Rozdział drugi - Skrusz mnie
- Nie poprzestaniemy, póki nie odkryjemy jak przywrócić tych ludzi do życia. - Powiedział mer Paryża. Tuż za nim stał rudy policjant. Jego twarz było cała poobijana, a prawą rękę miał w gipsie. Po chwili na ekranie monitora pojawiły się zdjęcia Biedronki i Czarnego Kota.
- Liczymy na nowych obrońców Paryża. - Stwierdziła Nadja Chamack, nerwowo bawiąc się trzymanym w ręku tabletem. Nagłówki na pasku ogłaszały najwyższy stopień zagrożenia. Marinette, która po raz kolejny robiła sobie płatki na śniadanie, ze strachem słuchała wiadomości. Obleciała na swoim jojo całe miasto i nie znalazła tego motyla. Z przerażeniem doszła do wniosku, że musiała czekać, aż Ivan po raz kolejny zostanie zaakumanizowany. Z drugiej strony na samą myśl o szkodach jakie wyrządził za pierwszym razem, bała się myśleć, co będzie następnym razem. Jej błąd był olbrzymi. Wzięła głęboki wdech, a jej ojciec zaalarmowany zachowaniem córki, odłożył aktualnie wykonywane czynności i objął dziewczynę.
- Domyślam się, że cię to przeraża. - Stwierdził, zakładając, że jego córka boi się nowej sytuacji. - Ale nie martw się, w końcu mamy własnych obrońców. Zapanują nad sytuacją. - Marinette wypuściła ciężko całe powietrze, jakie miała w płucach.
- A co, jeśli Biedronka zawiedzie? - Zapytała, myśląc o swoim błędzie oraz o jego skutkach. Tom spojrzał na córkę zmartwiony i po chwili uśmiechnął się pokrzepiająco, po czym złapał leżącą obok bagietkę.
- Wtedy ja zostanę twoim superbohaterem. - Uznał. - I nas ocalę. - Marinette zaśmiała się, ucałowała ojca w policzek i poszła zjeść śniadanie w swoim pokoju. Po zjedzeniu spakowała Tikki do małej różowej torebeczki i pobiegła do szkoły.
***
Adrien po raz kolejny spróbował pójść do szkoły. Uciekł przez okno, robiąc sobie linę z prześcieradeł, niczym jakaś księżniczka, która chce wydostać z wieży. Specjalnie wcześniej wstał, a w planowaniu i wykonaniu bardzo pomógł mu Plagg. Domyślał się, że Nathalie i Goryl dostaną opieprz od jego ojca, ale mało go to w tej chwili obchodziło. Chciał po prostu trafić na lekcje.
- Dziwny jesteś. - Mruknęło jego kwami, gdy przebiegał przez park. - Kto chciałby się uczyć, zamiast siedzieć w domu?
- Nie rozumiesz. - Odpowiedział mu, widząc z daleka szkołę. - Mam dosyć tego siedzenia w domu. Chciałbym w końcu kogoś poznać, zaprzyjaźnić się. - Im bliżej szkoły był, tym większe miał wrażenie, że jego marzenie jest w zasięgu ręki.
***
Mari trafiła na Alyę na schodach i obie ruszyły do wejścia, płynnie przechodząc na temat blogu dziewczyny.
- Zrobiłam furorę tym filmikiem, nawet mi za niego zapłacili!. - Powiedziała radośnie. Ciemnowłosa nadal spoglądała na nią z nutą niedowierzania. W jaki sposób dziewczyna mogła z tragedii ludzkiej zrobić sensację? - Kupiłam za to własną witrynę internetową. Znajomy grafik mi ją zaprojektował. Nazywa się "Biedroblog". - Mari widziała w Alyi coraz mniej cech, które pasowałyby do superbohaterki, a jednocześnie sama nie widziała się w tej roli. Westchnęła spoglądając na telefon nowej znajomej.
- Jak możesz jej ufać? - Zapytała. - Te Kamienne stwory, to prze...
- Hej hej, chyba się nie boisz? - Wtrąciła się jej w słowo Alya. - Słuchaj, ja ją widziałam. Ona wie co robi i ja w nią wierzę.- Mari nadzwyczaj poprawiło to humor. Wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się ciepło. Nagle zobaczyła całą grupkę osób nad Ivanem, w tym Kima z gipsem na nodze.
- Jak możesz tego nie pamiętać! - Odezwała się Alix. - Rozpierdoliłeś pół miasta.
- To było super. - Stwierdziła Juleka całkiem szczerze, ku zgrozie Marinette.
- Prawie mnie zabiłeś. - Powiedział Kim z wyrzutem. - Gdyby Biedronka i Czarny Kot nie przyszli na czas...
- Przepraszam, nie byłem sobą. -Powiedział, zawstydzony. Mylene, siedząca na sąsiedniej ławce, gdy tylko napotkała wzrok Ivana, wstała i uciekła do sali przestraszona. Chloe weszła między nimi i włożyła dłonie w kieszenie swojej dżinsowej kurtki.
- To kwestia czasu nim znów stanie się potworem. - Uznała. Chłopak poczuł, jak złość ogarnia jego ciało. Aby nikogo nie skrzywdzić, wstał i ruszył w stronę szatni. Alya ruszyła w stronę blondynki.
- Ty suko! - Warknęła, zaciskając pięści. - Wiesz, że i tak zżera go poczucie winy. Osobą, która ma serce z kamienia, jesteś tutaj tylko ty.
- No i co, to ja złamałam nogi profesorowi Damoclesowi, udo Kimowi czy też rękę tacie Sabriny? A nawet nie znamy wszystkich ofiar. - Złapała brodę Alyi w swoje palce. - To, że twoje nagranie jest w TV, nie znaczy, że masz puszyć się jak paw. Ojej...- Zaczęła machać jej twarzą w lewo i prawo, aż ta wyrwała się z jej uścisku. - Uważaj, bo sama zmienisz się w potwora.
- Cześć, Chloe. - Powiedział Adrien, przerywając ich wymianę zdań. Jego postać od razu przyciągnęła wzrok wszystkich. Blondynka podbiegła do niego i przytuliła go.
- Adrkins! Przyszedłeś! - Krzyczała rozradowana. W tym czasie Marinette postanowiła znaleźć Ivana. Kiedy zobaczyła, że ten słucha muzyki na słuchawkach w szatni, kucnęła przy nim i złapała go za dłoń.
- Powinieneś odważyć się i powiedzieć Mylene co czujesz. - Doradziła, gdy chłopak zdjął słuchawki i odwrócił głowę. Uniósł brwi zaskoczony.
- Nie rozumiem. - Odpowiedział jej od razu, rumieniąc się.
- Oj proszę cię. - Zaśmiała się. - Widziałam, jak na nią patrzysz. Myśl pozytywnie, może ona też coś do ciebie czuje. Porozmawiaj z nią.
- Słowa nie są moją dobrą stroną. - Dodał po chwili, markotniejąc.
- Kto tam potrzebuje słów. - Odpowiedziała, machając na to ręka. - Możesz coś narysować, są kwiaty, czerwone róże...
- A gdybym... - Zaczął niepewnie, podnosząc swoją głowę. - ...napisał piosenkę? - Mari uśmiechnęła się na myśl, że jest to romantyczne i też by chciała, aby ktoś napisał dla niej piosenkę.
- Świetny pomysł Ivan, jaka dziewczyna nie marzy o piosence tylko dla niej?- Zapytała rozmarzona. - Koniecznie spróbuj!- Dodała, patrząc jak ten wstaje i biegnie odważnie przed siebie, prawdopodobnie, żeby poszukać spokojnego miejsca do skupienia się.
***
Adrien tymczasem ruszył do klasy, choć nie było to łatwe, gdyż każda napotkana osoba prosiła go o podpis na najnowszym numerze magazynu z jego zdjęciem. Nie było to najprzyjemniejsze zadanie, ale ze spokojem rozdawał autografy z uwieszoną u boku Chloe. Blondynka przyczepiona do niego jak rzep do psiego ogona, w jakiś sposób dodawała mu otuchy w tym nowym i ciekawym środowisku. Weszli do klasy, gdzie napotkał grono zaintrygownaych jego osobą spojrzeń. Blondynka puściła jego rękę i wskazała na pierwsze miejsce obok Nino.
- Tutaj ci zajęłam! - Powiedziała zadowolona z siebie. - Zaraz przede mną.
- Dzięki, Chloe. - Odpowiedział, kładąc jej dłoń na ramieniu, a następnie usiadł na miejscu, wypakowywując książki. Uśmiechnął się do chłopaka obok, wyciągając w jego stronę dłoń.- Cześć, nazywam się Adrien.
- Przyjaźnisz sie z Chloe?- Zapytał sceptycznie chłopak, nie odwzajemniając gestu. Wskazał na blondynkę, która świeżo wyżutą gumę nakleiła na siedzenie pierwszej ławki. Po chwili zaczęła grzebać w torbie. Chłopak natychmiast zerwał się z siedzenia.
- Co ty tu robisz?- Zapytał obrzydzony, na co blondynka spojrzała na chłopaka znad torebki.
- Szukam markera, aby napisać jej "szmata" na ławce. - Stwierdziła. - Ale chyba go nie wzięłam, masz może Sabrina?- Zapytała rudowłosej, a jej koleżanka momentalnie zaczęła szukać w swojej torbie.
- A - Ale dlaczego? - Doprecyzował swoje pytanie.
- Bo to szmaty. - Powiedziała, jakby było to oczywiste. - Powinny znać swoje miejsce, nie?
- No chyba nie, moim zdaniem. - Mruknął, stając nad gumą i myśląc co powinien zrobić.
- Och, Adrien. - Westchnęła Chloe, idąc w stronę swojej ławki. - Jeszcze wiele musisz się nauczyć.
- Co ty do jasnej cholery robisz? - Zapytała Marinette, wchodząc do sali i widząc jak nieznajomy jej chłopak chusteczką rozmazuje gumę po ławce.
- Ja... Ja ty....... Ja chcia..... - Próbował się bronić, ale pod bacznym spojrzeniem lazurowych oczu, nic nie było w stanie przejść mu przez usta. W momencie kiedy Chloe z Sabriną zaczęły się śmiać, był na straconej pozycji.
- Okej, fajnie, zabawiliście się. Co jeszcze chciałeś zrobić? Dopisać suka albo dziwka?- Zapytała oschle.
- Nie. Nie! Próbowałem ją tylko odkleić. - W końcu udało mu się skleić jakieś w miarę sensowne zdanie. Marinette skrzyżowałą ręce pod piersiami.
- Tak?- Spytała, po czym spojrzała na rozmazaną po ławce gumę. - No to świetnie ci poszło...- Uznała ironicznie, nie wierząc chłopakowi na słowo. Sama znalazła w torbie chusteczkę i zabrała gumę z deski. Następnie wyrzuciła ją do śmieci. - Przyjaźnisz się z Chloe, tak?
- Dlaczego ludzie ciągle o to pytają? - Zapytał, a dziewczyna minęła go zirytowana i usiadła.
- Bo to widać. - Warknęła na koniec. Chłopak niechętnie usiadł na swoim miejscu, wiedząc, że nie załatwił problemu. Jeszcze Chloe coś do niego mówiła, ale nie był w nastroju by jej słuchać. Natomiast Nino, który go cały czas bacznie obserwował, zmienił zdanie o chłopaku. Ciemnowłosa natomiast zaczęła przyglądać się blondynowi.- Ja go skądś kojarze...
- Nic dziwnego. - Odpowiedziała jej Alya. - To Adrien Agreste, syn Gabriela Agreste. - Marinette otworzyła szeroko oczy.
- Tego projektanta? - Zapytała. - Światowej sławy model? Co on robi w zwykłym liceum?
- Może w końcu jebło mu na łeb od sławy. - Uznała Alya, wzruszając ramionami. W tym czasie Nino postanowił zagadać chłopaka.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że to był JEJ pomysł?- Zapytał lekko zniesmaczony zachowaniem blondynki. Blondyn spojrzał na mulata markotnie.
- Przyjaźnie się z Chloe od dziecka. - Stwierdził, jakby to było wyjaśnienie. - To moja jedyna przyjaciółka, nie chciałbym zostać sam.
- Jestem Nino. - Uśmiechnął się do blondyna, wystawiając dłoń, a w tle zadzwonił dzwonek. - Chyba czas jednak poznać kogoś nowego. - Adrien z ulgą na twarzy odwzajemnił uścisk.
Mylene wybiegła w panice z łazienki na dźwięk dzwonka, wiedząc że już jest spóźniona na lekcje. Po otwarciu drzwi zobaczyła najpierw czarną koszulę Ivana, a potem jego oczy, w których kryła się niepewność. Krzyknęła przestraszona. Złapała za swoje długie pozawiązywane w cienkie warkoczyki włosy i pociągnęła je ze strachu.
- Ohhh, Ivan! - Pisnęła ze strachu, cofając się o parę kroków. - Ja... Zaraz klasa... Dzwonek... - Wybełkotała.
- Daj mi tylko chwilę. - Powiedział, po czym wyciągnął kartkę i zaczął śpiewać. A przynajmniej tak mu się wydawało. Hard Metalowa muzyka nie była najlepszym wyborem dla drobnej, strachliwej dziewczyny, którą była Mylene. Uciekła z płaczem, myśląc, że chłopak krzyczy na nią. Obejrzał się za nią i zgniótł kartkę z piosenką, czując ból zranionego serca. Czego nie omieszkał nie wykorzystać Władca Ciem. Chłopak załamany usiadł na podłodze, ignorując fakt, że zaczęła się lekcja oraz, że czarny motyl wnika w zgniecioną kartkę.
- Drogi Kamienne Serce, pamiętasz mnie?- Zapytał, a po potwierdzeniu przez chłopaka, mężczyzna kontynuował. - Dostaniesz ode mnie drugą szansę. Będziesz mógł zdobyć swoją miłość. Tym razem poproszę cię jednak o małą zapłatę.
Uczniowie Pani Bustier nie byli świadomi tego, co dzieje się teraz w ich szkole, kiedy nauczycielka na lekcji odczytywała listę obecności. Nie mieli pojęcia, że ich kolega z klasy przez złamane serce właśnie powalił woźną, powodując u niej wstrząs mózgu. Nie domyślali się nawet, że wszystkie statuy ożyły i zaczęły atakować mieszkańców miasta. Rzucali samochodami, przygniatali kamiennymi łapami czy też wyrywali drzewa z korzeni.
Uczniowie zgłaszali się słysząc swoje nazwiska jakby w mieście nic się nie działo. Do czasu. Póki nie dotarli do Ivana. Gdy tylko nauczycielka wymówiła jego nazwisko, wielki potwór wywarzył drzwi jednym ruchem łapy i ociężale wszedł do pomieszczenia.
- Obecny. - Powiedział, po czym rozejrzał się wokół, w poszukiwaniu Mylene. Każdy, kto był w stanie, próbował uciec z sali, a rudowłosa nauczycielka, pod wpływem uderzenia drzwiami o biurko została zaklinowana między deską a ścianą.
- Moja noga. - Jęknęła, czując jak mebel przyciska jej kończynę. Adrien wybiegł z pomieszczenia, szukając jakiegoś dobrego miejsca na przemianę. Ivan znalazł dziewczynę, której szukał w trzeciej ławce. Złapał ją natychmiastowo.
- Puść mnie Ivan, proszę. - Powiedziała lękliwie, łapiąc go za kciuk. Kamienne serce spojrzał na nią.
- Nie jestem Ivan. - Stwierdził z wyrzutem w jej stronę. - Nazywam się Kamienne serce. - Powiedział tonem, jakby to ona go stworzyła.
- Ale dlaczego mi to robisz?- Zapytała na skraju załamania, czując łzy pod powiekami.
- Skoro nie chcesz mnie dobrowolnie.... - Stwierdził, podchodząc do okna i drugą, zwiniętą w pięść, łapą rozwalił ścianę. - ...wezmę cię siłą. Będziesz moja i pokochasz mnie.
- Tato, tato. - Jego uwagę nagle zwrócił płaczliwy ton spod drugiej ławki. Chloe zadzwoniła do mera Paryża. - Ten potwór wrócił. - Kamienne serce, odrzucił ławkę i złapał dziewczynę w swoje wielkie łapsko.
- Ty też pójdziesz. - Stwierdził i wyskoczył przez okno. Alya, która wszystko nagrywała, spauzowała na chwilę kamerę i ruszyła w stronę wyjścia.
- No chyba sobie żartujesz?- Zapytała Marinette, zirytowana nieodpowiedzialnym zachowaniem nowej koleżanki. Mulatka spojrzała na nią z błyskiem w oku.
- Ani przez chwilę. - Stwierdziła momentalnie. - Rzetelny materiał jest prosto z miejsca zdarzenia. A zresztą, jak tylko się pojawi Biedronka, może będę mogła zadać jej kilka pytań po całej akcji.
- Serio i tylko dla kilku pytań tak się narażać? - Zapytała, gdy dziewczyna była już przy wyjściu. Mulatka wzdrygnęła ramionami.
- Chodź ze mną. - Stwierdziła ku zgrozie Marinette. Dziewczyna nie rozumiała dlaczego jej potencjalna przyjaciółka oraz partner w boju traktują to wszystko tak po macoszemu.
- Co to, to nie. - Odpowiedziała. - Życie mi jeszcze miłe i nie mam zamiaru się z nim żegnać dla kilku minut filmiku. - Alya pokręciła głową i wybiegła. - Dlaczego ona mi to robi... Tikki. - Spojrzała na małe stworzonko w swojej torebce.- Bierzemy się za swoje?
***
- Jak tylko mój ojciec się dowie. - Powiedziała Chloe. - Wyśle całą kawalerię i wojsko, aby cię dopaść. - Mówiła zajadle, pomimo faktu, że Kamienne serce ją ignorował.
- I superbohaterów! - Usłyszeli głos Czarnego Kota za sobą. Chłopak uderzył go kijem w głowę, przeskakując nad nim, prez co złoczyńca tylko urósł. - No tak, faktycznie. Było coś takiego. - Mruknął żartobliwie, drapiąc się po brodzie. Chloe coś mruknęła, ale nikt tak naprawdę jej nie słuchał.
- Och, a propo kawalerii. - Odezwał się Kamienne serce. W ich stronę biegła grupa identycznych potworów. Czarny kot przełknął głośno ślinę, a dziewczyny skuliły się w sobie, widząc, że sytuacja jest nie najlepsza. - Bierzcie go! - Stwory zaatakowały, podczas gdy Ivan ruszył dalej. Z opresji uratowała go Biedronka. W jednej chwili widział, jak zbliża się do niego kamienna łapa, a w drugiej był na dachu, obwiązany w pasie czarną linką.
- Och, ma Pani. Dziękuję. - Superbohater spróbował złapać jej dłoń. Dziewczyna zmarszczyła brwi poddenerwowana.
- To nie czas, ani miejsce na takie zabawy Kocie. - Powiedziała stanowczo. W pewnej chwili usłyszeli krzyk. Jeden z potworów uderzając w czerwonego opla, przygniótł do ściany Alyę. - Kurwa! - Dziewczyna miała uwolnioną jedna rękę, wygiętą w łokciu pod dziwnym kątem. - A mówiłam. - Szepnęła do siebie. Czarny kot wydłużył swój kij. - Rusz za nimi i daj mi znać, gdzie poszli, a ja pomogę tej dziewczynie. Chłopak kiwnął głową i z pomocą swojej broni ruszył za armią Kamiennego Serca. Marinette zeszła na dół i obwiązała jojem auto, po czym je pociągnęła. Szybko złapała dziewczynę w ramiona.
- Biedronko. - Szepnęła dziewczyna ze łzami w oczach. - Boli.
- Biegnij do punktu szpitalnego, szybko. - Poinstruowała ją. -Nie zastanawiaj się, nie ogladaj za siebie. Za sklepem monopolowym w prawo. - Dziewczyna wstała i pobiegła, zgodnie ze wskazówkami bohaterki, cały czas trzymając się za ramię. Marinette otworzyła video chat w jojo. - Gdzie jesteś?
- Jaki bajer. - Odezwał się chłopak zachwycony nową funkcją. Marinette zacisnęła zęby.
- Gdzie jesteś?- Tym razem w jej tonie było słychać wyraźną złość.
- Zluzuj Kropeczko, przy wieży. - Odpowiedział. Dziewczyna rozłączyła się i ruszyła do swojego partnera, widząc po drodze jak policja walczy z mniejszymi potworami. W końcu trafiła na Czarnego Kota. Chłopak wskazał na potwora wspinającego się po metalowych belkach. Wokół latało mnóstwo helikopterów oraz jeździło wozów policji.
- Żądam bezpiecznego zwrotu mojej córki! - Krzyknął przez megafon mer Paryża, a Biedronkę uderzyła niesprawiedliwość tej sceny. Kamienne serce prócz blondynki trzymał jeszcze w drugiej dłoni Mylene, ale o nią nikt nie zabiegał. Pan Bougeris zapatrzony był w swoją rozpieszczoną córkę. Potwór spojrzał na blondynkę i wzruszył wielkimi ramionami, a następnie, całą swoją siłą rzucił blondynkę w stronę mężczyzny. Dziewczyna wrzasnęła, a Marinette przez głowę przeszło, że może by tak ją zostawić na pastwę losu. O ile lepiej by było w klasie. Ale tylko przez sekundę. Zaczepiła się o lampę i poleciała w stronę blondynki, aby ją złapać. Gdy udało jej się to, bezpiecznie postawiła ją obok przerażonego ojca. Dziewczyna od razu wtuliła się w mężczyznę.
- Do ataku! - Nagle zadecydował rudowłosy mężczyzna, na co Marinette mocniej zabiło serce. - Przecież tam jeszcze jest Mylene! Nie atakować, to tylko pogorszy sytuację! - Krzyknęła, robiąc dwa kroki w ich stronę.
- Przecież to przynajmniej jakiś plan!- Powiedział.
- A Mylene?!- Krzyknęła oburzona biedronka.
- Konieczne ofiary. - Uznał oschle policjant. - Już raz ci nie wyszło. Odsuń się i daj działać zawodowcom.
- ...ma rację. - Westchnęła do Czarnego Kota. - Gdybym schwytała tę akumę za pierwszym razem, nie byłoby nas teraz tutaj. Jednak to nie daje ci prawa do tego, aby decydować kto ma przeżyć, a kto umrzeć! - Odwróciła się do policjanta. - Jako funkcjonariusz powinieneś chronić mieszkańców Paryża, a nie skazywać ich na śmierć. W tej chwili robisz to samo, co ten złoczyńca i ja na to nie pozwolę.
- Właśnie. - Odezwał się Czarny Kot nadzwyczaj poważnie bez tego podekscytowanego czy żartobliwego tonu. - Gdyby nie ona, Chloe by z nami nie było - co byście wtedy zrobili? To też byłaby konieczna ofiara? Pokazuję tylko, że można zminimalizować ilość ofiar do liczby najmniejszej jak tylko się da. - Marinette uśmiechnęła się do Kota w podziękowaniu. Nagle Kamienne serce zaczął jęczeć, łapiąc się wolną ręką za brzuch, aż w końcu z jego ust wyleciała chmara czarnych motyli, a ten upadł, wypuszczając Mylene. Dziewczyna, mimowolnie zmartwiona, podeszła do niego i lekko nim potrząsnęła.
- Teraz posłuchajcie mnie uważnie. - Odezwała się głowa, która uformowała się z owadów. - Ja, Władca Ciem, póki nie dostanę waszych Miraculi, będę atakować każdego, kto tylko da mi do tego pretekst.Bez wyjątku. Każdy kolejny złoczyńca będzie gorszy od poprzedniego. Wyrządziliście wystarczająco zła tym ludziom swoim niezdecydowaniem.
- Nieźle. - Odezwała się Biedronka wychodząca przed szereg. - Serio, nieźle. Ale nie zapominajmy, że to ty zmieniasz ich w potwory! Nie zapominajmy, kto jest tym złym. Gdyby nie ty, ta sytuacja nie miałaby miejsca. Może i zrobiłam błąd, ale w pewnym momencie, ty też go zrobisz. I wiesz co, znajdziemy cię i odbierzemy ci miraculum. - Po skończonej przemowie ruszyła w jego stronę i wskoczyła z pomocą jojo w powietrze, po czym złapała tyle motyli, ile dała radę. Robiła to jak szalona, nie patrząc na to, że cała chmara została już oczyszczona w jej joju, aż w końcu złapała ostatniego, w ten sposób sprawiając, że wielka glowa zniknęła. Czarny Kot nawet na chwilę nie mógł spuścić z niej oka, był jak oczarowany. - I obiecuję Wam. - Zwróciła się do mieszkańców Paryża. - Że ja i Czarny Kot, zawsze będziemy was chronić. Po czym wypuściła wszystkie oczyszczone motyle w niebo, które stworzyły piękna, białą łunę.
- Wow.- Szepnął Kot do siebie, czując w środku niesamowicie obezwładniające ciepło. - Ta kobieta jest... wow.
Tymczasem nadzwyczaj wściekły Władca Ciem wypuścił z ust litanię przekleństw. Po czym wzbudził Kamienne Serce do działania. Chłopak otworzył oczy, ku uldze Mylene.
- Już się martwiłam, że coś ci się stało. - Szepnęła, lecz niestety jej spokój nie trwał długo. Chłopak ociężale wstał, przy okazji ponownie ją łapiąc.
- Łapcie ich! - Krzyknął do armii, a sam ruszył ku górze wieży. Biedronka jęknęła, patrząc jak masa potworów wspina się po belach, a Czarny Kot, który do niej doskoczył, nic nie mówiąc, obejrzał w jak słabej są sytuacji.
- Nawet nie możemy ich atakować! - Powiedział rozzłoszczony, na co Mari uniosła wzrok.
- Tak, ale przynajmniej wiemy, gdzie jest akuma. - Wskazała palcem na Ivana. - Trzeba pozbyć się pacjenta zero.
- Akuma jest w tej samej ręce co mylene. - Stwierdził Czarny Kot. - A armia jest coraz bliżej.
- Chyba mam pomysł. - Mruknęła Mari. - On jest w niej zakochany, prawda? Trzeba zrobić coś, aby się zawstydził, wtedy prawdopodobnie ją puścii.
- Kamień ma się zawstydzić?- Zapytał ze zwątpieniem.
- To nie kamień. - Obroniła go dziewczyna. - To zraniony chłopak, otoczony skorupą. W środku ma serce, które trzeba poruszyć.
- Twoje plany jak zawsze są szalone, Moja Pani. -Uznał Kot, patrząc jak Biedronka z pomocą jojo przemieszcza się ku górze. - A ja jak zawsze ci zaufam. - Ruszył za nią. Po dotarciu na szczyt, przywołała swój szczęśliwy traf, a w jej ręce trafił spadochron. Marinette ubrała go na siebie. Od razu zaczęła zastanawiać się co zrobić z nową zdobyczą. Wpadła na pomysł, w którym nie musiała go używać. Z pomocą jojo, zbliżyła Mylene bliżej Ivana, w związku z czym, ten zaskoczony jej bliskością, próbował ją odsunąć. Siłował się parę razy, aż w końcu wypuścił dziewczynę.
- Kocie! Papier!- Krzyknęła, a chłopak zniszczył go w locie. Chwilę potem Ivan ponownie był chłopcem i niestety zlatywał w dół bezwiednie, a wraz z nim Mylene. Biedronka spojrzała na akumę, która szybko musiała złapać, po czym na przyjaciół, którzy w zawrotnym tempie lecieli ku ziemi. Wiedziała już, po co jej spadochron. - Ivan! - Powiedziała Kotu, sama skacząc do Mylene. Złapała dziewczynę, jednocześnie łapiąc akumę i szybko ciągnąc za sznurek od plecaka. Po chwili obie były bezpieczne na chodniku. Zaraz po nich, po belkach zeskoczył razem z Ivanem Czarny Kot. Marinette wypuściła oczyszczona akumę na wolność i wraz ze szczęśliwym trafem cofnęła wszystkie zniszczenia. Pomyślawszy o Alyi, żałowała, że nie może nic zrobić z jej ranami. Na szczęście wszystkie statuy wróciły do normy.
- Ivan! - Krzyknęła Mylene, podchodząc do chłopaka. - Przepraszam, że tak się zachowałam. Powinnam wiedzieć, że sam z siebie byś nie rozbił całego miasta. - Złapała jego dłoń, podczas gdy chłopak rozkojarzony rozglądał się wokół. Nagle dziewczyna poczuła dłoń na ramieniu.
- Chyba powinnaś coś przeczytać. - Powiedziała Biedronka, podając Mylene zgnieciony kawałek papieru. Dziewczyna przebiegła wzrokiem po kartce, coraz bardziej się rumieniąc. Ivan widząc, co dziewczyna trzyma, też oblał się rumieńcem.
- Och, Ivan, to piosenka!- Szepnęła. - Myślałam wtedy, że jesteś wściekły i na mnie krzyczysz. Tak źle się wtedy poczułam. - Dodała. - Gdybym wiedziała, co czujesz. - Jeszcze bardziej czerwień oblała jej policzki.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.- Powiedział markotniejąc. - Postaram się być delikatniejszy. - Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym wzięła jego twarz w dłonie i pocałowała.
- Trzeba było tak od razu. - Stwierdziła, gdy odsunęli się od siebie.
- Ohh... - Westchnęła Biedronka, pozwalając swojej romantycznej naturze wyjść na wierzch. - Są dla siebie stworzeni.
- Nie tylko oni. - Uznał Czarny Kot, uśmiechając się do dziewczyny i próbując ją objąć. Marinette wymknęła się jego dłoni.
- Zaraz się przemienie. - Powiedziała, zahaczając jojem o lampę. - Muszę zmykać. - Dodała i uciekła.
Następnego dnia ciemnowłosa szła z Alyą do szkoły. Dziewczyna miała rękę w gipsie oraz trochę poobijane ciało, ale tak na szczęście nic poważniejszego jej się nie stało. Na nieszczęście Marinette nic do niej nie dotarło.
- No więc, następnym razem, jak będę nagrywać, będę to robić zza czegoś. Wtedy nie będzie szansy, aby mnie tak przycisnąć. - Stwierdziła jakby to był plan idealny.
- A co ty na to... - Zaczęła tonem, jakby miała niesamowicie genialny pomysł. - Aby zacząć używać rozumu i przestać pchać się w niebezpieczne sytuacje bez potrzeby?
- Nie. - Odpowiedziała. - Ale wiesz co, spróbuję kiedyś wyhaczyć Biedronkę i poprosić ją o wywiad.
- Uuuuu. - Zadowolona, że jej przyjaciółka wymyśliła coś bezpieczniejszego, niż bieganie za złoczyńcami. - Ostre.
- Lub lepiej. - Zaczęła mówić dalej, gdy weszły do budynku szkoły. - Odkryję kto jest pod maską. - Marinette zaśmiała się nerwowo na jej słowa. W sali ciemnowłosa zaciągnęła Alyę do drugiej ławki. Jak tylko się rozpakowały do pomieszczenia weszła Chloe.
- No chyba coś wam się pomyliło. - Powiedziała, krzyżując ręce na piersiach. Mari uśmiechnęła się, opierając głowę na dłoniach.
- Ja tak nie uważam. - Stwierdziła.- Siedzę tu od kiedy pamiętam i nie mam zamiaru ci więcej odpuszczać. Rusz proszę swój rozpieszczony tyłek i usiądź gdzieś, gdzie jest wolne. - Cała klasa wybuchła chichotem. Blondynka zacisnęła szczękę i usiadła w pierwszej ławce, prostując się dumnie. Alya klepnęła Mari w ramię w geście uznania.
Adrien w tym czasie podjechał autem pod szkołę. Na ekranie przylegającym do przedniego siedzenia, wyświetlał się obraz jego ojca, a obok niego siedziała asystentka.
- Po raz kolejny mnie nie posłuchałeś. - Powiedział zimno jego ojciec. - Spójrz na tę szkołę. Rozmawiałem z Nathalie i przekonała mnie, że powinieneś jeździć do niej codziennie, ale wyłącznie z ochroniarzem.- Spojrzał zaskoczony na zazwyczaj zimna asystentkę, ale nic nie wskazywało, aby jego słowa ją ruszyły. - Nathalie ułoży ci nowy grafik. - Adrien uśmiechnął się z wdzięcznością do kobiety, ale ta tylko odwróciła głowę.
- Dziękuję. - Powiedział, po czym wysiadł z auta i ruszył do sali. Gdy wszedł do sali, przywitał się z Nino oraz spróbował z Mari, ale dziewczyna ostentacyjnie go zignorowała. Blondyn markotnie usiadł obok nowego kolegi.
- Słuchaj, chcesz mieć przyjaciół?- Zapytał Adriena Nino, a gdy ten pokiwał głową, wskazał ruchem głowy na Marinette. - Pogadaj z Marinette. Nie znam bardziej cieplej i wyrozumiałej osoby.
- I co niby miałbym powiedzieć? - Zapytał.
- To co powinieneś. - Stwierdził równo z dzwonkiem. W połowie lekcji nagle się zachmurzyło i to na tyle, że kiedy zajęcia się skończyły można było stwierdzić, że na dworzu szalała ulewa. Marinette, która nie przewidziała takiej pogody, ani nie pomyślała, żeby sprawdzić ja w internecie czekała pod dachem szkoły, aż deszcz trochę zelży, by móc wrócić do domu. Ponownie ostentacyjnie zignorowała Adriena, gdy ten tym razem, próbował się z nią pożegnać. Chłopak ciężko westchnął, bawiąc się rączką od parasolki.
- Nie umiem tak. - Powiedział. - Serio, chciałem tylko zdjąć tę gumę. Nigdy nie chodziłem do szkoły i to wszystko jest dla mnie nowe. - Ciemnowłosa uśmiechnęła się delikatnie, czując jak na jej policzkach kwitną rumieńce. Może faktycznie źle go oceniła. Podał jej parasolkę. - Tobie bardziej się przyda.
- Dziękuję. - Powiedziała, biorąc ją od niego. Chłopak machnął ręką na pożegnanie i odszedł. - Ojej. - Szepnęła do siebie, usilnie ignorując rozbawione spojrzenie Tikki. Po chwili ruszyły do domu. - Po prostu, to spojrzenie. Miał takie szczerze spojrzenie.
Chłopak szedł do auta, gdy napotkał wzrok Plagga z kieszonki. Stworzonko uniosło brwi, a Adrien pokręcił rozbawiony głowa. Spojrzał za oddalającą się dziewczyna z ciepłym uśmiechem i wsiadł do samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top