam się do Mary i Jyn - Puste laleczki, tylko ciuszki i zakupy wam w głowach! Jesteście wszyscy tacy... nieważne. Tylu mądrych, fajnych ludzi na świecie, a ja musiałam trafić akurat na takie pierdoły!
Zanim dotarło do mnie, co powiedziałam, było już za późno.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami - wyszeptała ze smutkiem Jyn, po czym odeszła z Marą. Odwróciłam się w stronę brata.
- Dzięki, sis... - mruknął, po czym on też odszedł w swoją stronę. A ja nie mogłam wytrzymać. Gdy wróciłam do domu, poszłam do łazienki i podkradłam ojcu żyletkę. Chwilę obracałam ją w dłoni zastanawiając się, czy naprawdę chcę to zrobić. Odpowiedź była prosta. Chciałam. Wzięłam głęboki oddech. Cała się trzęsłam, ale to była teraz moja jedyna ucieczka.
Tego dnia po raz pierwszy się pocięłam...

Hey Hey You You
I don't like your girlfriend
No way No way
I think you need a new one
Hey Hey You You
I could be your girlfriend
Hey Hey You You
I know that you like me
No way No way
No, it's not a secret
Hey Hey You You
I want to be your girlfriend

Następne dni wszystkie wyglądały tak samo. Ciągłe wyzwiska, popychanie, wyśmiewanie... Tylko że teraz już nikt mnie nie bronił. Byłam zupełnie sama... Nie wytrzymałam tego. Ran na nadgarstkach przybywało, ale nikt o tym nie wiedział. Ale zewnętrznie jakoś się trzymałam. Do czasu... Miałam rację, że nienawidziłam tej wariatki. Rozgłosiła po szkole plotkę, że niby u mnie w domu jest jakaś patologia, że tata, który nigdy nie podniósłby na nas ręki nas bije, że jesteśmy biedni... Powiedziała, że Luke kradnie, a ja... się sprzedaję. Że niby się o mnie martwi, że teraz wie dlaczego się tak zachowywałam, że nie ma do mnie żalu... Ja i tak już byłam spalona, więc wiele osób jej uwierzyło, a inni po prostu zrobili sobie sensację. Nauczyciele zaczęli się dopytywać, a wśród uczniów przylgnęła do mnie łatka puszczalskiej... Pojawiły się różne głupie teksty, w stylu "Ile bierzesz za jeden raz?" lub "Dużo wczoraj było klientów?". Jednak najbardziej zabolało, gdy koledzy Hana rzucali takie odzywki, a on stał obok i się śmiał. Wtedy już nie wytrzymałam. Naprawdę jestem skończona... Chciałam zniknąć. Już od dawna nad tym myślałam, nawet nie do końca świadomie. Akurat miałam przy sobie żyletki. Poczekałam aż zacznie się lekcja i poszłam za budynek szkoły. Tam się zaczynał las, ludzie ze szkoły chodzili tam czasami tylko na papierosa, ale to trochę później. Rano nikogo tam nie było. Myślałam, że Han nie jest taki naiwny, ale niestety on też uwierzył w te brednie... W końcu wydawało mu się, że ona jest taka idealna... W rzeczywistości jest podłą świnią.  Nie zasługuje na niego... Nigdy nie robiłam jakiejś tajemnicy z tego, że podoba mi się Han, ale po tym wszystkim... Sama już nie wiem. Nadal jestem w nim zakochana po uszy, ale nie byłabym w stanie mu tak po prostu od razu zaufać. Z resztą... To nie ma sensu. Wyciągnęłam żyletkę z plecaka. Nie wierzyłam, że to robię. Co się ze mną dzieje? Niby chciałam zniknąć, ale przecież nie miałam zamiaru się zabić... Chyba. Może bardziej chodziło o zwrócenie na siebie uwagi. W każdym razie po prostu już miałam to zrobić. Przyłożyłam żyletkę do pokaleczonego nadgarstka. Jedno, głębokie cięcie i będzie po sprawie...

In a second you'll be wrapped around my finger 
'Cause I can, 'cause I can do it better 
There's no other, so when's it gonna sink in 
She's so stupid, what the hell with your thinking?

Gwałtowne szarpnięcie pokrzyżowało moje plany. Nim się zorientowałam, ktoś wyrwał mi żyletkę z dłoni. Zdołałam zrobić sobie tylko małą, niegroźną kreskę. Chciałam się wyrwać, ale on przytrzymał mnie i niespodziewanie pocałował. Wtedy dopiero zorientowałam się, kto to jest... Nie chciałam przerywać. Trwaliśmy w tym pocałunku dopóki nie zabrakło nam tchu. Z tych emocji zrobiło mi się słabo. Straciłam równowagę, ale on cały czas mnie trzymał. Wziął mnie na ręce i niósł w stronę szkoły. Gdy już trochę odzyskałam panowanie nad swoim ciałem, zdołałam wyszeptać tylko jedno słowo.
- Han...
- Jestem tutaj - odpowiedział, a po chwili dodał - Przepraszam...
Nie odpowiedziałam. Nie mogłam nic powiedzieć. Łzy, które długo nie potrafiły wypłynąć, teraz w końcu znalazły ujście...
Han zniósł mnie do gabinetu pielęgniarki, która była co najmniej zdumiona powodem naszej wizyty. Chłopak położył mnie na kozetce i usiadł obok. Pielęgniarka opatrzyła mi rękę, a potem zrobiła herbatę. Przez cały czas płakałam. Han opiekował się mną, jakbym to ja była jego dziewczyną. Głaskał mnie, całował w czoło, uspokajał... Pielęgniarka poszła po moją wychowawczynię, przedtem nakazując chłopakowi mnie pilnować. Dopiero wtedy mogliśmy spokojnie porozmawiać.
- Wszystkiego się dowiedziałem - zaczął - Słyszałem, jak opowiadała, że niedługo owinie mnie sobie wokół palca, że tylko ona tak potrafi na mnie działać... Mówiła też o tobie. Że już nie istniejesz, nie jesteś dla niej zagrożeniem, że świetnie to wymyśliła... Pociągnąłem ją za język i się wygadała. Poszedłem cię szukać, żeby przeprosić. Całe szczęście, że postanowiłem jeszcze pójść za szkołę. Leia... przepraszam. Dałem się oszukać. O mało nie doprowadziłem do tragedii. Wybaczysz mi kiedyś?
Chciałam coś odpowiedzieć, ale właśnie wtedy do gabinetu weszły pielęgniarka i wychowawczyni. Zaraz potem przyjechali moi rodzice i zabrali mnie do domu.

Hey Hey You You 
I don't like your girlfriend 
No way No way 
I think you need a new one 
Hey Hey You You 
I could be your girlfriend 
Hey Hey You You 
I know that you like me 
No way No way 
No, it's not a secret 
Hey Hey You You 
I want to be your girlfriend 

- Ja ci przyniosę - powiedział Luke, kiedy chciałam pójść po szklankę soku. Uśmiechnęłam się pobłażliwie. Od tego paskudnego wydarzenia minęło trochę czasu, a Luke nadal zachowuje się, jakbym co najmniej była umierająca. Bardzo to przeżył. Z resztą jak my wszyscy.
- Braciszku, ja chodzić mogę - powiedziałam.
- Wiem - odpowiedział, po czym zniżył głos do szeptu - Ale muszę dbać o moją małą siostrzyczkę. Nie tak, jak wtedy...
- Po pierwsze, to nie twoja wina - weszłam mu w słowo - Ja uznałam, że będę dumną idiotką. Po drugie jesteś starszy o kilka minut, więc nie nazywaj mnie małą.
Uśmiechnął się.
- A teraz przynieś mi ten sok - powiedziałam wesoło.
Cieszyłam się, że pogodziłam się z bratem tak szybko. Mara i Jyn też nie miały do mnie żalu. Przychodziły mnie odwiedzać, bo przez ten czas nie chodziłam do szkoły. Nie obyło się bez wzruszeń i łez... Wyjaśniłyśmy sobie wszystko. Ponoć w szkole sprawa się rozniosła i wiele osób żałuje, że dało się oszukać. Ucieszyła mnie ta wiadomość. Może nie będzie tak źle...
Niedługo później, po raz pierwszy od jakiegoś czasu przekroczyłam próg szkoły. Już na wstępie jakiś cham zaczął nazywać mnie dziwką. Pożałował tego. Dostał od mojego brata w twarz. Jeden problem z głowy... Przed stołówką zobaczyłam Hana, kłócącego się z...Tak, właśnie z nią. Było mi przykro, że mnie nie odwiedził, ale może się bał? Na pewno tak było, bo gdy tylko mnie zobaczył, od razu do mnie podbiegł i po prostu pocałował. Centralnie na jej oczach. No nie powiem, cieszyłam się.
- W końcu wróciłaś... - wyszeptał mi do ucha - Tęskniłem za twoim marudzeniem.
Uśmiechnęłam się.
- Miałam powody do marudzenia. Wiedziałam, że ona tylko ci sprawi ból. Nigdy jej nie lubiłam.
- To żadna tajemnica. Ale dlaczego?
Pokręciłam głową zrezygnowana.
- Bo to ja chcę być twoją dziewczyną, głuptasie.
Przez chwilę patrzył na mnie zaskoczony, a potem dosłownie się na mnie rzucił. Całowaliśmy się na środku korytarza, wokół słychać było burzę oklasków. Ale nas to nie obchodziło.
- Takie czułości to poza szkołą, kochani - powiedziała nauczycielka biologii, która nie wiadomo skąd się wzięła. Spojrzeliśmy na nią trochę przestraszeni, ale ona tylko puściła nam oczko.
- Też tak robiłam, ale... Obowiązek nauczyciela - powiedziała cicho, żeby nikt poza nami nie usłyszał. Roześmialiśmy się i poszliśmy pod klasę, trzymając się za ręce.


Mam nadzieję, że się podoba. Ja jestem bardzo dumna. To mój, jak do tej pory najdłuższy shot, i moim zdaniem bardzo udany. Postaram się więcej pisać takich długich😘

Juluś

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top