25. You keep his shirt, He keeps his word

Smażę placki z dyni na śniadanie, puściłam z telefonu muzykę z „Hamiltona", której wciąż nie mogę przestać słuchać i tańczę, kręcąc się po kuchni, ubrana jedynie w bieliznę i jego koszulę. Daję mu spokojnie odespać zmianę czasu, korzystając z okazji na zrobienie mu śniadania do łóżka. Śpiewam na głos Helpless, gdy wyczuwam jego obecność, obracam się tanecznie, a on stoi na schodach, nagrywając mnie telefonem i się śmieje.

– Jak możesz! – krzyczę, udając obrażoną.

– Wyglądasz tak pięknie, że nie mogłem się powstrzymać – stwierdza, podchodząc do mnie, bierze moją dłoń i obraca mnie wokół własnej osi. – Masz niezły głos.

– Daj spokój. Miałeś jeszcze spać.

– I zmarnować te kilka godzin, które mogę spędzić z Tobą? – pyta, całując moją szyję, a ja się śmieję

– Przecież lecę z Tobą na Hawaje.

– Naprawdę? Nie przypominam sobie, byśmy wrócili do rozmowy na ten temat.

– A ja nie pamiętam w ogóle rozmowy na ten temat – sarkam. – Zadecydowałeś za mnie, ale przemyślałam to i polecę z Tobą. To w końcu Hawaje, a opcja spędzenia z Tobą czasu na plaży jest niezwykle kusząca.

– Cieszę się Kochanie – mówi z uśmiechem. Włącza ekspres i zaczyna robić kawę, ma na sobie spodnie od dresu, podkoszulek, okulary i zegarek, a dla mnie wygląda lepiej niż w niejednym garniturze. – A co do planów, chciałbym w piątek zabrać Cię do teatru.

– Do teatru możesz zabrać mnie zawsze i wszędzie.

– Właśnie, tylko chciałbym, żebyśmy później zostali na trochę na imprezie z obsadą. Będzie też Benedict z Sophie. Zasady są te, co zawsze, jak będziesz chciała iść, to wychodzimy, nawet po pięciu minutach.

– Dobrze, spróbujemy. Co to za sztuka?

– „The Winter's Tale" w Garrick Theatre – odpowiada, a moje serce bije mocniej.

– Poczekaj, czy to ta wersja Kennetha Branagha z Judi Dench? – upewniam się, widząc, jak mi przytakuję, ustawiając dzbanek z kawą na tacy obok talerzy i marmolady. – Ja pierdole.

– Nie przeklinaj po polsku – upomina mnie z uśmiechem.

– Skąd wiedziałeś, że przeklinam?

– To musiała być taka reakcja – stwierdza krótko. – To ich ostatni spektakl, więc w końcu chciałbym się wybrać, zwłaszcza że później ma być zamknięta impreza.

– Idziemy. Nie ma innej opcji, a teraz chodź, na górę – zarządzam, biorąc talerz z plackami i idę do sypialni, jemy w łóżku, oglądając Grahama Nortona i znów czuję się spokojniejsza. Może to zasługa jego, może mojej pewności, a może większej ilości tabletek, ale chciałam, żeby tak zostało. Odstawiamy talerze na podłogę, a ja opieram się o niego plecami, gdy leci kolejny starszy odcinek, tym razem z nim jako gościem.

– Przełączę – mówi, sięgając po pilota i przerzuca filmik

– Nie widziałam tego filmu, który promowałeś wtedy – mówię po chwili.

– „Crimson Peak"?

– Chyba tak, nie pamiętam tytułu. Nie lubię horrorów.

– To nie horror głuptasie, to gotycki romans.

– Z duchami więc ja odpadam.

– Obejrzyj sobie kiedyś z Marią, naprawdę tam nie ma nic strasznego.

– A jakie masz podejście do oglądania samego siebie na ekranie?

– Za pierwszym razem miło jest zobaczyć, jak wygląda efekt końcowy, a później i tak oglądam go kolejne kilka razy z mamą, z Em... ile można, ale jak bardzo chcesz, możemy obejrzeć.

– Nie, to byłoby cholernie dziwne.

– Kocham Cię – mruczy, obejmuje mnie ramionami w pasie, a ja odwracam się lekko, by go pocałować i robię nam zdjęcie. – Skoro postawiłaś tak jasno bycie razem oficjalnie, nie będziesz już kadrować zdjęć?

– Będę to robić, dopóki nie wiedzą, że to Ty, czuję się bezpieczniej. Im później świat się dowie, tym lepiej, a na tym i tak nie jesteś do siebie podobny – mówię, pokazując mu ekran i zaczynam grzebać w filtrach z Instagrama, gdy na ekranie Chris Hemsworth i Jessica Chastain opowiadają o nowym filmie. – Mogę użyć fragmentu piosenki Taylor, czy to będzie przesada?

Tom wybucha głośnym śmiechem, wzruszając ramionami, co uznaję za zgodę i zaczyna całować moją szyję, skutecznie próbując mi przerwać zabawę telefonem. Wpisuję podpis do zdjęcia i odrzucam komórkę w drugi koniec łóżka.

You keep his shirt, He keeps his word. And for once you let go, of your fears and your ghosts...

Rozpina guziki koszuli, którą mam na sobie i rzuca ją na podłogę, a ja nie mogę się doczekać, by poczuć na nagiej skórze jego dłonie. Wczoraj więcej rozmawialiśmy o naszej kłótni i naszej przyszłości, a ja byłam zbyt roztrzęsiona, by móc całkowicie nie myśleć o niczym poza jego dotykiem. Dziś było inaczej, dziś w głowie miałam tylko jedno i było to związane z nim i tym łóżkiem, do piątku miałam w planach oglądać świat właśnie z perspektywy jego pościeli.

– Tak bardzo Cię pragnę – szepczę cicho, gdy pieści ustami moje piersi, wsuwam dłoń w jego spodnie, by poczuć, że też podziela moje podniecenie. Ściągam z siebie majtki, przewracam go na plecy, bym mogła być na górze, a on się uśmiecha.

– Jesteś najpiękniejszą kobietą, z jaką kiedykolwiek byłem – mówi, zaciskając dłonie na moich pośladkach.

– Nie kłam – odpowiadam, a on błyskawicznie siada, obejmując mnie.

– Nie gadaj głupot.

– Bo? – pytam, uśmiechamy się do siebie, a on odsuwa się lekko i przewraca mnie na brzuch, by wymierzyć mi klapsa. Parskam zupełnie niekontrolowanym śmiechem, a on robi to kolejny raz i w końcu bierze mnie od tyłu, a ja zaciskam zęby na poduszce, tłumiąc westchnienie. Jak cholernie brakowało mi jego dotyku, poczucia, że jestem tylko jego i że nic tego nie zmieni.

Kochamy się szybko, namiętnie, jakbyśmy chcieli nadrobić cały stracony czas, każdy jego mocniejszy ruch sprawia, że wzdycham, wbijając paznokcie w materac. Dochodzę razem z nim, czując jego dotyk, jego drżenie, próbuję pozbierać się w całość, ale jedyne co mogę to łapać każdy oddech.

– Kocham Cię – mówię, patrząc mu w oczy, gdy kładzie się obok mnie i całuje moje czoło.

– Gdzie byłaś po tym, jak się pokłóciliśmy?

– Pojechałam spotkać się z psychiatrą, nie musisz być zazdrosny. Nie znalazłam sobie nikogo nowego, jak grzałeś tyłek w Australii.

– No ja mam nadzieję.

– Musiałabym znaleźć kogoś lepszego, a to nie będzie takie proste – mruczę, przytulając się do niego mocniej. – Kamal chciałby się z Tobą spotkać.

– Kto? Twój terapeuta?

– Tak, wydaje mi się, że to do dobry pomysł. Wytłumaczyłby Ci, jak działa mój umysł i co robić, jak mi znów będzie odbijać – wyjaśniam. – Jeśli oczywiście chcesz się z nim spotkać.

– Ktoś ma mi dać do Ciebie instrukcję obsługi, a ja mam nie skorzystać? Nie jestem głupi Kochanie, powiedz tylko, kiedy.

– Porozmawiam z nim jutro, dziś nie mam zamiaru ruszać się dalej niż pod prysznic.

– Podoba mi się ten plan.

Kolejną dobę spędzamy w łóżku, nie mogąc się od siebie oderwać, ale w końcu musimy wyjść z domu i pojechać na spotkanie z moim psychiatrą. Nie powiem, że się nie denerwuję na myśl, że dwóch mężczyzn, którzy wiedzą o mnie prawie najwięcej, ma przez godzinę siedzieć w zamkniętym pokoju, a ja mam się starać, nie dostać ataku paniki. Korzystając z tego, że jestem w centrum, idę do Lusha, zaopatrzyć się w milion pachnących kul do kąpieli i kupuję sobie kawę w pobliskiej sieciówce, nie spałam ostatnio za dużo i wiem, że w najbliższym czasie się to nie zmieni. Choć ten brak snu był zdecydowanie dużo przyjemniejszy niż bezsenność, która męczyła mnie jeszcze kilka miesięcy temu, zanim poznałam Toma.

Jedna rozlana kawa, a moje życie nagle zaczęło przypominać bajkę. Kiedy budzę się koło niego w łóżku, czasem przez chwilę boję się, że oszalałam kompletnie i to tylko wytwór mojego chorego umysłu, a nie rzeczywistość. Tylko jeśli nawet by tak było, to za cholerę nie chciałabym wyzdrowieć. Tom wychodzi z budynku i uśmiecha się do mnie nerwowo, gdy idziemy w stronę samochodu, co nie do końca pozwala mi się uspokoić.

– Jak było? – pytam, gdy silnik Jagura zaczyna mruczeć pod maską.

– Nie wspomniałaś, że Twój terapeuta jest w moim wieku.

– A to ma jakieś znaczenie, w jakim jest wieku, dopóki mi pomaga?

– Nie wiem, czy czuję się komfortowo, myśląc, że spędzasz z nim tyle czasu, wiedząc, jak wygląda – stwierdza chłodno, a ja zaczynam się śmiać.

– Czy Ty jesteś zazdrosny?

– Oczywiście, że jestem zazdrosny.

– To uroczę i słodkie i takie irracjonalne. Tom Hiddleston jest zazdrosny o mojego terapeutę – stwierdzam, dalej chichocząc. – Daj spokój, nie ma nikogo na świecie, kto podobałby mi się bardziej niż Ty. Nie wygłupiaj się i powiedz, jak było.

– Było dobrze, naprawdę dobrze. Mimo mojej irracjonalnej zazdrości, to naprawdę Kamal wydaje się rozsądny i znać się na tym, co mówi. Wiem przynajmniej, czego nie robić i co robić, jak będziesz miała gorsze dni i... naprawdę cholernie Cię kocham.

– Wiem. Na pewno wszystko ok?

– Boję się, że Cię stracę i dlatego robię głupie rzeczy...

– No cóż, kochanie, związki to nic łatwego, jak się ma swoje lata – sarkam, na co on parska śmiechem i sięga po moją dłoń.

– Damy radę, damy sobie radę ze wszystkim. Co sobie kupiłaś?

– Dużo rzeczy w Lushu korzystając z tego, że masz wannę, mogłam zaszaleć. Poza tym i tak będę musiała iść na zakupy, nie mam za dużo rzeczy, które nadawałyby się na słoneczne plaże.

– Z chęcią zobaczę Cię w bikini.

– Bikini? Z moją samooceną? Mam jednoczęściowy kostium, w którym wyglądam absolutnie wystrzałowo i musisz to zaakceptować.

– A mam jakiś wybór?

– Myślę, że oglądasz mnie na tyle często bez niczego, że jakoś przeżyjesz.

– A jeśli o tym mowa, to z chęcią połączę oglądanie Cię nago, z kąpielą w tych wszystkich pachnących rzeczach z Twojej torby.

– Taki jest plan mój drogi. Zatrzymamy się po jakieś jedzenie? – Tom mi przytakuję i parkujemy pod delikatesami kilka ulic obok jego domu, robimy zakupy i kiedy wracamy do samochodu, zauważam fotografa. Siedzi w samochodzie na skrzyżowaniu obok nas i bez skrupułów trzyma obiektyw, wycelowany w naszą stronę. Tom wrzuca torby do bagażnika i przelotnie całuje mnie w policzek, a ja wskazuję brodą w stronę paparazzie, oboje wzdychamy i wracamy do auta.

– Będzie za nami jechał do domu – stwierdza zrezygnowany Thomas. – Zaczyna się.

– To nie jest stalking? Jeśli śledzą nas do domu?

– Mam każdego z nich zgłaszać na policje? To ich praca i nic z tym nie zrobimy.

– Przywyknę, może kiedyś przywyknę.

– Mnie się nie udało, ale możesz próbować. – Widzę, że od razu gdzieś zniknął jego entuzjazm na resztę wieczoru, więc gdy tylko zamykamy za sobą drzwi, puszczam piosenkę, którą śpiewałam rano i zaczynam się wygłupiać, a on łapie mnie za rękę i zaczyna mi wtórować.

– Znasz to!

– Proszę Cię Joanne, kto nie zna „Hamiltona"?

– Zabierz mnie na ten spektakl, a wyjdę za Ciebie bez wahania.

– Słyszałem od znajomych, że planują wystawiać go w Londynie – stwierdza wesoło, a ja zatrzymuję się i patrzę na niego pytająco. – Załatwię nam bilety na premierę, jeśli to się uda.

– A mógłbyś dowiedzieć się więcej? Maria chce uciec z baletu i chciała spróbować sił na Broadwayu.

– Jasne, dowiem się, ile będę mógł i jej napiszę. Wanna? – przytakuję i biegnę po schodach, nie dając mu się złapać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top