42. And I will hold on to you
Gdy budzę się rano, Toma nie ma obok mnie, słyszę za to ciche stukanie naczyń i niechętnie przeciągam się, szukając w pościeli moich majtek, a na podłodze jego koszuli.
Wchodząc do salonu, widzę zastawiony stół i mojego mężczyznę znajduje dopiero w kuchni, gdzie kroi warzywa.
– Dzień dobry, nie mogliśmy zostać jeszcze w łóżku? – pytam, przytulając się do jego pleców
– Nie, Twoja rodzina ma wpaść na śniadanie, a wolałbym, by Twój ojciec nie zastał nas w pościeli – śmieje się Tom, gdy podnosi mnie i sadza na blacie obok siebie. – Twój ojciec trochę mnie przeraża.
– Mój tata?! Czemu? – pytam, nalewając sobie kawy z dzbanka. – Przecież to najmilszy człowiek na świcie.
– Owszem. Jeśli przypadkiem nie jesteś osobą, która złamała serce jego córce.
– Och, faktycznie, możesz mieć rację. To spotkanie mogło nie skończyć się dla Ciebie za dobrze – śmieję się. – Widzę, że wszystko nieźle zaplanowaliście...
– Bez Marii pewnie przyjechałbym bez zapowiedzi do Oklahomy, a wasz ojciec by mnie zastrzelił.
– Nie. Matka zastrzeliłaby mnie, zanim zdążyłabym Ci wybaczyć – sarkam, a on odkłada nóż, wyciera dłonie w ścierkę i staje między moimi nogami, które spłatam mu na biodrach.
Więc to naprawdę się wydarzyło. On naprawdę chcę mnie z powrotem, on wczoraj błagał mnie... Więc tak może działać miłość? Obustronnie?
– Twoja rodzina powiedziała mi, żebym zabrał Cię jak najdalej od matki. Powiedzieli mi o tym, że to wcale nie Karol jest przyczyną Twoich problemów.
– Kochanie życie to nie romans dla nastolatek problemy nie biorą się tylko z kiepskich wyborów i nie leczy się ich miłością. Karol sprawił, że stałam się podatna na pewne rzeczy, a moja matka niestety zna techniki, by wwiercić Ci się w podświadomość. Myślę, że to jaka jestem teraz, jest składową wielu czynników, które nałożył się na siebie w jednym czasie.
– Naprawdę chciałbym Cię przed tym wszystkim chronić.
– Przed tym, co mam w głowie? – pytam z uśmiechem, a on przytakuję i całuję mnie w czoło. – W zupełności wystarczy, jak będziesz próbował chronić przed wszystkim innym. Z moją głową sobie poradzę.
– Idź pod prysznic – mówi, rozpinając guziki w koszuli, którą mam na sobie. – Wolę, żebyś była ubrana, jak poznam Twojego ojca.
– Już go poznałeś.
– Wtedy bardziej ja próbowałem dać się poznać.
– Chodź ze mną – mruczę, zeskakując z blatu i obejmując go w pasie, gdy jedna z moich dłoni wysuwa się pod pasek jego spodni.
– Idź – mówi, odwracając się do mnie i daje mi mocnego klapsa. – Jak tylko zostaniemy sami, nie wyjdziesz z łóżka przez dwa dni.
– Grozisz?
– Obiecuję. Zmykaj!
Idę do łazienki z rzeczami uszykowanymi mi przez Młodą, muszę przyznać, że się postarała i naprawdę wybrała takie, w których nie będzie mi wstyd się pokazać.
Próbuje rozgryźć, co dokładnie czuję dziś rano, poza lekkim bólem mięśni w moich udach, ale to dokładnie wiem, skąd się wzięło.
Radlak nie o tym miałaś myśleć.
Czuję się rozanielona.
To też raczej wiemy, skąd się wzięło.
Pod płaszczem słodyczy, jakim czuję się otulona od wczoraj, czuję się zlękniona, przerażona, że za chwilę znów odejdzie i zostanę sama. Tylko co miałam innego zrobić? Odrzucić go i żałować tego do końca życia? Nie. Najwyżej zniszczy mnie do końca, ale muszę spróbować mu znów zaufać i ruszyć dalej.
Ubieram się w wełnianą tunikę, która dostałam od rodziny męża mojej siostry i legginsy, a w salonie słyszę już wesoły głos Maryśki. Jak tylko wychodzę, od razu mierzy mnie wzrokiem i płynnie przeskakuje między polskim a angielskim tak, by nasz tata nie zrozumiał za dużo.
– Zaspałaś? – pyta. – Ja już się domyślam czemu.
– Zamknij się. Cześć tato – mówię, całując go w policzek i patrzę na filiżankę przed nim. – Chcesz normalnej kawy?
– Całe wiadro, ale nie chciałem prosić Twojego chłopaka, bo pierdolnie na zawał ze stresu.
– Jak każdy nasz chłopak kiedykolwiek, kiedy ma się skonfrontować z Tobą – dodaje Marion i sięga po jego filiżankę. – Ja to wypiję.
Idę do kuchni, gdzie Tom kończy smażyć bekon do jajecznicy i całuję go przelotnie w ramię, wysypując kawę wprost do największego kubka, jaki znajduje. Właściwie nie wiem, gdzie jestem, nie wiem, czyje to mieszkanie.
– Nie denerwuj się, nikt Cię nie zje – mówię, widząc jego nerwowy uśmiech
– Dajesz słowo?
– Właściwie to nie, ja Cię zjem wieczorem.
– A Ty tylko o jednym – śmieje się. – Mam myśleć, że tylko po to do mnie wróciłaś?
– Nie. Zrobiła to jeszcze dla pieniędzy i mojej kariery – sarka moja siostra, stojąc w drzwiach. – Przyszłam pomóc.
– Możesz zabrać pomidory, ja zrobię kawę dla Taty i już do was idę – odpowiadam, wciskając jej talerz i jak tylko wyjdzie, całuję Toma lekko. – Będzie dobrze.
– Pierwszy raz Ty mi to obiecujesz.
– I nie ostatni – odpowiadam, wlewając wrzątek do kubka i wracam do mojej rodziny.
Maria majstruje coś przy głośnikach, z których po chwili zaczyna lecieć polski rap, a my wydajemy z siebie z tatą ciche westchnienie nad brakiem jej gustu muzycznego.
– Więc? – pyta nasz ojciec, gdy siadam obok niego.
– Po pierwsze tato bardzo nie podobało mi się knucie za moimi plecami, ale gdybyś tego nie zrobił, pewnie Tom nie miałby tyłu argumentów, ile miał wczoraj – mówię i upijam łyk swojej kawy. – Damy sobie szansę, wiesz, że jestem głupia i naiwna i w kółko popełniam te same błędy.
– Nie wydaje mi się, byś tym razem miała go popełnić Asia – mówi spokojnie tata, a po sekundzie uśmiecha się wrednie. – Choć nie mów mu tego, niech się mnie boi.
– Zobaczymy.
– Pamiętasz, co mówiłem o walce? – pyta, a ja przytakuję, gdy Tom stawia na stole ostatnie talerze i siada naprzeciw mnie. – Więc rób to i wszystko się uda.
– To jak wam minął wieczór? – pyta moja siostra, a ja ganię ją spojrzeniem.
– Lepiej spytaj, jakie mają plany – wtrąca tata.
Tom spogląda na mnie pytająco, a ja wiem, że czeka nas kilka dni takiej zabawy w głuchy telefon, a poza tym chyba chcę, by to on odpowiedział na to pytanie. Nie miałam pojęcia, jak zmienił się jego kalendarz w ciągu ostatnich dni.
– Za tydzień są Złote Globy, dwa tygodnie później Bafty, a za miesiąc Oscary i dopiero po nich lecimy do Wietnamu na zdjęcia, bo Brie musi być na wszystkich galach.
– Czyli do Globów możecie zostać w Stanach? – upewnia się Marion.
– Tak mi się wydaje, co o tym myślisz? – pyta Tom, spoglądając na mnie z uśmiechem. – Choć oczywiście możemy wrócić do domu, skoro i tak nie chcesz iść ze mną na galę.
– Jak to nie chcesz iść? To pieprzone Złote Globy – krzyczy na mnie moja siostra. – Ja mogę iść, jak Ty nie chcesz.
– To nie na moje nerwy, ale możemy zostać tutaj te kilka dni i później polecieć do domu.
– A skoro nie chcesz iść ze mną na galę, to może pójdziesz na After Party? – pyta mnie z uśmiechem. – Jak zawsze wykorzystam Cię jako wymówkę, by uciec szybciej.
– Nie, na razie wolę czekać na Ciebie w hotelu – odpowiadam, a on przytakuje mi lekko. Wracamy do jedzenia, ale Maryśka cały czas posyła mi groźne spojrzenia.
– Lepiej go pilnuj – mówi w końcu po polsku. – Pójdzie na imprezę i spotka kolejną taką Tay.
– Jakbym musiała go pilnować, to nie wiem, czy ten związek miałby sens.
– Sypiasz z nim, więc chyba widzisz, jak on wygląda. Ja bym biegał po każdym czerwonym dywanie, byleby wszyscy wiedzieli, że jest mój.
– Jak dobrze, że ona nie jest Tobą – wtrąca ojciec znad swojej jajecznicy, a ja uśmiecham się triumfalnie.
– O czym mówicie? – pyta Tom.
– Wyraziłam chęć pójścia z Tobą na Globy, jak ona nie chce – oświadcza Młoda.
– Może na następne, ale będę coś od Ciebie chciał – mówi, puszczając do niej oko, a ja kopię go pod stołem. – Spokojnie. Knucie z nią za Twoimi plecami, wychodzi nam na dobre.
– Jesteś podły – sarkam.
– Załatw mi kolejny casting i się dogadamy – mówi z szerokim uśmiechem Maryśka.
– „Hamilton" Ci nie wystarcza? – przekomarza się z nią mój mężczyzna.
– Co?! Sprzedałaś moje potencjalne życiowe szczęście i zdrowie psychiczne, bo załatwił Ci casting?!
– Nie. Nie zrobiła tego, zrobiła to dopiero, kiedy balas się, że jesteś w ciąży, wcześniej nie chciała nawet ze mną rozmawiać – odpowiada od razu Tom, widząc moją minę. – Właśnie, jak przylecisz, możesz zatrzymać się u nas.
– Nie ma innej opcji, nie stać mnie na latanie co dwa tygodnie na przesłuchania.
– A ja przynajmniej nie będę miał wyrzutów sumienia, że zostawiam Joe samą.
– Nie lecicie razem do Wietnamu?
– Jeszcze o tym...
– Stop! Jestem tutaj, więc skończcie. Na razie zostajemy w Nowym Jorku najbliższe pięć dni, a później wracamy do domu – mówię, przerywając dyskusję Toma i Młodej. – Lepiej wymyśl sposób, jak ściągnąć moje autko do Londynu.
– „Auto w Londynie jest bez sensu! Metrem byłoby szybciej" – nabija się ze mnie. – A teraz nagle chcesz mieć samochód?
Znów kopię go pod stołem, ignorując jego głupie miny. Tego właśnie potrzebowałam, potrzebowałam jego uśmiechu i niczego więcej.
Spędzamy cały dzień w mieszkaniu z moją rodziną, z każdą godziną rozmowy idzie nam coraz lepiej tłumaczenie poszczególnych wypowiedzi, tak by ani Tom, ani mój tata nie czuli się porzuceni, gdy wybieramy któryś z języków. Wieczorem po kolejnym seansie filmowym i zamówionym jedzeniu leżę przytulona do niego na kanapie, patrząc, jak mój ojciec idzie po coś do płaszcza, a później do kuchni. Gdy stawia przed Tomem kieliszki i widzę w jego ręku podejrzaną flaszkę, zaczynam się śmiać.
– Nie rób mu tego – mówię, kręcąc głową. – To śliwowica?
– Nie, normalna czysta.
– Dlaczego mu to robisz?
– Zamknij się, ja chce to nagrać – wcina się Marion i podwija nogi w fotelu, szukając komórki.
– Mój najwspanialszy na świecie ojciec właśnie chce zacementować waszą znajomość w prawdziwie narodowym stylu kieliszkiem czystej wódki – tłumaczę mojemu mocno zagubionemu w całej sytuacji mężczyźnie. – A my mamy zamiar patrzeć na Ciebie i się śmiać.
– Daj spokój, nie będzie tak źle – odpowiada Tom, stając naprzeciwko mojego taty, który wręcza mu kieliszek, a Maryśka siada koło mnie, by mieć lepsze miejsce do nagrywania.
Muszę ojcu przyznać, że specjalnie wybrał większe kieliszki. Muszę też przyznać, że mina, jaką robi Tom, jest przezabawna, gdy nadal próbuje trzymać fason.
– Adam.
– Thomas – ściskają sobie dłonie, a moja siostra śmieje się nieustająco, gdy Tom idzie do lodówki po sok.
– Nie bój się Tygrysku, Liam do tej pory ma wstręt do alkoholu! – krzyczy Młoda na widok jego miny, gdy Tom widzi drugi pełny kieliszek. – To tradycja, nie można pozostać na jednym. Musi być parzyście.
Nie mogę przestać się śmiać, widząc postępujące upojenie alkoholowe mojego mężczyzny, który dogaduje się nagle coraz lepiej z moim ojcem i coraz mniej potrzebują używać nas jako tłumaczy.
– Chodź, zrobimy sobie drinka – mówi Młoda, biorąc moją dłoń i idziemy do kuchni, gdzie siadamy na blacie z naszymi szklankami. – Więc jesteś tego pewna?
– Jestem pewna tego, jak bardzo go kocham.
– To akurat wiem, jestem ciekawa tego, czy jesteś w stanie mu wybaczyć.
– Spytaj mnie o to za pół roku, na razie bardzo powoli ogarniam ilość emocji. Naprawdę chcę mu uwierzyć, ale jednocześnie cholernie się boję.
– On naprawdę Cię kocha Aśka. Więc moim zdaniem wszystko będzie dobrze i dobrze, że to się stało, bo uzmysłowiło mu to, co jest najważniejsze w życiu.
– Oby tak było.
– Nie oby, tylko za kilka lat będziecie mieć stadko ślicznych dzieciaczków. – Sarka. – A tak serio będziecie szczęśliwi. Wiem to.
– Nawet mnie nie strasz dziećmi.
– Rozmawialiście o tym? O tym, że nie chcesz mieć dzieci.
– Nie, bo nie wiem, czy wciąż nie chcę mieć dzieci, nie wiem, czy chcę, by moje dzieci były obciążone moimi zaburzeniami i moich charakterem. Z drugiej strony jestem w stanie wyobrazić sobie posiadanie z nim dzieci. Tylko z nim.
– Będziecie doskonali razem – mówi, opierając głowę na moim ramieniu. – Z Twoim szaleństwem i jego perfekcją.
– Dziękuję. Bez Ciebie by to się nie udało.
– Podziękujesz mi, jak Ci się oświadczy.
– Czy Ty wiesz coś na ten temat?
– Nawet jakbym wiedziała, nic bym Ci nie powiedziała.
– Kocham Cię.
– Wiem. Ja Ciebie też. – Stukamy się szklankami, a ona się uśmiecha. – I wystąpię w „Hamiltonie".
Śmiejemy się i wracamy do salonu chwilę później, gdzie Tom jest już kompletnie pijany, a mój ojciec opowiada mu coś dziwną mieszkanką polskiego i angielskiego. Zdają się rozumieć bez słów, a my z moją siostrą wymieniamy jedno porozumiewawcze spojrzenie i od razu zaczynamy sugerować koniec imprezy.
Gdy w końcu tata i Maryśka znikają za drzwiami, Tom opada na fotel i chowa twarz w dłoniach.
– Wszystko w porządku Kochanie? – pytam, starając się nie brzmieć wrednie.
– Nie. Jestem tak pijany...
– Idź do łóżka, zrobię Ci herbatę – całuję go w czoło i obserwuję, jak zatacza się lekko, idąc w stronę sypialni. Mam ochotę wybuchnąć śmiechem, widząc, jak Pan Perfekcja jest kompletnie nawalony i wiem, że jutro będzie jeszcze zabawniejsze.
Nie znajduję go w łóżku, a drzwi do łazienki są zamknięte, pukam kilka razy, ale każe zostawić go w spokoju. Naprawdę próbuję się nie śmiać, ale kompletnie mi to nie wychodzi i siedzę w łóżku, przeglądając Instagram, aż do momentu, gdy Tom staje w pokoju.
– Czy ja umrę? – pyta pijana perfekcja, padając na łóżko obok mnie.
– Mam nadzieję, że nie – odpowiadam, zsuwając się trochę niżej, a on przytula się do mnie z zamkniętymi oczami.
– Tak bardzo Cię kocham.
– Wiem. Ja Ciebie też – mówię, śmiejąc się lekko ze stanu jego upojenia.
– Ożenię się z Tobą. I będziemy mieć dzieci i psa i...
– Kochanie idź spać – ucinam, całując go w czoło i nie próbując już kryć swojego rozbawienia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top