Rozdział czwarty
9 maja 2017 roku, Wtorek
Każdy chyba ma jakieś miejsce, do którego chciałby kiedyś pojechać, nie? Ja zawsze chciałem pojechać do Grecji. W pewnym sensie się to spełniło, choć nie całkiem... Trafiłem do Ilioupoli, a szczerze powiedziawszy wolę Ateny. I ciekawostka! Po grecku Ilioupoli nazywa się Ηλιούπολη.
A wszystko zaczęło się na lekcji geografii. Czasem uważam na lekcjach, szczególnie jeśli jest to coś co mnie ciekawi, a Grecja zawsze mnie ciekawiła. Ich mitologia, architektura, krajobrazy... Świetna rzecz! Nauczycielka właśnie opowiadała o Ilioupoli. Dziwiło mnie, że od kiedy zaczęły pojawiać się moje moce, miałem lepszą pamięć oraz lepszą kondycję... To na pewno też było z tym dojrzewaniem powiązane. Myślałem, że ostatnia moc pojawi się za jakieś dwa może trzy dni... Okazało się jednak, że to proces nie regularny i nie da się go przewidzieć. Ledwo zacząłem panować nad telepatią, a teraz pojawiła się kolejna moc. Jakie szczęście, że to ostatnia!
Siedziałem z tyłu klasy razem z Ethan'em. Przed nami siedziała Lara. I znowu to samo... Tym razem moi przyjaciele szybko zareagowali.
- Proszę pani! Max źle się czuje... Możemy z Larą go zaprowadzić do pielęgniarki? - zapytał Ethan.
- Niech będzie, ale pospieszcie się. Omawiamy ważny temat - odpowiedziała pani.
Czym prędzej wyszliśmy z klasy. Przystanęliśmy przy parapecie okna na korytarzu niedaleko klasy, z której wyszliśmy.
- Co tym razem Max? - zapytała Lara.
- Chciałbym... - nagle otoczenie się zmieniło, byłem w innym miejscu -... wiedzieć... Co jest?!
Rozejrzałem się. Wokół mnie już nie było Lary, ani Ethan'a. Nie byłem już w szkole. Byłem... byłem w Grecji! Poznałem po krajobrazie i zabudowaniach. A dokładniej to byłem w Ilioupoli. Zbieg okoliczności, że akurat się o tym dziś uczyłem? Zszedłem z drogi na której się znajdowałem do jakiejś małej uliczki. Nagle poczułem się słabo i osunąłem się na ziemię po ścianie. Nie zważając jednak na to włączyłem zegarek, a następnie aktywowałem skaner. Po chwili skanowania zegarek objaśnił. „Nową zdolnością jest Teleportacja." Rzutnikiem wyświetlił tekst na ścianie:
Kilka przydatnych informacji na temat Teleportacji:
- Pierwsze użycia tej umiejętności są bardzo wyczerpujące i zabierają mnóstwo energii zwanej Rohi.
- Po pierwszej teleportacji Rohi będzie musiało się odnawiać przez kilka godzin.
-Teleportacja w pierwszym etapie pozwala jedynie na przenoszenie się na skalę planetarną.
- Czym częściej używana będzie teleportacja tym szybciej osiągnie etap drugi, który pozwoli na przenoszenie się na skalę ponad planetarną.
Czyli utknąłem tu na trochę... Nie mam zasięgu, więc nie będę miał jak poinformować tatę o tym zdarzeniu. W domu najprawdopodobniej czeka mnie kazanie. Hm... Jestem ciekaw czym jest to całe Rohi. Użyłem komendy głosowej:
- Iis, wyświetl informacje o Rohi.
Po chwili wyświetlany obraz się zmienił:
Informacje o Rohi
Rohi – jest to energia życiowa Grabiokomfoninów. Oprócz tego jest także używana jako energia zasilająca specjalne umiejętności tych istot. Każda umiejętność pobiera inną ilość Rohi, jednakże żadna nie może pobrać większej ilości niż ma w zanadrzu użytkownik. Tylko raz w historii był przypadek kiedy użytkownik zginał przez wyczerpanie Rohi. Tą istotą był Ahsop Drugi Ares z rodu Summi. Najpotężniejszy Grabiokomfianin w naszej historii.
Ahsop Drugi Ares nic mi nie mówi, ale ród Summi już tak. Czyżby to był jakiś mój przodek? Muszę zapytać się o to mamy, gdy będę miał taką okazję. Wstałem z ziemi. Nie ma po co tak siedzieć i zamulać. Jestem w Grecji! Trzeba zwiedzać!
Godziny mijały szybciej niż się spodziewałem... Krajobrazy były wspaniałe. Zrobiłem wiele zdjęć, by móc udowodnić Ethan'owi i Larze (jakby mi nie wierzyli), że tu byłem. „Bezpłatna wycieczka po zakątkach świata... Odlot! Będę z tego korzystać. Ciekawe czy da się zabrać kogoś ze sobą? Dowiem się jak będę już w domu... Już wiem co dam Larze na urodziny... Cały czas mówiła, że chciałaby zwiedzić Egipt. Może uda mi się spełnić to marzenie... Ale lepiej na razie o tym nie myśleć, nie chcę teraz tam wylądować. Chcę wrócić do domu..." - mówiłem w myślach.
Nagle znalazłem się w kuchni naszego domu. „Wow... Wystarczy pomyśleć... Niesamowite!" Do kuchni akurat wszedł tata.
- Max?! Co ty tutaj robisz?! Wszędzie cię szukałem! Co się stało?!
- Spokojnie tato. Wszystko ci opowiem. Chodź, usiądźmy...
I opowiedziałem jak było... Zaczynając od lekcji geografii i kończąc pojawieniem się w kuchni.
- Naprawdę byłeś w Grecji?
- Tak, tato... Było super! Kiedyś cię tam zabiorę.
- Bardzo chętnie synu - powiedział czochrając mnie po głowie.
Poszedłem na górę. Przed moim pokojem leżał mój plecak. Pewnie przyjaciele przekazali go mojemu tacie. Nie zdążyłem sobie nawet usiąść, gdy nagle dostałem chyba z milion powiadomień od Ethan'a i Lary. Na przykład: „Max! Gdzie jesteś?!"; „Gdzie wyparowałeś?!" itd. Myślałem nad tym by im odpisać, ale jednak lepszą opcją jest im wszystko opowiedzieć na żywo. Nie mając nic innego do roboty położyłem się spać...
***
To samo miejsce co ostatnio. Świetnie! Znów zobaczę się z mamą! Czym prędzej wyszedłem z korytarza na pustkowie i znów skoczyłem z przepaści. „Muszę być naprawdę porąbanym nastolatkiem skoro tak ochoczo skaczę z pięciuset metrów!"
- Nigdy mi się to nie znudzi!
Po tych kilku chwilach byłem już w metropolii. Mama już czekała...
- Cześć, mamo - powiedziałem stojąc przed nią, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Cześć synku - uśmiechnęła się promiennie - Szybko wróciłeś.
- Tak? Ile mnie nie było? – zapytałem zaciekawiony - U mnie to jakieś czternaście godzin...
- Porównując nasze dwa czasy to ja odczuwałam jakby minęło zaledwie siedem godzin.
- Wow! Czyli u ciebie czas płynie dwa razy wolniej niż u mnie, tak? Chyba o tym wcześniej wspominałaś. Jeśli u mnie minęło 5 lat od twojego upozorowanego pogrzebu to u ciebie to było jakieś dwa i pół roku?
- Tak, dobrze myślisz... Właśnie tak jest.
- Fajna ciekawostka. Okej, ale zmieńmy temat... Nie wiem ile jeszcze tu zostanę... Ostatnim razem jak tu byłem mówiłaś, że dokonam wielkich czynów... Co miałaś na myśli? – zapytałem dosiadając się do niej. Chociaż byłem w tej dziwnej duchowej formie i tak udało mi się usiąść na ławce.
- Tak mówił twój dziadek... Był jednym z nielicznych istot na naszej planecie. Umiał patrzeć w przyszłość... I powiedział, że jego wnuk będzie inny, zmieni świat...
- Ale skąd wiadomo, że to o mnie chodzi?
- Jesteś jedynym jego żyjącym wnukiem...
Przełknąłem głośno ślinę, trochę przerażony tym co usłyszałem i zapytałem:
- Czekaj... żyjącym?
- Tak... Władze bojąc się, że przez zmienienie świata, twój dziadek miał na myśli zmienienie władzy na naszej planecie zabili wszystkich znanych im wnuków twojego dziadka... Tylko o tobie nie wiedzieli... Póki co jeszcze nadal nie wiedzą, więc jesteś bezpieczny.
- Nie mówiłaś przypadkiem, że władzę teraz sprawuje twój brat, a mój wujek Malum? Nie chcesz chyba powiedzieć, że...
- Tak. To on nakazał ich wszystkich pozabijać.
Nastała głucha cisza. Po chwili odezwałem się znowu:
- A co z tobą? Tobie nic nie będzie? W końcu jesteś spokrewniona z dziadkiem, więc powinni uczepić się i ciebie. W każdej chwili mogłabyś stworzyć tak jakby... no wiesz... nowego wnuka...
Mama zaśmiała się:
- Oj synku. Fabryka od dawna już nie czynna.
- Skoro tak uważasz... Mam jeszcze jedno pytanie... Mówi ci coś imię Ahsop Drugi Ares?
Mama spojrzała na mnie zaskoczona.
- Skąd znasz te imię?
- Było to napisane w informacjach z mojego zegarka... To ktoś bardzo ważny, zgadza się?
- Tak... Był najpotężniejszą istotą na tej planecie... - powiedziała z tęsknotą.
- Pochodził z naszego rodu. Żył bardzo dawno temu?
- Nie... Ahsop Drugi Ares był twoim dziadkiem. Zmarł krótko przed twoimi narodzinami w bitwie o Ekadę, jedną z ośmiu wielkich miast Grabiokomfo.
- Co?! Najpotężniejszy Grabiokomfianin był moim dziadkiem?! I co to była za bitwa? Z kim walczono?!
- Dokładnie pięćdziesiąt twoich lat temu planeta zwana Deamones zaatakowała naszą z zamiarem przejęcia jej. I trzeba przyznać, że prawie im się to udało. Bez większego problemu przejęli siedem miast. Ostatnie, które im zostało do podbicia to właśnie te, Grachebio. Jednak wtedy Ahsop i dziewięć innych śmiałków zjednoczyło się i odparło atak wroga. Po pierwszym zwycięstwie ruszyli w podróż do kolejnych miast, które po kolei odzyskiwali. Dotarcie do ostatniego miasta, Ekady zajęło im trzydzieści pięć ziemskich lat. Podczas tej bitwy Ahsop poświęcił się zużywając całą swoją energię Rohi.
- Niesamowite... Jestem dumny z bycia wnukiem kogoś takiego.
- Cieszę się... Chociaż sądzę, że gdyby komuś z nas udało się podpisać traktat pokojowy z Deamones stał by się jeszcze sławniejszy od twojego dziadka, ale z tamtą planetą nie da się negocjować... Dalej jesteśmy w sporze...
Po chwili ciszy mama ponownie się odezwała:
- Znów się rozmazujesz... Nie co noc niestety będziesz tutaj. To już ile dni od fioletu?
- Dziś kończy się piąty... A co? – zapytałem zaciekawiony.
- Od następnej nocy będziesz miał wizje...Urywki z przyszłości... Możliwe też, że mogłeś ich doświadczyć wcześniej, tak jak to było w przypadku twojego dziadka – ta informacja mnie wstrząsnęła. „Czy to możliwe, że tamten koszmar z Megan był wizją? Albo ten koszmar z moimi siostrami! Czy to była wizja, która ostrzegła mnie przed tym wypadkiem?" Wyrzuciłem tą myśl z głowy. „To nie możliwe! To tylko zbieg okoliczności i w ogóle... Na pewno." - Wszystko co zobaczysz spisz na papier... - kontynuowała mama - Jak najszybciej. Szybko wyparowują z głowy, chociaż takie rzeczy raczej powinny ci utkwić w głowie. Wracając do tematu dziadka to kto wie? Może kiedyś będziesz posiadał takie zdolności jak on. Umiał modyfikować swoje moce. Na przykład używał wizji podczas dnia nawet nie śniąc. Wystarczyło, że się tylko wystarczająco mocno skupił.
- Musiał być naprawdę wielki. Szkoda, że nie mogłem go nigdy spotkać... A tak zmieniając temat to w końcu pojawiła się ostatnia, trzecia moc.
- Naprawdę? Gratuluje synu! Jaka to była moc?
- Teleportacja. Wylądowałem w Gracji.
- Wow... Zawsze chciałam ją zwiedzić... Wiesz, że to tam pierwszy raz nasz gatunek spotkał wasz? Uznali nas za bogów. Dlatego też tak cię ciągnie do mitologii. Ale opowiem ci o tym następnym razem. Do zobaczenia...
- Do zobaczenia mamo...
***
Przez okno wchodziły już promienie słońca. Wyszedłem z łóżka, ubrałem się, spakowałem i otworzyłem drzwi. Przed drzwiami stał już tata z wyciągniętą, zaciśniętą ręką, jakby właśnie miał zapukać. W drugiej ręce trzymał kubek z napisem: „ Najfajniejszy facet na świecie" Od Abigail.
- Wcześniej dziś wstałeś... To do ciebie nie podobne – powiedział, śmiejąc się - Chodź na śniadanie.
Przy śniadaniu wszystko tacie opowiedziałem. Nie mogłem tego zostawić dla siebie.
- Mam nadzieję, że mnie nie kłamiesz... - powiedział tata poważnie.
- Nigdy cię nie okłamałem... Mówię prawdę.
- Dobrze. Wierzę ci... I tak co noc z nią rozmawiasz?
- Od dwóch nocy... Ale powiedziała, że na razie się nie zobaczymy, bo teraz będę miał wizje z przyszłości.
- Wizje?
- Tak... Muszę wszystko zapisywać... Oczywiście wszystko ci pokaże.
- Okej, ale masz też się uczyć. Słyszałem od twojej wychowawczyni, że nie skupiasz się na lekcjach... Na razie ci odpuszczam. Dopóki nie zapanujesz nad mocami. Ale postaraj się wrócić do stanu przed fioletem, okej? Wiem, że szkoła niedługo się kończy, ale nie wiemy ile jeszcze czasu będziesz musiał się uczyć panować nad nimi. Możliwe, że może ci to zając całe wakacje...
- Oczywiście tato. Wiem o tym.
- Dobra, a teraz do szkoły – poczochrał mnie po głowie, jak to ma w zwyczaju i poklepał mnie po ramieniu.
Wziąłem w rękę kanapkę i sok w butelce, po czym wyszedłem z domu. Wychodząc krzyknąłem do taty:
- Do zobaczenia!
W odpowiedzi usłyszałem:
- Na razie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top