16. Bridges burn, I never learn

Zegarek na moim ręku pokazuję trzecią nad ranem, w ciągu ostatnich dwóch tygodni kompletnie rozregulowałam sobie dobę, by móc nie spać, kiedy Tom ma przerwę obiadową, by nie ominąć żadnej rozmowy.

– Więc dziś znów będziesz biegał po lesie? – pytam, uśmiechając się do niego.

– Nie, dziś dla odmiany będę chodził po lesie.

– To miła odmiana. Dali Ci jakieś inne ciuchy, czy dalej masz za mały podkoszulek?

– Podobam Ci się w tym podkoszulku – mówi, puszczając do mnie oko.

– Bez niego podobasz mi się bardziej, ale to nieistotne. Jak czujesz się w roli typowego Eye Candy?

– Przywykłem. Wracając do tego, kiedy podobam Ci się najbardziej...

– Nie będę z Tobą rozmawiać o tym przy obiedzie. O tym mogę Ci napisać bardzo nieprzyzwoitą wiadomość, jak będę szła spać.

– Dołącz do niej bardzo nieprzyzwoite zdjęcie i się zgodzę. – Tom uśmiecha się do mnie wrednie, a ja kręcę głową z dezaprobatą.

– Codziennie wysyłam Ci zdjęcie mój drogi.

– Jedno.

– Jedno i nie jest nieprzyzwoite. Jak chcesz oglądać mnie nago, musisz tu przyjechać – mówię, odpowiadając mu takim samym bezczelnym uśmiechem.

– Przyjadę.

– Wiem.

– Tęsknisz za mną?

– Nie, co Ty. Nie bądź głupi, mam w końcu czas na moje bogate życie towarzyskie, normalnie nie ogarniam zapierdolu, jaki mam na Tinderze – sarkam, a on parska śmiechem.

– Tak właśnie myślałem.

– Widziałam, że Ty za to znalazłeś sobie fankę.

– Co? – pyta zaskoczony, a ja wysyłam mu zdjęcie zrobione przez paparazzie, na którym w restauracji dosiada się do niego jedna z kelnerek. – Twoja siostra powinna znaleźć sobie hobby poza pracą, za dużo czasu spędza na portalach plotkarskich.

– Jej praca to jej hobby. Poza tym widzisz, w co się wpakowałeś? Ja mogę się tu umawiać codziennie z innym, a Ty nie możesz iść do restauracji, żebym o tym nie wiedziała.

– Istotnie to niesprawiedliwe. A te żarty mnie nie bawią – mruczy pod nosem.

– O tym, że umawiam się z innymi?

– Tak, dostaniesz za nie lanie. I grożę, a nie obiecuję. – Uśmiecha się do mnie w taki sposób, że dałabym mu to zrobić tu i teraz bez słowa sprzeciwu. – Będziesz jutro po południu w domu?

– Czemu? – pytam, a moje serce biję mocniej na myśl, że może oznaczać to, że przyjeździe.

– Między szesnasta a osiemnastą wpadnie do Ciebie kurier.

– Czyżbyś odkupił mi sukienkę?

– Powiedzmy – odpowiada Tom, uśmiechając się zawadiacko. – Wiem, że nienawidzisz tego pytania, ale jak się czujesz?

– Dobrze. Nie rozmawiał z matką od tamtego czasu i daję sobie radę. Może jednak pójdę do jakiegoś psychiatry na miejscu. Powiedz lepiej, czy Maria pisała do Ciebie?

– Zmieniasz temat.

– Wiesz, że nie lubię o tym rozmawiać przez Internet. Czuję się wtedy jak na psychoterapii. Możemy porozmawiać o czymkolwiek innym? – mówię, biorąc głęboki wdech, a on przytakuje mi lekko.

– Emma do mnie pisała z pytaniem, czy może Cię zaprosić na sernik.

– Sernik?

– Moja siostra uważa, że robi najlepszy sernik w Wielkiej Brytanii. Chcę Cię zaprosić na kawę, ale boi się, że będę miał coś przeciw.

To zły pomysł Radlak. Nie zamieniłaś z nią nawet dwóch zdań w cztery oczy, o czym macie niby rozmawiać? O nim? Nie, oczywiście, że chciałaby rozmawiać o Tobie, a to może skończyć się bardzo, bardzo źle!

– Joanne to nie są zajęcia obowiązkowe. Nie musisz się z nią spotykać beze mnie, ale jeśli boisz się z nią spotkać, bo uważasz, że będzie Cię oceniać, to nie masz czego – mówi Thomas spokojnym głosem. – Dopóki się nie zranimy, nie mamy co się bać naszego rodzeństwa.

– Jeszcze nie jestem na to gotowa, może jak wrócisz.

– W marcu? Bo do tego czasu będę wpadał tylko na kilka dni.

– Marzec brzmi jak plan – odpowiadam z uśmiechem, a ktoś puka do jego przyczepy i informuje go, że czas wracać na plan. – Muszę kończyć. Jutro mogę mieć ograniczony zasięg, bo jedziemy na jakieś pustkowia. Do usłyszenia Kochanie.

Posyła mi buziaka do kamery i obraz znika, a ja wyłączam komputer i w końcu idę spać. Przez chwilę zawieszam się nad słowem „Kochanie", a później nad tym, czy kurier pojawi się u mnie według jego daty, czy mojej aż zasypiam.

Sypiam mało, po kilka godzin w trakcie dobry, by móc nadal spędzać poranki w kawiarni pisząc książkę i obserwując ludzi, jak robiłam to, zanim Pan Idealny wywrócił moją idealnie poukładaną pustkę do góry nogami. Chciałam trzymać się rzeczywistości, nawet jeśli mój umyśl, nie zawsze ją ogarniał, zwłaszcza teraz, gdy uśmiechałam się od samego spojrzenia na zegarek. I nawet te cholerne stalkerki nie przeszkadzały mi tak, jak do tej pory.

Bo masz to, o czym one marzą. Jego.

Zamawiam czarną kawę i śniadanie, odkąd wyjechał, jedzenie tu śniadania sprawia mi emocjonalny komfort, a patrząc na stan mojego konta w funtach, nie było aż takiej różnicy czy gotuję w domu, czy jem na mieście. Sprzedaż domu po rodzicach i wynajmowanie naszego starego mieszkania miało ogromne przełożenie na jakość mojego życia i mojego zdrowia psychicznego.

Odbieram punktualny telefon od Rogalskiej, która siedziała w mieszkaniu swoich rodziców w Polsce i uśmiechała się do mnie szeroko.

– Bułeczko! – mówię radośnie, gdy przełknę swoją kawę i odstawię kubek.

– Dawno nie rozmawiałyśmy – słyszę w jej głosie lekki wyrzut, ale obie wiemy, że wina nie leży tylko po mojej stronie.

– Wiem jak przygotowania do ślubu.

– Powinnaś być tu ze mną w Łodzi i pomagać mi to wszystko ogarniać.

– Wiesz, że to nie na moje nerwy, żeby wrócić nawet na te kilka tygodni do kraju. Jeszcze nie teraz, uprzedzałam Cię o tym, jak wybierałaś mnie na świadkową.

– Wiem, narzekam, żeby narzekać, też bym wolała wrócić już do Oksfordu. Poza tym Józefina mi pomaga, dajemy sobie radę.

– Co u niej? – pytam dość chłodno i ukrywam grymas, pod pozorem jedzenia tostów.

– Nie obchodzi Cię to, więc nie udawaj. Pytała, dokąd uciekłaś, chyba nie jest na bieżąco z Twoją sytuacją życiową i podobno Karol do niej pisał.

– Nie rozmawialiśmy o niej ostatnio, jak on tu był. W ogóle mało ostatnio rozmawialiśmy.

– Mniejsza o niego – ucina moja przyjaciółka i znów się krzywi. – Przygotowania to jeden wielki dramat, za każdym razem jak uważam, że mamy już wszystko wyskakuje kolejne kilkanaście drobnych rzeczy do ogarnięcia i znalezienia. Zresztą wiesz, jak jest.

– Wiem, chociaż ja wtedy byłam na takich tabletkach, że mało mnie cokolwiek ruszało, wszystko ogarnialiśmy systematycznie, metodycznie, krok po kroku. A jak tam Krystian z tym wszystkim?

– Ciągle się kłócimy o wesele, o rodzinę jego matki ze wsi, o listę gości, rozwożenie zaproszeń, a jak nie gadamy o weselu, to puszczam mu stare odcinki „Doctor Who", bo nie wyjdę za kogoś, kto nie widział odcinka „Blink".

Thats my girl! –  śmieję się.

– Pomówmy lepiej o czymś, co nie wyprowadza mnie z równowagi, jak moje wesele i czymś, co jest dla Ciebie przyjemne. Twój mężczyzna.

– Co z nim? I nie tak do końca „mój".

– Jasne, jasne. Mów. Zatrzymałyśmy się na etapie zegarka i tego, że lubi wyzwania.

– Nie wiem co mam Ci powiedzieć Kaśka, rozmawiamy, dużo, często, w środku nocy, rano, po południu, jesteśmy niemal cały czas w kontakcie. Pisze mi smsy, jak ma nawet głupie pięć minut przerwy.

– A Ty?

– Odpisuje na nie – odpowiadam, patrząc na nią jak na idiotkę i zaczynamy się śmiać. – On sprawia, że czuję się lepiej, niemal czuję się normalna, a przy tym nie muszę nikogo udawać. Kupuje moje wariactwa, jakby były czymś normalnym. I znów się powtarzam, mówiłam Ci już o tym.

– Ok, ale ostatnio bardzo się broniłaś, żeby mi wyjaśnić, czemu jednak poszłaś z nim do łóżka. Chyba miałaś z tym poczekać tym razem.

– Wiem, co miałam, ale wyjaśnił mi, że nie ma nikogo poza mną. Blondynka, której zdjęcie znalazłam w jego telefonie, to koleżanka z pracy i nic więcej – tłumaczę. – No i on wygląda jak milion dolarów.

– Od kiedy lecisz na wygląd? – pyta Rogalska, uśmiechając się wrednie. – Dobra, wyślij mi jakieś jego zdjęcie do oceny. Na pewno takie masz, wiem, jak je kadrujesz na Instagram.

– Nie. To jeszcze nie ten moment.

– To nigdy nie będzie ten moment, a chciałabym, móc sobie wyobrazić z kim się spotykasz. Po prostu w mojej głowie to jakiś niesamowicie apetyczny miks Bena Whishaw i Toma Hardy, a chciałabym porozmawiać z nim chociaż przez internet przed moim weselem.

– Nie jesteś nawet blisko z jego wyglądem. I nie będę o tym rozmawiać, jak wróci i wciąż będziemy czuć to, co czujemy, to wtedy o tym pomyślę.

– A co czujesz?

– Sympatię.

– Dyplomatycznie – odpowiada Kaśka, uśmiechając się i czekając, aż coś dodam.

– Mówiąc szczerze, to jakby nie wyjechał teraz, to pewnie najbliższe kilka tygodni byśmy tylko uprawiali seks, a później dopiero zaczęli się zastanawiać, co z tego będzie. A tak rozmawiamy. Dużo. O wszystkim i to jest budujące.

– Znam Cię od pierwszego roku studiów i pierwszy raz widzę, że robisz coś, jak należy.

– Dziękuję.

– Dalej czytasz mu książkę? – pyta z uśmiechem.– Czy już przestał udawać, że mu się podoba, by zdjąć Ci majtki?

– Jesteś okropna! I nie, nie przestał udawać.

– To dobrze. A jak z mamą? – unoszę dłoń, dając jej znać, by się zamknęła, a ona bierze głęboki wdech i wie, że musi skończyć swój wywiad. – Matka Krystiana doprowadza mnie do łez. Wiesz, ona chce wiejskiego wesela, najlepiej w remizie na dwieście osób i wszystko, co robimy, jej nie pasuje. A z zapraszaniem rodziny dalej jest cyrk.

– Niech zgadnę, nie zgodziła się na wesele bez dzieci?

– Ona nie rozumie różnicy między trzylatkiem a szesnastolatką.

– Wiem, o czym mówisz. Rodzina Darka dalej na pewno przeżywa brak disco polo.

– Nawet mi nie mów – wzdycha, a ja słyszę, jak ktoś krzyczy jej imię i wiem, że oznacza to tylko pojawienie się jej starszego brata, który pewnie zaraz zacznie ją nosić na rękach, albo robić inne rzeczy, które zupełnie nie pasują do trzydziestolatka.

Spokojnie wyłączam komunikator, odpalam koncert Panic! At the disco i kończę jeść śniadanie, po którym domawiam herbatę i wracam do książki. Wieczorem, kiedy krzątam się po domu, układam sobie w głowie odpowiedź na wiadomość Kamili z pytaniem, co u mnie i wtedy to do mnie dociera.

Nagle rozumiem doskonale, co czuję dzięki jego obecności w moim życiu.

To na pewno jest trochę szalone, jego dotyk sprawia, że szaleję, ale to, co czułam teraz, myśląc o całej naszej relacji, było zgoła inne.

Jedyne co czułam dzięki niemu to spokój.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top